Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Brak wątpliwości, a detranzycje
Autor Wiadomość
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-11-28, 21:35   Brak wątpliwości, a detranzycje

Na forum wciąż czytam, że wchodząc na drogę tranzycji powinno się mieć 100% pewność, że "to jest to". Jednak im większe mam doświadczenie z osobami TS, tym silniej przekonuję się, że:
1. Osoby pewne siebie, częściej mają zaburzenia psychiczne i nie potrafią spojrzeć "trzeźwo" na siebie.
2. Osoby "święcie przekonane" o słuszności swojej decyzji, częściej przechodzą detranzycje.
3. Częściej podejmują radykalne decyzje, których później żałują - i to żałują tego wprost proporcjonalnie do swojej pewności. I z taką samą, bezkrytyczną, pewnością głoszą swoje "odkrycia" uznając je dosłownie za prawdę objawioną.

Dlatego zastanawia mnie też coś innego: Dlaczego psychologowie dają takim osobom zielone światło, a tym, które wykazują się większą samoświadomością wydłużają cały proces? Czy nie powinno być właśnie odwrotnie?
 
 
Armand
użytkownik
ImperialistycznyKnur


Preferowany zaimek: on
Punktów: 775
Posty: 5163
Skąd: Katowice/Katzendorf
Wysłany: 2015-11-28, 21:54   Re: Brak wątpliwości, a detranzycje

ElżbietaFromage napisał/a:
Na forum wciąż czytam, że wchodząc na drogę tranzycji powinno się mieć 100% pewność, że "to jest to". Jednak im większe mam doświadczenie z osobami TS, tym silniej przekonuję się, że:
1. Osoby pewne siebie, częściej mają zaburzenia psychiczne i nie potrafią spojrzeć "trzeźwo" na siebie.
2. Osoby "święcie przekonane" o słuszności swojej decyzji, częściej przechodzą detranzycje.
3. Częściej podejmują radykalne decyzje, których później żałują - i to żałują tego wprost proporcjonalnie do swojej pewności. I z taką samą, bezkrytyczną, pewnością głoszą swoje "odkrycia" uznając je dosłownie za prawdę objawioną.

Dlatego zastanawia mnie też coś innego: Dlaczego psychologowie dają takim osobom zielone światło, a tym, które wykazują się większą samoświadomością wydłużają cały proces? Czy nie powinno być właśnie odwrotnie?


Też mnie to zastanawia, jak to jest właściwie z takimi osobami pewnymi na 100%. Oczywiście w tej puli najpewniej jest sporo takich, które nie będą żałować, ale mimo, że krótko w tym środowisku jestem, to zauważyłem, że nawet te, które deklarują, że są "tru" czasem sprawiają wrażenie, że nie chcą się przyznać do wątpliwości nawet przed sobą samą/ym.
_________________
"Jeśli chcesz mieć coś, czego nie miałeś, musisz zacząć robić coś, czego nie robiłeś."
 
 
wredna_zdzira
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-28, 21:56   

ElżbietaFromage napisał/a:
Dlaczego psychologowie dają takim osobom zielone światło, a tym, które wykazują się większą samoświadomością wydłużają cały proces? Czy nie powinno być właśnie odwrotnie?


Problemem jest standaryzacja, dająca niską jakość. Próbuje się stworzyć jedną procedurę i jeden szablon działania z których wychodzi wielkie g...
Już lepsi niż zwykli psycholodzy są w działaniu marketingowcy. Ci przynajmniej próbują poszufladkować jako tako ludzi i każdemu segmentowi przypisać właściwe mu narzędzia - a przecież ile krzyku potem na taką segmentację, że niesprawiedliwa czy coś.
To co opisujesz to wynik takiej standaryzacji: się takiej np. Robasze przyjęło że tak ma być i tak się forsuje na rynku.

Drugą kwestią jest niestety to, że coraz częściej pewne procedury medyczne uzależnia się od czegoś, np. od stanu psychicznego. Możesz przeszczepu nie dostać w ostatniej chwili... bo cię psycholog odwali że nie jesteś gotowa. Moją koleżankę wezwali na przeszczep nerki o 3 rano i a jakże, psycholog ją "kwalifikował" też. Bo nie każdy w sumie udźwignie operację, rehabilitację, cudzy narząd itd. Tam już były przypadki samobójstw po przeszczepach.

Tylko że, nikt takim ludziom nie mówi potem, że się nie nadajesz, tylko bardziej się idzie w kierunku wsparcia takiej osoby i PRZEKONANIA jej, że ma się poddać leczeniu. Tak, tak, bowiem psycholodzy kliniczni wcale nie muszą być "bezstronni" jak Robacha.
No bo co za różnica czy pacjent nie podejmie leczenia i umrze za rok, czy podejmie leczenie i umrze podczas operacji a może będzie jednak żył w 90 % przypadkach.

