To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Wolne Forum Transowe
transowe forum pomocowo-towarzyskie

szkoła, praca i reszta świata - Boję się wracać do szkoły...

Rainbow - 2016-08-29, 22:17
Temat postu: Boję się wracać do szkoły...
No więc tak, pewnie większość z was wie - pierwszy września wypada w najbliższy czwartek. Jest to chyba najbardziej znienawidzony dzień wszystkich, którzy nie poszli jeszcze do pracy ani na studia, ale ten temat nie o tym. Ogólnie rzecz biorąc, nie lubię szkoły, z wielu powodów. Ale o mojej przeszłości to trochę inny temat, więc postaram się streścić. Praktycznie do końca gimnazjum uczucie stresu było mi praktycznie nieznane. Natomiast po pójściu do technikum, nie tylko się ono pojawiło, ale takie duże, że praktycznie w niektórych momentach potrafi mnie niemal sparaliżować. W dodatku, wśród wielu innych problemów psychicznych, które się pojawiły lub nasiliły po pójściu do nowej szkoły, znajdują się również duże problemy z regularnością snu oraz motywacją. Ogólnie rzecz biorąc, to pogłębiła mi się również dysforia znacznie od zmiany szkoły, możliwe, że to dlatego, że w tej szkole prawie w ogóle nie ma dziewczyn (no taki zawód, co poradzić). Mam zamiar zmienić szkołę po tym roku szkolnym, ale wciąż się boję, że mój stan psychiczny będzie się ciągle pogarszać w czasie tego roku, co sprawia, że zaczynam się bać na samą myśl odnośnie powrotu do tego miejsca. Więc, proszę o rady, jak sobie z tym poradzić. Miał ktoś kiedyś podobnie? A może ma teraz? Też nie zaszkodzi jeśli ktoś by zachciał się podzielić swoją historią.
Claudo - 2016-08-29, 23:09

Próbowałaś pić melise, rumianek, mięte ? Na uspokojenie ?
Rainbow - 2016-08-29, 23:12

Claudo, melisę i miętę, ale nie na uspokojenie. I nie zadziałało w ten sposób, przy czym melisa tylko sklepowa, a mięta też babcina z ogródka.
MoonSpell - 2016-08-29, 23:25

Jeżeli masz faktycznie jakieś stany lękowe czy przeżywasz nadmierny stres to zgłoś się do psychiatry. W liceum co prawda nic takiego mnie nie spotkało, ale na studiach niestety tego doświadczyłem. Nie mam co prawda jakichś napadów lęku ( a jeżeli już to miałem je wcześniej), ale miałem straszne problemy ze snem. Nie byłem wstanie zasnąć przed trzecią nad ranem, a po przepisaniu leków anty nerwicowych nie mam z tym problemu. Jest 23:15 i zaraz kładę się spać :D

PS: Z tymi studiami to nie do końca tak jak napisałaś, bo mi akurat 1 września wypada poprawka, więc również drżę na samą myśl :-|

kicur - 2016-08-29, 23:35

A coś właściwie się dzieje w tej szkole, oprócz tego, że funkcjonujesz jako chłopak i to powoduje dysforię?
Rainbow - 2016-08-29, 23:43

MoonSpell, co do snu, to u mnie działało to tak, że na początku roku przy wstawaniu o 5:30-6:00 spokojnie mi wystarczało iście spać około północy, nawet trochę później, ale pod koniec roku, to nawet z kładzeniem się spać 23:00 było trudno przeżyć tydzień, w pewien piątek nawet zdarzyło mi się przysnąć na lekcji na jakieś 30 sekund (i to nie jest tak, że z własnej woli, bo spania w czasie dnia w ogóle nie toleruję, po prostu całe moje siły psychiczne i fizyczne oraz siła energetyka z biedronki nie dały rady i po prostu zmęczenie wzięło górę, mimo, iż wtedy ilość snu była już naprawdę bliska zalecanych 8 godzin na dobę)... A co do stanów lękowych, to niby mam jakieś lekkie, ale raczej nie w szkole, a jak już, to raczej związane z moimi byłymi "kolegami" z klas...
Rainbow - 2016-08-29, 23:49

kicur, no, nie podoba mi się też jednak ten zawód, po prostu ta wiedza mi nie wchodzi. W sumie, to z większością przedmiotów mam problemy, mimo, iż dotychczas nawet z moim słabym poziomem nauki jakoś szło, no ale w sumie to straszyli tym w gimnazjum... Tak naprawdę, to nie wiem co jest źle aż w takim stopniu, po prostu nie umiem powiedzieć. Może to się stało przez skrzyżowanie różnych czynników, a zmiana szkoły tylko mnie dobiła...
wendigo - 2016-08-29, 23:58
Temat postu: Re: Boję się wracać do szkoły...
Rainbow napisał/a:
Miał ktoś kiedyś podobnie?

Miałem. Nic nie zrobiłem, zacisnąłem zęby, wbiłem sobie do głowy: "muszę tam łazić, muszę to przeżyć, kiedyś to się skończy" i tak się stało, w końcu się skończyło :P

Rainbow napisał/a:
kicur, no, nie podoba mi się też jednak ten zawód

To zmień teraz, czemu dopiero za rok?

Rainbow - 2016-08-30, 00:02

wendigo napisał/a:
To zmień teraz, czemu dopiero za rok?

Łatwo powiedzieć, ale teraz zapisy do szkół są do kwietnia, więc trudno by było. Fajnie by było przejść na nauczenie indywidualne jak już będę na hormonach, ale to jeszcze zobaczę...

kicur - 2016-08-30, 00:03

Aha. Ale Twoja psycholog nie widzi potrzeby farmakoterapii?

