Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Związki i znajomości z BPD.
Autor Wiadomość
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-21, 14:16   Związki i znajomości z BPD.

Rockman napisał/a:
Ciężko mi jednowyrazowo się określić co do stosunku. Miałem dziewczynę ale była tak naszpikowana lękami, zaburzeniami i borderlinem, że sama poszła i mi zostawiła mózg do szycia.


To chyba będzie mały offtop, ale... byłeś z dziewczyną która miała border-line... wpłynęło to mocno na Waszą relację, na Ciebie, przeszkadzało?

Bo poznałem taką dziewczynę... ekhm... byłbym wdzięczny za info.
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
Ostatnio zmieniony przez 2016-01-23, 01:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Coincidence
użytkownik

Posty: 8
Wysłany: 2016-01-22, 13:37   

Moja żona miała zdiagnozowany borderline jeszcze zanim zostałyśmy parą ponad siedem lat temu. Wiedziałam o tym od samego początku i z perspektywy czasu nie potrafię zadecydować, czy weszłabym ponownie w taki związek.

To jest choroba i jak każda poważniejsza choroba wymaga od ciebie odpowiedniej opieki nad drugą połówką i zdolności do rezygnacji z niektórych rzeczy, jakie robią "normalne" pary.
 
 
Wild
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 54
Posty: 1286
Wysłany: 2016-01-22, 13:48   

Coincidence napisał/a:

To jest choroba i jak każda poważniejsza choroba wymaga od ciebie odpowiedniej opieki nad drugą połówką i zdolności do rezygnacji z niektórych rzeczy, jakie robią "normalne" pary.


coś więcej? jakieś przykłady?
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-22, 14:19   

Coincidence napisał/a:
To jest choroba i jak każda poważniejsza choroba wymaga od ciebie odpowiedniej opieki nad drugą połówką i zdolności do rezygnacji z niektórych rzeczy, jakie robią "normalne" pary.


Sam fakt, że jestem trans powoduje, że dziewczyna też musiałaby dla mnie zrezygnować z kilku kwestii, które mogą robić normalne pary, więc to nie stanowi problemu. Ale jako człowiek jestem wrażliwy i nie sądzę, że mógłbym znosić takie wybuchy nienawiści skierowane w moją stronę jak opisują to niektóre strony opisujące border-line, więc czy to tak faktycznie wygląda? Że nie da się z taką osobą żyć 'normalnie' czyli bez kłótni, piekła w domu, bez dużych wyrzeczeń ze swojej strony i utraty swojej niezależności? Jak to jest?
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Rockman
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Punktów: 62
Posty: 454
Wysłany: 2016-01-22, 19:35   

Charlie napisał/a:

To chyba będzie mały offtop, ale... byłeś z dziewczyną która miała border-line... wpłynęło to mocno na Waszą relację, na Ciebie, przeszkadzało?

Bo poznałem taką dziewczynę... ekhm... byłbym wdzięczny za info.


Charlie pozwól, że skopiuję moją wypowiedź z innego wątku coby nie powtarzać się 2 razy:

"Mam za sobą 'para-związek' no, muszę to przyznać z piękną kobietą. Michał Anioł dłutem haratał. I to nawet nie to, że duszę miała złą, bo powiedziałbym że dobrą i wzniosłą. Tylko miała zaburzenia osobowości (coś w stylu borderline, daję rękę uciąć), które wyszły dopiero po jakimś czasie. To było dla mnie okropne, bo byłem poniżany, zaliczyłem poziom 'szmata od podłogi' a i rękoczynów nie zabrakło. Strasznie mnie to bolało, bo walczyłem jak mogłem o nią, a byłem coraz bardziej niszczony. Przez najbliższą mi dotychczas osobę w życiu. Po tym całym doświadczeniu długo szukałem odpowiedzi co do tego doprowadziło i w końcu wiem: bardzo niskie poczucie swojej wartości. Coś w stylu, że uzależniam swoją wartość od tego jak bardzo mogę się kimś zaopiekować. Także nie wiem czy to taki plus, że dla mnie liczy się całokształt. Czuję się teraz cholernie samotnie, mimo że mam przyjaciół. Takie tam, gorzkie żale. "

Wpłynęło to w taki sposób, że po prostu relacja przestała istnieć. Do tego stopnia że poblokowaliśmy się na nawet na fejsach.
Czy przeszkadzało... Gdyby nie to, to powiedziałbym że to mój ideał i pewnie dawno bym klękał z pierścionkiem xD
Na mnie wpłynęło to do tego stopnia destruktywnie, że nadal walczę z "powikłaniami" i ciągle myślę jakby tu osiągnąć coraz lepszy dobrostan psychiczny, bo po ludzku mówiąc jest mi po prostu ciężko w to uwierzyć. Mówiła, że kocha, że tylko ja, że do końca życia... i milion innych pierdół w które zawzięcie wierzyłem. I robiłem wszystko, żeby mi też uwierzyła, kosztem przyjaciół, zdrowia, siebie... Wytrzymałem prawie 5 lat z czego pierwszy rok, max 1,5 były sielanką. Usłyszałem: Odkochałam się/wolę z kwiatka na kwiatek/zraziłeś mnie do siebie (jak w przypływie bezradnosci i niemocy zacząłem stosować te same metody postepowania co ona żeby się opamiętała, teraz jestem mądrzejszy), nigdy o mnie nie zawalczyła, nigdy nie pokazała że jej na mnie zależy. Nawet nigdy nie odezwała się pierwsza, gdy sytuacja tego nie wymusiła. Najlepsze jest to, że nawet z transeksualizmem nie próbowała mi jakkolwiek pomóc i było wręcz "polecą na ciebie z widłami w naszym społeczeństwie" Pomijając, że nawet wstydziła sie potrzymac publicznie za rękę ze mną na zadupiu, bo byłoby że "jest homo i będą o niej gadać". na Kolejny chłopak wytrzymał 3 miesiące, więc chyba o czymś to świadczy (że był mądrzejszy niż ja?) Aktualnie wiem że zawaliła studia, leczy się i dostaje leki na fobie, ale pomimo poprawy samopoczucia widzę, że to w jej funkcjonowaniu niewiele zmienia. To bardzo przykre, bo kiedyś myślałem, że to da się wyleczyć, ja będę tym cudownym rycerzem na białym koniu i pokażę, że ktoś ją pokochał taka jaka jest a ona za to pięknie pójdzie na terapię i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Prawda jest taka, że ktoś z BDP najpierw musi bardzo chcieć się zmienić, potem bardzo dużo dużo pracować a i tak nie ma gwarancji na wyleczenie. Jest mi przykro, bo byłaby na prawdę fajną i wartościową dziewczyną gdyby nie to cholerstwo, zresztą dlatego właśnie tak długo wytrzymałem. Ale żeby nie było tak smętnie i beznadziejnie, to na koniec powiem, że to doświadczenie pomogło mi odnaleźć siebie i zacząć doceniać.
Podsumowując polecę ci zarąbistego bloga dla mężczyzn kochających za bardzo, czasem do niego wracam profilaktycznie nasmarować zwoje mózgowe ;)

http://koniectoksycznych....o-u-osob-z.html
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-22, 21:00   

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź, właściwie wymieniłeś wszystkie rzeczy, których się obawiałem doświadczyć, więc doszedłem do wniosku, że chyba odpuszczę zanim zakocham się na dobre, przeszedłem coś podobnego już raz, ale dziewczyna nie miała stwierdzonych zaburzeń border-line, nie była nigdy u psychologa i ja sam też nie wiedziałem o czymś takim, myślałem, że to normalne u dziewczyn czy coś... (a może to była jakaś lżejsza forma border-line) :P Dopiero niedawno dowiedziałem się o tym zaburzeniu i trochę mi się rozjaśniło.