Psycholog kliniczny ci nie powie: nie ma pan przekonania jak widzę, to ić pan w ch.... Tylko powie: Heniek, to leczenie to szansa dla ciebie, musisz się do tego przekonać, wiem że będzie ciężko ale 90% szans, to bardzo dużo ale będziesz żyć. Musisz żyć, dla dzieci, dla rodziny dla Polski. Pójdź na terapię będzie dobrze, uda ci się. Spotkasz takich jak ty.
Któryś szpital w PL (jak się chwalił ordynator) wręcz kładzie pacjentów nowych z kończącymi, żeby nowym dodać otuchy, pokazać że warto walczyć. Tam chodziło o raka piersi - że nowe laski przed usunięciem piersi kładli z dziewczynami po REKONSTRUKCJI piersi, żeby widziały że nie tylko raka można zwalczyć ale i piersi odzyskać.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-11-29, 00:16   

ElżbietaFromage, podobają mi się Twoje wnioski, uważam że masz sporo racji. No ale co tu można więcej powiedzieć? Lekarze mają swoje procedury, bezsensowne są ale co zrobić.
_________________
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2015-11-29, 00:21   

Cytat:
Dlaczego psychologowie dają takim osobom zielone światło, a tym, które wykazują się większą samoświadomością wydłużają cały proces? Czy nie powinno być właśnie odwrotnie?

Jak odwrotnie? Uważasz, że to ludzi którzy przychodzą do lekarza z podejściem "nie wiem kim jestem, nie wiem czy czuję się bardziej mężczyzną, czy bardziej kobietą, nie wiem jak wyobrażam sobie życie" itd. powinno się dawać od razu zastrzyki i na stół operacyjny? To bez sensu.

Procedury są nie w pełni skuteczne bo nic nie będzie szczelne w 100%. Żeby mieć 100% skuteczność bez detranzycji należałoby zdelegalizować zmiany płci i nikogo tak nie leczyć.

To co odkryłaś, czyli że ludzie borderline częściej podejmują decyzje których żałują niż ludzie bez borderline to żadne odkrycie, lekarze wiedzą o tym od wielu lat. Problem w tym że około 40% transów ma bordera i wykluczanie wszystkich tylko za bordera poskutkowałoby wykluczaniem masy true-ts. A zatrzymanie kogoś nie ubezwłasnowolnionego przed skopaniem sobie życia jest bardzo trudne i siłą rzeczy nie zawsze musi się udać. Takie życie.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-11-29, 00:40   

nunumu napisał/a:
Cytat:
Dlaczego psychologowie dają takim osobom zielone światło, a tym, które wykazują się większą samoświadomością wydłużają cały proces? Czy nie powinno być właśnie odwrotnie?

Jak odwrotnie? Uważasz, że to ludzi którzy przychodzą do lekarza z podejściem "nie wiem kim jestem, nie wiem czy czuję się bardziej mężczyzną, czy bardziej kobietą, nie wiem jak wyobrażam sobie życie" itd. powinno się dawać od razu zastrzyki i na stół operacyjny? To bez sensu.

Pewnie jej chodziło o ludzi z podejściem w stylu: doszłam/doszedłem do wniosku że chcę przejść tranzycję, wcale nie jestem pewien co będzie kiedyś, może zmienię zdanie, bo któż to wie , może jestem facetem, może kobietą ale jestem szczera/szczery przynajmniej, a teraz chcę iść w stronę korekty.
_________________
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2015-11-29, 00:43   

Szczerze? Nie rozumiem trochę tego. Co to znaczy "rozmyślę"? Wyobraź sobie że ktoś chciałby np. brać ślub albo adoptować dziecko z takim podejściem Jeżeli ktoś nie wie czego chce to niech się zastanowi i zacznie zmieniać płeć gdy już będzie wiedział. Wtedy można się zacząć zastanawiać z czego to pragnienie wynika i czy to co wybrał jest odpowiednią metodą leczenia.

Jeżeli ktoś się rozmyśla to znaczy, że jego tożsamość płciowa jest bardzo niestabilna i faktycznie to raczej nie jest transseksualizm, bo w transseksualizmie teoretycznie powinna być trwała, stabilna. I to cały czas, nie tylko na czas diagnozy. Bo zmiana danych jest tylko w jedną stronę i nie ma opcji na rozmyślanie się. Podobnie jak z dziećmi.