Może to nie przyśnięcie, tylko napad padaczkowy? (niektóre postacie epilepsji się objawiają kilkunastosekundową utratą świadomości, zamiast tym, co powszechnie sobie wyobrażamy jako padaczkę)

Pewnie większość osób tutaj miała też coś takiego ^^ więc powiem krótko, że w zeszłym roku mocno się obawiałem wrócić do pracy po czteromiesięcznym poszukiwaniu nowego zatrudnienia. Pracę miałem zacząć jako kobieta i się zastanawiałem, jak ja po 4 miesiącach będę sobie z tym dawał radę. Ogólnie jak zacząłem, to okazało się być nie tak źle, bo w tamtej firmie ludzie za specjalnie nie nawiązywali relacji osobistych etc. To, że będę sobie kiepsko radzić z obowiązkami, też się nie sprawdziło, bo właśnie dostawałem w większości pochwały. Podsumowując, okazało się, że moje obawy nie miały za specjalnego pokrycia w rzeczywistości...

Rainbow - 2016-08-30, 00:06

kicur napisał/a:
Ale Twoja psycholog nie widzi potrzeby farmakoterapii?

Po jednej wizycie chyba jeszcze za wcześnie :mrgreen:

kicur napisał/a:
Może to nie przyśnięcie, tylko napad padaczkowy? (niektóre postacie epilepsji się objawiają kilkunastosekundową utratą świadomości, zamiast tym, co powszechnie sobie wyobrażamy jako padaczkę)

Nie, to raczej było przyśnięcie, obudziło mnie opuszczenie się głowy.

turkusowa - 2016-08-30, 14:17

wendigo napisał/a:
Rainbow napisał/a:
Miał ktoś kiedyś podobnie?

Miałem. Nic nie zrobiłem, zacisnąłem zęby, wbiłem sobie do głowy: "muszę tam łazić, muszę to przeżyć, kiedyś to się skończy" i tak się stało, w końcu się skończyło :P
Ja tak samo :P No jeszcze dużo dobrej muzyki jako leku na wszystko :3
turkusowa - 2016-08-30, 14:20

Rainbow napisał/a:
kicur, no, nie podoba mi się też jednak ten zawód, po prostu ta wiedza mi nie wchodzi. W sumie, to z większością przedmiotów mam problemy, mimo, iż dotychczas nawet z moim słabym poziomem nauki jakoś szło, no ale w sumie to straszyli tym w gimnazjum... Tak naprawdę, to nie wiem co jest źle aż w takim stopniu, po prostu nie umiem powiedzieć. Może to się stało przez skrzyżowanie różnych czynników, a zmiana szkoły tylko mnie dobiła...
Mi też jakoś szło, podstawówka i gimnazjum zero wysiłku praktycznie i 5-6 z góry na dół, w liceum zaczełam się troche przykładać, bo presja matury a oceny juz 3-4, a jak poszlam na studia... zebrałam kilka warunków xD (powtarzanie przedmiotów) TO normalne, że jest trudniej.
Armand - 2016-08-30, 14:36

Rainbow napisał/a:

Po jednej wizycie chyba jeszcze za wcześnie :mrgreen:


Ale na co zamierzasz czekać? Po prostu mówisz, że masz stany lękowe, które Ci utrudniają funkcjonowanie. I farmakoterapię załatwiasz z psychiatrą, a nie psychologiem.

Rainbow - 2016-08-30, 14:44

Armand, łojojoj, psychiatrę to mam dopiero na 10 października (właściwie to jest psychiatra-seksuolog, mam nadzieję, że się liczy)...

antnieszka napisał/a:
Mi też jakoś szło, podstawówka i gimnazjum zero wysiłku praktycznie i 5-6 z góry na dół, w liceum zaczełam się troche przykładać, bo presja matury a oceny juz 3-4, a jak poszlam na studia... zebrałam kilka warunków xD (powtarzanie przedmiotów) TO normalne, że jest trudniej.

Dla mnie podstawówka była trudna, zagrożeń sporo było, wszyscy straszyli mnie gimnazjum, że takie trudne, a gimnazjum okazało się być 3x łatwiejsze, albo to mi się coś po prostu przestawiło...

antnieszka napisał/a:
Ja tak samo

A ja sobie nie wyobrażam, żeby mi się udało tak zrobić...

MoonSpell - 2016-08-30, 15:14

Rainbow napisał/a:
łojojoj, psychiatrę to mam dopiero na 10 października (właściwie to jest psychiatra-seksuolog, mam nadzieję, że się liczy)...


A idziesz prywatnie czy z NFZ? Bo jak z NFZ to zawsze możesz spróbować prywatnie, bo jest szansa, że szybsze terminy są. Mój psychiatra brał 50 zł za godzinę (godzina dla niego to jakieś 20 minut), więc to nie jest w sumie duży wydatek.

Rainbow - 2016-08-30, 15:29

MoonSpell, nawet jeśli pójdę do niego prywatnie, to wizyta przez NFZ też musi być i musi być pierwsza, więc na tą datę nic nie poradzę...
wendigo - 2016-08-30, 16:41

Rainbow napisał/a:
wendigo napisał/a:
To zmień teraz, czemu dopiero za rok?

Łatwo powiedzieć, ale teraz zapisy do szkół są do kwietnia, więc trudno by było.

Eee, yy... a co to za szkoła? To nie można po prostu na początku roku połazić po innych i popytać: "Jednak moja obecna szkoła mi nie odpowiada, chcę zmienić, są miejsca?", ja tam pamiętam że u mnie w liceum początki roku to był czas takich maratonów bo ten chciał tam się przenieść a tamten z powrotem itp. ;) I zawsze to jakoś wychodziło..

