Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja Historia
Autor Wiadomość
Nataliaa
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 10
Posty: 112
Wysłany: 2022-12-20, 11:54   Moja Historia

Moja historia będzie dość długa i mam nadzieję, że doczytacie do końca i nikogo nie zanudzę. Od razu uprzedzam, że będzie ściana tekstu. Urodziłam się jako mężczyzna 37 lat temu i delikatnie mówiąc całe moje życie nie było usłane różami. Nigdy nie identyfikowałam się w 100 % ze swoją biologiczną płcią, raczej nie interesowały mnie też typowo męskie zainteresowania. Totalnie nie interesowało mnie ganianie za piłką, nie cierpiałam zabaw w wojnę ani żadne inne „chłopięce” ganianki. Wolałam bawić się w dom, oglądać zwierzątka, zachwycałam się motylkami. Czasami pojawiały się myśli jak to by było być dziewczynką, chciałam zobaczyć. Rodzice nawet to bagatelizowali, bo takie myśli czasem u dzieci się pojawiają. Dodam jeszcze że pochodzę z katolickiej rodziny (choć na szczęście bez skrajnego, nienawistnego „rydzykowego” katolicyzmu, raczej kościół bardziej otwarty). Przez lata służyłam w kościele jako ministrant. Czas powoli leciał. W rodzinnej miejscowości (mała miejscowość) w zasadzie nigdy nie miałam kolegów. Byłam typem samotnej osoby głównie ze względu na brak wspólnych zainteresowań. Jedynie jakieś bliższe relacje utrzymywałam z kolegami podczas wakacji, gdzie jednak mieliśmy jakieś wspólne zainteresowania i niektórym nie przeszkadzało np wspólne bieganie po łące za motylkami czy rysowanie kwiatków, krajobrazów (o ile proste dziecięce rysunki można tak nazwać). W szkole raczej nie miałam kolegów, już lepsze relacje utrzymywałam z koleżankami. Byłam osobą cichą wrażliwą i stroniącą od typowo chłopięcych rozrywek. Bunt zaczął narastać w wieku nastoletnim. Początkowo nie akceptowałam tego, że zmienia mi się głos, nabieram męskich cech. Oczywiście ukrywałam to przed rodziną. Ostatecznie jakoś w końcu to zaakceptowałam dla świetego spokoju jednak psychicznie… No właśnie, nigdy nie okazywałam zainteresowania płcią przeciwną, było mi to obce. Wśród zaintwresowań i tematów raczej dominowały te dziewczęce a następnie kobiece. Gimnazjum i liceum to był chyba najgorszy okres w moim życiu. Spotkałam się z hejtem, wyśmiewaniem ze strony rówieśników. Nie byłam akceptowana z powodu tego, że psychicznie i mentalnie byłam kimś zupełnie innym. Inny charakter, inne zainteresowania, słuchałam innej muzyki (wolałam piosenki Britney czy Backstreet Boys a nie uwielbiany wówczas rap czy metal czyli to czego słuchała większość chłopaków) co też było wyśmiewane i ośmieszane. Ogólnie, mocno mnie „przetargano” w liceum i fatalnie wspominam ten okres. Pojawiały się też pierwsze podejrzenia o homoseksualizm (nie jestem ani homo ani bi, ale nie wykazuję też żadnych zainteresowań typowo heteroseksualnych. Po prostu uważam że związek nie jest mi potrzebny do szczęścia w życiu). Studia były już spokojniejsze, choć byłam raczej typową duszą introwertyczną. Skończyłam typowo humanistyczny kierunek w trybie zaocznym głównie po to, żeby się rozwinąć, zdobyć wiedzę ale też odroczyć służbę wojskową będącą jeszcze obowiązkową (trepy z urzędu przydzieliły mi kategorię A co też mnie przybiło). W sumie od tego czasu wszystko jakoś się potoczyło, jednak nigdy nie potrafiłam i nie potrafię w pełni zaakceptować swojej płci biologicznej. Psychicznie czuję się bardziej kobietą, potwierdzają to nawet jakieś proste psychotesty online. Obecnie pracuję biurze logistycznym gdzie w teamie mam same koleżanki z którymi świetnie się dogaduję (mamy nawet sporo wspólnych tematów i mam przeczucie, że nawet coś podejrzewają…). Moje zainteresowania są raczej typowo kobiece. Interesuję się modą, kosmetykami, psychologią, uwielbiam obejrzeć film, serial, spędzić wieczór przy książce i lampce wina, od czasu do czasu spotykam się z zaufanymi koleżankami i tak to wygląda. Słucham też muzyki w większości kręgów uważanej za „kobiecą”. Tak jak wspomniałam. Jestem raczej introwertyczką i nawet dobrze mi z tym choć są chwile że dokucza mi samotność. Tak to w skrócie wygląda.

Teraz, już tak konkretniej. O ile siłą rzeczy pogodziłam się że jestem zbudowana tak jak jestem, tak psychicznie praktycznie nie czuję żadnego związku ze swoją płcią biologiczną. Jestem osobą totalnie „niemęską”, brzydzę się typowymi „samcami”, gdzieś tam lubię wyobrazić sobie siebie jako wrażliwą i wszechstronną ale też nieco pewniejszą siebie kobietę. Mam wiele wspólnych tematów zarówno z koleżankami, przyjaciółkami. Cały czas jednak pojawia się pytanie: czy jestem ts (choć bardziej skłaniam się ku kategorii tg), co dalej z tym robić. Coraz częściej męczą mnie takie „rozkminy”. Czasami (zwłaszcza po nadmiarze alkoholu) mam takie myśli, by postawić wszystko na jedną kartę i dokonać coming outu jednak niestety nie jest to takie proste zwłaszcza w tym kraju, w moim wieku. Coraz częściej meczy mnie depresja i trochę strach przed przyszłością. Nie mogę też ujawnić wszystkiego ze względu na rodzinę, pracę. Obecnie mieszkam sama, w większym mieście (wyprowadziłam się kilka lat temu) ale mam też dobre relacje z rodziną i nie chcę by był to (zwłaszcza dla Mamy, która ma sporo swoich zmartwień) szok i odbiło się to też na Jej zdrowiu. Obawiam się też pójścia do psychologa i ewentualnej reakcji. To w sumie tyle. Przyznam Wam szczerze, że od jakiegoś czasu czytam to forum i cieszę się, że są takie miejsca w sieci dzięki którym rośnie świadomość, że jest nas więcej i trans to duża społeczność w Polsce.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7097
Wysłany: 2022-12-20, 15:01   

Dziękuję za podzielenie się swoimi doświadczeniami.

Od siebie dodam, że nie żyjemy dla mamy, taty, brata i cioci tylko dla siebie samych. Oni mają własne życia i sami za nie odpowiadają. Nie możesz oczekiwać, że każdemu spodobają się twoje życiowe wybory, ale też w żadnym wypadku nikt nie może oczekiwać, że ty swoje życie będziesz dostosowywać do czyichś oczekiwań.

Masz o tyle dobrą sytuację, że nie masz żony, dzieci itp, co w tym wieku często dodatkowo komplikuje sytuację.
_________________
Freja Draco
 
 
Lilianna
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 17
Posty: 194
Skąd: Lublin
Wysłany: 2022-12-20, 15:33   

Mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego, mimo, że wiedziałam o sobie od dziecka, że coś jest ze mną nie tak bałam się powiedzieć, co tak na prawdę czuję. Sama nie umiałam tego nazwać, nawet będąc pełnoletnia nie wiedziałam, jak nazywa się mój problem i że można mi pomóc, straciłam najcenniejsze lata życia, młodość. Może nie będę pisała o sobie od początku, bo trochę by mi to zajęło. Mam taką gotową skrótową bajkę o swoim życiu, bo inaczej mamie nie umiałam przekazać jak się czuję nawet w tym wieku.

