Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Tłumacząc non-binary
Autor Wiadomość
Lagertha
[Usunięty]

Wysłany: 2017-06-14, 04:40   

Przeczytałam i się z Tobą w większości nie zgadzam. Ale napiszę szerzej o jakieś bardziej normalnej godzinie i z komputera, bo z telefonu nie mam sił tego pisać.
 
 
Lea
użytkownik
biere hormony


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 77
Posty: 725
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-06-14, 18:36   

Hmm to brzmi dość prosto. (Teraz może być problem bo pewnie różni ludzie mają różne definicje non-binary, shit will go down) Teraz pytanie jak ugryźć agender? Choć muszę przyznać, że gdyby np. jakiś mężczyzna był zewnętrznie bardzo kobiecy we wszystkim a kazałby na siebie mówić i traktować go jako mężczyznę to miałabym zagwozdkę. I odwrotnie z mega męską kobietą też. Co prawda to już są takie ekstremy no ale takie przypadki też się pewnie zdarzają.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2017-06-14, 20:10   Re: Tłumacząc non-binary

Aristocat napisał/a:
Płeć jest konstruktem kulturowym, który wywodzi się z biologii, ale w miarę swojego rozwoju się od niej oderwał.

I myślę, że już pierwsze zdanie może wyjaśniać wiele naszych nieporozumień :) Jeśli patrzysz na płeć bardziej przez pryzmat genderu, to masz rację. Ja (i chyba sporo transseksualistów) chyba jednak bardziej patrzę przez pryzmat biologii.

Cytat:
Płeć nie jest do końca porównywalna do klasy społecznej, ale istnieje na podobnej zasadzie - mając początek w biologii, czyli rytuałach godowych i biologicznym podziale ról (np. tym, że samice rodziły młode) rozwinęła się w coś, co istnieje w kulturze samo dla siebie.

Noo nie do końca to tylko to. Pominąłeś różnice w budowie samców i samic :P Bo to też jest biologia, a nie tylko podział ról. Ja bym powiedział, że to głównie jest biologia.

Cytat:
Tożsamość płciowa (gender identity) jest tym, w jaki sposób osoba odnosi się do komunikatów kulturowych, które otrzymuje, czy np. solidaryzuje się z kobietami, czuje z nimi wspólnotę, czy bierze "do siebie" komunikaty skierowane do kobiet, czy też nie. Bardzo często wiąże się to też z poczuciem, że powinna mieć ciało, które kultura wiąże z danym konceptem.

Aaa, tak to widzisz... czyli że przekonanie o ciele bierze się z komunikatów... I tym się chyba różnimy :P Ja uważam, że u osób ts niekoniecznie tak to działa. Że przekonanie: "to nie moje ciało, jest dla mnie obrzydliwe" istnieje być może pierwotnie (co nie znaczy, że świadomość tego jest pierwotna - dziecko może jeszcze nie mieć tej świadomości, dlatego niekoniecznie już dzieciom przeszkadza ciało). Ja to widzę (widziałem) u siebie raczej tak: "mózg mi mówi: jestem mężczyzną, a oczy mi mówią coś innego" - to jest ta dysforia. Oczywiście pogłębia ją to, że inni ludzie kierują w moim kierunku komunikaty jak w kierunku kobiety - bo takie mam ciało, więc tym bardziej go nienawidzę. Ale nie wystarczyłoby żeby ludzie zmienili komunikaty. To by mnie nie usatysfakcjonowało - tym się różnią TS od TG.

Cytat:
Jeśli natomiast transpłciowość ma podłoże biologiczne i jesteśmy biologicznie zaprogramowani na poczucie powinowactwa z płcią, a mimo tego jest możliwe, że zachodzi zaburzenie, które skutkuje utożsamieniem się z przeciwną, to na tzw. "chłopski rozum" jest również możliwe zaburzenie, które powoduje identyfikację z obiema, brak identyfikacji z żadną z nich itd.