Rainbow - 2016-08-30, 17:29

wendigo, tylko, że ja jednak chcę pójść na nauczanie indywidualne, a na to z tego, co mi wiadomo, trzeba więcej załatwiania. No chyba, że dałoby się, żeby mnie dali do drugiej klasy liceum, to by się dało przeżyć (może)...
wendigo - 2016-08-30, 17:44

Jak jesteś w drugiej, to idziesz do drugiej - normalne że przenosisz się do równoległej klasy. U nas jedna czy dwie osoby też doszły od drugiej klasy, bo stwierdziły po roku, że jednak nie chce im się już dojeżdżać i się po prostu przeniosły. Nie wiem, to jakiś problem bywa u Was? U nas żadnego nie było.
Rainbow - 2016-08-30, 17:51

wendigo, chodzi o to, że liceum ma 3 klasy, a technikum 4, przez co np. jak się przeniosę do liceum jak (jeśli) już skończę drugą klasę technikum, to dadzą mnie z powrotem do drugiej, tym razem liceum, więc nie mam pewności jak to zadziała w tym przypadku...
wendigo - 2016-08-30, 18:11

Aaa, no to faktycznie może być problem... ale po co do liceum? Nie rób tego błędu :P Wybierz inne technikum jak Cię to nie interesuje, ale zawsze lepiej zrobić sobie jakiegoś technika.
Rainbow - 2016-08-30, 18:20

wendigo, ale przecież to i tak by było tylko na rok, bo później chcę przejść na NU, więc raczej odpada, no chyba, że można skończyć technikum na NU. No i jeszcze trzeba by znaleźć jakiś inny zawód...
kicur - 2016-08-30, 18:47

Rainbow, w innym wątku pisałaś, że chcesz w przyszłości zostać grafikiem albo programistką. W obu tych przypadkach to przecież będzie drugorzędne albo trzeciorzędne, jakie formalne wykształcenie zdobyłaś...
Rainbow - 2016-08-30, 19:02

kicur, czyli? (co nie jestem w stanie wyciągnąć z tego rady)
kicur - 2016-08-30, 19:09

Że nie jest aż tak ważne, jaki inny zawód to będzie.

Mój lekarz prowadzący ma specjalizację z psychiatrii i zapisuje mi leki przeciwdepresyjne. Ale tak jak pisze Moonspell, możesz w ciągu tego miesiąca spróbować iść do innego psychiatry. Choć moja koleżanka w Warszawie na prywatną wizytę u psychiatry i tak czekała ze 2 tygodnie ^_^

Rainbow - 2016-08-30, 19:14

kicur napisał/a:
Że nie jest aż tak ważne, jaki inny zawód to będzie.

Czyli mogę pójść w sumie nawet na ten zawód, co uczą makijaż robić (był taki, nie?) i przy okazji się zdobędzie jakieś umiejętności manualne (a te mi się przydadzą). Wciąż nie wiem co o tym myśleć, ale mogę się zastanowić nad tym wszystkim...

A co do prywatnego psychiatry, to jednak wolę nie dokładać więcej lekarzy (już mam wystarczająco na liście lekarzy do których mam się zapisać, a jest taka długa, bo jak się ma 17 lat i muszę mnie rodzice wszędzie zapisywać)...

Freja - 2016-08-30, 21:00

Rainbow napisał/a:
Miał ktoś kiedyś podobnie?

Tak. Ludzie z mojej klasy w wieku 16-17 lat to było po prostu jakieś chore zoo.
Na szczęście do matury udało im się trochę ogarnąć.

wendigo - 2016-08-30, 21:10

Rainbow napisał/a:
kicur napisał/a:
Że nie jest aż tak ważne, jaki inny zawód to będzie.

Czyli mogę pójść w sumie nawet na ten zawód, co uczą makijaż robić (był taki, nie?) i przy okazji się zdobędzie jakieś umiejętności manualne (a te mi się przydadzą). Wciąż nie wiem co o tym myśleć, ale mogę się zastanowić nad tym wszystkim...

Jeżeli znajdziesz takie technikum to pewnie. Całkiem praktyczne by to było :P

Rainbow - 2016-08-30, 21:12

wendigo, to się spróbuję dopytać i ogólnie o tym porozmawiać jutro z panią psycholog, ale też nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie rozmowa w końcu...
Anonymous - 2016-08-30, 21:17

Rainbow napisał/a:
Czyli mogę pójść w sumie nawet na ten zawód, co uczą makijaż robić (był taki, nie?)

Kiedyś się reklamowała pewna szkoła policealna, zero cost niby. I był taki kierunek jak wizarzysta/ka. Moi rodzice ten pomysł wyśmiali i skutecznie zniechęcili, że "gdzie jako facet znajdę pracę robiąc babom makijaż i będę osobą trwale bezrobotną, będę tylko sprzątać salon itp" A teraz to jest tak, że nawet i w swoim męskim zawodzie nie mogę znaleźć zajęcia... cóż za ironia :roll:

kicur - 2016-08-30, 21:30

Rainbow napisał/a:

Czyli mogę pójść w sumie nawet na ten zawód, co uczą makijaż robić (był taki, nie?)


Technik usług kosmetycznych. Jeśli będzie Ci oczywiście odpowiadała atmosfera wśród innych osób z takiej klasy (może w szkołach dziennych jest inaczej, ale bardzo mnie zniechęciły dziewczyny z mojej szkoły zaocznej z tego kierunku, miały taki wkurzający sposób bycia i nawet na egzaminie zawodowym teoretycznym dosyć bezczelnie ściągały... :evil: )

Oczywiście to w granicach tego, do której klasy zgodzą się Ciebie przepisać z obecnej szkoły (przegapiłem albo nie napisałaś, czego teraz się uczysz???)