„Jakiś czas temu nieopodal miasta żyła sobie mała dziewczynka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że każdy traktował ją jak chłopca. Nawet życie zadrwiło z niej w ten sam, jednakże najbardziej okrutny sposób. Przez pierwsze lata czuła się szczęśliwa, miała obojga rodziców i młodszą siostrę. Obie były ubierane w podobny sposób. Pierwszy raz problem zauważyła kiedy miała około 6 lat. Było to coś, co znajdowało się pomiędzy jej nogami. Nie była zbytnio wyedukowana, ale nie podobało się jej to. Często zdarzało się, że z powodu tego braku akceptacji zaciskała nogi, chcąc niejako pozbyć się problemu. Zdarzyło się nawet, że jej mama zauważyła taką sytuację, zapytana nie potrafiła odpowiedzieć na to co robi. Nawet o tym fakcie powiedziała lekarzowi, który zalecił by iść z dziewczynką do chirurga. Problem jednak został na tym etapie odsunięty na bok, w nadziei, że sam automatycznie się rozwiąże. Tak się nie stało, problem wręcz nasilił się, ale dziewczynka starała się by tę swoją dezaprobatę ukazywać w chwilach gdy nikt nie widzi, co tak naprawdę robi. Niestety w niedługim czasie ojciec opuścił rodzinę i mama została sama z dziećmi. Ponieważ mijały kolejne miesiące a dzieci zaczynały powoli stawać się coraz starsze, mama postanowiła, że odejdzie od standardów. Postanowiła m.in. że zabierze dzieci do fryzjera, czy też kupi odpowiednie ubrania. To był kolejny z problemów dla małej dziewczynki, który odcisnął swoje piętno na niej do końca życia, zmienił sposób nastawienia, myślenia, czy też zmienił jej dalsze cele życiowe. Kiedy już dziewczynki były u fryzjera jednej z nich mama kazała zostawić dłuższe włosy a drugą, tę starszą, obciąć krócej niż dotychczas. W związku z tym starszą z nich ogarnął strach, przerażenie, niechęć, a także chęć ucieczki z fotela fryzjerskiego, gdyż od samego początku marzyła o bardzo długich włosach. Decyzja o obcięciu jej włosów na krótko była więc niejako jak strzała przeszywająca pierś i serce, zostawiając trwały ślad w psychice dziewczynki. Przestraszona i niezdecydowana nie potrafiła się przeciwstawić. Niestety fryzjerka zaczęła ścinać jej włosy. Wewnętrznie dziewczynka płakała, była bardzo smutna, kiedy patrzyła jak z każdą sekundą ma na głowie coraz mniej włosów, czuła się coraz brzydsza i nienawidziła swojego nowego odbicia w lustrze znajdującym się tuz przed nią. Błagała w myślach fryzjerkę „weź już wreszcie skończ, nie ścinaj więcej” itp. choć w głębi serca wiedziała że zapewne to nie koniec. Patrząc na siedzącą na fotelu obok siostrę żaliła się sobie „Dlaczego to muszę być ja, dlaczego to nie może być moja siostra”. Najgorszą częścią tego „rytuału” dla niej było, gdy fryzjerka wyciągnęła elektryczną maszynkę. To od tej chwili było jej znienawidzone urządzenie. Sytuacja z obcinaniem włosów powtarzała się nie raz, stąd użyte wcześniej słowo rytuał. Dziewczynka wiedziała co ją czeka, zawsze odkładała, odwlekała to w czasie najdłużej ja się dało. Tak robiła zawsze, gdyż to było sprzeczne z jej pragnieniami, które to nie za bardzo dane było jej spełnić, ale o tym za chwilę. Jak już zostało wspomniane, w tym okresie na fryzjerze się nie skończyło, przecież chodziło też o ubrania. Rodzina powtarzała jesteś chłopcem i takie też ubrania jej szykowali. Nie była z tego zadowolona. Marzyło jej się bowiem chodzić w sukienkach i spódniczkach a poza tym pragnęła dekorować swoje włosy wstążką lub kokardką. Mimo tego dostawała ciągle spodnie i jakieś tam bluzki. Nie miała jednak odwagi powiedzieć tego co czuje. Całkiem nie zdawała sobie sprawy, że ktokolwiek może jej pomóc, czuła się w tym osamotniona. Bała się, że zostanie skrzyczana jeśli powie, że chce zrobić coś, na co nie miała przyzwolenia, lub coś sprzecznego z tym jak inni ją widzą. Zaczęła rozumieć co to znaczy i załamała się, że nic nie można z tym zrobić (a przynajmniej tak jej się wydawało). Dodarło do niej, że fizycznie jest chłopcem, a chłopcy zachowują się tak, wyglądają tak itp. Strasznie jej się to nie podobało, nie chciała tego zaakceptować, pragnęła także fizycznie być dziewczynką. Jej ulubiona zabawą stało się bawienie w to, że wchodzi się do urządzenia, które zmienia fizycznie czyjś wygląd, ponieważ zawsze mówiła, że w tej chwili zmienia się w dziewczynkę. Oczywiście bawiła się też w inne zabawy uznawane też stereotypowo za chłopięce, jak toczenie opon (tu jednak bardziej chodziło o skupienie się na kole, zapomnieniu sytuacji w jakiej się znajduje, odcięciu od rzeczywistości, aniżeli tak prostolinijnie jak się wydaje). Sytuację pogarszał fakt, że musiała chodzić, do szkoły, gdzie wszyscy także traktowali ją jak chłopca, musiała grać rolę, której nie chciała. Nie znosiła zabaw, które preferowali chłopcy. Ponadto już praktycznie na samym początku szkoły została zamknięta w WC i bardzo się przestraszyła, tak bardzo, że zupełnie zaprzestała chodzić do WC, co czasem kończyło się tragicznie. Tej obrzydliwej zbrodni dopuściła się osoba, którą ona bardzo dobrze znała (bliższe szczegóły na tę chwilę zostają owiane tajemnicą). Któregoś dnia, kiedy dziewczynka miała około 9 lat babcia kupiła jej na targu taką kremową gierkę z przyciskami. Była to taka sama gierka jak inne (np. zielona), chociaż różnicą był nieco inny ekran i możliwość jego zamykania. Pewnego dnia grając w tę gierkę (nie miała jeszcze komputera) zorientowała się, że w pewnym etapie może zablokować wirtualną kulkę. Co więcej gierka miała głośniczek, więc wydawała dźwięk w tych samych odstępach czasu. Gdy przycisnęło się przycisk dociskający ta kulkę to sygnały były częstsze. To urządzenie stało się dla niej jednym ze źródeł ukojenia. Kryjąc się przed rodzicami siadała, czy to w dziadka pokoju, czy to na zewnątrz na metalowym krześle z drewnianą deską, pomalowanym na srebrno, które zazwyczaj stało koło okna pokoju jej dziadka. Dziewczynka używała tego urządzenia do kolejnej swojej wirtualnej zabawy. Widząc w szkole inne dziewczyny spostrzegała między sobą a nimi różnicę (szczególnie tymi starszymi – 11,12 lat). Używając przycisku z zablokowaną kulką symulowała uruchamianie urządzenia. Masując sobie nią np. obszar piersi uważała, że właśnie sobie je wytwarza. Tak samo robiła z każdą inną częścią ciała. Takie zabawy powtarzała dość często, bo dawały jej ulgę od bolesnej rzeczywistości. Nikt tego nie widział, nikt nie negował, bała się zostać na tym przyłapaną, wiedziała, ze może skończy się to jak wtedy gdy miała 6 lat. Niestety jej problem się pogłębiał, liczba osób które znały ją jako zupełnie inną osobę niż była też, dziewczynka zamykała się w sobie, rozmawiała ze sobą, z otaczająca ją przyrodą, całymi dniami przesiadując w dużej mierze w samotności, wycofując się z życia z innymi, bo przecież wtedy musiała grać. Myślała, że pójście do nowej szkoły (gimnazjum) przyniesie jej ulgę. Niestety bardzo się myliła, to był jej najgorszy okres życia. Zarówno pod kątem traktowania przez innych, jak i swojego wyglądu fizycznego. Skoro była nauczona grać próbowała dalej, bała się sprzeciwić. Jednocześnie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że to się nie może udać, ale co miała robić, kiedy myślała, że jedyne co może ją spotkać to kara ze jej sprzeczne z rzeczywistością marzenia (w jej opinii których urzeczywistnienie było niemożliwe). Mimo innego sposobu zachowania, bycia i wyglądu (w szczególności w kwestii dobrze znanego problemu włosów) próbowała przypodobać się kolegom. Próbowała nawet mieć dziewczynę, ale w jaki sposób dziewczyna, która ma cechy charakteru zupełnie odmienne od chłopców, może zdobyć dziewczynę? W jakiś sposób nawet jej się to udało, tyle, że utrzymanie tego było już niemożliwe (22.12.2004 - 04.02.2005). Niestety, wracając do tematu kumpli, większości z nich się bała, i to oni ją tam „rabowali” z wszystkiego co dostawała do jedzenia. Ponadto wyzywano ją od „kudłatych” i tym podobnych. Walczyła z tym wszystkim, nie dawała się. Mając lekcje biologii związaną z dojrzewaniem płciowym, bardzo nie chciała by te wszystkie zmiany o których była mowa nastąpiły. W końcu były one sprzeczne z jej wyobrażeniami o sobie. Kiedy te zmiany się zaczęły, najgorsza była początkowa faza zmiany barwy głosu. Chcąc to wszystko ukryć postanowiła że nie podda się, sprzeciwi się, dokona niemożliwego do tej pory, zapuści włosy. Tak też zrobiła, jednakże jej ciało chciało podążać w przeciwne tory, a jej wygląd oraz stan emocjonalny w związku z tym stale pogarszał się. Siadała nawet na podłodze płacząc, często w sposób, gdzie jej kolana praktycznie dotykały brody. Zakładała wówczas bluzkę na nogi udając, że to sukienka. Posiadała także konto na portalu, gdzie funkcjonowała przez kilka miesięcy, mając kilku przyjaciół i nawet znajomego, który chyba chciał od niej czegoś więcej niż zwykłej internetowej znajomości (o ile pamięć nie myli zwał się pseud. KosaTeam). Do tego wszystkiego doszła początkowa faza zarostu na twarzy (tzw. wąsik), co było źródłem dodatkowych problemów. Jednocześnie w związku z jej wyglądem, koledzy stosowali najróżniejsze wyśmiewcze praktyki. Dodatkowo sytuację pogarszał fakt, że w szkole tacy hejterzy byli wręcz bezkarni, a każda próba sprzeciwienia wiązała się z natychmiastową i silniejszą odpowiedzią. W związku z powyższym była ona traktowana w sposób godny politowania. Pomijając fakt, że w zimie była „tarzana” śniegu to jeszcze na jednej z dyskotek los postanowił zadrwić z niej z przedziwny sposób. Ot najgorszy z bandy chłopak, można powiedzieć przywódca tych uciskających i autorytet wśród uczniów poprzez radiowęzeł wyznał dla żartów miłość tej dziewczynie i poprosił ją o chodzenie. To sytuacja na jaką nie wiadomo jak zareagować, wszak to jest nieśmieszny żart. Z jednej strony to ogromne poniżenie patrząc, że fizycznie jest chłopakiem, z drugiej strony to coś co jednak jej się spodobało, bo została choć specjalnie uznana za dziewczynę i potraktowana jak jedna z nich pierwszy raz od kilku lat. Niestety dalej nie było już tak kolorowo. Chłopcy płacili sobie za robienie jej żartów. Jeden z nich zapłacił za to, by na oczach wszystkich zdjąć jej spodnie. Ponadto z uwagi na jej coraz dłuższe włosy pojawiły się groźby o użyciu maszynki do ogolenia jej głowy, lub przynajmniej części z nich. To okres, którego wolałaby nie pamiętać. Ciało zmieniało się na gorsze, włosy choć rosły to nie były takie jak u każdej innej dziewczyny, a twarz stawała się coraz to brzydsza. Zastraszanie powodowało u niej, że bezpiecznie czuła się tylko w czasie lekcji, zaś przerwa służąca zazwyczaj odpoczynkowi była najgorszym czasem, gdzie oglądała się co sekundę za siebie. Bała się o to, że ktoś ją uderzy, zrobi jakiś żart, czy też nagle wyskoczy z maszynką do golenia. Jej strach spowodował, że uległa społeczeństwu. Nie mając siły się przeciwstawić wcześniej ani teraz, oraz mając na uwadze swój beznadziejny wygląd pierwszy raz pomyślała, że nie chce żyć. Szczęściem w nieszczęściu nastał koniec czerwca 2006 a z nim wakacje. Nawet samo zakończenie i początek roku szkolnego były tymi dniami gdzie czuła się jak najgorszy śmieć. Musiała bowiem wtedy przywdziać garnitur, którego tak bardzo w świecie