Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Co mam ze sobą zrobić...?
Autor Wiadomość
Tomek1995
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 24
Posty: 200
Wysłany: 2015-09-23, 18:30   Co mam ze sobą zrobić...?

Hej. Nie wiem co ze sobą zrobić. Ostatnio (chyba od tamtego roku) czuje się coraz gorzej. Jestem ciągle przybity i smutny. Prawie nic mnie nie cieszy. Mam problemy z pamięcią, nie mogę zasnąć, a rano nie mogę wstać... w wakacje spałem po 14 czy nawet 16 godzin... Teraz chociaż jest szkoła, a ja jestem w klasie maturalnej, to przychodząc do domu siadam na kompa, w nocy odbazgrzę trochę lekcji, i idę spać. Nie mam siły nic robić. Powiedziałbym że egzystuje, a nie żyje...

Czasem spotykam się z moimi przyjaciółkami, jak jestem z nimi, to jestem szczęśliwy... ale jak wrócę po spotkaniu do domu, to czuje się 2 razy gorzej... tak jakby każda szczęśliwa rzecz musiała się za chwilę odbić smutkiem, przygnębieniem, pustką i bezsensem życia... Tak samo jest jak w szkole czasem śmieję się z innymi... gdy wracam do domu czuję się tak wyprany, jakbym zużył wszystkie pokłady szczęścia, a nic mi nie zostało.

Próbowałem robić to co mnie cieszy... lubię nagrywać i obrabiać filmiki. Od ponad miesiąca nie tknąłem aparatu, bo czuje się jak by ktoś mnie wymłał i nie mam siły nic nagrać, chociaż nagrywanie zawsze bardzo mnie cieszyło. Próbowałem słuchać jakiś motywacyjnych rzeczy, czytałem na necie, kupiłem nawet książkę... wszystko gównooo mi dało... null, ku_wa zero... czytam książkę i zamiast mnie motywować, to czuję jak mój umysł mnie pogrąża...

Próbowałem sobie mówić że muszę zebrać swoje 4 litery i coś robić, tylko że co bym nie robił, ciągle jestem smutny i zdołowany... nawet kiedy niby jestem przez chwilę zadowolony i się cieszę, to od razu przychodzą mi myśli "przecież to jest do [terefere]", "inni robią wszystko lepiej, a ja jestem jakimś nieudacznikiem"...

Dodatkowo do wszystkiego dochodzi mój transseksualizm... Wie o mnie brat i przyjaciółki i przy tych osobach czuje się w miarę ok... na razie nic ze sobą nie zrobiłem w kierunku zmiany. A jak widzę się w lustrzę to mnie to dodatkowo dobija (ale o tym już pisać nie będę bo wiecie jak to jest)...

Ostatnio jestem bardziej agresywny. Częściej chodzę zły, mam ochotę na każdego drzeć ryja, najchętniej bym wykrzyczał wszystko co mnie wkur_ia... Czuje się jak na jakiejś bombie, jakbym mógł w każdej chwili wybuchnąć...

Wszystko co robię(filmiki, rysunki i ogółem co zrobię) nie cieszy mnie... nie czuje satysfakcji... jedyne co czuję to to że to wszystko jest do [terefere] i nic nie umiem... Nawet jeśli coś co zrobiłem ucieszyło mnie, to za chwilę widzę masę rzeczy, które mi sie w tym nie podobają... nawet jak bym to poprawił to i tak nigdy nie jestem z tego tak naprawdę zadowolony. A jak mnie ktoś chwali to zastanawiam się czy mu sie podobało czy sobie ze mnie kpi...

Eh.. trochę się rozpisałem...
 
 
adsura22
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-23, 19:36   

Spędzaj Więcej czasu że znajomymi, Możliwe że ta samotność kiedy jesteś w domu cię dobija.
 
 
Misiek
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 342
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2015-09-23, 20:12   

Hej, Tomek
Znawcą co prawda nie jestem, ale z mojej perspektywy wygląda to na depresję.
Z własnego doświadczenia pamiętam ile miesięcy tak przeżyłem, śpiąc większość czasu. Nawet jak nie spałem, to było nie do życia, nieprzytomny. Brakowało mi siły na cokolwiek. Nawet, żeby się skupić na najprostszej rzeczy. Mam tego nawroty, choć nie trwają już tak długo.
Tylko tym razem nie chcę już czekać aż wpadnę w kompletny dół, ani nie chcę ignorować swojego zdrowia psychicznego. Zamierzam zapisać się do psychologa.
Ty, jeśli masz możliwość, idź może też sobie pomóż? Albo jeśli masz zaufanych przyjaciół, na początek pogadaj z nimi? Czasem rozmowa z drugim człowiekiem potrafi być naprawdę bezcenna, a i może zaoszczędzić nam wiele smutnych miesięcy życia w letargu.
To naprawdę może być depresja, a przy niej ciężko samemu zebrać siły do życia. (uwierz, znam to), więc po co się męczyć?
 