Rainbow - 2016-08-30, 21:32

2in1_inkarnacja, w sumie, to jakby się tak zastanowić, to będzie trzeba naprawdę udowodnić, że ta szkoła wpływa na mnie jakoś negatywnie, żeby moi rodzice się zgodzili, żeby zmienić na niecały rok... Ogólnie rzecz biorąc, to to wszystko wydaje mi się być taką sytuacją bez wyjścia...

Freja, oj, u mnie to się w sumie nie czepiają w technikum, coś tam ewentualnie czasami obgadują po cichu, ale tak to nie. O wiele gorzej było w gimnazjum, tam to byli naprawdę idioci...

Rainbow - 2016-08-30, 21:43

kicur napisał/a:
Technik usług kosmetycznych. Jeśli będzie Ci oczywiście odpowiadała atmosfera wśród innych osób z takiej klasy

Za moje 140 punktów to mnie chyba przyjmą do najlepszej tego typu szkoły w Krakowie (jeśli w ogóle jest wybór).

kicur napisał/a:
przegapiłem albo nie napisałaś, czego teraz się uczysz???

W innym temacie było, ale tutaj rzeczywiście nie. Zawód chyba najgorzej ogarnięty jeśli chodzi o rozplanowanie, czyli technik informatyk. I to nie w jakiejś słabej szkole, tylko takiej, co już naprawdę potrafią naciskać, chociaż i tak nie najlepszej jeszcze. Dlaczego beznadziejnie ogarnięty? Bo dają Ci 4 lata na ogarnięcie super precyzyjnej wiedzy, ze zdecydowanie zbyt dużego zakresu. 3 kwalifikacje, z których każda bez problemu mogłaby tworzyć odrębny zawód, a i tak byłyby one wymagające. Dla porównania, tyle samo dostają naprawdę doprecyzowane zawody, no bo przecież są technik krawiectwa, technik kelnerstwa, technik architektury krajobrazu, technik usług kosmetycznych, technik fryzjerstwa, technik struktury budowy środkowego pazura na lewym dolnym odnóżu gołębia, i oni, bez urazy, potrafią przez semestr dostać tyle materiału, ile informatycy przez 2 tygodnie...

Rainbow - 2016-09-02, 19:21

Dobra, nie było tak źle. ALE było tak źle. Innymi słowy - dzisiaj (dla mnie) były tylko 3 lekcje, ze znośnych przedmiotów i z przyjaznymi nauczycielami i jeszcze na dodatek lekcje wprowadzające. Innymi słowy, nic złego. Ale z jakiegoś powodu, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć, towarzyszyło mi straszne uczucie, przez które na prawdę trudno było mi wytrzymać nawet te trzy, nawet przyjemne lekcje. Nikt nic mi nie powiedział, wszyscy zachowywali się w miarę przyjaźnie, fizycznie nic mi się nie dzieje, ale jednak... coś mnie naprawdę dobijało. Nie umiem powiedzieć co, ale dodaję tutaj, bo może ktoś umie pomóc jakoś...
kicur - 2016-09-02, 19:34

Pomagamy - radzimy naprawdę zagadanie do lekarza psychiatry o tę farmakoterapię, bo uczucie strachu, jak tak logicznie nie ma się czegoś bać, to właśnie są lęki. :3
Armand - 2016-09-02, 22:09

Rainbow, Ty się po prostu boisz życia.
Rainbow - 2016-09-02, 22:30

Armand, eee tam, nie całego. Tylko 99,997%. Chyba, ale możliwe, że więcej. Nie zapominaj, że rozmawiasz z osobą która boi się nawet ciem, i to do tego stopnia, że jak mi takie jedno cholerstwo latało po mieszkaniu, to zasypianie mi zajęło chyba z 5 razy dłużej i skończyło się z głową pod kołdrą...
Anonymous - 2016-09-02, 23:56

No ćmy akurat nie są zbyt fajne. Mocno hałasują. I pylą. No i w ogóle.

A tym Twoim obawom nie towarzyszą żadne myśli, to taki... lęk uogólniony? Może masz jakiś uraz? Dużo urazów? Drobnych, większych. W jakich momentach, na skutek jakich wydarzeń się ten lęk pojawia? Szukaj wspólnego ogniwa, które te sytuacje łączy, i może znajdziesz po sznurku do kłębka.

A, no i nie wpadaj w pułapkę "boję się że będę się bać" albo "boję się pogorszenia mojego stanu", bo pogorszy się właśnie od tego myślenia i przepowiednia będzie samospełniająca. A jak powstrzymasz się przed takim myśleniem, co może wymagać wysiłku, to nie wpadniesz w spiralę :)

Rainbow - 2016-09-03, 00:11

Swan, pewnie jednak łatwiej jest się przemóc kiedy dana rzecz jest czymś co chcesz robić lub chociaż czymś neutralnym, a nie czymś, do czego już samego w sobie trzeba się przemóc...

Co do szukania przyczyny, to wydaje mi się to równie trudne, jak szukanie przyczyny lęku przed np. pająkami. Po prostu się boję. Tylko w sumie teraz, to nawet nie wiem czego...