I sama pamiętam, jak miałam jazdy psychiczne, wątpliwości itd. Psycholog po prostu gdy się o tym dowiedziała to odwodziła mnie od zmian: od hormonów, zmiany danych, próbowała nakłaniać do przyjmowania bardziej męskich ról itd. - wtedy mnie to wkurzyło, ale z perspektywy na to patrząc, to jej postępowanie było bardzo rozsądne i racjonalne. Jeżeli ktoś chce zmieniać płeć musi zrobić porządek ze swoją psychiką i to po jego stronie leży za to odpowiedzialność.
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2015-11-29, 01:08   Re: Brak wątpliwości, a detranzycje

ElżbietaFromage napisał/a:


Dlatego zastanawia mnie też coś innego: Dlaczego psychologowie dają takim osobom zielone światło, a tym, które wykazują się większą samoświadomością wydłużają cały proces? Czy nie powinno być właśnie odwrotnie?

Raczej nie. Jeśli komuś coś "nie gra" z jego tożsamością na początku, to zwykle nie "zacznie grać" w późniejszym terminie. Jeśli ktoś nie jest pewien "czy to to", rok nie może się zdecydować czy chce tranzycji, hormonów, to zwykle nie wydaje się najświetniejszym pomysłem skracanie tego procesu, chociaż może i nie ma żadnej reguły.

Mnie nikt nie diagnozował. Wydaje mi się, że ważniejszym czynnikiem stojącym za moimi działaniami w kierunku leczenia było zwykłe nakręcenie się, oglądanie vlogów osób trans niż prezentowana od dziecka tożsamość niepokrywająca się z biologią, ale (o dziwo) nie żałuję i raczej nie wygląda na to, że kiedyś zacznę :P
To, czego ktoś chce wychodzi zwykle w praniu.

Dlatego mimo wszystko nie jestem za gatekeepingiem, Robachowym stylem diagnostyki i mówieniu dorosłym ludziom co mogą, a czego nie mogą robić ze swoim ciałem (choć z pewnością Robacha i inni diagności odwiedli sporo osób od pomysłów, których mogły później żałować).

Dlatego obecny system jest w sumie dobry, choć byłby duuużo lepszy gdyby poziom psychologicznej opieki/poradnictwa dostępnych dla osób borykających się z problemami tego typu stałby nieco wyżej.

Bleh, miljon edycji i sama się już pogubiłam. Nie ma to jak dochodzić do swoich poglądów w trakcie pisania posta.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-11-29, 10:22   

nunumu napisał/a:
Jak odwrotnie? Uważasz, że to ludzi którzy przychodzą do lekarza z podejściem "nie wiem kim jestem, nie wiem czy czuję się bardziej mężczyzną, czy bardziej kobietą, nie wiem jak wyobrażam sobie życie" itd. powinno się dawać od razu zastrzyki i na stół operacyjny? To bez sensu.

Napisałam, że osobom bardziej samoświadomym, a nie niezdecydowanym. Większość osób samoświadomych ma dość sporo wątpliwości i nie na zasadzie "nie wiem kim się bardziej czuję", ale po prostu nie wiedzą czy dobrze robią, boją się wielu następstw, wstydu, poczucia bycia kimś gorszym, widzą więcej możliwych skutków swoich decyzji, są bardziej świadome swojego usytuowania społecznego, rodzinnego etc. Biorą też pod uwagę, że doświadczenie może im pokazać, że tranzycja nie była dobrą drogą. W takim przypadku psychologowie, którzy chwytają wątpliwości i próbują daną osobę "naprostować" na płeć biologiczną albo arbitralnie odraczać wystawienie diagnozy - jak w przypadku jednego z forumowiczów - robią tym osobom kuku. Zamiast być wsparciem, wzmacniać pozytywnie kogoś, pomagać przezwyciężyć wątpliwości i lęki, to wykorzystują je do odwiedzenia jej od tranzycji, tak jak zrobiła to właśnie twoja psycholog.
Czy jej podejście było racjonalne? Każde podejście, oparte na pewnej racji, będzie racjonalne. Więc nie widzę w "racjonalności" jakiegoś argumentu za takim postępowaniem. Naprostowywanie na "płeć biologiczną" a właściwie na "płeć kulturową, przypisaną do biologicznej" z mojej perspektywy jest rodzajem dyskryminacji osób transpłciowych, pokazaniem, braku uznania dla odczuwanej przez nas tożsamości płciowej. Może jest to racjonalne, naziści też byli do bólu racjonalni.

nunumu napisał/a:
To co odkryłaś, czyli że ludzie borderline częściej podejmują decyzje których żałują niż ludzie bez borderline to żadne odkrycie, lekarze wiedzą o tym od wielu lat. Problem w tym że około 40% transów ma bordera i wykluczanie wszystkich tylko za bordera poskutkowałoby wykluczaniem masy true-ts. A zatrzymanie kogoś nie ubezwłasnowolnionego przed skopaniem sobie życia jest bardzo trudne i siłą rzeczy nie zawsze musi się udać. Takie życie.