Tak, może tak być. Tylko widzisz ja też uważam, że to wszystko są zaburzenia (i nawet tak się to dokładnie nazywa: "zaburzenie identyfikacji płciowej").
Tylko że zaburzenie transseksualistów polega na tym że tą płeć odczuwają odwrotnie, a zaburzenie agender (bezpłciowych) że w ogóle się jej wyrzekają - a no naprawdę trudno się wyrzec czegoś co musi być takie czy inne... no biologicznie musi. I dlatego myślę, że rozumiem Gabi i to co chciała przekazać w tamtym wątku... po prostu nie bardzo widzę jak miałoby się dać biologicznie nie być ani k ani m... Zauważ, że nie mówię o non-binary, bo oni jednak się wpisują jakoś w płeć - choćby na skali, niekoniecznie po skrajnych stronach. Natomiast tak jakby... chyba się nie da być poza tą skalą. Oczywiście podkreślam cały czas: z biologicznego punktu widzenia, nie z punktu widzenia płci kulturowej.
_________________
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2017-06-14, 21:03   

Moim zdaniem trochę masz rację, a trochę nie masz. Nie wiem. Nie czuję się na siłach Ci wytłumaczyć, bo względem mojego punktu widzenia, Twój wywód jest jak opakowanie, które trzeba rozerwać. Każde stwierdzenie z osobna jest prawdziwe, ale jednak ominięte jest sedno, sens. Z resztą, zależy o czym mówimy. Jeżeli mówimy o tym jak ktoś się widzi, to każdy widzi się według własnych kategorii. Co nie jest powiedziane, że ma rację :P To, że ktoś coś uważa, to może sobie uważać cokolwiek. Prawdę. Fałsz. Coś pośredniego.

Nie wiem, wendigo, z tą dysforią, to może ja w ogóle jestem TS? Tylko jakoś w nikły sposób mi wadzi, że mózg mi mówi co innego niż widzę.
 
 
kicur
moderator
GeekofJurisprudence


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 478
Posty: 3629
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-06-14, 21:59   

Aristocat napisał/a:

Tak samo homoseksualizm z biologicznego punktu widzenia jest kulą w płot, ponieważ pociąg płciowy, miłość itd. mają biologicznie na celu tylko skłonienie osobników do poczęcia potomka i wspólnej opieki nad nim - a jednak oba zjawiska w naturze występują (w przypadku homoseksualizmu również u zwierząt niebędących ludźmi/naczelnymi - nie słyszałem o zwierzęciu homoseksualnym, które wchodziłoby tylko w takie związki, ale za to np. monogamiczne łabędzie dość często tworzą pary jednopłciowe).


Noo, w sumie u różnych gatunków występują bardzo różne zachowania homoseksualne. U bonobo seks jest też środkiem do budowania więzi i tworzenia sojuszy. A samce pewnego gatunku chrząszczy skłaniają do seksu swoich kolegów, po czym ci drudzy przekazują przypadkowo samicom spermę swoich uwodzicieli... O.O
_________________
Każdy królem może być,
Każdy własnym królem jest.


 
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2017-06-15, 15:34   

Aristocat napisał/a:
wendigo napisał/a:
Noo nie do końca to tylko to. Pominąłeś różnice w budowie samców i samic Bo to też jest biologia, a nie tylko podział ról. Ja bym powiedział, że to głównie jest biologia.

Tak, to też miało znaczenie dla powstania tych konstruktów. Ale już połączenie np. siły fizycznej z pewnymi atrybutami charakteru to zjawisko kulturowe.

Ale mnie w ogóle (no nie "w ogóle" ale w tym momencie ;) ) nie interesują konstrukty ;) Ja rozmawiam o "sex" nie "gender" (bo jak mniemam, to właśnie Gabi miała na myśli w swoich wypowiedziach, jako że przytaczała argumenty z biologii organizmów).

Aristocat napisał/a:

Dzieci, które są od początku transseksualne zaczynają czuć niechęć do ciała dopiero gdy okazuje się, że np. inni chłopcy mają w majtkach co innego i że z tego powodu oni są uznawani za dziewczynki.
I analogicznie gdyby to była głównie kwestia cielesna, a nie kulturowa, to myślę, że transi byliby usatysfakcjonowani życiem w odpowiednim ciele, ale nadal w tej samej roli kulturowej, innymi słowy - k/m czułby potrzebę bycia kobietą z fiutem i bez cycków, a nie bycia facetem (traktowanym jak facet, posiadania męskiego imienia, postrzeganym jako facet przez partnerkę itd., co jest możliwe też przed operacjami)

Szczerze mówiąc dziś wydaje mi się, że wolałbym mieć męskie ciało i "K" w dowodzie niż odwrotnie :P (tak bardzo podoba mi się i pasuje mi na mnie męskie ciało, a jeszcze bardziej podobało by mi się gdyby nie parę wad) ale pewnie nie jestem już teraz obiektywny, bo od 10 lat niemal jestem tak postrzegany, a wiem, że kiedyś bardzo mi papiery przeszkadzały.