A co do ciem, to jak mi jedna zacznie np. przed ekranem latać, to potrafię uciec z krzykiem do innego pokoju i nie wracać dopóki "nikt tego nie ubije", więc to w sumie też jest dosyć solidny strach...

wendigo - 2016-09-03, 15:57

Co jest dziwnego w takim reagowaniu na ćmy? Ja na wszystkie stworzenia, które się nagle i szybko pojawiają w bezpośredniej bliskości mojej twarzy tak reaguję (ćmy, motyle, muchy, komary, biedronki, pająki - bez znaczenia co to jest i czy jest miłe czy obrzydliwe, po prostu zaskakuje i to chyba normalne, że się reaguje odskoczeniem itp., jak leżę i podchodzi pies/kot/ptak, to też tak reaguję :P ), ale jak mi ktoś np. powie: "AAA! Pająk po tobie chodzi!" - to już nie jest zaskakujące i wtedy go po prostu strącam. Reaguję odrazą i odsunięciem się gwałtownym na wszystko co niespodziewane. I nie widzę w tym nic dziwnego.
Claudo - 2016-09-03, 16:49

Szczególnie jak zapatrzysz się np. w monitor i cię ćma albo pająk zaskoczy .. xd
wendigo - 2016-09-03, 18:30

Tak, dokładnie, ostatnio przy pająku komputer zrzuciłem :P
Rainbow - 2016-09-03, 18:37

Claudo, wendigo, wydaje mi się, że u mnie działa to trochę inaczej, bo zaskoczenie rzeczywiście przeraża, ale potem, jak zostało wyżej napisane, strach nie mija i ciągle pozostaje u mnie w ponadprzeciętnym jak na sytuację poziomie... Ale warto wiedzieć, że nie tylko mnie potrafi motyl przestraszyć :mrgreen: (jak ja to mawiam, motyle są ładne, ale z daleka)
Claudo - 2016-09-04, 16:23

Już nie bądź taka. Ja się boję nawet muchy, jak nie wiem czy to mucha jest, bo wydaję mi się, że to pszczoła, osa albo szerszeń...

Każdy ma jakieś tam swoje lęki, które można pokonać jak się za siebie weźmie. Niektórzy mają lęk wysokości i go próbują pokonać, jednym się to udaje, a jednym nie ..

Anonymous - 2016-09-04, 19:22


Rainbow - 2016-09-04, 20:50

DeadSally, a jutro znowu trzeba ;_;
P.S. Yay! Doctor!

wendigo - 2016-09-04, 21:18

Rainbow napisał/a:
ale potem, jak zostało wyżej napisane, strach nie mija i ciągle pozostaje u mnie w ponadprzeciętnym jak na sytuację poziomie...

No jak tak to może jest to sprawa do przedyskutowania z psychologiem...

Cytat:
Ale warto wiedzieć, że nie tylko mnie potrafi motyl przestraszyć :mrgreen: (jak ja to mawiam, motyle są ładne, ale z daleka)

haha, dobre, dokładnie! :D

Rainbow - 2016-09-05, 22:45

Aktualizacja - 05.09.2016r.:
Przychodzę do szkoły z naiwną myślą, że 2 razy więcej lekcji oznacza, że będzie tylko 2 razy gorzej... Wszystkie lekcje to przedmioty zawodowe z nowymi nauczycielami, którzy mi skutecznie uświadomili, że to nie jest co chcę w życiu robić. Naprawdę, czuję się, jakby coś mnie potrąciło. Na dodatek został przeze mnie popełniony straszliwy błąd - powiedzenie o tym rodzicom. A tata mi znowu robi dynamiczny dialog o tym, jak to nie pozwoli mi (niby jak, skoro jak skończę tą klasę, to już będzie po mojej osiemnastce) zmienić szkoły, bo "nie nadaję się do liceum" (i co z tego, że w gimnazjum szło mi o wiele lepiej niż w technikum...) i chyba mu się wydaje, że zamierzam nie dość, że siedzieć w szkole, która mi się kompletnie nie podoba jeszcze przez trzy lata, to jeszcze nie zacznę przez ten czas tranzycji (bo na pewno mnie w tej klasie nie zaakceptują), tylko po to, żeby zdobyć jakiś zawód, w którym i tak nie będę pracować (a nawet jeśli, to na słabym poziomie, a tacy informatycy są gorzej płatni) i to z powodu, że mam jakiś talent z pokrewnego przedmiotu (niby z matematyki). Dalej, próbował mi wmówić jakieś pozytywne myślenie, że jak niby będę mówić "zdam tą klasę" zamiast "postaram się zdać tą klasę", to magicznie zacznę dostawać piątki, przez co polubię zawód którego nie lubię... Genialna logika! I jeszcze mówi, że mam się postarać chociaż przez miesiąc się uczyć, bo to niby tylko przez moje lenistwo, że się nie uczę, że nie wykonuję swoich hobby które bardzo chcę wykonywać i, że ekstremalnie ciężko mi się było zabrać do poprawy zagrożenia z polskiego rano przed ostatnim terminem poprawy... "Brak motywacji? Jaki brak motywacji? Przecież to zawsze jest ludzi świadoma decyzja, bo przecież skoro są ludzie, którzy mogą coś zrobić, to wszyscy mogą to zrobić, a jak są tacy co tego nie robią, to po prostu mi się nie chce!". I najgorsze jest to, że on chyba moją transowość również postrzega tylko jako "świadomą decyzję"...

wendigo - 2016-09-06, 00:14

Rainbow napisał/a:
Naprawdę, czuję się, jakby coś mnie potrąciło.