nienawidzi. Zamiast niego wolałaby czarną spódniczkę. Wracając do tematu nastąpiły wakacje i mogła wreszcie odetchnąć z ulgą od gnębień „kolegów”. Przed rozpoczęciem roku jednak przytłoczyła ją presja i myśl o tym co będzie się z nią działo w szkole. Chcąc nie chcąc poddała się systemowi, i dała sobie obciąć włosy upodabniając się do swojej zewnętrznej powłoki, którą nie była. To przyniosło co prawda ulgę fizyczną, bo każdy już ją akceptował, na jej nieszczęście jako chłopaka, co z kolei zwiększyło jej cierpienie psychiczne, z którymś jakoś sobie radziła. Była bardzo zdolną uczennicą, wszyscy sugerowali jej iść do liceum. Ona wybrała jednak technikum elektroniczne. Okazuje się, że to wcale nie ze względu na to, że to bardzo lubiła. To mogło tak wyglądać, bo z zapałem w późniejszym okresie chłonęła wiedzę, ale w tym chodziło o coś więcej. Chciała nabyć wiedzy umożliwiającej jej stworzenie projektu urządzenia z początku przedłużającego włosy natychmiastowo. W miarę myślenia o projekcie do projektu doszło założenie, że ma on też umożliwiać bezbolesną i bezbliznową korektę kształtu ciała. To był jej priorytet. Kończąc już ten okres jej życia do dosyć zabawnej wpadki doszło podczas sporządzania danych do egzaminu gimnazjalnego. Otóż na wszystkich uczniów w szkole zdających ten egzamin tylko jej pomylono płeć z biologiczną. Być może to był jakiś znak, być może głupi żart losu, jednakże jej samej, mimo że musiała poprosić mamę o zgłoszenie korekty bardzo się to spodobało. Po skończonej w gimnazjum nauce, tak jak zaplanowała, poszła do technikum, gdzie dostała się ze swoimi wynikami z pierwszego miejsca. W swojej klasie miała samych mężczyzn. Jednakże zmuszając się do zachowań stereotypowych była w stanie w jakiś tam sposób funkcjonować. Co prawda w domu w dalszym ciągu zamykała się w swoim świecie, gdzie mogła być sobą, gdzie nikt jej nie oceniał. Te lata mijały w miarę spokojnie, oczywiście incydenty się pojawiały. Chociażby warto przytoczyć tutaj sytuację, w której zgodziła się na pomalowanie paznokci, gdyż po prostu zwyczajnie bardzo to lubi, tak samo, jak to, gdy ktoś robi jej makijaż. Bardzo chciała także ogolić nogi. Wykonała ten zabieg częściowo, tj ogoliła tę część, gdzie nogi zakrywała skarpeta, tak by nikt nie widział. Bardzo jej się to podobało, i choć zabieg powtarzała regularnie to chciała więcej, nie miała jednak odwagi. Po skończonej nauce w technikum, jedyną drogą były studia na renomowanej uczelni. Na studiach zaczynała zastanawiać się nad różnymi problemami, a także jej życie przebiegało w dwojaki sposób. Na uczelni udawała osobę, którą wewnętrznie nie jest, chodziła w kostiumie, jak zagrał jej ten świat. Po powrocie do domu zamykała się w swoim świecie. Głównie te 5 lat spędziła na kilkugodzinnych zabawach polegających na udawanym przerabianiu ciała. Zapisała się na korepetycje z informatyki mając z tego przedmiotu najwyższa możliwą do zdobycia ocenę jako jedna z nielicznych, a zrobiła to po to by napisać zwój własny komputerowy program korekty ciała, który na chwilę obecną posiada ponad 60 wersji. Używała tego programu, przy zamkniętych drzwiach do swego pokoju, strzegąc tajemnicy. Oczywiście stosowała znaną tylko sobie metodę, która poprzez za częste wykonywanie tego skutkowała m.in. uszkodzeniem mięśni żołądka i pojawieniem się stałego refluksu (a wszystko przez to, że przegrała swoje 50/50 % rodząc się w złym ciele) – szczegóły jak ta procedura przebiegała zostają na razie także owiane tajemnicą). Po studiach a raczej nie kończąc ich do końca (po części przez jej stan emocjonalny) poszła do pracy w dużej Spółce. Niestety przez okres około 5-6 lat życia jej ciało zmieniło się na bardziej nieakceptowalne. Zwiększyła się m.in. ilość owłosienia na ciele. Nie trzeba nadmieniać, ze przez swój wygląd zewnętrzny (swój niezdejmowalny kostium) nienawidzi robić sobie zdjęć, czy też myć się przy zapalonym świetle. Nienawidzi patrzeć na swoje nagie ciało fizyczne. Jest to dla niej źródłem silnego cierpienia, coraz to silniejszego z każdym kolejnym dniem. Widząc inne dziewczyny na ulicy, czy w jej otoczeniu, do głowy przychodzą jej najgorsze myśli włącznie z samobójczymi. Bardzo dzielnie z nimi walczy, lecz powoli już nie daje rady. Ponadto siedzący tryb życia i brak ruchu spowodował, że przybrała na wadze. Stała się tez bardzo drażliwą osobą, łatwą do rozzłoszczenia, która potrafi nieźle dogadać. Jednakże jej charakter nakazuje jej przeprosić za swoje zachowanie niemal natychmiast. Każda sytuacja dotycząca przede wszystkim obcinania włosów kończyła się zazwyczaj kłótnią ze znanych jej i nam powodów. W międzyczasie miała także epizody, gdzie miała już ochotę popełnić samobójstwo. Napisała także list pożegnalny zakodowany w systemie szesnastkowym, jednakże nie była w stanie się zabić. Była zbyt słaba, bała się śmierci i reakcji rodziny. Poddała się, schowała list.
W tym okresie zaczęła jeszcze bardziej żyć podwójnie. Jej prawdziwą osobowość można było zobaczyć tylko na internecie, gdzie najpierw grała tylko w gry typu VN jako kobieta (tu jako przykład Shadowtime, gdzie posiadała imię Mira), a potem także w gry typu Gacha i MMORPG (Royal Chaos, Genshin Impact, Tower of Fantasy). To tam pokazuje prawdziwą siebie i ma wielu przyjaciół. Z niektórymi z nich zna się prawie 4 lata i dalej są przyjaciółmi. Sytuacja związana z grami trwa nieprzerwanie także od prawie 4 lat. To jest jedyne miejsce, gdzie po dniu męczącej pseudoegzystencji ma okazję odpocząć. To właściwie jej życie wirtualne zaczyna bardziej przypominać prawdziwe a rzeczywistość jest jak koszmar, więc większość wolnego czasu spędza tam, zaniedbując niestety bardziej swoje fizyczne ciało. Po kilku latach takiej pseudoegzystencji zwyczajnie miała dość. Podczas ostatniej sytuacji związanej ze ścinaniem włosów jaka miała miejsce (20 czerwca) wybuchła jak wulkan, nie wytrzymała. Postanowiła, że dłużej tak być nie może, że w takim stanie może szybko stoczyć się na dno, że znów może dopaść ją taka sama sytuacja jak wtedy z chęcią popełnienia samobójstwa i że tym razem może się jej udać. Zaczęła szukać dalej, wiedziała, że nie chce żyć dalej jako „mężczyzna”. Pomysł z przystosowaniem się spalił na panewce, straciła tylko cenny czas. Będąc zdenerwowaną tym, że znów dała sobie obciąć włosy tym razem musiała odreagować. Weszła na znany portal aukcyjny i zakupiła odruchowo ubrania kobiece, takie jakie jej się podobały, oczywiście wcześniej mierząc siebie odpowiednio. Zanim ubrania dotarły pisała jeszcze z poznaną koleżanką (Natalią), z którą poznały się nieco wcześniej. Gdy ubrania dotarły nasza główna bohaterka zamknęła drzwi na klucz, zasunęła rolety na oknach i była gotowa przymierzyć nowe ubrania. Planowała to zrobić tylko na krótko na początek. Rzeczywistość okazała się jednak niesamowita. Ostatecznie postała tak ubrana (w rajstopy i spódnicę) ponad 3 godziny aż do momentu, kiedy szła spać. Poszła spać po 2 w nocy !! !. Poczuła się wyjątkowo, bardzo jej się to spodobało. Wcześniej nie miała nigdy okazji tego zrobić, nie wiedziała, że tak dobrze będzie się czuła. Z radości wysłała zdjęcie swojej koleżance, która zaproponowała jej by poszukała pomocy u specjalisty. Oczywiście skorzystała z porady koleżanki i umówiła się na wizytę. Tam też dowiedziała się jak wygląda problem i jak się go leczy, choć już wcześniej widziała filmiki, ale nie wiedziała jak zacząć. Załamała się wiedząc teraz, że jej problem można było rozwiązać, i gdyby to rozwiązanie nadeszło wcześniej, nie miałaby teraz takiego problemu (w aktualnym wieku, a ma niestety już 31 lat efekt będzie praktycznie zerowy, bo rozwój jej ciała zakończył się około 25 roku życia). Jak widać nie do końca ją to zniechęciło. W międzyczasie sporo także eksperymentowała, między innymi przerabiała swoje zdjęcia w aplikacji telefonicznej. Wróciła także to tematu ogolenia nóg. Tym razem sytuacja przebiegła nieco inaczej, gdyż nasza bohaterka była bardzo zdesperowana. Podkradła się niezauważenie do mamy pokoju i zabrała znienawidzoną przez siebie golarkę w celu tym razem usunięcia owłosienia z nóg. Przygotowała się dobrze, zaczęła jak zawsze, doszła do linii, gdzie sięga skarpeta, zatrzymała się zamknęła oczy, pojechała dalej. To był kolejny raz, gdy poczuła się wyjątkowo. Opisać można, że było to dla niej doznanie, niczym pierwszy pocałunek, który to nawet nie był tak wyjątkowy jak to, co w tej chwili zrobiła, albo nie było tam magii. Będąc więc w dobrym nastroju wiedziała, że tak sprawy zostać nie mogą, dokończyła więc to co niejako musiała będąc bardzo zadowoloną. Tak, zadowoloną, że pomimo skrzętnego wyniesienia i ukrycia ogolonych włosów oraz ich zniszczenia z radości zapomniała o sprzątnięciu golarki na miejsce, którą dzień później znalazła jej mama. Później w kąpieli dokończyła dzieła i cieszyła się przez dzień czasu gładkimi nogami, oczywiście strojąc się do tego. Niestety włosy zaczęły szybko odrastać pojawiło się zapalenie mieszków włosowych i ogólnie odrastającewłosy mocno ją kłuły. Mając tak przykre doświadczenie zapisała się na zabiegi depilacji laserowej, by pozbyć się tego niechcianego mocno owłosienia i poczuć się nieco lepiej. Zaczęła od twarzy, gdzie pierwszy z zabiegów był bardzo bolesny, ale go wytrzymała. Choć kosztuje to majątek (ponad 10 000 zł) a efekt może nie być 100%, jest zdesperowana by to zrobić. Nie chce patrzeć na taką siebie jaka jest. Zakupiła też wiele innych ubrań, które sobie zakłada i cieszy się bardzo z tego. W takiej chwili jest w stanie tańczyć z radości cały czas. Wliczając przeprowadzone zabiegi i wzrost włosów, zaczyna podobać się sobie coraz bardziej w lustrze, jednakże dostrzega że włosy na twarzy znów zaczynają rosnąć. Pomijając fakt, że dalej jest osobą zamykającą się w swoim pokoju i spędzającą czas sama ze sobą dalej nie chodzi na imprezy czy wesela. Powód jest wiadomy, wygląd ciała i strój jaki musi przywdziać idąc tam.
Przydarzyło się także więcej incydentów. Pewnej sobotniej kąpieli zauważyła na wannie stojący truskawkowy żel pod prysznic, którego użyła, a także zamarzyło się jej umyć włosy takim szamponem by włosy jej pachniały truskawkami. Nienawidzi używania męskich żelów pod prysznic oraz dezodorantów, czy wody toaletowej męskiej. Woli także jak każdy zwraca się do niej jej prawdziwym imieniem (nie mylić z tym z dowodu). Była bardzo szczęśliwa natomiast, kiedy mama kupiła jej antyperspirant dla kobiet, jest jej bardzo wdzięczna za ten symboliczny gest wsparcia w trudnych chwilach. Z wyników badań otrzymała opinię pozytywna lekarza, co właściwie przecież było wiadome od początku naszej bajki. Czasami przydarzają się jej incydenty silnej depresji, kiedy zbyt dużo myśli o tym co by było, gdyby wcześniej wiedziała, że jej problem można leczyć, np. w wieku 9 lat, jak i to, że wtedy żyłaby już na pewno pełnia życia będąc bardzo szczęśliwa. To ją naprawdę dołuje, narysowała nawet idealną siebie. Niedługo ma kolejną wizytę u specjalisty. Miejmy nadzieję że do tego czasu nic sobie nie zrobi. Nikt nie wie co się dalej z nią stanie ale mam nadzieje, że każdy jej kibicuje z głębi serca po przeczytaniu tej bajki”