Dzięki za bloga, z chęcią poczytam ;)
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-23, 00:48   

To ja polecę jeszcze takie teksty. Może nie wszystko do końca w temacie, ale warto sobie przejrzeć:

kiedy miłość to tylko słowo

wzorce uzależnienia od miłości

I na koniec to. Gościa nie należy brać tak do końca serio, bo pisze dosadnie i wręcz cynicznie (a to nie jest tak, że miłość w ogóle nie istnieje, istnieje tylko wygląda zupełnie inaczej niż to, co pokazuje się nam w książkach i filmach). Ale pisze też całkiem dowcipnie, takim szwejkowym dowcipem który potrafi uzdrawiać nasz stosunek do spraw, których samych w sobie naprawić nie jesteśmy w stanie.
Warto też przejrzeć inne jego teksty.

zakochanie, czyli żebraczy cyrk godowy
(uwaga, cztery podstrony)
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-23, 01:26   

Borderem nie można się opiekować w potocznym rozumieniu. W potocznym rozumieniu opieka to zagłaskiwanie, przychylanie nieba, zabieranie zmartwień, poświęcanie się, ratowanie przed upadkiem. To jest bardzo fajne wobec zdrowych ludzi, ale taką miłą i opiekuńczą osobę border zniszczy. W sposób opisany powyżej sprowadzi do poziomu piwnicy i, obawiając się bycia porzuconym, doprowadzi do stanu, kiedy w końcu zostanie porzucony - najczęściej przez wrak człowieka.
Z borderem można wejść w mniej więcej zdrową relację o ile ma się zdrowe podejście do miłości i na pierwszym miejscu stawia się swój komfort, swoje bezpieczeństwo, swoje granice, swoje potrzeby, a także jest się odpornym na manipulacje i szantaże emocjonalne. Jeżeli ktoś nie poświęci swoich granic dla błędnie rozumianego dobra bordera, tylko - w przypadku konfliktu - zaznaczy je i utrzyma, związek ma szansę przetrwać. Ale border musi się liczyć z tym, że jeśli przegnie, to może relację stracić. Więc żadnego "nie, nigdy cię nie zostawię, obiecuję, ja z tobą będę, nie jestem jak inni". Żadnych takich obietnic, żadnego ustępstwa. Wtedy i tylko wtedy para ma szansę. Dotyczy to oczywiście również bliskich przyjaźni i każdej innej relacji, łącznie z rodzic-dziecko.
Większość ludzi tego nie rozumie: robią dokładnie na odwrót i zamieniają się w wycieraczki.
A większość borderów jest na tyle nieświadoma swoich mechanizmów, że wchodząc w nowe relacje, powtarzają "tylko mnie nie zostaw, obiecaj, że TY mnie nie zostawisz" zamiast "hej, jestem borderem, nie pozwól mi wejść sobie na głowę, bo cię niechcący zniszczę".
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-23, 01:42   

Ryu napisał/a:
Z borderem można wejść w mniej więcej zdrową relację o ile ma się zdrowe podejście do miłości i na pierwszym miejscu stawia się swój komfort, swoje bezpieczeństwo, swoje granice

Czy ja wiem? To by chyba wymagało jakiejś anielskiej cierpliwości. Jeżeli 10 razy spokojnie tłumaczysz, gdzie są twoje granice, jakiego rodzaju zachowań sobie nie życzysz i dlaczego, to za 11 razem po prostu masz już dosyć i stwierdzasz, że szkoda nerwów na kontynuowanie relacji/znajomości, która robi się zwyczajnie męcząca.
 
 
salamandra
użytkownik
Jaśnie Panienka


Tożsamość płciowa: k
Punktów: 68
Posty: 791
Wysłany: 2016-01-23, 03:36   

osoby z bpd często na partnerów wybierają masochistów emocjonalnych, masochiści emocjonalni często wybierają borderlajnów. masochista emocjonalny, to nie osoba, która czuje przyjemność z emocjonalnego bólu, ale osoba, która wyciąga konkretne korzyści ze stawiania siebie w pozycji ofiary. jeśli jesteś taką osobą, to stworzycie związek dilera z ćpunem. aby pozbyć się problemu musisz być zdeterminowany, że chcesz być z tą osobą, ale absolutnie nie godzić się na borderline i żadne związane z tym zachowania. to musi być jasne od początku i przestrzegane z determinacją, kiedy ta osoba cie rani, to cię zdradza, bo zdradza twoje zaufanie, bezpodstawnie cię krzywdzi, niech to będzie dla niej jasne.

osobą z borderlajnem można sterować, bo ona w momencie ataku nie ma nad sobą kontroli, wystarczy, że ty jej nie stracisz. mam za sobą cztery lata związku z osoba, która na początku była borderlajnem i to jednym z bardziej hardkorowych przypadków. wbrew temu co się uważa osoba zdolna do refleksji potrafi sobie z tym poradzić. musi tylko chcieć. borderlajny za zwyczaj nie chcą, mój chłopak pracował nad sobą, było ciężko, nawet bardzo, ale udało nam się nad tym zapanować - tak, nam, nie mniejsza moja zasługa niż jego, taka osoba rozpoczyna rozgrywki przemocy psychicznej w których posługuje się schematami postępowania, a nie rozsądkową wykalkulowaną taktyką. wygrać tę rozgrywkę jest łatwo, o ile umie się grać w (emocjonalne) szachy, bo mowa tu o osobie korzystającej zawsze z jednej strategii, ile razy można dawać się na to robić? a kiedy już umiesz przejąć kontrole to możesz taką osobę skrzywdzić, unieszkodliwić, lub nauczyć, a jak złapiesz wprawę, to spokojnie możesz przebić się przez furię i nawiązać kontakt, wystarczy wiedzieć czego ta osoba chce - a przeważnie chce bliskości, czułości, nie jest pewna twoich uczuć itd. wystarczy uleczyć ten lęk i nauczyć o jego bezpodstawności. nie słuchać słów, tylko emocji, bo ta osoba nie mówi słowami, tylko emocjami. obecnie kłócimy się delikatniej i rzadziej niż przeciętna para, często, jak łapie muchy w nosie, to po prostu mi mówi, że ma muchy w nosie i trzeba przeczekać. mi się udało, jestem w związku z osobą z zaleczonym bpd, ale muszę przyznać, że sporo mnie to kosztowało.

trzeba zadać sobie pytanie czy warto, bo to twardy kamień do zgryzienia.
_________________
Całuski!
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=L9p8LXD5UDs
 
 
Lagertha
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-23, 20:59   

Chciałam zwrócić uwagę na dwie rzeczy.

Po pierwsze, wszyscy opisujecie dosyć częsty przypadek i najbardziej znany. Tak zwany "acting out" - to ten typ agresywny. Ale jest jeszcze drugi typ zwany "acting in" - osoba taka nie będzie robić opisanych przez Was rzeczy. Ponieważ ten typ BPD skupia się na "karaniu" siebie i cierpienie kieruje wobec własnego ciała, a nie wobec innej osoby. Poza tym, borderline, nie jest równe drugiemu borderline. Są różne nasilenia choroby, o różnym też podłożu i jedni wymagają stałej opieki i silnych leków, a nawet regularnych hospitalizacji, a inny może obejść się bez tego.

Po drugie zaś. Jest jeszcze taka kwestia, odnośnie tego jakie przyjmie się standardy diagnozowania BPD. Z tego co się orientuję to (przynajmniej w Szwajcarii) bardzo często stawia się diagnozę BPD. Ponieważ lekarzom często jest łatwiej diagnozować Borderline niż wysilić się i znaleźć prawdziwe źródło problemu - jednocześnie stygmatyzując osoby, które na BPD nie chorują.
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-23, 21:34   

Lagertha napisał/a:
Ale jest jeszcze drugi typ zwany "acting in" - osoba taka nie będzie robić opisanych przez Was rzeczy. Ponieważ ten typ BPD skupia się na "karaniu" siebie i cierpienie kieruje wobec własnego ciała, a nie wobec innej osoby.


Właśnie przypuszczam, że z tego typu osobą byłem wcześniej, bo nie była agresywna wobec mnie, w zasadzie w ogóle nie była agresywna, po prostu nienawidziła w dość dużym stopniu siebie samej, bez konkretnych przyczyn. Tu jako partner ts chyba tylko pogorszyłem sprawę.

Lagertha napisał/a:
Z tego co się orientuję to (przynajmniej w Szwajcarii) bardzo często stawia się diagnozę BPD. Ponieważ lekarzom często jest łatwiej diagnozować Borderline niż wysilić się i znaleźć prawdziwe źródło problemu - jednocześnie stygmatyzując osoby, które na BPD nie chorują.