Bardzo Ci współczuję... aż mi się przypomniało jak poszedłem na studia :-x Dokładnie tak samo się czułem po pierwszym zjeździe (i jeszcze było mi niedobrze i chciało mi się umierać i te myśli: "nie wytrzymam tu nawet godziny więcej" :P ).
Zmień tą szkołę, jeśli rodzice nie chcą na razie pomóc, zadziałaj sama, spróbuj znaleźć sobie inną, jeśli zobaczą Twoją determinację, że już prawie wszystko załatwiłaś to może zrozumieją jak Ci zależy :)

Rainbow - 2016-09-06, 00:43

wendigo, może być to dobrym pomysłem, no ale jednak chyba nie w tym tkwi problem. A z kolei aby zaciągnąć ich do psychologa to też trudno, bo właśnie stąd wiedzą o mojej transowości i tata ciągle mi to wypomina, że nie potrafię tego ludziom tak prosto w twarz powiedzieć...
kicur - 2016-09-06, 20:38

Rainbow napisał/a:
zaciągnąć ich do psychologa to też trudno, bo właśnie stąd wiedzą o mojej transowości i tata ciągle mi to wypomina, że nie potrafię tego ludziom tak prosto w twarz powiedzieć...

To znaczy Twoi rodzice wiedzą, że jesteś TS, od psychologa czy od Ciebie? O.O

Twój tata chyba postrzega korektę płci trochę bardziej binarnie, niż to w rzeczywistości wygląda... ale z drugiej strony, jak ma wiedzieć, jak to wygląda? Mało kto od razu wszystkim wykłada kawę na ławę, że jest trans, z bardzo różnych powodów :3

Rainbow napisał/a:
zamierzam nie dość, że siedzieć w szkole, która mi się kompletnie nie podoba jeszcze przez trzy lata, to jeszcze nie zacznę przez ten czas tranzycji (bo na pewno mnie w tej klasie nie zaakceptują),


Zależy, jak rozumiesz rozpoczęcie tranzycji. Estrogeny mają subtelne działanie na organizm, więc zdarza się, że M/K biorą już hormony, a w niektórych środowiskach funkcjonują jeszcze w starej roli społecznej, i nikt nie zauważa niczego szczególnego.

Jeśli zaś zależy Ci bardzo na szybkiej zmianie roli społecznej, to może jednak akceptacja w starej szkole nie bylaby takim problemem, jak myślisz? Od moich znajomych usłyszałem niezależnie dwa razy historie o tym, że w ich firmie informatycznej mają transseksualną koleżankę i nie było z tym problemu... osobiście pracuję w branży, która jest stereotypowo konserwatywna (prawo/podatki) i zastanawiałem się, co powiedzą moi koledzy z pracy i znajomi na to, że jestem trans, ale w sumie nic nie powiedzieli i po jakimś czasie się przyzwyczaili do mnie jako mężczyzny :)

Rainbow napisał/a:
I najgorsze jest to, że on chyba moją transowość również postrzega tylko jako "świadomą decyzję"...

Bycie TS to nie jest świadoma decyzja, ale już coming out czy rozpoczęcie korekty płci, jak najbardziej.

Rainbow - 2016-09-06, 20:47

kicur napisał/a:
To znaczy Twoi rodzice wiedzą, że jesteś TS, od psychologa czy od Ciebie?

Od pani psycholog (jestem tchórzliwą osobą, wiem)...

kicur napisał/a:
Zależy, jak rozumiesz rozpoczęcie tranzycji. Estrogeny mają subtelne działanie na organizm, więc zdarza się, że M/K biorą już hormony, a w niektórych środowiskach funkcjonują jeszcze w starej roli społecznej, i nikt nie zauważa niczego szczególnego.

Raczej mam nadzieję, że uda mi się zacząć brać hormony najpóźniej na osiemnastkę i postaram się po tym roku szkolnym szkołę, na taką w której np. jest lub był już ktoś trans, wydaje mi się to być sensowne... Nawet jeśli by mnie zaakceptowali (w co szczerze wątpię), to i tak wolę nie chodzić do szkoły w otoczeniu tak wielu ludzi mających w głowie jak się prezentuję chociażby teraz jeszcze niestety. (pogmatwane zdanie, mam nadzieję, że da się zrozumieć)

kicur napisał/a:
Bycie TS to nie jest świadoma decyzja, ale już coming out czy rozpoczęcie korekty płci, jak najbardziej.

Ale i tak - chcę korekty bardziej, niż edukacji, bo brak korekty zbyt mocno wpływa na moją edukację...

lexel - 2016-09-06, 21:07

Rainbow napisał/a:
postaram się po tym roku szkolnym szkołę, na taką w której np. jest lub był już ktoś trans, wydaje mi się to być sensowne...

Ale wiesz że tamci uczniowie mogą stwierdzić "tamten x to spoko człek był, nie to co Ty"? To, że gdzieś ktoś miał z kimś takim styczność to wcale nie oznacza ze Ciebie odbierze tak jak tego chcesz. Z drugiej strony tamten TS mógłby być bardzo nielubiany a Ty możesz się okazać dla ludzi sympatyczniejszą osobą-nigdy nie wiadomo

Rainbow - 2016-09-06, 21:17

lexel, wiem tylko tyle, że jako facet to nigdy nie jestem osobą ogólnie lubianą, może mi się coś przestawi (bo mam tam jakieś zaburzenia trochę i podobno hormony też zmieniają osobowość)... Jasne, że nigdy nie wiadomo, no ale może w końcu mi się poszczęści...
kicur - 2016-09-06, 21:41

*psychikę. I to raczej subtelnie, choć czasami te zmiany potrafią być zauważalne dla osób w otoczeniu, i zwykle przejawiają się w bardziej/mniej intensywnym odczuwaniu emocji.