Aristocat napisał/a:
Ale muszę powiedzieć, że ludzie nie wydają się mieć "wdrukowanego" tego, jak ich ciało powinno wyglądać. Osoba bez ręki raczej nie ma poczucia, że jest zdeformowana, dopóki nie zauważy, że inni mają dwie ręce - na drodze porównania. Wydaje się, jakby dysforia pojawiała się wtórnie dopiero na drodze porównania z innymi przedstawicielami płci, z którą osobnik się identyfikuje.

Nawet jeśli, to jednak nie kultura ma tu coś do rzeczy - wystarczy lekcja biologii ;)

Aristocat napisał/a:

wendigo napisał/a:
a no naprawdę trudno się wyrzec czegoś co musi być takie czy inne... no biologicznie musi

Biologicznie płeć jest czymś, co istnieje tylko i wyłącznie w celu usprawnienia rozmnażania i opieki nad potomstwem, więc transseksualizm, przy którym osoba czuje niechęć do swoich narządów rozrodczych i nie chce ich używać to kula w płot.

"Tylko" albo "aż" ;) Nie no, oczywiście że my jesteśmy ślepą uliczką biologii i tylko dzięki temu, że ludzie to jednak ogólnie dobre istoty, większość respektuje naszą tożsamość i możemy coś zrobić żeby poczuć się lepiej i medycyna uznaje, że to dla naszego dobra - bardzo się cieszę, że żyję w takich czasach itp.
Ale to wszystko nie znaczy, że biologia nie ma żadnego znaczenia :P

Aristocat napisał/a:
Agenderyzm, myślę, odnosi się przynajmniej pierwotnie do płci kulturowej.

W sumie nawet na pewno ;) to chyba nie ma sensu nad tym dyskutować z punktu widzenia płci biologicznej...
_________________
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2017-06-15, 18:32   

Aristocat napisał/a:
wendigo, myślę, że dyskusja o jakimkolwiek rodzaju transpłciowości (binarny transseksualizm, non-binary, agender) "z punktu widzenia płci biologicznej" nie ma sensu. Znaczy - to się niejako wyklucza.

W sumie się zgadzam :)
Mnie tylko trochę raziło to naskoczenie na Gabi, która pisała o płci ciała i dość wyraźnie zaznaczyła, że pisze o ciele. Można mieć tą płeć nieco pomiędzy, ale nie można nie mieć biologicznie żadnej ;)
I w sumie stąd dyskusja, no, a z resztą się zgadzam.
_________________
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2017-06-15, 20:47   

Aristocat napisał/a:
Nawet jeśli to prawda, że nie da się fizycznie być bez płci, to jakie cholerne znaczenie to ma dla agender? Przecież to w żaden sposób tego nie podważa, tak jak posiadanie penisa, XY i zarostu nie powoduje, że trans kobieta nie jest kobietą.
Chyba, że przyjmiesz, że podważa... A wtedy cały transseksualizm można sobie o kant rzyci potłuc.

Właśnie dlatego uważam, że nie rozumiem wielu osób TS. Jak dla mnie płeć psychiczna to oddzielne pojęcie od płci jako takiej. Pokrewne, ale oddzielne i można psychicznie być nie tym, czym jest reszta ciała (bo jak dla mnie psychika to odzwierciedlenie pewnych cech budowy mózgu, przynajmniej w tym konkretnym przypadku, cech które są dymorficzne płciowo i niektórym natura spłatała figla). Oderwane. Dla mnie tranzycja to tylko próba uzyskania uchodzenia po to żeby mi się żyło łatwiej i przyjemniej.