Tak, też o tym czytałem. I próbowałem 'podważyć' tę diagnozę, ale dziewczyna, o której wspomniałem, ma 17 lat. Nie znam jej aż tak dobrze jak jej rodzina (która zgadza się z diagnozą) i ona hm... przyjęła to bardzo do wiadomości. Nie zaprzeczała temu wcale, od razu zaakceptowała diagnozę. A że nie jestem specjalistą, to zrezygnowałem z dociekań i rozmów z rodziną. Generalnie jestem przyjacielem tej rodziny i wiem, że wszyscy traktują ją tam bardzo delikatnie, z czym ja też się nie zgadzałem, bo uważałem, że trzeba traktować ją zupełnie normalnie, żeby nie pozwolić na manipulacje (choćby nieświadome) :P

salamandra napisał/a:
osoby z bpd często na partnerów wybierają masochistów emocjonalnych, masochiści emocjonalni często wybierają borderlajnów.


Jestem częściowo takim właśnie masochistą emocjonalnym... tylko ja nie odnoszę korzyści w stawianiu siebie jako ofiary, ale chciałbym po prostu pomóc - chcę poświęcić swój czas i zainteresowanie, żeby kogoś wyciągnąć z trudnej sytuacji, nawet kosztem swojego dobra (taki rycerz na białym koniu). I faktycznie schemat się powtarza - wybieram dziewczyny z problemami.

Przeczytałem wszystkie blogi i strony. Sam temat jest niesamowicie interesujący ze względu na dość duży poziom niewiedzy w tym temacie. Po niektórych opowieściach i przykładach ze stron byłem przerażony, dlatego naprawdę szacunek dla osób, które próbowały się z tym zmagać.

A czy jest jakiś sposób, żeby pomóc takiej osobie, ale z pozycji przyjaciela? Z tej pozycji dużo łatwiej jest nie dać sobie wejść na głowę i zachować pewne granice relacji przynajmniej według mnie.
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
salamandra
użytkownik
Jaśnie Panienka


Tożsamość płciowa: k
Punktów: 68
Posty: 791
Wysłany: 2016-01-24, 05:18   

Cytat:
Jestem częściowo takim właśnie masochistą emocjonalnym... tylko ja nie odnoszę korzyści w stawianiu siebie jako ofiary, ale chciałbym po prostu pomóc - chcę poświęcić swój czas i zainteresowanie, żeby kogoś wyciągnąć z trudnej sytuacji, nawet kosztem swojego dobra (taki rycerz na białym koniu). I faktycznie schemat się powtarza - wybieram dziewczyny z problemami.


Ta sytuacja niestety pachnie mi tym samym, istnieje ryzyko, że korzyść którą czerpiesz z takiej relacji kompensuje ci jakieś braki w samoocenie i w związku z tym faktyczna pomoc w 'uzdrowieniu' takiej osoby stoi w sprzeczności z źródłem twojego komfortu. Ale kto wie, może to tylko potrzeba opiekuńczości, uznawana za cechę pożądaną u mężczyzn.

Ja wykazywałam wiele mechanizmów wspierających wchodzenie w związki z osobami niby potrzebującymi pomocy i kilka takich związków odbyłam, z czasem mnie to zaczęło męczyć i przestałam dowartościowywać się tym, że ktoś obrasta mnie jak bluszcz. W sumie to takie osoby zaczęły mnie denerwować, ich lęk przed podjęciem pracy nad sobą i ugiętość pod błachymi czynnikami działają mi na nerwy. To dlatego, że nie wierzę w sequel życia i serio mi go szkoda na osoby którym z mojego punktu widzenia tylko wydaje się, że mają problem. Kiedyś myślałam, że chciałabym zostać terapeutką, ale wiem, że zabrakłoby mi cierpliwości, bo czasami mam ochotę taką osobę za kudły wytarmosić.

Ps. W wieku np. 17 lat mowa jeszcze o okresie dojrzewania, w tym momencie nie da się zatwierdzić zaburzeń osobowości nawet jeśli obiawy się pokrywają.
_________________
Całuski!
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=L9p8LXD5UDs
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2016-01-24, 17:28   

salamandra napisał/a:


Ps. W wieku np. 17 lat mowa jeszcze o okresie dojrzewania, w tym momencie nie da się zatwierdzić zaburzeń osobowości nawet jeśli obiawy się pokrywają.

17letni człowiek jest dorosły pod każdym względem poza prawnym.

Zaburzenia osobowości można "zatwierdzić" już w 14/15 r.ż, przynajmniej tak robi polska psychiatria.
Cytat:

osoby którym z mojego punktu widzenia tylko wydaje się, że mają problem.

Niesamowicie łatwo jest ludziom uznać wszystkie zaburzenia za urojone, jeśli sami ich nie mają.
To samo z problemami innego typu.
 
 
salamandra
użytkownik
Jaśnie Panienka


Tożsamość płciowa: k
Punktów: 68
Posty: 791
Wysłany: 2016-01-24, 17:47   

Jeżynka, jeśli tak robi, to popełnia błąd, ponieważ często objawy, nawet bardzo silne mijają do dwudziestego piątego roku życia, a wcześniej nie ustępują pomimo żadnych prób. jeśli wydaje ci się, że 17 letni człowiek jest już emocjonalnie dojrzały, to jesteś w błędzie, a to, na jakim poziomie jest polska psychiatria woła o pomstę do nieba. oczywiście jest problemem, jeśli do dwudziestego któregoś roku delikwent raz na dwa tygodnie musi np poleżeć pod kołdrą i popłakać, zajmuje się dekadencją i romantyzmem, ale dramat jest wtedy jak to się ciągnie do czterdziechy i tam końca nie widać. okres dojrzewania to dla niektórych 11-15 rok życia, dla innych 13-21, u niektórych trwa to długo, ale o ZABURZENIU można mówić wtedy, kiedy jesteśmy w stanie zaobserwować odstępstwo od normy.

z Wikipedii:
Objawy według DSM IV

W przebiegu zaburzeń osobowości, które nie są efektem organicznego uszkodzenia mózgu lub choroby psychicznej (oś I), występują zwykle następujące objawy:

*znacząco dysharmonijne postawy lub zachowania, wyrażające się w takich obszarach życia psychicznego jak: afektywność, kontrola zachowań impulsywnych, style myślenia lub przeżywania, relacje z innymi osobami;
*wzorce zachowań trwają przez długi okres i nie są ograniczone do zaostrzenia innego zaburzenia psychicznego;
*wzorce zachowań utrudniają funkcjonowanie oraz relacje z innymi osobami;
*zaburzenia osobowości rozpoczynają się w okresie dzieciństwa lub dojrzewania i trwają w okresie dorosłości;
*subiektywne uczucie dyskomfortu w przebiegu zaburzeń osobowości pojawiają się zwykle w późniejszym okresie jej trwania;
*zaburzenia te prowadzą zwykle do gorszego funkcjonowania społecznego lub zawodowego.
_________________
Całuski!
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=L9p8LXD5UDs
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2016-01-24, 17:53   

Pewnie. Zatem z jakimikolwiek próbami leczenia zaburzeń należy czekać do 40tki, bo przecież wcześniej nie można mieć pewności, że [terefere] samo nie przejdzie.

Serio, obawiam się, że w tym przypadku nawet polscy psychiatrzy szpitalni są rzetelniejsi.
Większość zaburzeń osobowości wychodzi w wieku gimnazjalno-licealnym i wtedy właśnie należy się nimi zająć, bo później może się to okazać o wiele trudniejsze.
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-24, 20:33   

Jeżynka napisał/a:
salamandra napisał/a:
Ps. W wieku np. 17 lat mowa jeszcze o okresie dojrzewania, w tym momencie nie da się zatwierdzić zaburzeń osobowości nawet jeśli obiawy się pokrywają.

17letni człowiek jest dorosły pod każdym względem poza prawnym.


Nie można diagnozować zaburzeń osobowości u osoby niedojrzałej (w psychologii wyróżnia się dojrzewanie fizyczne i społeczne, społeczne kończy się około 20., 21. roku życia, chociaż to się cały czas zmienia... wydłuża to lepsze słowo).

Jeżynka napisał/a:
Większość zaburzeń osobowości wychodzi w wieku gimnazjalno-licealnym i wtedy właśnie należy się nimi zająć, bo później może się to okazać o wiele trudniejsze.

Jak najbardziej natomiast można prowadzić terapię, tak aby zaburzenia, które zaczyna być widać, nie ukształowały się na stałe.
To trochę tak, jak u kogoś kaszlącego i z gorączką nie można jeszcze postawić diagnozy zapalenia płuc, ale można już zacząć go leczyć, żeby się tego zapalenia płuc nie dorobił.