Raczej to nie ma wpływu na cieszeniem się sympatią osób w otoczeniu, na Twoim miejscu raczej wziąłbym sprawy w swoje ręce i zaczął ćwiczyć inne zachowania społeczne ;)

Rainbow - 2016-09-06, 21:45

kicur napisał/a:
inne zachowania społeczne

Ten termin brzmi podejrzanie, mógłbyś doprecyzować?

kicur - 2016-09-06, 21:49

No, najczęściej ludzie lubią osoby, które same inicjują czasem kontakt; takie, które chcą dzielić się czymś na swój temat, ale jednocześnie nie gadają cały czas o sobie; i takie, które są naturalne, tj. nie próbują udawać kogoś lepszego, mądrzejszego niż są w rzeczywistości.
lexel - 2016-09-06, 21:51

Myślę że trzeba by rozgryźć gdzie popełniasz błąd w kontakcie z innymi ludźmi- bo to nie może być tak że wszyscy są źli tylko Ty masz idealny charakter. Może np. coś w tematach na jakie rozmawiasz z ludźmi, może Twoja gestykulacja/mowa ciała, może częstotliwość z jaką się odzywasz do ludzi, może Twoja przejawiana światu pewność siebie gdy trzeba coś zrobić? Wymieniłem te, które najczęściej sprawiają, że ja nie chcę z kimś utrzymywać stałego kontaktu.
Rainbow - 2016-09-06, 22:18

kicur, czyli mam być jednocześnie osobą pewną siebie oraz sobą (czyli osobą nieśmiałą)?

lexel, raczej mój problem polega na tym, że nie lubię być w centrum uwagi, jestem osobą nieśmiałą i nie umiem rozpoczynać znajomości... Ale jakby się tak zastanowić, to przecież ze wszystkimi z którymi się dogaduję, dogaduję się dobrze. Z całą resztą:
- W technikum - nie udało mi się do nikogo zagadać na początku roku i przez pierwszy miesiąc szkoła była dla mnie dosyć samotna, ale raczej nikt źle o mnie nie myślał, co się trochę zmieniło, najprawdopodobniej pod wpływem pewnego idio... kolegi z poprzedniej klasy.
- W gimnazjum - z jakiegoś nieznanego mi powodu, prawie wszystkie nowe osoby były do mnie z góry uprzedzone (czego oczywiście nie udawało mi się wtedy dostrzec), obiektem żartów stała się m.in. moja waga. Dobiło gwóźdź do trumny coś, czego nigdy w życiu nie powtórzę, więc to można wykluczyć. Ma też związek z tym to, że to było ZSO w którym była również moja podstawówka...
- W podstawówce - tutaj akurat nie trzeba dużo gadać, zanim udało mi się nawiązać prawdopodobnie najgorsze kontakty mojego życia z kimkolwiek minęła pierwsza klasa. Zdecydowane głównym powodem moich nie powodzeń była moja beksowatość, a wtedy naprawdę niewiele trzeba było, żeby "mnie rozpłakać". No i nie wiem, jeszcze to, że wszyscy ogarniali jednak świat trochę bardziej niż ja (moją domeną była naiwność). Mogło mieć to też związek z pewnym typem, który niechęć do mnie przyniósł z naszego wspólnego przedszkola...
- W przedszkolu (tak, na serio) - Znowu (a raczej, po raz pierwszy) powodem głównym była beksowatość. Ludzie mi nie wierzą, że w przedszkolu ktoś się mógł ze mnie za to wyśmiewać, ale tak właśnie było. Dokładniej, to była grupa największa, której moje losy były obojętne, grupa pasywna agresywna, z której pochodził wyżej wspomniany znajomy (ten w podstawówce), grupka, która się ze mną trzymała i jeden koleś, który nakręcał cały "hejt" w okół mnie. A to nie było zbyt trudne, bo nic mnie tak do płaczu nigdy nie doprowadzało tak jak osoby, które się ze mnie naśmiewały (czyli błędne koło).

Żłobka niestety nie pamiętam, ale był on blisko przedszkola, więc jakieś "zaszłości z przeszłości" też pozostają niewykluczone.

Innymi słowy - nie wiem co zrobić, zwłaszcza, że teraz chcę przywracać swoją osobowość do normalnego stanu, a nie znowu ją jakoś zaginać...

lexel - 2016-09-06, 22:36

A co wg Ciebie oznacza "być osobą ogólnie lubianą"? Jak Sobie wyobrażasz taką osobę, cechy tej osoby, jak by się to objawiało że jest "ogólnie lubiana"? Ile osób musiałoby ją lubić, a ile nie?
MoonSpell - 2016-09-06, 22:45

Może zależy to w dużej mierze od środowiska, w którym się obracasz albo do którego trafiasz? Ja też byłem kiedyś bardzo nieśmiały, z nikim nie zaczynałem pierwszy rozmawiać, przy czym w gimnazjum ludzie byli na tyle mili, że miałem z nimi normalne kontakty. W liceum w mojej pierwszej klasie byłem uznawany za osobę w nieśmiałą, a po przepisaniu do drugiej moja nowa wychowawczyni nie mogła uwierzyć, że to jest ten "nieśmiały chłopiec". Dzieci czy młodzież jest raczej okrutna, więc jeżeli jakaś grupka się na ciebie wkurzy to może być problem. W podstawówce mojej (którą źle wspominam) często dochodziło do dziwnych spięć. Kiedyś przed szkołą dowiedziałem się, że powstają one tylko z wymysłu klasowego guru, który określał "teraz obrażamy się na osobę X". Czasem po prostu ludzie to idioci i nie zależy to od ciebie :lol:
Rainbow - 2016-09-06, 23:20

lexel, no cóż, osoba lubiana to chyba taka, do której większość klasy ma stosunki takie bardziej pozytywne niż negatywne. No i fajnie by było, żeby nikt też nie wyzywał...