W ogóle uważam, że dużo rzeczy w temacie wcale nie przechodzi próby logiki dlatego nie sposób tego pojąć. Taki węzeł gordyjski. Moim zdaniem kilka niezależnych rzeczy, które mogą być powiązane:
1. Tożsamość
2. Ciało wyłączając mózg
3. Mapa ciała
4. Pragnienie zmian
5. Dysforia
6. Role płciowe / gender

W posty z kącika marudzenia nie wnikam, bo dla mnie ta dyskusja jest.... dziwna? Trąci transfobią, zgadzam się. Albo może osoby dyskutujące o cielesności dyskutowały tka naprawdę o czym innym niż myslimy? Nigdy nie wiesz. Często widzę jak ludzie rozwodzą się nad tematami, które mnie nudzą i mam dawno temu za sobą i tak to też odebrałem.

Wydaje mi się, że kwestia mapy ciała jest przez Ciebie trochę niezrozumiana, Aristocat. To jest wrażenie dotykowe / czuciowe (?). Tzn nie wnikam, różne ludzie mają przyczyny do takiej a nie innej relacji ze swoimi częściami, pewnie. Na pewno są tacy, co myślą tak jak to opisałeś.
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2017-06-15, 22:01   

Aristocat napisał/a:
Słuchaj, wiem o co chodzi z mapą ciała, ale nie bardzo wiem jak to się wiąże z tym, jak powstaje dysforia.
Kiedy dysforia już jest, to jasne, że się wiąże, ale my rozmawiamy tutaj o tym, skąd się bierze.

Spoko. Zabrzmiało mi inaczej, szczególnie w kontekście innych postów. Odpowiadając na to pytanie - zależy pewnie jaka dysforia (tzn na temat czego) i dla kogo. Myślę, że w części przypadków masz rację. Poza tym... często sam się nad tym zastanawiam, co dla kogo co znaczy. Myślę, że to jest jedno z tych pytań na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Kilka różnych czynników. Na pewno są osoby, które myślą tak jak to opisałeś. Myślę też, że dysforia może brać się "znikąd". Osoba trans może funkcjonować jako płeć odczuwana, akceptować się i dalej czuć się ze swoim ciałem nie na miejscu.
 
 
Marjory
użytkownik

Tożsamość płciowa: nb
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 23
Posty: 216
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2017-06-16, 14:18   

Mam pytanie, a właściwie to dwa.
Pominę dzieciństwo, bo to sporna kwestia. Pamiętam, że nigdy nie byłem zadowolony z tego, że mam piersi. Kilka lat temu w mojej głowie pojawił się pomysł, żeby je bardzo zmniejszyć, później żeby usunąć. Nikomu o tym nie mówiłem, bo funkcjonowałem jako kobieta i było to dla mnie nie do pomyślenia, że będąc kobietą mogę chcieć zrobić takie rzeczy. Jakieś 2 - 3 lata później pomyślałem, że wcale nie chcę golić nóg. I znów opór - jaka kobieta przy zdrowych zmysłach nie chce tak po prostu nie golić nóg. Wytrzymałem 2 miesiące - później pod presją "społeczeństwa" zgoliłem. Teraz od pół roku nie golę i czuję się super. Nad swoją płcią jako taką zacząłem się zastanawiać jakieś pół roku temu. Jak to jest, że chciałem robić rzeczy "męskie" nie myśląc o sobie jak o mężczyźnie?

Druga sprawa. Obecnie identyfikuję się jako osoba non-binary transmasculine. Na dobrą sprawę mógłbym żyć jako kobieta, ale chyba odczuwałbym znaczy dyskomfort. Nie przeżywam tego tak, że mógłbym z tego powodu popełnić samobójstwo. Czy to znaczy, że jednak jestem cis...?
 
 
Chucky
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 7
Posty: 97
Wysłany: 2017-06-16, 20:16   

Marjory napisał/a:
Mam pytanie, a właściwie to dwa.
Pominę dzieciństwo, bo to sporna kwestia. Pamiętam, że nigdy nie byłem zadowolony z tego, że mam piersi. Kilka lat temu w mojej głowie pojawił się pomysł, żeby je bardzo zmniejszyć, później żeby usunąć. Nikomu o tym nie mówiłem, bo funkcjonowałem jako kobieta i było to dla mnie nie do pomyślenia, że będąc kobietą mogę chcieć zrobić takie rzeczy. Jakieś 2 - 3 lata później pomyślałem, że wcale nie chcę golić nóg. I znów opór - jaka kobieta przy zdrowych zmysłach nie chce tak po prostu nie golić nóg. Wytrzymałem 2 miesiące - później pod presją "społeczeństwa" zgoliłem. Teraz od pół roku nie golę i czuję się super. Nad swoją płcią jako taką zacząłem się zastanawiać jakieś pół roku temu. Jak to jest, że chciałem robić rzeczy "męskie" nie myśląc o sobie jak o mężczyźnie?