Charlie napisał/a:
A czy jest jakiś sposób, żeby pomóc takiej osobie, ale z pozycji przyjaciela? Z tej pozycji dużo łatwiej jest nie dać sobie wejść na głowę i zachować pewne granice relacji przynajmniej według mnie.

Tak. Być, rozmawiać, wspierać, stawiać granice, wysłuchiwać zmagań ze światem. Uczyć bycia w zdrowej relacji.
Mój przyjaciel zdziałał cuda jeśli o mnie chodzi. I, Freju, nie, nie tłumaczy cierpliwie po raz n-ty, że przekraczam jego granice. Po prostu trzaska słuchawką albo w inny sposób zaznacza, że przegiąłem i mam się uspokoić i zacząć zachowywać cywilizowanie.


Borderów nie wolno głaskać po główkach.



PS. Proszę nie używać wulgaryzmów.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Hjalmar
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 7
Posty: 743
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-24, 21:34   

Moja siostra ma bordera, jest w związku i generalnie właśnie zabiera się za podbijanie świata. Nic po niej nie widać, typ raczej acting-in. Kluczem jest chyba przyjęcie do wiadomości problemu, praca nad problemem, żeby przestał być problemem. Co innego rozumieć (co, moim zdaniem, i tak jest niemożliwe, nikomu nie będzie się chciało zrozumieć, skoro można naciskać na sam behawior), a co innego niańczyć i dawać sobie wchodzić na głowę. Acz i tak uważam, że behawioralne wyciszanie zachowań typu acting-out nie ma sensu. Ale do tego trzeba zrozumieć, co je wywołało, a rozumieć... serio, komu się będzie chciało? W związkach i tak chodzi o samozadowolenie, a nie drugą osobę. Nie warto się pchać w coś takiego.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-24, 21:50   

Ryu napisał/a:
Tak. Być, rozmawiać, wspierać, stawiać granice, wysłuchiwać zmagań ze światem. Uczyć bycia w zdrowej relacji.
Mój przyjaciel zdziałał cuda jeśli o mnie chodzi. I, Freju, nie, nie tłumaczy cierpliwie po raz n-ty, że przekraczam jego granice. Po prostu trzaska słuchawką albo w inny sposób zaznacza, że przegiąłem i mam się uspokoić i zacząć zachowywać cywilizowanie.

Jeśli ktoś chce się zmieniać, to być może. Jeśli nie chce i działa w kółko według jednego skryptu, to można nawet odkładać słuchawkę, a następnym razem i tak będzie tak samo. I wtedy dochodzisz do wniosku, że zerwanie kontaktu będzie dla ciebie najlepszym wyjściem, ew. maksymalne ograniczenie go jeśli to np. rodzina.
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-24, 22:04   

Cytat:
Jeśli ktoś chce się zmieniać, to być może

Skoro się więc nie zmienia, to znaczy że nie chce? ;) Chociaż, poniekąd, wiem, że można odeprzeć, iż całe zaburzenie polega na tym, że się nie chce. :P

Ale gdybym w kontaktach z bliskimi z zaburzeniami osobowości podchodziła według tego schematu, to dawno bym już od nich sfiksowała.
Cytat:
I wtedy dochodzisz do wniosku, że zerwanie kontaktu będzie dla ciebie najlepszym wyjściem, ew. maksymalne ograniczenie go jeśli to np. rodzina.

Zerwanie kontaktu z kimś kto ma w ogóle jakikolwiek problem, to jest generalnie pierwsza rzecz, którą robią ludzie (btw pewna koleżanka z BPD tyle razy zrywała ze mną kontakt że aż całkiem odzwyczaiłam się od rozmawiania z nią). Trudno się dziwić, każdy ma dość własnych problemów. Ale fajniej jest gdy się przy tym nie dorabia ideolo do zwykłego olewactwa. :P
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-24, 22:25   

nunumu napisał/a:
Cytat:
Jeśli ktoś chce się zmieniać, to być może

Skoro się więc nie zmienia, to znaczy że nie chce? ;) Chociaż, poniekąd, wiem, że można odeprzeć, iż całe zaburzenie polega na tym, że się nie chce. :P

Może to i pewne uproszczenie, no bo czy np. alkoholik nie zrywa z nałogiem, bo nie chce? Nawet nie to, on tego nie robi, bo przede wszystkim "nie jest alkoholikiem" ;) Ale patrząc na to z zewnątrz alkoholików da się podzielić na tych, którzy chcą coś zrobić i tych którzy nie chcą. Podobnie z borderami.
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-24, 22:29   

Chyba nie wiesz jak to działa. Tak, pokaż mi kogoś kto rzucił chlanie "bo chciał". Odwołujesz się tylko do stereotypów, nic ciekawego.
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-24, 22:33   

Bardzo polecam zrywanie kontaktu z borderem, który rozwala życie i psychikę oraz nie zamierza nad sobą pracować. To zwykła samoobrona. Bordery potrafią być niezwykle toksyczne i przeważnie trzeba je kilka razy sparzyć, żeby dostrzegły problem w sobie. Równocześnie zerwanie kontaktu czasami potrafi zmotywować bordera do zmiany.

Byłem jeszcze świadkiem takiego związku, że zdrowa osoba dotąd nie zrywała kontaktu z borderem, umartwiając się i skrycie nienawidząc osoby tudzież nią gardząc, aż sama "zachorowała" na toksyczność i zaczęła stosować przemoc wobec bordera. Jak na ironię akurat wtedy border postanowił się ogarnąć i wszedł w rolę ofiary przemocy "bo mi się należy, bo jak ja mogłam tak człowieka traktować" (obstawiam, że było to borderowe acting-in).
Skończyło się mniej więcej dobrze - terapią bordera.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Lagertha
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-24, 22:34   

nunumu napisał/a:
Ale fajniej jest gdy się przy tym nie dorabia ideolo do zwykłego olewactwa. :P
Tyle, że BPD nie jest "olewactwem", to jest prawdziwy problem. Najgorsze jest jak ktoś po prostu się podda i uzna, że i tak nie można tego trwale wyleczyć, to nie będzie się starać i wszyscy mają go akceptować, bo taki jest... Albo jak cały czas będzie ofiarą, której wszyscy mają współczuć. Niestety z oboma przypadkami się spotkałam. Ale poznałam osobę, która jest zdiagnozowana z BPD, dostaje z tego tytułu rente, stara się walczyć z chorobą i o tej osobie nie można powiedzieć nic złego. Jest też od wielu lat w szczęśliwym związku. Więc da się. Jak ktoś bardzo chce. Tą drugą osobę też znam i akurat potwierdzam, to taki typo osoby, która nie da sobie wejść na głowę.

A zwykłe "olewactwo" to inny problem i tyczy się on myślę każdego. To dużo mówi o danej osobie i jej stosunku do innych. Natomiast spotkałam się też z osobami, które dorabiają jako usprawiedliwienie różnych rzeczy, jakieś wymyślone historie chorób, by mieć się czym usprawiedliwiać.
 
 
Rockman
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Punktów: 62
Posty: 454
Wysłany: 2016-01-24, 23:11   

Charlie napisał/a:

Jestem częściowo takim właśnie masochistą emocjonalnym... tylko ja nie odnoszę korzyści w stawianiu siebie jako ofiary, ale chciałbym po prostu pomóc - chcę poświęcić swój czas i zainteresowanie, żeby kogoś wyciągnąć z trudnej sytuacji, nawet kosztem swojego dobra (taki rycerz na białym koniu). I faktycznie schemat się powtarza - wybieram dziewczyny z problemami.

Wielka ogromna czerwona lampa ostrzegawcza. Poświęć trochę czasu na odnalezienie źródła swojego niedowartościowania, zanim twój pociąg jadący z nadmierną prędkością zdąży się rozbić.
Przewaliłem całe multum książek o toksycznej miłości i jedno ciągle mi nie pasowało: Zawsze jako źródło tych problemów 'caregive'rsów' podawane były zaburzenia relacji z rodzicami, spartolone dzieciństwo, zabieganie o uwagę rodzica. U mnie nic takiego nie miało miejsca, śmiało mogę powiedzieć, że mam najlepszych rodziców na świecie. Drążyłem, drążyłem i uwaga wydrążyłem! Powodem mojego niedowartościowania jest TS :D Całe moje dorastanie usiane było myślami, że żadna dziewczyna mnie nie zechce w takiej "formie" a resztę transowych rozterek każdy tu na pewno zna.
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-24, 23:41   

Dopiero teraz zwróciłem na to uwagę.