Jestem bardzo otwarta, odpowiadam na maile, wiadomości i na Discord. Chętnie porozmawiam jeśli chcesz.
_________________
 
 
Nataliaa
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 10
Posty: 112
Wysłany: 2022-12-20, 17:41   

Dziękuję za przyjęcie, zrozumienie, ciepłe słowa. Twoja historia, Lilianno jest smutna a jednocześnie piękna i szczera do bólu. Zauważam w niej także część swojego życia. Można powiedzieć, że żyję w dwóch światach: realnym i wirtualnym. To realne to praca, zakupy, obowiązki, odgrywanie pewnej roli (choć nie ukrywam, że w pracy się spełniam i dobrze dogaduję się z koleżankami w pokoju. W wolnych chwilach rozmawiamy o modzie, muzyce, książkach. Mamy wspólne tematy poza zawodowych (niekiedy koleżanki się dziwią, stad gdzieś pojawiają się myśli czy może czegoś nie podejrzewają). Natomiast w życiu wirtualnym psychicznie jestem sobą - jestem Natalią. Jako Natalia funkcjonuję w niektórych miejscach w sieci, posiadam konta, żyję i funkcjonuję w pełnej zgodzie z samą sobą. Podobnie jak Ty, uwielbiam truskawki, takie trochę „przesłodzone” „różowe” klimaty, perfumy, żele pod prysznic, mgiełki etc. Ogólnie to cieszę się że są takie miejsca i takich osób jak my jest naprawdę wiele. Czuję się silniejsza, pewniejsza siebie. Dopiszę też, że przeszłość też była dla mnie dość smutna i traumatyczna, na same wspomnienia robi mi się niedobrze. W szkole przechodziłam gehennę, głównie na lekcjach w-fu. Wieczne nabijanie się, traktowanie jak osobę trendowatą, tępienie przez chłopców też mocno zszargało mi psychę. Niestety, też nie miałam łatwego ani lightowego życia i mimo wielokrotnego zaciskania zębów i „wstrzymywania” przez wiele lat mocno mnie to wykończyło.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7097
Wysłany: 2022-12-21, 01:53   

Cytat:
„Jakiś czas temu nieopodal miasta żyła sobie mała dziewczynka...

O rany! Niezły kawał tekstu.

Odnośnie zmieniania płci za pomocą konsoli do gier, to pamiętam, że w wieku jakichś 12 lat wymyślałam sobie co jakiś czas, że danego dnia o danej godzinie zamienię się w dziewczynę, a później sprawdzałam na swoim zegarku elektroniczym, ile to jeszcze czasu zostało i przeżywałam jak głupia, jakby faktycznie miało się wtedy coś stać :p

A odnośnie szkoły średniej, to przed przeczytaniem powyższego, sądziłam, że to ja miałam zoo w technikum. Niemniej u nas przez pierwsze trzy lata można było co najwyżej zostać oplutym, jak się na przerwie nie miało oczu dookoła głowy, a przemoc fizyczna była raczej rzadkością.

Ale ogólnie to rozumiem. No i ten ból przy ścinaniu włosów, a przecież wszyscy twierdzą, że włosy przy ścinaniu nie bolą.