Druga sprawa. Obecnie identyfikuję się jako osoba non-binary transmasculine. Na dobrą sprawę mógłbym żyć jako kobieta, ale chyba odczuwałbym znaczy dyskomfort. Nie przeżywam tego tak, że mógłbym z tego powodu popełnić samobójstwo. Czy to znaczy, że jednak jestem cis...?



Bo dysforie z czasem się nasilają, przynajmniej tak jest u mnie. Mam to odkąd pamiętam - powtarzałem, że chciałbym być chłopcem/byłbym mężczyzną gdybym mógł. Zawsze byłem jak chłopak, całe życie miałem z tego tytułu problemy/konflikty. Wszelka kobiecość mnie bolała, gryzła w oczy i uszy, jeśli była kierowana w moją stronę. Ale również rzeczy które najbardziej pamiętam z czasów 'przedtransowych' to mega mega mega problem z klatą (ten jest dalej mimo spłaszczania, niczego bardziej nie pragnę niż jedynki xD) chociaż ja o tym mówiłem głośno, no i golenie nóg właśnie, w okresie przejściowym chodziłem po prostu w długich spodniach nawet w największy upał, a później na szczęście doszło do mnie kim jestem i dałem sobie od razu pozwolenie na chodzenie jak mi się podoba bez wyrzutów sumienia, bo zrozumiałem, że nie jestem jakiś chory na głowę tylko po prostu jestem psychicznie mężczyzną i że jest sposób żeby sobie pomóc, a że rezultaty mogą być właśnie zadowalające dla mnie. ;)


Weź pod uwagę, że mało kto od razu czuje się super męski jak tylko sobie uświadomi jak jest i od razu jest prosto i nie ma wątpliwości.Wątpliwości to może za dużo powiedziane, ale jakieś zawahania mniejsze lub większe. :) Obserwuj siebie- to najważniejsze. Oczywiście nic Ci nie sugeruje, bo przyjemniej jest żyć bez stale przyjmowanych leków (hormonów) i biegania po lekarzach, oraz operacji - ale osobiście, uważam że życie jest krótkie i trzeba je przeżyć jak najlepiej w miare możliwości pozbywając się dyskomfortów wszelkich. I mimo, że u mnie też nigdy ten dyskomfort nie był tak silny żeby się zabić, to wszystkie inne moje życiowe problemy wynikały i wynikają właśnie z dysforii i wiem że ona idzie do przodu a nie do tyłu ani tez nie stoi w miejscu, więc jakbym nic nie robił z tym co czuję, bo w moim życiu byłoby tylko gorzej i kto wie do czego by to w końcu doprowadziło...


Może ja nie potrzebowałem takich pytań, ale mimo wszystko sam je sobie zadawałem na wszelki wypadek i później zostały one powielone u specjalistów:
Jakie uczucia towarzyszą Ci kiedy ktoś zwróci się do Ciebie jak do kobiety/jak do mężczyzny?
Jakie uczucia towarzyszą Ci kiedy Ty przedstawiasz się/funkcjonujesz gdzieś/ mówisz o sobie jak kobieta/mężczyzna?
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2017-06-17, 04:09   

Aristocat napisał/a:
wendigo napisał/a:
Mnie tylko trochę raziło to naskoczenie na Gabi, która pisała o płci ciała i dość wyraźnie zaznaczyła, że pisze o ciele. Można mieć tą płeć nieco pomiędzy, ale nie można nie mieć biologicznie żadnej

Bo:
a) pisała, że "agender to fanaberia" - dokładnie tymi słowami, co jest krzywdzące i transfobiczne
b) uporczywie twierdziła, że o byciu lub niebyciu kobietą decydują chromosomy XY i zarost i inne bzdury tego rodzaju, to dobrze, jest poprawne w odniesieniu do biologicznej płci, ale gdy rozmawiamy o transpłciowości, jest niedelikatne, dysforiogenne i właściwie nie wiem, po cholerę w ogóle przywoływane

Ok, forma była niezbyt fortunna, przyznaję.