MoonSpell, a co ja poradzę na środowisko? Mogę mieć co najwyżej nadzieję, że prawdopodobieństwo w końcu zadziała na moją korzyść, bo już najwyższy czas... I ewentualnie na to, że "jako dziewczyna" będę bardziej lubianą osobą przez ogół nowej klasy...

MoonSpell - 2016-09-06, 23:45

Rainbow, Niestety, nic nie poradzisz. Choć zgadzam się - funkcjonując jako dziewczyna będziesz nie tyle bardziej lubiana, choć to też jest niewykluczone, ale nie jest jednoznaczne, ale zapewne będziesz się lepiej czuła. Może to stąd się bierze ta nieśmiałość?
wendigo - 2016-09-06, 23:47

kicur napisał/a:
Raczej to nie ma wpływu na cieszeniem się sympatią osób w otoczeniu, na Twoim miejscu raczej wziąłbym sprawy w swoje ręce i zaczął ćwiczyć inne zachowania społeczne ;)

No nie wiem, ja uważam że jednak trochę ma. Kiedy zaczynamy się czuć co raz lepiej to jakoś to ma wpływ na naszą choćby ekspresję. Trudno to wyjaśnić czy opowiedzieć, ale mnie niemal wszyscy ludzie, którzy mnie znali przed leczeniem, z początkiem leczenia zaczęli mówić że się zmieniłem w takich kwestiach, że jestem weselszy, przyjaźniejszy, odważniejszy...

Rainbow napisał/a:
lexel, no cóż, osoba lubiana to chyba taka, do której większość klasy ma stosunki takie bardziej pozytywne niż negatywne.

Ale żeś napisała niekonkretnie :D A jego pytania są bardzo dobre, bo widzisz to tak trochę jest... osoba nieśmiała nie daje się poznać, więc jak może być lubiana? Za co? Przecież nawet nie wiadomo jaka jest.

Anonymous - 2016-09-06, 23:50

jejku, rainbow... po prostu powinnaś zrobić rock a nie się bać...
https://www.youtube.com/watch?v=SRwrg0db_zY

Rainbow - 2016-09-06, 23:51

wendigo, ja daję się poznać, mam tylko problem z zagadywaniem, tzn. nie podejdę do kogoś i nie zacznę rozmowy tak po prostu...
Rainbow - 2016-09-06, 23:54

DeadSally, nie do końca rozumiem o co chodzi, ale ten nauczyciel przypomina mi trochę agenta Smith'a z matrix'a (ale ja tam się nie znam, bo w sumie to muszę sobie zrobić maraton, żeby w końcu załapać)... I się okaże, że to ten sam koleś...
Maja - 2016-09-07, 00:00

Rainbow napisał/a:
wendigo, ja daję się poznać, mam tylko problem z zagadywaniem, tzn. nie podejdę do kogoś i nie zacznę rozmowy tak po prostu...


To się musisz przełamać i przejąć incjatywę. Co się stanie jak do kogoś podejdziesz? Zje Cie? Zrobi Ci krzywde? Tak tracisz szanse poznanie wielu ciekawych ludzi. A umiejętność nawiązywania kontaktów przyda Ci sie nie tylko w szkole ale i w przyszłym dorosłym życiu, w pracy.

Rainbow - 2016-09-07, 00:02

Maja, a ja nawet nie wiem jak się poznaje nowych ludzi! Mi się ostatnio zdarzyło poznawać w ten sposób nigdy!
Anonymous - 2016-09-07, 00:08

Cytat:
To się musisz przełamać i przejąć incjatywę. Co się stanie jak do kogoś podejdziesz? Zje Cie? Zrobi Ci krzywde? Tak tracisz szanse poznanie wielu ciekawych ludzi. A umiejętność nawiązywania kontaktów przyda Ci sie nie tylko w szkole ale i w przyszłym dorosłym życiu, w pracy.

To są rady dla "normalnych" ludzi...

wendigo - 2016-09-07, 00:09

Rainbow napisał/a:
wendigo, ja daję się poznać, mam tylko problem z zagadywaniem, tzn. nie podejdę do kogoś i nie zacznę rozmowy tak po prostu...

A jak ktoś zacznie, to umiesz dalszą część rozmowy poprowadzić? W sensie nie tylko odpowiadać na zadane pytania, tylko rozbudowywać wypowiedzi, samej pytać o kolejne rzeczy i komentować odpowiedzi drugiej strony?

Rainbow - 2016-09-07, 00:12

wendigo, no w zaczętej rozmowie raczej sobie radzę, dosyć niezdarnie, ale wychodzi coś więcej niż odpowiadanie na pytania...
Maja - 2016-09-07, 00:18

Rainbow napisał/a:
w zaczętej rozmowie raczej sobie radzę, dosyć niezdarnie, ale wychodzi coś więcej niż odpowiadanie na pytania...

To musisz ćwiczyć bo praktyka czyni mistrza. Im częściej bedziesz rozmawiać z ludźmi, przebywać z nimi, wchodzić w interakcje, tym lepiej bedzie Ci to wychodziło. I mniej bedziesz się stresować. Może zacznij od innych uczniów w szkole?

kicur - 2016-09-07, 19:37

Rainbow napisał/a:
kicur, czyli mam być jednocześnie osobą pewną siebie oraz sobą (czyli osobą nieśmiałą)?


Nie powiedziałem wcale, że osoby śmiałe są lepsze od nieśmiałych. Raczej mówiłem o pewnym zachowaniu - przecież bycie nieśmiałym nie kłóci się z tym, żeby od czasu do czasu samemu do kogoś zagadać? :)

Rainbow - 2016-09-07, 20:04

kicur, umiem zagadywać, do osób które znam :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group