 
Tomek1995
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 24
Posty: 200
Wysłany: 2015-09-23, 20:17   

adsura22 napisał/a:
Spędzaj Więcej czasu że znajomymi, Możliwe że ta samotność kiedy jesteś w domu cię dobija.

prawdę mówiąc to przebywanie z ludźmi często mnie męczy... lubię przebywać z moimi 2 przyjaciółkami z którymi znam się od zerówki... ale z innymi ludźmi co miałbym robić? dobra posiedzę, pogadam, przejdę się gdzieś, ale potem zaczyna mnie to męczyć... i jak wracam do domu to czuję jak bym ducha wyzionął i jestem zmęczony jakbym nie siedział ze znajomymi, a co najmniej maratony po górach latał...
 
 
Misiek
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 342
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2015-09-23, 20:27   

Ale czy oprócz tych dwóch przyjaciółek, ci inni ludzie (znajomi), też wiedzą, że jesteś TS? możesz być przy nich sobą? bo jeśli nie-to może naprawdę męczyć i frustrować.

Też mamy różne preferencje. To, że nie chcemy naokrągło przebywać z innymi, nie znaczy, że jest z nami coś nie tak. nie musimy też przebywać z tym, z którymi nie mamy żadnej więzi emocjonalnej i nie sprawia nam to żadnej przyjemności.

jeśli masz 2 dobre przyjaciółki-to już jest dużo.
Co nie zmienia faktu, że myślę że to depresja. Rozpoznaję podobieństwa z moimi doświadczeniam.
 
 
Tomek1995
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 24
Posty: 200
Wysłany: 2015-09-23, 20:51   

Misiek napisał/a:
Ale czy oprócz tych dwóch przyjaciółek, ci inni ludzie (znajomi), też wiedzą, że jesteś TS? możesz być przy nich sobą?

nie... nikt nie wie.. znaczy kilku osobom mówiłem, ale ich reakcja była "pierd_lisz", "nie żartuj" i nie nie mogę przy nich być sobą... nie potrafię... po co miałbym być przy nich sobą, jeśli tylko by się śmiali, myśleli że żartuje i łypaliby na mnie oczami jak na debilaa
Misiek napisał/a:
Też mamy różne preferencje. To, że nie chcemy naokrągło przebywać z innymi, nie znaczy, że jest z nami coś nie tak. nie musimy też przebywać z tym, z którymi nie mamy żadnej więzi emocjonalnej i nie sprawia nam to żadnej przyjemności.

<bije brawo> nie lubię przebywać za długo z innymi, bo właśnie mnie to męczy. choć z moimi przyjaciółkami wychodzę rzadko (nie czuje częstej potrzeby, ale codziennie ze sobą piszemy, a jak sie raz czy dwa na miesiąc spotkamy to jest super i mi to wystarcza)
Misiek napisał/a:
Co nie zmienia faktu, że myślę że to depresja.

właśnie od dłuższego czasu podejrzewałem, że mam depresję... ehh...
 
 
Tomek1995
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 24
Posty: 200
Wysłany: 2015-09-23, 20:59   

Misiek napisał/a:
Ty, jeśli masz możliwość, idź może też sobie pomóż? Albo jeśli masz zaufanych przyjaciół, na początek pogadaj z nimi? Czasem rozmowa z drugim człowiekiem potrafi być naprawdę bezcenna, a i może zaoszczędzić nam wiele smutnych miesięcy życia w letargu.

z przyjaciółkami gadałem o wszystkim, brat (młodszy) też duuużo wie...
myślałem żeby iść do jakiegoś lekarza, ale najpierw chce powiedzieć mamie o sobie... bo prawde mówiąc ona mnie wgl nie zna... poza tym ja nie wiem czy ona ma klapki na oczach i nie widzi jaki jestem? nie mam siły żeby wstać z łóżka, czasem nie idę do szkoły, chodzę po domu jak struty, a ona zamiast pomyśleć że coś mi jest, to się na mnie drze że nic nie robię i jestem leniwy...
 