Aristocat napisał/a:
Nie chodzi o to, że ona nie miała racji, chodzi o to, że te wywody były nie na temat, a gdyby je zinterpretować w temacie (chyba nie było innej opcji), to jeszcze gorzej, bo wynikało z nich, że płeć fizyczna i kulturowa to to samo. Skoro nie można być bez płci, bo nie ma się ciała bez płci, to nie można też być facetem gdy ma się ciało kobiety, nie?
A taki wniosek jest... Guess what, transfobiczny.

Hmm... jednak widzę pewną różnicę. I to będzie chyba powrót trochę do naszej rozmowy na GG ;) bo o niebinarnych, bo jeszcze mi się jedno nasunęło... Tylko kurcze, nie wiem jak to ująć, bo nie chcę nikogo urazić (a pewnie tak to zabrzmi), ale próbuję to jakoś sobie poukładać ;) Bo jakby to powiedzieć: są kobiety i są mężczyźni (mówię o biologii), a interseksualizm jest uważany za zaburzenie - jakąś nieprawidłowość w budowie. I teraz: dążenie do bycia niebinarnym, to jakby dążenie do takiej nieprawidłowości... Myślę, że to jest to, czego my - binarni nie umiemy ogarnąć ;) my oczywiście też jesteśmy nieprawidłowi i nigdy nie będziemy do końca prawidłowi, ale chcielibyśmy być ;)
(w sumie jak to napisałem... to stwierdzam, że chyba już mi to tłumaczyłeś, bo cały czas chodzi o to samo ;) więc nie musisz powtarzać jakby co, to chyba coś takiego czego nawet nie umiem zapamiętać tak żeby mi zostało w głowie i żebym się za każdym razem nie dziwił na nowo ;) )
_________________
 
 
Marjory
użytkownik

Tożsamość płciowa: nb
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: on
Punktów: 23
Posty: 216
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2017-06-17, 11:10   

Co znaczy dążenie do bycia niebinarnym? Co znaczy dążenie do bycia trans? To jest po prostu uczucie (choć nawet tak bym tego nie nazwał), a raczej poczucie, że czuję się sobą, czuję się człowiekiem. Można do tego dodać aspekt "nie czuję więzi emocjonalnej z żadną płcią". Kwestia czy jest dysforia czy nie. Można chcieć "nie zdradzać" swojej płci biologicznej i wyglądać jak osoba androgyniczna. Można być AFAB i dobrze się czuć w ciele które się ma. Można być AFAB i chcieć brać testosteron i poddać się mastektomi. Osoby transseksualne też się różnią między sobą. Jeden facet będzie super maczo, siłka, tatuaże. A drugi będzie subtelną duszą artystyczną. Można się wyrażać na milion różnych sposobów i mimo tego, że staramy się nie szufladkować to szufladkujemy. I osoby niebinarne też niektórzy chcą ubchnąć do jakiejś konkretnej szuflady. A po co? :p
Ja myślę, że na testosteronie chętniej bym się malował (ale nie full make up) i nosił koszulki z większym dekoltem (po jedynce).
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2017-06-19, 00:56   

Marjory napisał/a:
Co znaczy dążenie do bycia niebinarnym?

Dążenie do występowania jako osoba niebinarna, dążenie do wyglądania niebinarnie (Aristocat miał rację mówiąc co miałem na myśli).

Cytat:
Jeden facet będzie super maczo, siłka, tatuaże. A drugi będzie subtelną duszą artystyczną.

Owszem :) I nawet ten "miękki" może być facetem :)

Aristocat napisał/a:
Tłumaczyłem Ci, Wendi.

Dlatego mówię, że nie musisz drugi raz, po prostu trudno mi to na stałe ogarnąć :P

Cytat:
Poza tym dobrowolna sterylizacja = też okaleczenie i wyeliminowanie swoich genów z puli. :D Czyli straszny kretynizm z biologicznego punktu widzenia.

Tak, ale zauważ, że napisałem "dążenie" - osoby TS dążą do danej płci, dążyłyby także do płodności zgodnej z nią, a że to nie jest możliwe... to tylko jakby efekt uboczny ;)
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 10