Charlie napisał/a:
Jestem częściowo takim właśnie masochistą emocjonalnym... tylko ja nie odnoszę korzyści w stawianiu siebie jako ofiary, ale chciałbym po prostu pomóc - chcę poświęcić swój czas i zainteresowanie, żeby kogoś wyciągnąć z trudnej sytuacji, nawet kosztem swojego dobra (taki rycerz na białym koniu).

Innymi słowy, chcesz zrealizować wizję siebie jako skutecznego ratownika, który jest w stanie kogoś uratować.
To jest dowartościowywanie się. I leczenie swoich kompleksów cudzymi dramatami. I próba udania przed samym sobą, że ma się nad czymś kontrolę. I uciekanie od własnych problemów i pracy nad samym sobą (np. nad wyzwoleniem się od tego mechanizmu).
Czyli jak najbardziej korzyści.
Bardzo dużo korzyści.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-25, 00:07   

Charlie, kiedyś też taka byłam, może i komuś pomogłam, faktycznie trochę się tym dowartościowałam ale z dalszej perspektywy patrząc to i tak nie miało znaczenia - bo nie stworzyłam fajnej relacji a osoby z którymi byłam albo mnie teraz nie znoszą (bo próbowałam im dać więcej niż byłam w stanie, a potem tego oczekiwali, co było ponad moje siły) albo wciąż cierpią że nie chcę dalej być z nimi w związku. A sama szczęśliwsza na tym się nie stałam, czując teraz tylko, że nie mam żadnej wartości w normalnym dojrzałym związku, w którym nie podnoszę kogoś z gnoju własnym kosztem - więc w sumie zysk na tym i tak był niewielki. Tak naprawdę uszczęśliwianie kogoś własnym kosztem to droga na łatwiznę i najgorszy możliwy sposób uszczęśliwiania. Prawdziwa sztuka to uszczęśliwianie siebie i kogoś innego jednocześnie, ale do tego trzeba też siebie znać, i własne potrzeby, i też osoby odpowiednie szukać.
Ostatnio zmieniony przez nunumu 2016-01-25, 00:11, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-25, 00:08   

Charlie napisał/a:
chcę poświęcić swój czas i zainteresowanie, żeby kogoś wyciągnąć z trudnej sytuacji, nawet kosztem swojego dobra

Jak dla mnie to brzmi jak rola "bohatera rodzinnego" wyniesiona z domu DDA:

https://ddablog.wordpress.com/2008/11/22/bohater-rodzinny/
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-25, 00:09   

Cytat:
Jak dla mnie to brzmi jak rola "bohatera rodzinnego" wyniesiona z domu DDA

A dla mnie brzmi to jak typowy problem człowieka z niską samooceną.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-25, 00:15   

nunumu napisał/a:
Cytat:
Jak dla mnie to brzmi jak rola "bohatera rodzinnego" wyniesiona z domu DDA

A dla mnie brzmi to jak typowy problem człowieka z niską samooceną.

Co wychodzi na to samo. Mechanizmy obronne i reakcje ludzi z DDA wynikają ze zdewastowanego poczucia własnej wartości. Jeśli ktoś w domu jako dziecko był tak wytresowany, że zasługuje na pochwałę tylko wtedy, kiedy rozwiązuje problemy dorosłych i stara się poprawić im samopoczucie, co i tak nie gwarantowało nigdy poczucia bezpieczeństwa, to nosi w sobie odruch: muszę cały czas ratować świat, bo to jedyny sposób, żeby ktoś mnie czasem lubił.
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-25, 00:19   

Nie, nie wychodzi na to samo - bo ty wmawiasz komuś cały zespół objawów na podstawie zaobserwowania tylko jednego z nich. Wymyśliłaś sobie z nikąd jak był wychowywany i z czego wynikają jego problemy, gdy nic nie pisał co mogłoby potwierdzić takie tezy - tj. ponosi się czysta fantazja. To ja dodam że to co on ma jest też typowe dla ludzi z Zespołem Aspergera, zdiagnozujemy mu aspergera?
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-25, 00:27   

nunumu napisał/a:
wmawiasz komuś cały zespół objawów na podstawie zaobserwowania tylko jednego z nich. Wymyśliłaś sobie z nikąd jak był wychowywany i z czego wynikają jego problemy

Freja napisał/a:
Jak dla mnie to brzmi jak

Ja w tym zdaniu widzę, co najmniej dwa zastrzeżenia. Ale jeśli ty ich nie widzisz, to trudno. Może nie chcesz widzieć. A jak ktoś był wychowywany i jakie ma pełne objawy, to każdy może sobie sam ocenić, porównując z listą, co też polecam rozwadze i ocenie samego czytającego (i w ogólności wszystkich czytających).
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-25, 00:33   

X: Boli mnie głowa, latają mi takie śnieżki przed oczami.
Ty: Jak dla mnie wygląda to jak rak mózgu, nic nie sugeruję ale jak masz pełne objawy to jest się czego martwić. Ale nic nie sugeruję, nic.
X: Ojejujejujeju, czy to na pewno rak? <czyta wikipedię> Tak to rak mózgu, co ja teraz biedna zrobię!

30 dni później

=> X nic nie robi, a że się nie pogarsza to zapomina; tak naprawdę to była migrena, ale gdy okazało się że to jednak nie rak mózgu uspokoiła się i przestała się nad tym zastanawiać.

albo

=> X odkryła cudowną altmedową metodę leczenia raka mózgu dr Śrićwimpaćwta Śraćwadźwaćta, polegającą na piciu herbatki z sosny 3x dziennie, i czuje że to jej pomogło przynajmniej tak, że nie umarła; migrenę ma ofc dalej
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-25, 00:47   

nunumu napisał/a:
X: Boli mnie głowa, latają mi takie śnieżki przed oczami.
Ty: Jak dla mnie wygląda to jak rak mózgu, nic nie sugeruję ale jak masz pełne objawy to jest się czego martwić. Ale nic nie sugeruję, nic.
X: Ojejujejujeju, czy to na pewno rak? <czyta wikipedię> Tak to rak mózgu, co ja teraz biedna zrobię!

Rak mózgu jest mało prawdopodobną przyczyną bólu głowy.
Problemy w dzieciństwie bardzo prawdopodobną przyczyną szukania sobie problemowych związków.
 
 
nunumu
użytkownik
płomyczek

Tożsamość płciowa: ag
Kim jesteś: cis
Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 9
Posty: 953
Wysłany: 2016-01-25, 00:50   

A-haaaa, to nagle z pełnorowiniętego zespołu objawów sugerujących że jest dzieckiem alkoholików zrobiły się ogólnikowe i rozmętnione "problemy w dzieciństwie"? Czy twierdzisz że wszystkie problemy w dzieciństwie wywołuje alkoholizm rodziców? Weź przestań. I skończmy ten offtop, ktoś powinien cały ten wątek wraz z twoją wątpliwą diagnozą wynieść do kosza.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2016-01-25, 01:55   

nunumu napisał/a:
A-haaaa

Odnoszę dziwne wrażenie, że starasz się po prostu pokłócić.

nunumu napisał/a:
Czy twierdzisz że wszystkie problemy w dzieciństwie wywołuje alkoholizm rodziców?

Zjawiska typowe dla DDA nie występują jedynie w rodzinach alkoholowych ale także w ogólności dysfunkcyjnych. Jeśli się o coś kłócisz, wypadałoby najpierw wiedzieć, o czym w ogóle próbujesz rozmawiać.