 
Sylvia de Maris
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Posty: 4
Wysłany: 2015-09-23, 21:34   

Cześć !
Wiadomo, przy faktycznej depresji konieczny jest dobry psycholog, ale też moim zdaniem grupa terapeutyczna. Grupa jest lepsza od samego psychologa, bo jest lepszym lustrem, krytykiem i kubłem zimnej wody, napędem i obrazem nadziei (gdy inni wychodzą z głębokiej depresji to znaczy że można).
Ludzie (znajomi, przyjaciele) są ważni, ale lepiej jednak żeby Rdzeń Świadomości nie był za bardzo od nich zależny.

Mi pomogły w przetrwaniu też 3 inne elementy;
1 - Idee, doświadczenia, życie mądrych ludzi... czyli dobre książki, takie co maja impet Przetwarzania życia. U mnie to byli autorzy; Anthony de Mello, Osho, Carlos Castaneda (w szczególności). Ten ostatni dosłownie uratował mi życie, a na pewno odczuwanie jego sensu i wartości. Motywowanie bez przebudowy świadomości nic nie da.
2 - Pasja... Jeśli rysujesz i filmujesz, to pomyśl, że możesz zrobić w tych dziedzinach dosłownie Wszystko. Każdy człowiek jest niepowtarzalny i każdy może to przekuć na niepowtarzalność swoich dzieł, każdy też może dojść do perfekcji w tym co robi. (Niepowtarzalność i perfekcja to prawie gwarancja sukcesu)
3 - Muzyka... jest ponadczasowa, jest wibracją i tchnieniem życia (oczywiście bardziej typu Vivaldi niż Behemot :-> ) U mnie to był np. Klaus Schulze.

Własna transgresja płci to ciągłe Manewry Intencji, czasem też konieczność grania Teatru wobec innych (a czasem też wobec siebie). Chyba najważniejszy jest tu plan gdzie zmierzamy... a reszta to cierpliwość.
Tak czy inaczej, dobrze poszukać w Twojej sytuacji dobrego psychologa.

Powodzenia życzę ;-)
 
 
Misiek
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 342
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2015-09-23, 21:40   

Rozumiem Ciebie. Ja miałem podobnie. Pierwszy raz wpadłem w poważną depresję/brak kontroli nad swoim życiem też w ostatniej klasie szkoły średniej...i sam nie wiem, jak zdałem maturę, bo generalnie po przyjściu do domu spałem, tudzież siedziałem na kompie i marnowałem czas na kompie ...(jakbym dalej tego nie robił 2,5 roku później, obecnie mając 22 lata)
Powiem Ci tak: ja mam w domu (teoretycznie) lepiej niż "średniostatystyczna" rodzina, a przynajmniej tak się u mnie zawsze twierdziło. Szanuję moich rodziców, ale wyobraź sobie, że oni przez cały ten czas albo nic nie zauważyli, albo ani razu mi nie spróbowali pomóc.
Też miałem/mam o to żal. Tyle, że to uczucie dalej mnie powstrzymuje prze działaniem. Wyobraź sobie, że ja dwa lata przesiedziałem w swoim pokoju, tudzież nie robiłem nic ze w swoim życiem. 3 lata temu skończyłem szkołą, dopiero teraz idę na studia. Nie chcę powiedzieć: "zobacz mi też jest ciężko", tylko pokazać, że możliwe, że Twoja rodzina Ci nie pomoże. I sam się musisz o siebie zatroszczyć. Ja trochę czasu zmarnowałem. Ale Ty przynajmniej wiesz, że jesteś TS. Wiesz co mniej więcej robić. Jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy, że wszystko wymknęło Ci się spod kontroli i nie masz na nic siły, ani nic Cię nie cieszy...no to znak, że coś się dzieje. Nie czekaj na swoją mamę, aż Cię zauważy. Moi rodzice, mimo że może nie mieli złych intencji, też byli zbyt zajęci sobą...albo ja już zbyt dorosły żeby się mną opiekować? Jeśli nie masz na tyle otwartej relacji z mamą/rodzicami, żeby powiedzieć, że masz problem, spróbować to rozwikłać, no to chyba pozostaje zgłosić się do kogoś.
 
 
Misiek
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 342
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2015-09-23, 21:46   

Sylvia de Maris napisał/a:
Cześć !
Wiadomo, przy faktycznej depresji konieczny jest dobry psycholog, ale też moim zdaniem grupa terapeutyczna. Grupa jest lepsza od samego psychologa, bo jest lepszym lustrem, krytykiem i kubłem zimnej wody, napędem i obrazem nadziei (gdy inni wychodzą z głębokiej depresji to znaczy że można).
Ludzie (znajomi, przyjaciele) są ważni, ale lepiej jednak żeby Rdzeń Świadomości nie był za bardzo od nich zależny.