Dzięki za tę opowieść i nie rozpaczaj, ty ciągle jeszcze młoda laska jesteś, kupa życia przed tobą :mrgreen:
_________________
Freja Draco
 
 
Lilianna
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 17
Posty: 194
Skąd: Lublin
Wysłany: 2022-12-21, 15:17   

Ten ból jest ciężko opisać słowami. To kiedy tracisz cząstkę siebie, nieliczną cząstkę kobiecości, to jest przerażające. A każdy uważa, że to normalne. Ciężko sobie uzmysłowić jak płakałam w samotności do poduszki, wieczorami, często głaskając swoje włosy. Kiedyś powiedziałam, że wolę leczenie kanałowe zęba na żywca aniżeli musieć obciąć włosy.
_________________
 
 
Marcja
[Usunięty]

Wysłany: 2023-01-05, 10:48   

To pierwszy raz, gdy używam wobec siebie damskich zaimków publicznie, pewnie gdzieś użyje męskich, bo takich używam na co dzień nosząc maskę. Pochodzę z małej miejscowości ze Śląska, gdzie urodziłam się już ponad 30 lat temu pod względem biologicznym jako chłopiec. Kim jestem teraz? Sam/sama nie wiem. To co wiem, to tyle, że nie czuję się mężczyzną i to na 100%. Męskość w jakimś sensie mnie nawet brzydzi. Kiedyś powiedziałabym, że na 100% kobietą, ale lata udawania i krycia się pod maską „zdecydowanego”, „silnego” i „twardego”, stereotypowo-idealnego mężczyzny w zamkniętym na zmiany i obłudnym społeczeństwie zrobiły swoje i dziś już nie wiem i nie rozumiem, kim właściwie jestem.
Moją historię zacznę od najdawniejszego wspomnienia, jakie mam, nie wiem, ile mogłam mieć lat, na pewno mniej niż 6, bo nie chodziłam wtedy jeszcze na pewno do tzw. „zerówki”. Moja mama, z wykształcenia krawcowa siedziała przy maszynie i szyła, a raczej cerowała różne rzeczy. Ja biegałam wokół niej w za dużej, pomarańczowej spódniczce i ciemno zielonej koszulce, w klipsach wymalowana czerwona szminką (ciocia była konsultantką Avon i mama zawsze miała dużo takich małych próbek) ukradzioną niepostrzeżenie mamie ze szkatułki i przeglądam się w lustrze. To bardzo szczęśliwe wspomnienie. Pamiętam, że mama na to pozwoliła, ale później wytłumaczyła, żebym tego nie robiła więcej, zwłaszcza przy tacie, że chłopcy nie noszą spódniczek. Nie robiłam więc. Rodzice bardzo często jeździli do ciotek i wujków, mamy dużo rodziny w niedalekiej odległości od domu. Zawsze byłam bardzo samodzielnym i niezależnym dzieckiem. Godnym zaufania. Musiałam być. Dzięki temu rodzice pozwalali mi zostawać w domu z babcią, która mieszkała na parterze. Całe piętro wówczas miałam dla siebie. Najlepiej było zimą, bo szybko stawało się ciemno, a z racji, że wówczas w domu nie mieliśmy centralnego ogrzewania tylko dwa stare piece węglowe, po jednym w pojedynczych pokojach na górze i na dole, nie chciało jej się zbyt często do mnie zaglądać. Babcia to wspaniała kobieta, ale jak mówię byłam bardzo samodzielna odkąd pamiętam i tylko kazała mi krzyczeć co 15 min, że żyję i ufała mi. Mogłam wtedy być kim chce. Ubierałam sukienki i buty mamy, robiłam długie włosy z ręcznika i bawiłam się w własny dom. Karmiłam misiową ferajnę, kładłam ją spać itp. Uwielbiałam te chwile samotności. Mogłam być tym, kim czułam, że jestem. Żyłam tymi chwilami. Właściwie tylko nimi, choć w dzieciństwie niczego mi nie brakowało. Żyliśmy skromnie, na dzisiejsze standardy biednie, ale miałam wszystko, czego potrzebuje dziecko. Rodzice kochali siebie, mnie i moje rodzeństwo. Tym bardziej chciałam sprostać ich oczekiwaniom i być tym, kim chcą, żebym była. Na wakacje często jeździłam do kuzynów. Rodziców nie było stać na inną formę wypoczynku. Było naprawdę fajnie, ale pamiętam, że kuzyni śmiali się ze mnie, że myję się zawsze w majtkach i nie dawałem ich sobie ściągnąć. Kąpiel musiała się też odbywać w ciemności. Im było ciemniej, tym lepiej. Nie musiałam na siebie patrzeć. Nawyk mycia w ciemności został mi do dzisiaj. Podobnie nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Nie znoszę odbicia w nim oraz własnych zdjęć. Nie mam ich przez to zbyt wiele.
Gdy poszłam do szkoły zrozumiałam, jak działa świat. To, że są chłopcy i dziewczynki i każdy ma swoje ściśle określone społecznie role z których niesposób się wyłamać. Nie rozumiałam, że z jakiegoś powodu ja – będąc w głębi duszy dziewczynką miałam ciało chłopca. Byłam pewna, że jestem dziewczynką, zdecydowanie bardziej niż obecnie, ale bałam się pytać mamy, dlaczego mam inne ciało i co ze mną nie tak, nie chciałam być postrzegana jako dziwadło. Byłam bardzo inteligentnym dzieckiem, że tak dobrze się ukrywałam już od wczesnej młodości. Bawiłam się z chłopakami ich rzeczami, ale gdy tylko dziewczyny chciały się bawić „W dom” lub inne uważane za „dziewczyńskie” zabawy przekonywałam ich, że musimy dołączyć. Nie wiem dlaczego słuchali. Moja historia różni się od części z Was tym, że miałam dobre relacje z chłopakami i nikt nigdy mnie nie prześladował. Wolałam jednak towarzystwo dziewczynek. Miałam dwie rówieśniczki, z którym stworzyłam paczkę zgranych przyjaciół, ale jakoś znajdowałam balans i na „chłopięce sprawy” też był czas. Byłam blisko z ładnymi dziewczynami, więc chłopaki uderzali do mnie często, jak się jakaś im podobała i chcieli zapytać o „chodzenie” . Może to pomagało? Nie wiem do dziś. Uczyłam się bardzo dobrze, nie mając czasu na naukę za dużo, bo tata był wymagający i trzeba było swoje w domu, bądź na polu zrobić (mieliśmy małe pole z tyłu domu, kozę kury itp., zawsze było coś do roboty), byłam przewodniczącą klasy, zaczęłam grać w piłkę (co kocham do dziś) i to nawet bardzo dobrze mi wychodziło. To była na ówczesnej wiosce droga do zdobycia szacunku i spokoju dla małego chłopca. Problemem bywała tylko męska szatnia. Kąpałam się w domu, bo nie chciałam oglądać tylu nagich, męskich przyrodzeń. Chłopaki szydzili z tego, ale w granicach przyzwoitości. Ehh... Wszystko zdawało się idealne, ale w środku cierpiałam...
Pamiętam też z dzieciństwa taki dziwny spokój, który nachodził mnie od czasu do czasu, jakby organizm chciał odrealnić całą sytuację sam i uciec od tego stresu. Bardzo dziwne uczucie. Momentami czułam jakby to był tylko sen, a ja zaraz obudzę się w swoim prawdziwym ciele. W końcu szczęśliwa. Starałam się być cierpliwa, bo bardzo chciałam temu ufać. Czekałam na ten moment. Czasem tylko pękałam, ale zawsze w samotności. Nikt nigdy nic nie widizał. Szlochałam tak ,że jak dziś jak o tym myślę, to mam te same dreszcze i czuje to samo przerażenie przyszłością, smutek i żal, co wtedy. Tę bezradność. Często modliłam się do Boga (kiedyś bardzo silnie wierzyłam, dziś niestety jestem dość daleko od kościoła i chyba straciłam wiarę) w płaczu, że widzi jak cierpię, że może wszystko, wręcz błagałam szlochając, żebym zasnęła i obudziła się będąc dziewczyną. Zawsze jednak rano znowu byłam znowu w ciele chłopca. Z wiekiem choć coraz lepiej udawałam, to coraz bardziej cierpiałam. Z czasem coraz bardziej fizycznie odróżniłam się też od koleżanek. Siłą rzeczy, ze względu na powstające bariery, dziewczyny odsuwały się powoli ode mnie. To były pierwsze momenty, gdy zaczęłam mieć myśli samobójcze. Kiedy dokładnie? Nie wiem, chyba pierwszy raz jak byłam w 5 klasie gdzieś. Szczerze mówiąc, czasem wracają. Życie to dla mnie to ciągła walka. Nie robie tego tylko ze względu na najbliższych chyba i szczątkową wiarę w Boga, która we mnie gdzieś pozostała. W chwilach silnego załamania chciałam też sama pozbyć się swojego penisa. Biłam go różnymi narzędziami. Raz nawet chciałam zmiażdżyć go imadłem, ale przestałam, gdy zaczęło boleć. Ciężko było mi pogodzić się ze swoim losem. Dlaczego ja? Czym na to zasłużyłam? Dalej nie rozumiem.
Często spotykałam się w szkole z prześladowaniem słabszych. Każdy z nas to zna. Cieszyłam się, że to nie dotyczy mnie. Jeżeli chłopak zadawał się za bardzo z dziewczynami, albo miał zbyt delikatną urodę, bądź w jakikolwiek inny sposób był niestandardowy, to miał ciężko. Wiecie o tym dobrze. Ja miałem spokój i bałem się, że moja odmienność może zostać kiedyś odkryta. Starałam się bronić tych biedaków jak tylko mogłam, ale okropność tego typu zachowań sprawiała, że męskość i męskie spawy zaczęły mnie brzydzić, co stale narasta, aż do dnia dzisiejszego. Cały czas jednak perfekcyjnie udawałam idealnego syna, ucznia, kolegę, brata, a w środku cierpiałam. Samotnie i bez jakiegokolwiek wsparcia, czy słowa pocieszenia. Byłam z tym wielkim problemem całkowicie sama. Uważam, że takiego brzemienia nie powinno nosić żadne dziecko. Jak już wspominałam, szybko stałam się samodzielna, a to uczucie pustki i samotność sprawiły, że stałam się również samowystarczalna, a błahe, dziecięce sprawy, czy zwyczajne rozmowy rówieśników zaczęły być puste i wręcz denerwujące. Coraz bardziej się zamykałam. Najbardziej lubiłam własne towarzystwo, bo byłam sobą i stopniowo zaczęłam odsuwać się od ludzi. Dużo grałam w gry komputerowe, zawsze kobiecymi postaciami oczywiście. Tam czułam się naturalnie.
