Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Relacje z rodziną i poczucie winy
Autor Wiadomość
Armand
użytkownik
ImperialistycznyKnur


Preferowany zaimek: on
Punktów: 775
Posty: 5163
Skąd: Katowice/Katzendorf
Wysłany: 2017-08-31, 13:45   Relacje z rodziną i poczucie winy

Znalazłem ciekawy cytat w sieci.
Fragment artykułu Alice Miller (skrócony):

"Pacjenci w zaskakujący sposób zaprzeczają, nie widząc, swej własnej, przeżytej w dzieciństwie, rzeczywistości. Przytoczone przez nich fakty pozwalają natomiast zewnętrznemu obserwatorowi dostrzec to zaprzeczanie.
Często słyszę gdy ktoś mówi, że nie był dzieckiem maltretowanym ani bitym, poza kilkoma może klapsami, które przecież nie mają najmniejszego znaczenia, lub kilkoma przypadkowymi kopniakami, na które sobie ten ktoś naprawdę zasłużył gdyż był nieznośny i grał rodzicom na nerwach. Jestem zapewniana, że tak naprawdę byli dziećmi kochanymi tylko rodzice byli biedni, przeciążeni, nieszczęśliwi, depresyjni, niedoinformowani lub pijący, i że sami wzrastali bez miłości. Nic więc dziwnego, że tracili cierpliwość i tak łatwo im było uderzyć własne dziecko. Słyszę słowa: „trzeba się starać ich zrozumieć”; „tak bardzo się chciało pomóc im bo przecież się ich kochało i martwiło się ich stanem”. Lecz pomimo największych wysiłków dzieciom nie udaje się uratować rodziców, wyciągnąć ich z depresji czy uszczęśliwić.
Wyzwolone przez to niepowodzenie dręczące poczucie winy jest nieustające i niezmienne. Cały czas stajemy przed pytaniem: co robię źle? Dlaczego nie udaje mi się zaradzić problemom rodziców i uratować ich? Tak bardzo się staram.
Owo poczucie winy w podobny sposób mogą wzmacniać terapeuci. Mówią, że musimy korzystać z dobrych stron życia, że powinniśmy w końcu wydorośleć, przestać robić z siebie ofiary, że nasze dzieciństwo już dawno się skończyło, że trzeba w końcu zamknąć ten rozdział życia i przestać ciągle do tego wracać. Mówią, że nie powinniśmy wciąż szukać winnych czy odpowiedzialnych za nasz stan bo nienawiść nas w końcu zabije, że powinniśmy wreszcie przebaczyć, zapomnieć i żyć dniem dzisiejszym, bo jeśli nie – to staniemy się pacjentem borderline lub zasłużymy na jakąś inną etykietkę. Lecz jak mamy to osiągnąć?
Pacjenci mówią często jednym głosem: „Oczywiście, nie chcę obwiniać rodziców, bo ich kocham i powinienem być im wdzięczny za to, że w ogóle jestem na tym świecie. Mieli ze mną już i tak dość kłopotu. Ale w jaki sposób pozbyć się poczucia winy? Nienawidzę się za te niepohamowane akty agresji, za chwile ślepego gniewu i furii. Co mogę z tym zrobić? Dlaczego muszę się ciągle nienawidzić i mieć poczucie winy? Dlaczego żaden z terapeutów, których miałem w najmniejszym stopniu mi nie pomógł? Od lat próbuję stosować się do ich zaleceń i pomimo tego nie udaje mi się uwolnić od poczucia winy ani pokochać samego siebie”.
Zacytuję tutaj moją odpowiedź na jeden z listów zawierających wszystkie wymieniane wyżej wątpliwości:
W swoim pierwszym liście deklarujesz, że nie byłeś bity i miałeś szczęśliwe dzieciństwo. W następnym liście opowiadasz, że jako dziecko srogo i okrutnie się obchodziłeś ze swoim psem gdyż byłeś „złośliwy i niegrzeczny”. Kto nauczył Cię w ten sposób patrzeć na siebie samego? Nie ma na świecie ani jednego dziecka, które maltretowałoby swojego psa nie będąc wcześniej samo maltretowane. Jest natomiast sporo ludzi, którzy mają podobną do Twojej opinię na swój temat i są chorzy z powodu poczucia winy. Dzieje się tak, gdyż nie mogą oni dopuścić do siebie świadomości o winie i odpowiedzialności rodziców; gdyż boją się, że będą ukarani za sam fakt, że sobie to uświadomią. Jeśli moje książki nie pomogły ci tego zobaczyć to niewiele więcej mogę zrobić. Najlepsze co możesz zrobić to przestać chronić rodziców przed swoimi uczuciami do nich. Gdy przestaniesz to robić zniknie przymus kompulsywnego powtarzania ich zachowań; przestaniesz się nienawidzić, przeklinać i czuć się potworem.