Kto mówi o wykluczaniu z drogi tranzycji osób z borderline? Jedyne o co mi chodzi, to o to, że lekarze i psycholodzy szybciej dopuszczają do tranzycji osoby "100% pewne" swoich decyzji, a więc takie, które z wysokim prawdopodobieństwem mają albo borderline, albo ChAD, albo osobowość narcystyczną - czyli wszystkie te, które z dużym prawdopodobieństwem będą żałowały swoich decyzji. Zatem uznają te osoby, za bardziej tru.
Mnie zupełnie nie interesuje to, aby te osoby powstrzymywać przed złymi decyzjami - wręcz przeciwnie, uważam, że każdy ma prawo decydowac o sobie i popełniać błędy, na własne życzenie. Nie rozumiem jednak tego, że takie osoby są traktowane z większym zaufaniem w kwestii zdolności do samooceny swoich problemów.
nunumu napisał/a:
Jeżeli ktoś się rozmyśla to znaczy, że jego tożsamość płciowa jest bardzo niestabilna i faktycznie to raczej nie jest transseksualizm, bo w transseksualizmie teoretycznie powinna być trwała, stabilna.

To, że ktoś ma wątpliwości i rozmyśla, nie oznacza niestabilności - moje doświadczenia pokazują, że jest wręcz odwrotnie. Osoby mające wątpliwości, rozmyślające, są zdecydowanie bardziej stabilne psychicznie, niż te, które tych wątpliwości nie mają, zdając się całkowicie pewne (wręcz "święcie pewne") swoich decyzji. Często te osoby po kilku latach zmieniają się o 180 stopni i znów są święcie pewne, że zrobiły źle, że tranzycja w ogóle to zło - i znów głoszą to z taką pewnością, że można by za nimi iść w ogień piekielny.

nunumu napisał/a:
Jeżeli ktoś chce zmieniać płeć musi zrobić porządek ze swoją psychiką i to po jego stronie leży za to odpowiedzialność.

To, że ktoś ma pewne wątpliwości, nie świadczy o bałaganie w psychice, a tylko o tym, że bierze pod uwagę więcej możliwości. I bynajmniej nie mówię tu o wątpliwościach typu jestem bardziej K czy M, tylko o wątpliwościach wynikających z konieczności udźwignięcia ciężaru tranzycji.

Jeżynka napisał/a:
To, czego ktoś chce wychodzi zwykle w praniu.

Też tak myślę i do tego zmierzam. Osoby bardziej samoświadome, zdają sobie sprawę z tego, że wiele kwestii wyjdzie w praniu, inaczej niż osoby pewne siebie, które tego "w praniu" w ogóle zdają się nie widzieć.
 
 
IzaIzulka
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Punktów: 6
Posty: 757
Wysłany: 2015-11-29, 11:33   

Nim podjęłam decyzję wahałam się bardzo długo. Starałam się myśleć racjonalnie, a największą przeszkodą dla mnie były moje warunki fizyczne, dlatego odwlekałam jak się dało, a mimo wszystko musiałam się jakoś czuć bardziej kobieco w tym moim codziennym męskim życiu - a to jakiś większy dekolt mimo braku piersi, a to pomadka nawilżająca, a to podkład, a to paznokcie pomalowane bezbarwnym lakierem, wcześniej długie włosy pofarbowane itp. Byłam niezdecydowana. Myśl o samej możliwości zmiany odpychałam od siebie jak się dało. Jak miałam doła potrafiłam iść na kamień obok torów w nocy z paczką fajek i trzema piwami. Patrzyłam na jadące pociągi, płakałam i cierpiałam, a jednocześnie to racjonalne myślenie i fakt, że sobie nie wyobrażam tej tranzycji mnie powstrzymywał. To, że mój piękny sen może okazać się tylko snem, a życie i tak swoje zrobi i moja próba zmiany się nie uda.