Mi pomogły w przetrwaniu też 3 inne elementy;
1 - Idee, doświadczenia, życie mądrych ludzi... czyli dobre książki, takie co maja impet Przetwarzania życia. U mnie to byli autorzy; Anthony de Mello, Osho, Carlos Castaneda (w szczególności). Ten ostatni dosłownie uratował mi życie, a na pewno odczuwanie jego sensu i wartości. Motywowanie bez przebudowy świadomości nic nie da.
2 - Pasja... Jeśli rysujesz i filmujesz, to pomyśl, że możesz zrobić w tych dziedzinach dosłownie Wszystko. Każdy człowiek jest niepowtarzalny i każdy może to przekuć na niepowtarzalność swoich dzieł, każdy też może dojść do perfekcji w tym co robi. (Niepowtarzalność i perfekcja to prawie gwarancja sukcesu)
3 - Muzyka... jest ponadczasowa, jest wibracją i tchnieniem życia (oczywiście bardziej typu Vivaldi niż Behemot :-> ) U mnie to był np. Klaus Schulze.

Własna transgresja płci to ciągłe Manewry Intencji, czasem też konieczność grania Teatru wobec innych (a czasem też wobec siebie). Chyba najważniejszy jest tu plan gdzie zmierzamy... a reszta to cierpliwość.
Tak czy inaczej, dobrze poszukać w Twojej sytuacji dobrego psychologa.

Powodzenia życzę ;-)

podpisuję się. Tak, inspiracji do życia można szukać w różnych źródłach i swoich pasjach.
Ja przeczytałem dużo spirytualnych książek, były bardzo wartościowe. Słuchałem inspirujących ludzi, a mimo to nie potrafię nadal sobie poradzić z pewnymi kwestiami i zaczynam się przyznawać, że jednak potrzebuję pomocy.
Próbowałem sobie pomagać wiele raz, a teraz już jakby opadłem z sił. Nie wiem, czy to lenistwo, czy pomoc osoby trzeciej jest jednak niezbędna...ale chcę spróbować tym razem tej ścieżki, bo sam...cóż, poległem ;-)
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2015-09-23, 22:32   

Mi również to wygląda na depresję, a przynajmniej jej początki ;) Zgodzę się z Miśkiem w sumie w większości. U mnie było podobnie, klasa maturalna... tyle że jestem z natury dość ambitny więc ile dawałem radę tyle się uczyłem. I podobnie jak przedmówcy polecę Ci wizytę u jakiegoś psychologa, albo przynajmniej podjęcie prób rozmów z innymi ludźmi (otwieranie się).

Jeśli wybierasz się na studia, to naprawdę... spróbuj z całych sił skupić się na nauce teraz, bo potem można tylko żałować, że nie poszło na maturze (albo zostać roczek w domu - tak zrobiłem, było strasznie, wtedy depresja się pogłębia, ale koniec końców było okej).

Z depresji "wyszedłem" sam, bez psychologa, ale nie dlatego że nie chciałem chodzić, po prostu musiałem się uczyć. Dla mnie rozwiązaniem okazała się nieustanna praca (choć nie chciałem, nie miałem siły) i kierowanie swoich myśli na coś pożytecznego... naprawiałem rzeczy w domu, sprzątałem, uczyłem się, realizowałem projekty muzyczne i filmowe (też jest to moją pasją :) ), grałem na gitarze, przeprowadziłem renowację jednego starego wiosełka.

Może takie 'zmuszanie się' pomoże Ci tak jak mi pomogło? Zdaję sobie sprawę, że wydaje się to niemożliwe, ale jako ts domyślam się, że masz trochę samozaparcia w sobie, więc może coś to da ;)
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7093
Wysłany: 2015-09-24, 20:54   

Depresja. Nic fajnego :(
Ale pocieszę cię, że daje się z czegoś takiego wyjść, co mogę zaświadczyć własnymi przeżytymi dwoma porąbanymi epizodami nerwicowo-depresyjnymi po kilka-kilkanaście miesięcy.

Bądź aktywny, szukaj, kombinuj. Staraj się coś zmieniać, poznawać nowych ludzi, nowe punkty widzenia, czytać nowe książki. To chyba jedyna ogólna zasada mojego własnego wychodzenia z podobnych stanów: aktywność. Bo z jednej strony poznajesz nowe sposoby na radzenie sobie ze światem i ci się samoocena poprawia, a z drugiej zaczynasz zajmować się czymś innym, niż tylko własny podły nastrój.