W jaki sposób człowiek ma siebie kochać i szanować jeśli został nauczony, że nie jest godny miłości ? Skoro otrzymywał bolesne ciosy za to, że nie spełniał oczekiwań? Jeśli był dla swoich rodziców jedynie ciężarem, a nigdy radością; gdy wie, że nic na świecie nie zmieni odrazy i złości rodziców do niego? Człowiek ten przypuszcza, że jest jej rzeczywistą przyczyną choć nie jest to w najmniejszym stopniu prawdą. Czuje się winny i chce się poprawić, lecz nie znajduje sposobu by zaspokoić ich oczekiwania. Prawda jest taka, że rodzice wylewają na swoje dzieci złość, którą sami niegdyś musieli powstrzymać i stłumić będąc krzywdzeni przez swoich rodziców. Stanie się rodzicem zazwyczaj odblokowuje i wyzwala głęboko schowane uczucie dawnej złości.
Kiedy naprawdę to zrozumiemy przestajemy oczekiwać od rodziców miłości. Wiemy dlaczego jej nigdy nie otrzymamy. Możemy sobie wtedy pozwolić na to by stanąć w końcu po stronie dziecka w nas, dostrzec to, jak strasznie byliśmy kiedyś traktowani i poczuć jak bardzo z tego powodu cierpieliśmy. Zamiast odczuwać współczucie do rodziców, jak niegdyś, zamiast starać się rozumieć ich a obwiniać siebie, zaczynamy otaczać siebie opieką. Jest to moment w którym rodzi się miłość do tego dziecka w nas, na którą nie było miejsca poprzednio. Kończy się czas gdy wyśmiewaliśmy się z własnego cierpienia, traktując je niepoważnie. Nadchodzi moment, w którym zaczynamy z szacunkiem patrzeć na dawny ból bezbronnego dziecka jakim byliśmy. Otwierają się przed nami zamknięte, przez długie lata, drzwi. Nie da się ich jednak otworzyć słowami nakazu: „musisz pokochać samego siebie”. Czujemy, że rady takie nas przerastają dopóki nie damy sobie prawa by ujrzeć bolesną prawdę o naszym dzieciństwie.
Myślę, że zadaniem dobrej i udanej terapii powinna być właśnie zmiana punktu widzenia i wyjście ze schematów myślowych charakterystycznych dla bezwzględnej i bezuczuciowej postawy rodzica. Jeśli uda nam się poczuć, jak bardzo cierpieliśmy z powodu postępowania rodziców, empatia dla nich znika zazwyczaj bez żadnych wewnętrznych konfliktów. Zaczynamy wtedy odczuwać współczucie dla siebie samego i własnego dziecięcego cierpienia. Aby zmiana ta stała się możliwa potrzebujemy terapeuty-świadka, który będzie potrafił stanąć całkowicie po stronie dziecka w nas, bez oporu ani lęku przed nazwaniem i potępieniem okrucieństw rodziców. Uważam, że terapeuci w jakikolwiek sposób stający po ich stronie są dla nas zagrożeniem; tylko empatyczny, świadomy świadek, jak nazywam prawdziwie wspierających terapeutów, może nam pomóc skonfrontować się z prawdą, bez ukrywania czegokolwiek i w taki sposób, byśmy mogli pozostawić za sobą przeszłość i rodziców bez poczucia winy. "
_________________
"Jeśli chcesz mieć coś, czego nie miałeś, musisz zacząć robić coś, czego nie robiłeś."
 
 
Aisha
[Usunięty]

Wysłany: 2017-08-31, 14:03   

W moim przypadku najlepszym sposobem było permamentne zerwanie kontaktu z całą rodziną z dnia na dzień. Nie żałuję, nie przejmuje się. Nie trzeba mieć w życiu ani matki ani ojca. Można żyć bez nich.

Paradoksalnie poczucie winy występowało, gdy miałam z nimi kontakt.
 
 
Marjory
użytkownik

Tożsamość płciowa: nb
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 23
Posty: 216
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2017-09-01, 09:34   

Powiem szczerze, że dużo w tym prawdy. Mam podobne doświadczenia i trudno jest mi nie usprawiedliwiać mojej mamy. Zdaję sobie z tego sprawę jak działam, ale jeszcze długo nie będę mógł nic na to poradzić chyba...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 10