Dłużej nie można było tak żyć. Użalać się nad sobą. Musiałam zacząć robić coś z własnym życiem. Spojrzałam wreszcie prawdzie w oczy. Wyciągnęłam wnioski z całego życia. Z tego jak bardzo przeszkadza mi moja egzystencja w tej formie. 8 marca chciałam się zabić. Pamiętam, że płakałam cały dzień i nie wyszłam nawet z łóżka. Nikt mnie wtedy nie rozumiał. Ja natomiast wiedziałam już czego chcę i że już nic mnie nie powstrzyma. Psycholog miała duże szczęście, że zdiagnozowała mnie jako ts, bo w przeciwnym razie bym od niej nie wyszła. Oczywiście jej nie groziłam żeby mnie tak zdiagnozowała, ale mój wybór nie był uzależniony od tej diagnozy. Mój wybór dokonywał się wiele lat, a psycholog to już dla mnie tylko formalność. Po hormony bym sięgnęła nawet bez opinii jakiegokolwiek lekarza. Miałam dysforię, uważałam się za kobietę od lat, ale brakowało mi zdecydowania co do tranzycji.

Nie wiem czy jest jakaś reguła między brakiem wątpliwości, a detranzycją. Pytanie czego ma dotyczyć brak wątpliwości, czy słuszności decyzji, czy tego co się odczuwa każdego dnia. Jeśli ktoś zdaje sobie sprawę z tego drugiego i jest świadomy, że nie ma innego wyjścia, że inaczej nie można to ta słuszność decyzji będzie tylko konsekwencją. Jeśli jest to jedyne wyjście to nie ma zmiłuj, jeśli ta ohydna skorupa nie daje cieszyć się życiem, a przyszłość jest pisana w biało-czarnych barwach okraszonych chłodem.
_________________
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7097
Wysłany: 2015-11-29, 12:41   

ElżbietaFromage napisał/a:
1. Osoby pewne siebie, częściej mają zaburzenia psychiczne i nie potrafią spojrzeć "trzeźwo" na siebie.
2. Osoby "święcie przekonane" o słuszności swojej decyzji, częściej przechodzą detranzycje.
3. Częściej podejmują radykalne decyzje, których później żałują - i to żałują tego wprost proporcjonalnie do swojej pewności. I z taką samą, bezkrytyczną, pewnością głoszą swoje "odkrycia" uznając je dosłownie za prawdę objawioną.

A jakieś badania statystyczne na poparcie w.w też masz?
_________________
Freja Draco
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-11-29, 12:54   

Freja napisał/a:

ElżbietaFromage wrote:
1. Osoby pewne siebie, częściej mają zaburzenia psychiczne i nie potrafią spojrzeć "trzeźwo" na siebie.
2. Osoby "święcie przekonane" o słuszności swojej decyzji, częściej przechodzą detranzycje.
3. Częściej podejmują radykalne decyzje, których później żałują - i to żałują tego wprost proporcjonalnie do swojej pewności. I z taką samą, bezkrytyczną, pewnością głoszą swoje "odkrycia" uznając je dosłownie za prawdę objawioną.

A jakieś badania statystyczne na poparcie w.w też masz?


Nie mam badań statystycznych, to jest moja prywatna opinia, co podkreśliłam w treści swojego posta.
Cytat:
Jednak im większe mam doświadczenie z osobami TS, tym silniej przekonuję się, że:
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2015-11-29, 14:34   

Cytat:
Jedyne o co mi chodzi, to o to, że lekarze i psycholodzy szybciej dopuszczają do tranzycji osoby "100% pewne" swoich decyzji, a więc takie, które z wysokim prawdopodobieństwem mają albo borderline, albo ChAD, albo osobowość narcystyczną - czyli wszystkie te, które z dużym prawdopodobieństwem będą żałowały swoich decyzji. Zatem uznają te osoby, za bardziej tru.
Mnie zupełnie nie interesuje to, aby te osoby powstrzymywać przed złymi decyzjami - wręcz przeciwnie, uważam, że każdy ma prawo decydowac o sobie i popełniać błędy, na własne życzenie. Nie rozumiem jednak tego, że takie osoby są traktowane z większym zaufaniem w kwestii zdolności do samooceny swoich problemów.

Odpowiedź brzmi - nie są. To tylko Liber i Dulko dają hormony komu popadnie.
Cytat:
To, że ktoś ma wątpliwości i rozmyśla, nie oznacza niestabilności - moje doświadczenia pokazują, że jest wręcz odwrotnie. Osoby mające wątpliwości, rozmyślające, są zdecydowanie bardziej stabilne psychicznie, niż te, które tych wątpliwości nie mają, zdając się całkowicie pewne (wręcz "święcie pewne") swoich decyzji. Często te osoby po kilku latach zmieniają się o 180 stopni i znów są święcie pewne, że zrobiły źle, że tranzycja w ogóle to zło - i znów głoszą to z taką pewnością, że można by za nimi iść w ogień piekielny.