Wiem, że się często za cholerę nic nie chce niż tylko gapić, jak ludzie latają dookoła ciebie po ulicy, i że to nie działa od razu, ale bez tego się nie da:

Cytat:
Kiedy człowiek wpada w panikę, jego umysł płata najrozmaitsze figle. Panika to przystosowanie ewolucyjne. Kiedy nie ma możliwości walki ani ucieczki i sytuacja staje się beznadziejna, mózg przestaje cokolwiek planować. Kiedy uznaje, że to już koniec, tłucze szkło i wciska wielki czerwony guzik z napisem „Panika”. Wykonujemy wtedy mnóstwo chaotycznych, losowych czynności, bo taktyka i strategia zawiodły, a histeryczna miotanina czasami jednak daje jakieś efekty. A jeżeli nie, to przecież i tak nie ma nic do stracenia.

Jarosław Grzędowicz - Obol dla Lilith

A poza tym psycholog i ew. jakieś leki na ustabilizowanie na początek pewnie też nie zaszkodzą.
 
 
Tomek1995
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 24
Posty: 200
Wysłany: 2015-09-24, 22:15   

Dzięki wam wszystkim. Aktualnie czuję się lepiej, i próbuję cokolwiek robić. Zawlekłem się do szkoły (chust z tym że na na 5 lekcji z 10), czytałem książkę, słuchałem muzyki... ogólnie starałem się nie myśleć... Wiem, że w tej chwili to że czuję się dobrze, nie znaczy że za dzień czy dwa znów będę czuł się jak jakiś wrak. Po prostu to zawsze wraca, a ja nie mam wtedy siły. Chyba za mało wierzę w siebie i to co mogę.

Sylvia de Maris napisał/a:
Pasja... Jeśli rysujesz i filmujesz, to pomyśl, że możesz zrobić w tych dziedzinach dosłownie Wszystko.

Rysować nie lubię, muszę bo chodzę do liceum plastycznego. Ale nagrywanie i obrabianie jest tym co kocham... muszę się wziąć w garść i to robić, bo tylko to naprawdę mnie jeszcze cieszy.

Misiek napisał/a:
Jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy, że wszystko wymknęło Ci się spod kontroli i nie masz na nic siły, ani nic Cię nie cieszy...no to znak, że coś się dzieje. Nie czekaj na swoją mamę, aż Cię zauważy.

wiem że coś się dzieje, jak bym nie wiedział, to bym nie pisał :P
muszę mamie dać mój list(napisałem o sobie i o wszystkim o czym powinna wiedzieć. między innymi też o tym jak się czuję) i z nią pogadać... tylko się boję...

Charlie napisał/a:
Może takie 'zmuszanie się' pomoże Ci tak jak mi pomogło? Zdaję sobie sprawę, że wydaje się to niemożliwe, ale jako ts domyślam się, że masz trochę samozaparcia w sobie, więc może coś to da ;-)

może coś da, ale czasem naprawdę czułem sie tak że nawet z łóżka nie wyszedłem i spałem do wieczora... wtedy naprawdę nie wiem jak sobie ze sobą poradzić...

Freja napisał/a:
A poza tym psycholog i ew. jakieś leki na ustabilizowanie na początek pewnie też nie zaszkodzą.

do psychologa chcę iść, ale zanim pójdę muszę ogólnie z mamą pogadać... (nie wiem jak to wyjaśnić, ale po prostu czuję taką potrzebę żeby ona najpierw się o wszystkim dowiedziała)
A żadnych leków nie chce... nawet jak jestem chory to nic nie biorę. wszystko ma jakieś skutki uboczne więc podziękuję.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-09-24, 23:49   

Tomek1995 napisał/a:
A żadnych leków nie chce... nawet jak jestem chory to nic nie biorę. wszystko ma jakieś skutki uboczne więc podziękuję.

Masz rację, wszystko ma, w jedzeniu tyle chemii, może lepiej nie jeść?
Kompletnie nie rozumiem tego wzbraniania się przed lekami. Moja ciotka pół życia brała worek leków na tydzień, kilkadziesiąt lat w takim stanie przeżyła. A jak pobierzesz no nie wiem, np. 3 miesiące czy pół roku tabletkę czy dwie dziennie np. na depresję (jeśli to w ogóle będzie konieczne), to no naprawdę ten promil, który Ci to zaszkodzi, naprawi sobie organizm w inny sposób - można uznać, że taka ilość leków w sumie jest bez znaczenia. A po co się męczyć.

Ja od kiedy zacząłem zdawać sobie sprawę ze swoich trudności, marzę o lekach... a mój psycholog stwierdził, że nie potrzebuję :/
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 10