Cytat:
Nie tylko DDA
Dorosłe Dzieci z Rodzin Alkoholowych to osoby wychowujące się w rodzinach dysfunkcyjnych (DDD). Każda rodzina alkoholowa to rodzina dysfunkcyjna, ale rodzice nie muszą mieć problemu alkoholowego, aby rodzina nie spełniała należytych funkcji wobec siebie, a w szczególności wobec dzieci. Przemoc fizyczna i psychiczna, ciągłe awantury domowe i kłótnie, brak czasu dla dziecka, brak wsparcia i poczucia bezpieczeństwa w domu, nieokazywanie uczuć, nadmierna presja na osiągnięcia, kochanie dziecka warunkowo (za coś, np. okazywanie ciepła gdy dziecko ma dobre oceny, a odrzucenie i karanie za gorsze wyniki) to przykłady patologicznych zachowań w rodzinach dysfunkcyjnych. Skutki takiego postępowania wobec dorastającego dziecka są równie negatywne jak w przypadku osób z rodzin alkoholowych. Terapia Dorosłych Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych (DDD) przebiega podobnie jak w przypadku DDA.

http://centrum-probalans....-to-za-syndrom/
 
 
Hjalmar
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 7
Posty: 743
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-25, 02:10   

Polska szkoła też jest bardzo efektywna w wywoływaniu różnych zaburzeń.

A na syndrom rycerza na białym koniu polecam psy z problemami. Chociaż prawdziwej zdolniaszce na pewno uda się wejście w toksyczną relację z psem. W sumie widziałem jedną taką. No i w sumie pewnie wyszłoby ze szkodą dla psa. Może jednak nie.
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-25, 11:15   

Ryu napisał/a:
Innymi słowy, chcesz zrealizować wizję siebie jako skutecznego ratownika, który jest w stanie kogoś uratować.
To jest dowartościowywanie się. I leczenie swoich kompleksów cudzymi dramatami. I próba udania przed samym sobą, że ma się nad czymś kontrolę. I uciekanie od własnych problemów i pracy nad samym sobą

Poniekąd bym się zgodził, bo jest to w pewien sposób dowartościowywanie się, ale z drugiej strony daje mi to radość, widok uśmiechu na jej twarzy, świadomość, że to co robię skutecznie pomaga. Ale nie leczy to moich kompleksów w żaden sposób - na tym polu nie mam kompleksów. To nie jest tak, że ja daję od siebie tak wiele i nie oczekuję zupełnie niczego od tej drugiej osoby. Nie mam takiego super niezdrowego podejścia, że rzucę wszystko i przybiegnę, bo dziewczynie paznokieć się złamał XD Raczej mam na myśli, że jestem w stanie godzinami siedzieć i rozmawiać, by kogoś zrozumieć, będę starał się temu komuś pomóc w ramach swoich możliwości, że chciałbym dziewczynę uświadomić jaka jest wartościowa.

W związku chciałbym oczywiście dać dużo z siebie: organizować wyjścia, robić fajne prezenty, spędzać dużo czasu razem, same fajne rzeczy, pomagać jej z problemami, słuchać i rozmawiać. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie otrzymuję tego w zamian, wtedy dopiero czuję, że coś robię nie tak i wtedy zaczynam rzucać wszystko, gdy coś dziewczynie się nie powiedzie.

nunumu napisał/a:
Charlie, kiedyś też taka byłam, może i komuś pomogłam, faktycznie trochę się tym dowartościowałam ale z dalszej perspektywy patrząc to i tak nie miało znaczenia - bo nie stworzyłam fajnej relacji a osoby z którymi byłam albo mnie teraz nie znoszą (bo próbowałam im dać więcej niż byłam w stanie, a potem tego oczekiwali, co było ponad moje siły) albo wciąż cierpią że nie chcę dalej być z nimi w związku.


U mnie było inaczej: to ja zostałem zostawiony i zraniony. Im mniej dziewczyna z siebie dawała, tym ja więcej, ironiczne. Nie wiem dlaczego tak jest, starałem się utrzymać ten związek chyba za nas dwójkę.

Freja napisał/a:
Jak dla mnie to brzmi jak rola "bohatera rodzinnego" wyniesiona z domu DDA:


Część rzeczy się zgadza, część nie... dzieciństwo miałem bardzo udane, rodziców i braci bardzo dobrych. Jestem najstarszym z 3 rodzeństwa, więc oczywiście mi zawsze przypadała rola opiekuna od młodych lat i faktycznie trochę pomagałem w domu i dorosłem troszkę szybciej, ale umiem się bawić, bywam spontaniczny, dla mnie życie to nie tylko obowiązki itd. Więc pewnie częściowo masz rację ;)

nunumu napisał/a:
A dla mnie brzmi to jak typowy problem człowieka z niską samooceną.


Nie zaprzeczę, mam dość niskie poczucie wartości, myślę, że wynika to głównie z bycia ts.

Freja napisał/a:
Jeśli ktoś w domu jako dziecko był tak wytresowany, że zasługuje na pochwałę tylko wtedy, kiedy rozwiązuje problemy dorosłych i stara się poprawić im samopoczucie, co i tak nie gwarantowało nigdy poczucia bezpieczeństwa, to nosi w sobie odruch: muszę cały czas ratować świat, bo to jedyny sposób, żeby ktoś mnie czasem lubił.


Nie mam takiego odruchu w domu, wśród rodziny, ani wśród znajomych w zasadzie. Ale zdarza mi się tylko czasem mieć odruch w stylu: muszę uratować świat, żeby pokazać że jestem coś wart. Być może dlatego wybrałem zawód lekarza. Pomaganie daje mi satysfakcję, że robię coś wartościowego.

Hjalmar napisał/a:
A na syndrom rycerza na białym koniu polecam psy z problemami. Chociaż prawdziwej zdolniaszce na pewno uda się wejście w toksyczną relację z psem.


Mam psa, kundelka, nie wiem czy z problemami :P

Może problemem jest to, że tylko dziewczyny z problemami są mną zainteresowane :P
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Wild
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 54
Posty: 1286
Wysłany: 2016-01-25, 12:47   

zaraz a mi to wygląda że na siłę ktoś tu chce wystawić diagnozę.

Koleś chce w końcu pełnić rolę faceta w związku, obdarzyć dziewczynę opieką. Kto tego nie chce? Kto z normalnych facetów nie chce być silnym ramieniem dla dziewczyn?

Co prawda nie wiadomo w jakim stopniu chcesz Charlie być tym silnym rycerzem.

Myślę, że najzwyczajniej chcesz pełnić tę rolę której nie mogłeś dotychczas.
Dajcie na luz.
Sami zapewne słyszycie nadal że to facet jest obrońcą, że to facet ma obdarzać dziewczynę opieką. Z drugiej strony dziewczyny słyszą że to one mają opiekować się domem i założę się że niejedna z was M-K chce mieć swojego mena nad którym będzie się mogła ponapinać i być jego dobrą wróżką, księżniczką i higienistką.

Po co nadinterpretacje.
Chłopak nie ma problemów alko w domu. Nie jest borderem nie jest desperatem. Psychologów u nas jak widzę dostatek chociaż sami nie potraficie odpowiadać sobie na pytania dlaczego macie miliard problemów ze sobą. Chociaż sami diagnozujecie sie od lat i nic z tego nie wynika.

A może to też forma dowartościowania się poprzez wystawianie internetowych diagnoz? Cholera wie :-)
 
 
Rockman
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Punktów: 62
Posty: 454
Wysłany: 2016-01-25, 14:59   

Charlie napisał/a:

Raczej mam na myśli, że jestem w stanie godzinami siedzieć i rozmawiać, by kogoś zrozumieć, będę starał się temu komuś pomóc w ramach swoich możliwości, że chciałbym dziewczynę uświadomić jaka jest wartościowa.

W związku chciałbym oczywiście dać dużo z siebie: organizować wyjścia, robić fajne prezenty, spędzać dużo czasu razem, same fajne rzeczy, pomagać jej z problemami, słuchać i rozmawiać. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie otrzymuję tego w zamian, wtedy dopiero czuję, że coś robię nie tak i wtedy zaczynam rzucać wszystko, gdy coś dziewczynie się nie powiedzie.


Pomijając interpersonalne przepychanki dziewczyn.
Właśnie to mnie zgubiło. Ja coraz więcej, coraz ciężej, coraz mocniej, a ona mnie coraz bardziej odpychała. Jak o tym myślę ile godzin spędziłem na tłumaczeniu, "trwaniu" i usilnym wypychaniu ją z jej problemów to wydaje mi się, że można by drugą modę na sukces nakręcić. Jedno wielkie pasmo nieszczęścia. Wykończysz się, jak to ktoś fajnie powiedział- Samoukilenie.

Charlie napisał/a:

Nie wiem dlaczego tak jest, starałem się utrzymać ten związek chyba za nas dwójkę.