Ktoś kto przychodzi do lekarza w celu zmiany płci mógł sobie już porozmyślać. Ja na przykład już sobie wcześniej masę rzeczy porozmyślałam, poanalizowałam swoją osobowość i seksualność, pownikałam w to czym jest transseksualizm, z czego się bierze, jak się objawia, jakie są różne poglądy na temat TS i jego leczenia, wśród np. feministek, albo naukowców. Więc co miałam jeszcze rozdrabniać?

Mam wrażenie że tobie chodzi o to, że ktoś odkrywa nagle że chce zmieniać płeć, napala się na ten pomysł i idzie aby go jak najszybciej zrealizować. No ale jak wcześniej napisałam osoby z poważnymi zaburzeniami psychicznymi nie są uważane za pewne, bynajmniej.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-11-29, 14:49   

nunumu napisał/a:
Mam wrażenie że tobie chodzi o to, że ktoś odkrywa nagle że chce zmieniać płeć, napala się na ten pomysł i idzie aby go jak najszybciej zrealizować.

Raczej mam na myśli osoby, które po okresie wahania (który zwykle przypada w późniejszym okresie nastoletnim, bez wcześniejszej historii dysforycznej), doszły do wniosku, że są TS i od tego momentu są PEWNE, ŻE TO JEDYNA SŁUSZNA DROGA i nie mają więcej wątpliwości. Po czym, po jakimś czasie, często kilku latach, odkrywają, że popełniły błąd. Spotkałam się z takim podejściem w kilku przypadkach, a także dziwnie często są opisywane na różnych forach. Widzę, że podobna rzecz dzieje się też w przypadku osób, które mają bardzo czarno-białe myślenie i silnie rozgraniczają "męskość" od "kobiecości".
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2015-11-29, 15:08   

No ale skoro są niepewne, to znaczy, że nie są transseksualne. ;) A to, że niekiedy ta "pewność" to nakręcanie się samemu i nawzajem na różnych forach, blogach itd. to już inna sprawa - i lekarze nie mogą tu nic zrobić. Bo co? Powiedzą, że dla nich ktoś nie jest transseksualny bo z wywiadu z rodzicami wynika, że nie było objawów tożsamości przeciwnej przed dojrzewaniem i cała masa aktywistów zakrzyczy ich, że to transfobia i gatekeeping. A pacjenci zaczną grozić samobójstwem.

Nie wszystko leży w zakresie odpowiedzialności lekarzy. Można ubolewać że np. są osoby, które wożą swoje dzieci na nieustanne odrobaczanie i każą im pić naftę, ale lekarze którzy uważają takie praktyki za szarlatanerię temu zapobiec nie mogą. Dlatego, że nie mają wśród tych ludzi najmniejszego autorytetu. I w środowisku transów tak samo - z różnych przyczyn, głównie zawinionych przez samych siebie, lekarze autorytetu nie mają. Autorytet ma np. Tumblr i koleżanki/koledzy. Można to tylko obserwować ale do czasu gdy medycyna autorytetu nie odzyska nie będzie się z tym nic nie dało zrobić, poza może delegalizacją zmian płci - choć to i tak byłoby mało skuteczne, bo czarny rynek zawsze istnieje, nawet w Arabii Saudyjskiej są transi.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-11-29, 15:15   

nunumu napisał/a:
Bo co? Powiedzą, że dla nich ktoś nie jest transseksualny bo z wywiadu z rodzicami wynika, że nie było objawów tożsamości przeciwnej przed dojrzewaniem i cała masa aktywistów zakrzyczy ich, że to transfobia i gatekeeping. A pacjenci zaczną grozić samobójstwem.

Mi nie chodzi o jakieś powstrzymywanie takich osób przed zrobieniem sobie krzywdy - chcą to niech robią - a jedynie o podejście środowiska medycznego, które wydłuża drogę osobom, które mają wątpliwości (czy to słuszna droga, czy dobrze się oceniają etc) a osobom, które moim zdaniem, są bardziej narażone na detranzycję, dają zielone światło, gdyż są "silnie zdeterminowane". Zatem stają się gatekeeperami wobec osób o mniejszej determinacji i większym wglądzie w siebie.
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2015-11-29, 15:21   

Widzisz, problem w tym że postępujesz tu trochę tak samo jak te osoby, które krytykujesz. Masz swoje zadanie, nie oparte na niczym porządnym - okej, masz do niego prawo, każdy z nas ma takie przekonania - ale to jest za mało żeby opierać na tym praktykę medyczną. Jeżeli czyjś wgląd w siebie sugeruje pacjentowi, że nie jest pewien czy chce zmienić płeć czy nie, to jakże lekarz mógłby to ocenić? Przecież on nie ma nawet ułamka tego wglądu. A jeżeli ktoś wglądu specjalnego nie ma, to od rozmowy z lekarzem też go nie nabierze - nie ma co się oszukiwać.