W prawdziwym świecie nigdzie nie pasowałam. Okropne uczucie. Im byłam starsza tym bardziej stawałam się samotna i tak płynęło moje życie aż do pełnoletniości. Z tym, że od gimnazjum 14-15 lat zaprzestałam z ubieraniem damskich ubrań całkowicie, zacząłem obcinać włosy na bardzo krótko i postanowiłam, że jak będą mogła to wstąpię w przyszłości do jednej ze służb, a tam na pewno zrobią ze mnie ociekającego testosteronem samca alfa. Chciałam zostać prawdziwym mężczyzną. Szybko podjęłam swoją pierwsza, w miarę stałą prace przy wyrobie ogrodzenia. Już w wieku 16 lat miałam zatem sporo, jak na moje standardy pieniędzy na zbyciu. Szło w alkohol. Teraz nie pije w ogóle, ale między 16 a 18 rokiem życia pracując ze starszymi ode mnie chłopami lubiłam się upić z nimi. To było przecież takie męskie... Myślę, że wtedy zaczęłam cierpieć na depresję, już taką naprawdę głęboką, oczywiście nie mam żadnej diagnozy, bo skąd bym miała mieć? To nie mogło wyjść na światło dzienne. Mężczyźni nie mają miejsca na słabość w tym świecie! Tak wtedy myślałam. Dziś trochę żałuje. Może gdyby wszystko wyszło, to nie byłoby odwrotu i mogłabym być dla świata tym, kim jestem naprawdę? Nie wiem, ale udawałam zbyt dobrze, by ktokolwiek mógł to wszystko zauważyć. Szkoda... Coraz mniej rzeczy mnie cieszyło, a smutek zdawał się stawać nieodłączną częścią mnie. Było ledwo znośnie, przez chwilę alkohol trochę pomagał, ale przerwałam picie, bo wiedziałam, że to do niczego dobrego nie doprowadzi. Jakoś przyzwyczaiłam się do wszechobecnej w moim życiu szarzyzny i bylejakości i żyłam z dnia na dzień. Bez większego planu, bo nie chciałam patrzeć w przyszłość.
W wieku ponad 18 lat poznałam dziewczynę. Kolega zapoznał nas w autobusie i jak mi później powiedziała: „Już wtedy wiedziałam, że będziesz mój”. Byliśmy razem ponad dwa lata i nawet powiedziałam jej o dzieciństwie, o tym co czułam. Myślałam, że się „wyleczę” i przedstawiłam to w formie przeszłej. Zaakceptowała, ale podkreśliła, że jeżeli to wróci, to się rozstaniemy, bo ona nie będzie z dziewczyną po ewentualnej korekcie płci. Była uczciwa, spokojna. Rozumiem jej stanowisko, ma do tego prawo. Po dwóch latach się rozstaliśmy. Nie przez moje sprawy, ale zrozumiałam, że świat mnie nie zaakceptuje, nie prawdziwej mnie. Droga udawania mężczyzny jawiła mi się, jako jedyne możliwe wyjście. Zaczęłam studia, postanowiłam zostać nauczycielem. Uważałam, że moja natura będzie odpowiednia dla tego zawodu. Po pół roku poznałam dziewczynę, po 3 latach się zaręczyliśmy. Udawanie szło mi już wybitnie dobrze. Cały czas miałam depresyjne nastroje, ale wszyscy myśleli, że jestem szczęśliwa. Zwłaszcza K., ale nie byłam. Dziwna do wytłumaczenia pustka była cały czas. Obie dziewczyny mówiły mi, że kochają mnie za to, że nie jestem jak inni faceci, że więcej rozumiem, że jestem bardziej cierpliwa i potrafię słuchać, że umiem pomóc wybrać sukienkę na wesele, czy pamiętam nawet o zabraniu na nie zapasowej pary rajstop. Bardzo cieszyło mnie, kiedy to mówiły, choć chyba nie powinno. Jednakże zaakceptowanie mnie, jako kobiety nie mieściło im się w głowie. Kiedy zaczęłyśmy planować ślub, postanowiłam powiedzieć K. prawdę. Dlaczego, jako jej narzeczony(jak myślała mężczyzna) jestem tak inna od całej reszty. Nie od razu. Stopniowo. Zaczęło się psuć między nami. Chyba dość szybko się domyśliła jak jest naprawdę, chociaż nie powiedziałam jeszcze wszystkiego. Nigdy mi o tym tak właściwie nie powiedziała wprost. Wkrótce zdradziła mnie, z kolega z pracy. Rozstaliśmy się. W ostatniej rozmowie żegnając się zasugerowała mi, że wie już wszystko, ale nikomu nie powie. Po latach przeprosiła za wszystko, zdawała się szczera. Przyrzekłam sobie, że już nigdy nikomu się nie zwierzę. Nie odsłonię się. Szczerze mówiąc nie bolało mnie tak, jak powinno. Dziś myślę, że obu byłych dziewczyn na prawdę nie kochałam. Chciałam być mężczyzną, zaopiekować się nimi. Pójść naturalnym porządkiem rzeczy i „uzdrowić się”. Obie miały ciężką sytuację rodzinną, potrzebowały opieki. Idealnie by poczuć się troskliwym mężczyzną. Prawda? Tak dziś to widzę.
Cała ta sytuacja zbiegła się z końcem moich studiów. Postanowiłam zatem wrócić do pomysłu z bardziej „męskim” zawodem. W udawaniu jestem perfekcyjna, bez problemu przeszłam wszystkie testy i przeszkolenie. Dostałam się do prestiżowej pracy, z której odeszłam po kilku latach, z powodów światopoglądowych. W międzyczasie przeżyłam pierwszą, prawdziwą miłość. Właściwie był to wakacyjny romans. Poznałem dziewczynę w pociągu, zaprosiłam na randkę. Po raz pierwszy w życiu, do tej pory to one mnie zapraszały. Była magia, zakochałam się do szaleństwa. Wyznałyśmy sobie miłość, M. podobno pierwszy raz komukolwiek w życiu, ja pierwszy raz będąc w pełni szczerą i wyjechała na wakacje z rodziną. Tam spotkała byłego, z którym jak się później dowiedziałam, rozstała się kilka tygodni wcześniej, po to, aby móc spotkać się ze mną. Jej ojciec ma duża firmę w tym kraju, pewnie ją znacie. Jej były również jest dziedzicem fortuny. W tej samej branży oczywiście. Do czegoś między nimi doszło. O szczegóły nie pytałam. Nie mogłam ich słuchać. Zbyt bolało, ale przy niej nawet nie zapłakałam. Dałam radę. Zawsze JAKOŚ ostatecznie daję. Myślę, że później żałowała. Mamy kontakt do dziś, ale wtedy nie mogłam wybaczyć. Odeszłam. Obecnie wspieram ją kiedy potrzebuje, zawsze będzie miała miejsce w moim sercu. Czasem zadzwoni. To był najgorszy czas mojego życia. Bolało dużo bardziej, niż kiedykolwiek, choć było mniej teoretycznie poważne. Miłość jest czymś wspaniałym, ale nie sposób jej zrozumieć. Dysforia się nasiliła, przez pierwsze pół roku nie wychodziłam z domu. To był pierwszy raz po ponad 25 latach, gdy rodzina coś zauważyła i miałam jakiekolwiek wsparcie. Mówiłam jednak, że to rozstanie z narzeczoną tak działa. Kłamałam, ale wierzyli. Znowu udało się wszystkich okłamać.
Nie chciałam już związków. Nigdy. W pracy poznałam jednak dziewczynę, ale przyjaźniłyśmy się tylko. Poznawała różnych mężczyzn, tworzyła relacje, zawodziła się. Ja słuchałam. Zawsze byłam, gdy potrzebowała i tak upłynęły dwa lata, aż postanowiłam dać sobie jeszcze jedną – ostatnią szansę i pocałowałam ją. Dzisiaj jest moją żoną i najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nie zasługuje na nią. Nasze małżeństwo zbudowane jest na przyjaźni, a to najlepszy fundament. Uwierzcie mi. Sporo jej opowiedziałam, ale nie wszystko. M. zadaje sporo pytań, bo dużo widzi, ale nie odpowiadam w pełni. Nie to, że jej nie ufam. Nie chcę o tym rozmawiać i chronię ją. Wyczuwa, że jestem inna i mówi, że kochałaby mnie nawet jakbym była kobietą w fizycznym znaczeniu tego słowa, więc w głębi serca wie wszystko. Chcę dla niej normalnego, szczęśliwego życia. Mimo jej szczerych chęci wiem, że nie przetrwałaby tego ze mną. Kocham ją bardziej niż siebie. Nasze rodziny są mocno konserwatywne. Moja żona bardzo kocha swoją i nie odbiorę jej tego. Nie zadam jej cierpienia. Nie tworzymy tradycyjnej pary. Ona odnosi sukcesy w życiu zawodowym, sprawia jej to satysfakcje i nigdy nie zostanie tradycyjna „matka polka”. Wszystkie obowiązki dzielimy razem, nie mamy podziału na to co należy do kobiety, a co do mężczyzny. Jestem z nią szczęśliwy, na tyle na ile pozwala życie z dysforią. Czasem depresja się nasila, ale jakoś sobie radzę. Tworzymy związek na zasadach partnerskich i nie musze być przy niej stereotypowym samcem. Jesteśmy samotnikami i większość czasu spędzamy w domu. Mimo wszystko to trochę pomaga. Dlatego dzisiaj nadal gram swoją rolę przed światem. Nikomu nie mogę opowiedzieć swojej historii, ani o niej porozmawiać. Na tym forum mogę jednak napisać wszystko i w końcu po tych wszystkich latach wygadać się i mam nadzieję zostać zaakceptowaną. Kocham i nienawidzę jednocześnie to, kim jestem. Moja historia jest w pewnym sensie tragiczna, ale i ze względu na żonę w pewnym sensie piękna. Przede mną spory kawał życia i zobaczymy, jak ta książka się zakończy.
PODSUMOWANIE: Moim największym marzeniem zawsze będzie posiadanie kobiecego ciała, dopasowanego do tego kim jestem, ale nie zdecyduje się na korektę płci. Po pierwsze kocham żonę jak opisałam wyżej. Życzę każdemu takiej wspaniałej żony. Po drugie mam kilka cech ciała, których nie da się zmienić, jak męskie dłonie (choć całe ciało nie jest specjalnie męskie, takie zwyczajne), duże stopy (r.44+), czy krzywe nogi. Po trzecie czuję, że korekta by mi nie wystarczyła. W życiu nie znoszę półśrodków. Przepraszam, że to piszę, nie chcę nikogo urazić i szanuję Was za decyzję, której ja nie potrafiłam podjąć, ale korekta to dla mnie taki półśrodek zwłaszcza przez te cechy, których nie zmienię. Trzeba np. brać hormony do końca życia, nie miałabym okresu, nie mogłabym mieć własnych dzieci, przeżywać ciąży (co jest wielkim marzeniem większości kobiet), czuje również, że nie wyglądałabym satysfakcjonująco. Kolejną sprawą jest to, że po latach życia w masce z depresją, każdego dnia walcząc ze sobą, chyba nie potrafiłabym wieść normalnego kobiecego życia. Dziś nie czuję się już nią w pełni, choć jak mówię mężczyzną nie czuję się wcale. Pogodziłam się z tym jak jest. Nie jest łatwo, ale stabilnie. Bardzo cenię sobie tę wypracowaną w bólach stabilność
 