Nie zaprzeczę, mam dość niskie poczucie wartości, myślę, że wynika to głównie z bycia ts.


Do pracy domowej zatem marsz ;) Czytaj, dojdź do zalążków, początków powstawania tego poczucia u ciebie, a gdy już będziesz wiedział i wizja życia w dożywotnim nieszczęściu zacznie cię uwierać, czeka cię praca nad sobą. Zatem nie marnuj czasu.
Charlie napisał/a:

Może problemem jest to, że tylko dziewczyny z problemami są mną zainteresowane :P


Zaskoczę cię, ale to ty sam je sobie wybierasz. One zazwyczaj są samotne (choć na pozór potrafią być duszami towarzystwa!) bo zdrowi ludzie nie dają im długo sobą pomiatać. Taki TS podświadomie myśląc, że nie ma za bardzo szans u "normalnych" wybiera ów cel i myśli że za jego dobrą wolę i wyciąganie z problemów dziewczyna zostanie jego księżniczką kochającą po wsze czasy. Borderek jak wyczuje, że ma do czynienia z osobą podatną i wrażliwą na jego manipulacje to już po zawodach, ryba połknęła haczyk. Ale do tego dochodzi się dużo później. Powodzenia Charlie, nie dajmy się tym babom :P
 
 
Wild
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 54
Posty: 1286
Wysłany: 2016-01-25, 15:39   

no właśnie.. bycie facetem z silnym ramieniem a bycie szmatą do podłogi którą można poniewierać nie mają ze sobą nic wspólnego, dlatego pisałem, że nie wiem na ile chcesz "jej pomóc". Czy faktycznie chcesz być oparciem czy chłopcem do opluwania i leczenia jej frustracji.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2016-01-25, 19:29   

Def1ant napisał/a:
Chłopak nie ma problemów alko w domu. Nie jest borderem nie jest desperatem. Psychologów u nas jak widzę dostatek chociaż sami nie potraficie odpowiadać sobie na pytania dlaczego macie miliard problemów ze sobą. Chociaż sami diagnozujecie sie od lat i nic z tego nie wynika.

Ależ... mnie się jednak wydaje, że większość ludzi wie dlaczego ma miliard problemów. No ale mniejsza o to, powiem Ci jeszcze z czego wynikają: właśnie z tego, że większość rodzin jest dysfunkcyjna. To że nie ma alkoholu ani przemocy to jeszcze za mało żeby rodzina była zdrowa. No ok, może dysfunkcyjna to też nie zawsze odpowiednie słowo, ale większość problemów idzie z domu rodzinnego, nawet jak się nie ma wrażenia, że coś było nie tak. Czasami trzeba właśnie psychoterapii, żeby do tego dotrzeć.
_________________
 
 
Wild
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 54
Posty: 1286
Wysłany: 2016-01-25, 19:39   

to wiadomo, że z dysfunkcyjnych rodzin rodzą się problemy i wiadomo że większość rodziców nie jest idealnych ale co z tego?

Trochę mnie zaskakują te pohopne diagnozy na podstawie jednego czy paru postów Charliego.
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-25, 21:15   

Rockman napisał/a:
Do pracy domowej zatem marsz

Jestem właśnie w trakcie tej pracy nad sobą :) w ciągu roku zauważyłem spore postępy, ale wciąż... zainteresowałem się dziewczyną z bpd :P
Rockman napisał/a:
Powodzenia Charlie, nie dajmy się tym babom

Dzięki i wzajemnie z tego co czytałem :D
Def1ant napisał/a:
Czy faktycznie chcesz być oparciem czy chłopcem do opluwania i leczenia jej frustracji.

Chcę być oparciem, nie workiem treningowym. Jestem po prostu dość opiekuńczy. :)
wendigo napisał/a:
To że nie ma alkoholu ani przemocy to jeszcze za mało żeby rodzina była zdrowa. No ok, może dysfunkcyjna to też nie zawsze odpowiednie słowo, ale większość problemów idzie z domu rodzinnego, nawet jak się nie ma wrażenia, że coś było nie tak.

Tak, to prawda, ale nie sądzę, że istnieje coś takiego jak rodzina idealna, wszystko zależy od wrażliwości jednostki :P Wiadomo, moja rodzina nie jest idealna, ale myślę, że jest całkiem normalna i jesteśmy dość blisko. Jako dziecko byłem pewny siebie, byłem doceniany i sam siebie ceniłem. Myślę, że to po prostu kwestia otoczenia, znajomych... wielu moich przyjaciół i znajomych zaczęło wpadać w psychiczne tarapaty. ;)

Szczerze... tak długo jak żyję spotkałem może kilka osób takich naprawdę pewnych siebie, z poczuciem własnej wartości. Chyba taka jest mentalność ludzi na chwilę obecną :P
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-25, 21:59   

Wszystko pięknie, ale jak Wasza skądinąd interesująca dyskusja ma się do związków i znajomości z borderami?
#offtop #offtop #offtop
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Hjalmar
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 7
Posty: 743
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-26, 10:44   

Charlie napisał/a:
Ryu napisał/a:
Innymi słowy, chcesz zrealizować wizję siebie jako skutecznego ratownika, który jest w stanie kogoś uratować.
To jest dowartościowywanie się. I leczenie swoich kompleksów cudzymi dramatami. I próba udania przed samym sobą, że ma się nad czymś kontrolę. I uciekanie od własnych problemów i pracy nad samym sobą

Poniekąd bym się zgodził, bo jest to w pewien sposób dowartościowywanie się, ale z drugiej strony daje mi to radość, widok uśmiechu na jej twarzy, świadomość, że to co robię skutecznie pomaga. Ale nie leczy to moich kompleksów w żaden sposób - na tym polu nie mam kompleksów. To nie jest tak, że ja daję od siebie tak wiele i nie oczekuję zupełnie niczego od tej drugiej osoby. Nie mam takiego super niezdrowego podejścia, że rzucę wszystko i przybiegnę, bo dziewczynie paznokieć się złamał XD Raczej mam na myśli, że jestem w stanie godzinami siedzieć i rozmawiać, by kogoś zrozumieć, będę starał się temu komuś pomóc w ramach swoich możliwości, że chciałbym dziewczynę uświadomić jaka jest wartościowa.

W związku chciałbym oczywiście dać dużo z siebie: organizować wyjścia, robić fajne prezenty, spędzać dużo czasu razem, same fajne rzeczy, pomagać jej z problemami, słuchać i rozmawiać. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie otrzymuję tego w zamian, wtedy dopiero czuję, że coś robię nie tak i wtedy zaczynam rzucać wszystko, gdy coś dziewczynie się nie powiedzie.
Sorry, ale to tak nie działa. Rozbijesz się o rzeczywistość tak, że nie będzie co zbierać. Na serio sądzisz, że takie pierdoły komukolwiek pomogą? "Dawanie z siebie"? (Btw, serio myślisz, że jakieś prezenciki i kina rozwiążą jej problemy? Srsly? To nawet trudno nazwać "dawaniem z siebie", gdzie w tym jest miejsce na zrozumienie?) Międlenie godzinami tego samego tematu w kółko i w kółko? To są głupoty, które nie mają ŻADNEGO znaczenia. Interesujesz się nią, bo możesz jej "pomóc" z jej BPD? Cały czas chrzanisz co TY chcesz robić i jaki mieć na nią wpływ. Nie dlatego, że jest fajną dziewczyną, która akurat - jakoś tak wyszło - a problem i trzeba ten problem zrozumieć? Bo tak to wygląda. I nie wyjdzie.

Przepraszam za ton, jeśli jest agresywny, ale że miałem do czynienia z takimi ludźmi, co to "pomagać" próbowali w taki sposób. Jak się domyślasz, skończyło się źle. Bardzo źle.
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-26, 22:46   

Hjalmar napisał/a:
Na serio sądzisz, że takie pierdoły komukolwiek pomogą? "Dawanie z siebie"? (Btw, serio myślisz, że jakieś prezenciki i kina rozwiążą jej problemy? Srsly? To nawet trudno nazwać "dawaniem z siebie", gdzie w tym jest miejsce na zrozumienie?) Międlenie godzinami tego samego tematu w kółko i w kółko? To są głupoty, które nie mają ŻADNEGO znaczenia.