BTW Moim zdaniem (też nie opartym o nic porządnego) przede wszystkim w leczeniu transseksualności bardzo długo brakowało metodyki którą zwie się po angielsku "evidence based medicine" czyli medycyną opartą na dowodach. To stało u podłoża tego, jaki wielki rozdźwięk nastąpił między potrzebami pacjentów a praktyką lekarzy, i zostało pośrednią przyczyną obecnego braku zaufania. I niestety do tej pory mało kto jest zainteresowany dowodami, zarówno po stronie pacjentów jak i lekarzy. A zwłaszcza po stronie "środowiska" które to właśnie jest odpowiedzialne za tą patologię którą obecnie mamy. Choć na pewno się nawzajem bardzo wspiera i pomaga, też.
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-29, 15:38   

Dorzucę swoje trzy grosze: tranzycja jest trudna i ciężka pod wieloma względami. Bywa też niebezpieczna. Potencjalnie, może być z tego psychologiczny zysk, ale tylko taki. Dlaczego ktoś miałby kogoś innego na to namawiać, sam nie rozumiejąc, nie doceniając czy jak to zwał, owych psychologicznych zysków. Taki lekarz na ogół właśnie nie jest ts, która by wysoko sobie ceniła te zyski. Dlatego logiczne z punktu widzenia lekarza jest próba odwiedzenia osoby z wątpliwościami od tranzycji. Jak, że tak powiem, nie ma innego ratunku, czy ten ktoś się upiera i nijak sie go nie da przekonać - to sam/a chciał/a, czemu bronić. Ale jak ma się niezerowy wpływ na opinię tej osoby, bo się jeszcze zastanawia, to z ogólnego punktu widzenia tranzycja jest złym pomysłem i lekarz będzie próbował zniechęcić, bo taki ma punkt widzenia. Aczkolwiek dodam jeszcze że wogóle nie rozumiem zagadnienia "tożsamość a transseksualizm" i nie uważam, że to kto sie kim czuje jest prawidłowym wyznacznikiem wobec tranzycji. Wogóle jestem przeciwna takim wyznacznikom. Bardziej jestem za tym że dorosły człowiek może, tylko musi być gotowy na konsekwencje i patrzeć realistycznie. Tak jak ze wszystkim: większe zakupy, śluby, dzieci itp. Dlaczego płeć miałaby się różnić od innych "dużych tematów"?
 
 
Armand
użytkownik
ImperialistycznyKnur


Preferowany zaimek: on
Punktów: 775
Posty: 5163
Skąd: Katowice/Katzendorf
Wysłany: 2015-11-29, 19:35   

ElżbietaFromage napisał/a:
nunumu napisał/a:
A jeżeli ten punkt widzenia jest taki, że nie warto płci zmieniać, tylko lepiej zaakceptować swoją płeć taką jaka jest i żyć jako cis, temu się nie można dziwić, bo oczywiste jest że lepiej akceptować siebie i żyć jako cis!

Dla kogo lepiej? Dla Ciebie, dla lekarki, czy dla kogokolwiek?


No właśnie. Nawet jeśli w procesie diagnozowania lub nawet podczas wcześniejszej terapii okaże się, że dla mnie tranzycja nie ma sensu, to nie wyobrażam sobie, żebym mógł po prostu "zostać cis". Nie i koniec. Chcę rozwiązać swoje problemy i nauczyć się żyć po swojemu, a nie po "inkszemu". Męczyłem się z tym całe życie i mimo terapii nie potrafiłem się dopasować. Oczywiście lepiej by było po prostu urodzić się cis i nie mieć nigdy podobnych wątpliwości, ale stało się inaczej.

Sam byłem całe życie bardzo bezkompromisowy i teraz też nachodzą mnie myśli, że albo w jedną albo w drugą, bo inaczej nie popchnę tego dalej. Ale uważam, że to nie jest dobre rozwiązanie.
Koniec zakłopotanych uśmiechów, kiedy ktoś mnie nagabuje o małżeństwo i dzieci, koniec z czekaniem aż ktoś łaskawie skończy temat, "bo przecież jestem taką młodą kobietą, pewnie jeszcze znajdę męża i urodzę mu dzieci, a wtedy bolesne miesiączki się skończą" (btw. to g**** prawda). Niech se sami rodzą dzieci jak mają taką chęć.