 
gama
użytkownik
gama


Tożsamość płciowa: x
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 7
Posty: 136
Skąd: Toronto
Wysłany: 2023-01-05, 12:21   

Przede wszystkim nie jesteś dziwna i jesteś kobietą.
Wiesz nie pisałam pracy doktoranckiej z kobiecości ;) ale kobiecość to nie tylko ciało (a może nawet to dusza?) i nie tylko wyglądem możesz być kobieca. Rodzina i dom jest tym czym żyje większość kobiet (oczywiście nie wszystkie) więc możesz mieć życie pełne emocji zgodne ze sobą samą...

I najważniejsze Dysforia to choroba i jako taką się leczy nie leczysz męskości czy ciała, a swoją psychikę i to jest ważne bo nie możesz zmienić wszystkiego! Zresztą ciski też mają kompleksy i chętnie zmieniłyby to i owo w swoim ciele więc kompleksy są baaaardzo kobiece :P ;) ale do rzeczy cel to czuć się dobrze i to w możliwie JAK NAJMNIEJSZEJ INGERENCJI i nie musisz czuć się niebinarnie by być sobą w tej wersji jaka daje TOBIE szczęście. Wiem, że TRU-trans wygląda jak jakieś marzenie (szczyt który można zdobyć) ale nie o to w życiu chodzi by podejmować męskie decyzje, wiesz czasem można podejmować kobiece i być szczęśliwą i ciepłą osobą... no niestety dziewuchy czasem poświęcają się dla rodziny i jeżeli chcesz to zrobić to masz do tego prawo.

Widzisz wbrew obiegowej opinii tranzycja to je jest droga do raju a raczej ucieczka z jądra ciemności i czasem jest to dość ciężko uciekać z tamtąd nie paląc sobie całego życia (i rodziny).

Nie wiem jak jest u Ciebie z Interpłciowością ale jeżeli masz narządy które mogą produkować hormony damskie to możesz w pewnym czasie dostać prezent od Boga ;) i wtedy jest problem bo jak już poczujesz e2 w sobie to nie da się wrócić euforia jest zbyt silna życie staje się piękne :D wiem przerażająca perspektywa, ale naprawdę tracisz kontrolę i całe życie sypie się w rękach bo nie potrafisz już udawać... i już czujesz się sobą i nie potrafisz już być kimś innym...

[Fun fakt] jak prowadzisz samochód i wyobrażasz sobie wypadek to są myśli samobójcze (no może nie fun) wiem jestem głupia jakoś nie przeszło mi to przez myśl tylko było wow od tylu lat nie mam już myśli samobójczych jejej zwycięstwo (no nie było to zwycięstwo), ale dzisiaj jadę i boję się wypadku - no to jest zwycięstwo :D

PS. nie popełniłaś żadnej męskiej końcówki! jakoś wyjątkowo łatwo idzie Tobie pisanie w kobiecej formie ;)
_________________
 
 
Nataliaa
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 10
Posty: 112
Wysłany: 2023-01-05, 12:58   

@Marcja:

Przeczytałam Twoją historię i widzę pewne analogie do swojej sytuacji. Też żyję w masce, prowadzę udawane „męskie” (o ile tak to w ogóle można nazwać, bo raczej sama nie lubię tego określenia, nie czuję się w ogóle mężczyzną) życie w głębi duszy czując się w 100 % sobą. Niemal od dziecka prowadzę drugie, w pełni swoje życie w alternatywnej rzeczywistości. W dzieciństwie w pamiętnikach, później w wyobraźni, grach, w necie. Jednak na dłuższą metę nie potrafię być w tej szafie i zmuszać się do życia zaszufladkowana w nieswojej płci. Podziwiam Cię za to, że udało Ci się prowadzić życie w związkach a nawet zdecydować się na małżeństwo. U mnie nigdy nawet nie przeszło mi to przez myśl. Dobrze też, że znalazłaś taką partnerkę, która Cię akceptuje taką jaką jesteś, nie wymaga od Ciebie ociekania testosteronem, 100 % męskości w męskości, tego że będziesz samcem Alfa itd. Przecież związek z osobą tej samej płci nie wyklucza w niczym Twojej kobiecości. Nie każda kobieta jest przecież hetero (liczę na to, że wkrótce w końcu będzie u nas w 100 % po europejski i związki tej samej płci staną się legalne).

Odnośnie samej Ciebie - myślę jednak, że jesteś kobietą i nie wstydź się tego, bądź dumna. To widać po sposobie wypowiadania, pisania, zwrotach, wyczuwa się to. Oczywiście nie zmuszam do HRT, tranzycji (choć sama o tym marzę i dążę do tego, żałuję tylko, że zdecydowałam się tak późno). Myślę jednak, że warto wybrać się do psychologa, seksuologa i szczerze porozmawiać o swojej sytuacji. Być może pomoże to w jakimś stopniu nabrać pewności siebie, będzie jakimś impulsem do tego, że Twoje życie zmieni się na plus, odnajdziesz w tym wszystkim głębię i sens. W moim przypadku sporo pomaga kontakt z innymi ludźmi takimi jak ja, ostatnio sporo pomaga mi to forum. Jest nas naprawdę sporo, czuję się raźniej i coraz pewniej. Dążę do HRT i zależy mi na tym, by zmienić swoje życie na lepsze. Warto przynajmniej pozostałą część życia spędzić dobrze, czując się w 100 % sobą. Trzymaj się :)
 
 
Marcja
[Usunięty]

Wysłany: 2023-01-05, 14:43   

gama napisał/a:

Rodzina i dom jest tym czym żyje większość kobiet (oczywiście nie wszystkie) więc możesz mieć życie pełne emocji zgodne ze sobą samą...

no niestety dziewuchy czasem poświęcają się dla rodziny i jeżeli chcesz to zrobić to masz do tego prawo.