Nie mówię, że pomogą. Napisałem tylko, że jest to coś, co chętnie daję z siebie. Jestem majsterkowiczem, więc prezenty robię własnoręcznie: dłubię w drewnie, wypalam napisy, pisze listy, montuję jakieś światełka i inne pierdoły. Co do wyjść miałem na myśli spacery po lesie, seansy filmowe i wieczory gier, wyjazdy nad jeziora i w inne piękne miejsca, których znam wiele, ale niewiele osób je zna. Dodatkowo to świetne miejsca na pikniki i wspólne rozmowy.

Według mnie i natura, i spacery, i takie własnoręczne małe podarunki są czymś co może w pewien sposób pomóc, ale może nie koniecznie osobie bpd. Jak dla mnie to świetny sposób na relaks, na refleksję, zastanowienie się ale i zabawę.

Może się mylę, za mało mam doświadczenia na jakąś pewność tutaj, więc może powiesz mi jakie rzeczy można nazwać 'dawaniem z siebie'? Skoro wymienione przeze mnie rzeczy nie mają żadnego znaczenia, to co ma znaczenie?

Hjalmar napisał/a:
Interesujesz się nią, bo możesz jej "pomóc" z jej BPD? Cały czas chrzanisz co TY chcesz robić i jaki mieć na nią wpływ. Nie dlatego, że jest fajną dziewczyną, która akurat - jakoś tak wyszło - a problem i trzeba ten problem zrozumieć?


Nie, zainteresowałem się przed tym, gdy się dowiedziałem. Nie znam jej dobrze, więc w ogóle nie zauważyłem tych objawów bpd. Zadałem pytanie, aby uzyskać odpowiedź na pytania: czy ten związek jest przyszłościowy, czy ciężko jest z taką osobą żyć i przede wszystkim jak takie życie wygląda, bo jakbym się zaangażował, to jednak nie chciałbym, aby mnie ten związek zniszczył, szczególnie że niedawno pozbierałem się psychicznie po poprzednim. I ostatecznie potrzebowałem wiedzieć, czy jest jakiś sposób żeby jej pomagać (nawet nie ja, tylko coś, ktoś, mam z tym styczność w sumie pierwszy raz).

Ryu napisał/a:
Wszystko pięknie, ale jak Wasza skądinąd interesująca dyskusja ma się do związków i znajomości z borderami?
#offtop #offtop #offtop


Tak, przepraszam za offtop.
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-27, 06:55   

Charlie napisał/a:
Zadałem pytanie, aby uzyskać odpowiedź na pytania: czy ten związek jest przyszłościowy, czy ciężko jest z taką osobą żyć i przede wszystkim jak takie życie wygląda, bo jakbym się zaangażował, to jednak nie chciałbym, aby mnie ten związek zniszczył, szczególnie że niedawno pozbierałem się psychicznie po poprzednim. I ostatecznie potrzebowałem wiedzieć, czy jest jakiś sposób żeby jej pomagać (nawet nie ja, tylko coś, ktoś, mam z tym styczność w sumie pierwszy raz).


Związki z większością borderów nie są przyszłościowe. Chyba że border od dawna pracuje nad sobą, chodzi(ł) na psychoterapię, ma już za sobą kilka stabilnych relacji. Wtedy możesz przewidywać, że być może to się uda.

Życie z borderem jest niezwykle ciężkie. Bordery są bardzo wymagającymi partnerami, którzy zauważają każde odstępstwo od normy i panicznie boją się, że to już ten moment, kiedy je zostawiasz. Krzywo spojrzysz, spóźnisz się, nie dasz prezentu na rocznicę związku czy w inny sposób dasz im do myślenia, że coś może być nie tak, a wpadną w panikę i zrobią scenę. Przeważnie to Ty będziesz musiał zgadywać o co poszło, a po jakimś czasie zwątpisz w swoje zdrowe zmysły i ocenę sytuacji, bo border tak Tobą zakręci, że będziesz jeszcze go przepraszać za to, że przez Ciebie zrobił scenę.

To jest życie od huśtawki do huśtawki. Border potrafi być fantastycznym partnerem, bardzo ciekawym, "głębokim" rozmówcą, który sprawi, że Twoje życie będzie barwne i ciekawe. Będzie za Twoje starania odwzajemniał się głębokim uwielbieniem, będziesz dla bordera Tym Jedynym Aż Po Grób - a potem coś się wydarzy (przypadkiem stłuczesz ulubiony kubeczek bordera, będziesz mieć bardziej zajęty okres w swoim życiu, użyjesz nieodpowiedniego słowa i przypomnisz o traumie) i border Cię znienawidzi, będzie Cię ranił i mentalnie kopał za to, że przez Ciebie czuje się niepewnie w relacji. A potem Ty wyjaśnisz, przeprosisz, dasz do zrozumienia borderowi, że wszystko jest ok, nadal się kochacie, nie, nie zostawisz go... i znowu będzie cudownie. Opcjonalnie border wpadnie w spiralę samonienawiści i zniszczenia i będziesz musiał go przed tym ratować, obwiniając siebie, że gdybyś tylko nie zaangażował się bardziej w ten projekt i poszedł z borderem do kina, to wszystko byłoby dobrze i border wcale by się nie pociął z rozpaczy, że go już nie chcesz i nic dla Ciebie nie znaczy...

Ze swoim "dawaniem z siebie" jesteś fantastyczną ofiarą bordera. Zaangażujesz się bardziej, nie zmieniając siebie samego i tkwiąc w chęci dowartościowywania, ratowania, dawania prezentów itd.? Za jakiś czas będziesz wypisywać na forach w internecie, że bordery są gorsze niż psychopaci, że Twoja była była szalona, że nikt nigdy nie powinien wiązać się z borderem - kompletnie nieświadomy, że sam to na siebie ściągnąłeś fatalnym podejściem do tej relacji.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Hjalmar
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 7
Posty: 743
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-01-27, 18:02   

Ryu ma bardzo rację i bardzo dużo tej racji. Przy sprzyjających wiatrach pokiereszujesz dziewczynę psychicznie jeszcze bardziej. Bo jest taka niewdzięczna na ten przykład. Seryjnie nie ma nic gorszego niż namolnie pomocne typy, które z wielką miłością zmiażdżą innych swoją pomocą. Wjedziesz jej na poczucie winy, pogorszysz sprawę, zniszczysz jakiekolwiek zapasy wiary w siebie i poczucia własnej wartości i tyle z tego będzie.
 
 
Charlie
użytkownik
Michał

Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 239
Skąd: Gdańsk, Suwałki
Wysłany: 2016-01-28, 12:18   

Ryu napisał/a:
Ze swoim "dawaniem z siebie" jesteś fantastyczną ofiarą bordera. Zaangażujesz się bardziej, nie zmieniając siebie samego i tkwiąc w chęci dowartościowywania, ratowania, dawania prezentów itd.? Za jakiś czas będziesz wypisywać na forach w internecie, że bordery są gorsze niż psychopaci, że Twoja była była szalona, że nikt nigdy nie powinien wiązać się z borderem - kompletnie nieświadomy, że sam to na siebie ściągnąłeś fatalnym podejściem do tej relacji.


Dlatego zanim wszedłem w jakąkolwiek bliższą relację, zapytałem na forum. Nie chcę jej skrzywdzić czy coś ;) Szczególnie, że niewiele wiedziałem o tej tematyce, mimo że sporo czytałem artykułów. Zabawne jest po prostu to, że w sumie nie mamy jakichś wspólnych idei i zainteresowań, jest inna niż ja, nadajemy trochę na innych falach, ale wciąż... taka dziwna chemia. Z której naiwnie chciałem zrobić coś większego.

Hjalmar napisał/a:
Przy sprzyjających wiatrach pokiereszujesz dziewczynę psychicznie jeszcze bardziej. Bo jest taka niewdzięczna na ten przykład. Seryjnie nie ma nic gorszego niż namolnie pomocne typy, które z wielką miłością zmiażdżą innych swoją pomocą. Wjedziesz jej na poczucie winy, pogorszysz sprawę, zniszczysz jakiekolwiek zapasy wiary w siebie i poczucia własnej wartości i tyle z tego będzie.


Dlatego postanowiłem się wycofać, żadnego kroku jeszcze nie zrobiłem, więc nie wyrządzę nikomu żadnej krzywdy. Po waszych wypowiedziach widzę, że jest za dużo sposobów, by jej nieświadomie zaszkodzić i to moim po prostu byciem sobą :P
_________________
"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 11