Chyba w dedykacji dla wszystkich zgredowatych erotomanów gawędziarzy i starych bab, uważających mnie za uroczą młodą dzieweczkę wydrukuję sobie to na koszulce:

http://i1.kym-cdn.com/pho...58/933/GTFO.png
_________________
"Jeśli chcesz mieć coś, czego nie miałeś, musisz zacząć robić coś, czego nie robiłeś."
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-11-30, 09:09   

Swan napisał/a:
Bardziej jestem za tym że dorosły człowiek może, tylko musi być gotowy na konsekwencje i patrzeć realistycznie. Tak jak ze wszystkim: większe zakupy, śluby, dzieci itp. Dlaczego płeć miałaby się różnić od innych "dużych tematów"?

Też tak uważam :)
Armand napisał/a:
No właśnie. Nawet jeśli w procesie diagnozowania lub nawet podczas wcześniejszej terapii okaże się, że dla mnie tranzycja nie ma sensu, to nie wyobrażam sobie, żebym mógł po prostu "zostać cis".

Mam podobnie. Zresztą chyba nigdy bym nie chciała być cis ;)
Pieprzenie, że lepiej byłoby zaakceptować siebie, swoją biologiczną płeć, jest oparte tylko na jakiś górnolotnych przekonaniach niektórych osób. Dla mnie z pewnością nie byłoby to lepsze.
 
 
Fadi
użytkownik
Stary pierdziel


Tożsamość płciowa: nb
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 12
Posty: 380
Wysłany: 2015-11-30, 18:39   

Dla mnie sprawa jest prosta: jestem tchórzem i panikarą w jednej osobie :D Póki nie mam pewności (a nie mam) nie idę pod nóż i na hormony. Dopiero na tym forum dowiedziałam się, że bycie w zawieszeniu pomiędzy płciami nie jest wcałe takie niespotykane (egzotyczne? ;) ) jak mi się wydawało.

I jest mi z tą wiedzą bardzo miło :)
 
 
Armand
użytkownik
ImperialistycznyKnur


Preferowany zaimek: on
Punktów: 775
Posty: 5163
Skąd: Katowice/Katzendorf
Wysłany: 2015-11-30, 22:30   

ElżbietaFromage napisał/a:
Pieprzenie, że lepiej byłoby zaakceptować siebie, swoją biologiczną płeć, jest oparte tylko na jakiś górnolotnych przekonaniach niektórych osób.


Nie wiem, czy będę w stanie zaakceptować w pełni swoją biologię. Pewne kosmetyczne zmiany będę sie starał wprowadzać. Mogę zaakceptować, że mam ciało kobiety, ale to nie znaczy, że nie będzie mi czegoś brakować. Aczkolwiek, nawet jeśli nic więcej z tym nie zrobię, i nie będę nigdy do końca zadowolony, to mogę przynajmniej spróbować z tym żyć. Z ciałem znaczy się. Cis nie mam zamiaru udawać.

Fadi napisał/a:
Dopiero na tym forum dowiedziałam się, że bycie w zawieszeniu pomiędzy płciami nie jest wcałe takie niespotykane (egzotyczne? ;) ) jak mi się wydawało.

I jest mi z tą wiedzą bardzo miło :)


Właściwie to też przez całe życie nie miałem pojęcia, że można być niebinarnym, bo o tru ts się oczywiście słyszy.
Można by odnieść wrażenie, że niebinarność jest naszej kulturze niewygodna.
Ostatecznie też czuję się dużo lepiej z myślą, że jeśli już nie będę mógł przejść tranzycji, to nie będę też musiał próbować wcisnąć się w ramy, które po prostu nijak do mnie nie pasują.
_________________
"Jeśli chcesz mieć coś, czego nie miałeś, musisz zacząć robić coś, czego nie robiłeś."
 
 
Alpaka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Posty: 542
Wysłany: 2015-11-30, 23:25   

Cytat:
Bardziej jestem za tym że dorosły człowiek może, tylko musi być gotowy na konsekwencje i patrzeć realistycznie. Tak jak ze wszystkim: większe zakupy, śluby, dzieci itp. Dlaczego płeć miałaby się różnić od innych "dużych tematów"?

Bo zaburzenia psychiczne mogą nie pozwalać na racjonalny ogląd sprawy i ktoś po prostu zrobi sobie krzywdę brnąc w tranzycje niepotrzebnie.
Na lekarzach spoczywa duża odpowiedzialność i nie będą na siłę wmawiać pacjentowi zmiany płci i nieodwracalnych zmian, lepiej jest odwodzić niż się przejechać.
_________________
Mam problem neurologiczny - w razie bełkotu poprawcie
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 9