Kurde nigdy nie wiązałam tego ze swoją kobiecą stroną. Nawet mi to do głowy nie wpadło.



gama napisał/a:

Nie wiem jak jest u Ciebie z Interpłciowością ale jeżeli masz narządy które mogą produkować hormony damskie to możesz w pewnym czasie dostać prezent od Boga ;) i wtedy jest problem bo jak już poczujesz e2 w sobie to nie da się wrócić euforia jest zbyt silna życie staje się piękne :D wiem przerażająca perspektywa, ale naprawdę tracisz kontrolę i całe życie sypie się w rękach bo nie potrafisz już udawać... i już czujesz się sobą i nie potrafisz już być kimś innym...


Jestem dość dobrze przebadana i raczej takie prezentu nie dostałabym ;( a co to e2? proszę o wytłumaczenie ;)

gama napisał/a:

PS. nie popełniłaś żadnej męskiej końcówki! jakoś wyjątkowo łatwo idzie Tobie pisanie w kobiecej formie ;)


To dlatego, że kilka razy sprawdziłam i skracałam całość, żeby nie było za długo. Błędów kilka było ;)

Nataliaa napisał/a:
Podziwiam Cię za to, że udało Ci się prowadzić życie w związkach a nawet zdecydować się na małżeństwo. U mnie nigdy nawet nie przeszło mi to przez myśl. Dobrze też, że znalazłaś taką partnerkę, która Cię akceptuje taką jaką jesteś, nie wymaga od Ciebie ociekania testosteronem, 100 % męskości w męskości, tego że będziesz samcem Alfa itd. Przecież związek z osobą tej samej płci nie wyklucza w niczym Twojej kobiecości. Nie każda kobieta jest przecież hetero (liczę na to, że wkrótce w końcu będzie u nas w 100 % po europejski i związki tej samej płci staną się legalne)


Ja nie próbowałam, po prostu zawsze widziałam najpierw przyjaźń, nie szukałam raczej partnerki (poza jednym opisanym wyżej przypadkiem). Chciałam mieć godnego zaufania przyjaciela na całe życie.

Wiesz zawsze słyszę od ludzi, że jak Ty sama nie będziesz w związku szczęśliwa, to nie będziesz w stanie uszczęśliwić kogoś. Ja patrzę na to inaczej. Moim zdaniem kluczem jest stawianie potrzeb drugiej strony ponad własne, nie żądając nic w zamian i nie mieć modelu zachowań, których oczekujesz od partnera. Ważne jednak, by druga strona robiła to samo. Moim zdaniem, jeżeli jest to spełnione (co nie jest łatwe) nie da się nie być nieszczęśliwym.

Największym problemem ludzi w związkach wg mnie jest to, iż próbują się zmieniać na siłę nawet w błachostkach. Dzieje się tak dlatego, że stawiają swoje potrzeby ponad partnera i swoje przyzwyczajenia za lepsze, zamiast po prostu siebie wzajemnie zaakceptować. taki jest mój punkt widzenia.
 
 
gama
użytkownik
gama


Tożsamość płciowa: x
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 7
Posty: 136
Skąd: Toronto
Wysłany: 2023-01-05, 15:18   

Marcja napisał/a:
Jestem dość dobrze przebadana i raczej takie prezentu nie dostałabym a co to e2? proszę o wytłumaczenie


Estradiol - E2, czyli badanie poziomu estradiolu we krwi. - z tego co widzę to jesteś interpłciowa (is w opisie) więc nawet biologicznie jesteś dziewczyną (w jakimś stopniu przynajmniej) więc śmiało możesz się czuć trochę mężczyzną a trochę super laską ^^

Marcja napisał/a:
Moim zdaniem kluczem jest stawianie potrzeb drugiej strony ponad własne, nie żądając nic w zamian i nie mieć modelu zachowań, których oczekujesz od partnera.


No jesteś kurą domową? Kochasz gotować opiekować się domem i urządzać wszystko oraz masz niemożliwą satysfakcję jak uda się zaskoczyć partnerkę czymś fajnym? Ja tak mam kury są najlepsze! :D jest tyle słodkich małych rzeczy z których się można cieszyć taka radość jest najpiękniejsza na świecie! Nie mam nic do feministek czy wolnych kobiet (moja żona jest taka) po prostu moje szczęście też jest wartościowe ^^
_________________
 
 
Lilianna
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 17
Posty: 194
Skąd: Lublin
Wysłany: 2023-01-05, 20:25   

Ja teraz nie potrafię, po jednokrotnym doznaniu euforii płciowej już nie potrafiłam wrócić do poprzedniego monotonnego, szarego życia. Szkoda, że doznałam jest dosyć póżno, bo mogłam być szybciej zdecydowana na działanie.
Twoja historia jest przepiękna, a zarazem smutna. Ja nawet teraz nie chcę zranić babci, bo ma chore serce i może tego nie wytrzymać, ale wiem, że wkrótce muszę powiedzieć jej skrywaną 25 lat prawdę. Poświęciłam się też w pewnym sensie dla rodziny, tyle, że mój ból był i jest zbyt silny, nie potrafię już udawać. Za to żałuję zmarnowanego czasu.
_________________
 
 
Nataliaa
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 10
Posty: 112
Wysłany: 2023-01-05, 20:42   

U mnie też wiele zależało właśnie od spraw rodzinnych i otoczenia. Nie wyobrażałam sobie by ich ranić i z tego powodu przesiedziałam w szafie przez bardzo długi okres czasu. Niestety, pochodzę z tradycyjnej, dość konserwatywnej rodziny, wychowałam się w małej miejscowości gdzie wiedza i poziom tolerancji są dużo poniżej „średniej europejskiej”. Tata trochę chorował, niestety odszedł [*] 3 lata temu. Mama też troszkę choruje, ale na szczęście nie jest to poważne. Trochę mam obawy przed coming outem ale w końcu będę musiała to zrobić. Obawy są ogromne, będę się ujawniać stopniowo, już będąc na HRT. Nie wiem też jak zareagują w pracy. Z jednej strony chciałabym utrzymać obecną pracę bo spełniam się tam i finansowo jest nieźle, z drugiej - obawy o reakcję otoczenia. Strasznie żałuję, że czekałam aż tak długo a poziom wiedzy, tolerancji i świadomości społecznej przez lata mojej młodości był niedostateczny. Niezrozumienie, hejt, męczenie psychiczne w szkole przyczyniły się do mojego zamknięcia. Eh, gdyby było normalnie to już dawno bym mogła w 100 % być sobą, prawdopodobnie mieć ułożone życie i cieszyć się nim w najpiękniejszych i najlepszych latach.
 
 
gama
użytkownik
gama


Tożsamość płciowa: x
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 7
Posty: 136
Skąd: Toronto
Wysłany: 2023-01-05, 21:12   

Ehh wszystko się zaczyna powoli i w męczarniach ale hormony zmieniają człowieka, jak zaczniesz brać to zrozumiesz różnicę dalej może wszystko pędzić i ciężko jest utrzymać kontrolę (warto trochę kasy zaoszczędzić albo przygotować plan np. sprzedać trochę już zbędnych rzeczy) nie daj się zwariować (łatwo powiedzieć :P :D ) no a potem z górki, wiesz z doświadczenia wiem że może łatwiej jest pierw złapać "powiew świeżości w żagle" a potem gdy ludzie zauważą różnicę zacząć coming out i to może pierw delikatnie a potem "na serio". warto też zabrać rodzinę do psychologa ze sobą by pokazać że jest nad tym wszystkim kontrola a nie "sekta" "szaleństwo" "robisz sobie krzywdę"

i zawsze przygotuj plan B bo jak w pracy nie wyjdzie czy w domu czy gdzieś to potem nie jest "ok" dlatego lepiej jest sprzedać kilka rzeczy na zaś zorganizować sobie opcję przetrwania gdyby wszystko poszło w diabły, wiem że to temat tabu ale no... zdarza się... a po e2 no po prostu nie da się wrócić...
_________________
 
 
Lilianna
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 17
Posty: 194
Skąd: Lublin
Wysłany: 2023-01-05, 21:23   

Wszystko zależy jak długo jesteś na e2, poza tym u nas podaje się głównie w tabletkach, gdzie następuje konwersja przez wątrobę w stosunku 1:4, 1:5 dla e2/e1, a to troszkę przeszkadza w dobrych efektach HRT.
Ja sama nie wiem, może za szybko wszystkiego chcę, ale między życiem jako prawdziwa ja a udawanym jest straszna różnica. Udając obecnie nie potrafię już zebrać myśli, spowalnia mnie to i moją pracę, moje myśli krążą nad tym by jak najszybciej znów być sobą, nie jestem w stanie się skupić. Ja teraz niestety stałam się zakupoholiczką, co zobaczę jakąś spódniczkę, bluzkę, to już muszę mieć i nie ma, że nie kupię.Przez to trochę tracę pieniędzy ale powinno mi starczyć na FFS, SRS i głos (przynajmniej na ten moment).
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 10