Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Upadasz, wstajesz i znowu upadasz
Autor Wiadomość
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-18, 00:49   Upadasz, wstajesz i znowu upadasz

Nie chciałem zaczynać offtopu w wątku Aseksualność, więc odpowiadam tutaj z perspektywy człowieka po przejściach.
Uprzedzam, będzie filozoficznie.

silveira napisał/a:
Dzięki. :3 Przydałoby mi się trochę takiego pozytywnego myślenia, bo teraz to jestem strasznie zagubiony :x i to nawet nie o aseksualizm chodzi, tylko ogólnie o wszystko, człowiek "po przejściach" nie będzie szczęśliwy, póki nie pozbiera się w całość :( podziwiam tych, którym się udaje bez ponownego spadania w dół.
Nie chcę tu mówić nie na temat, :x więc to tyle na razie.


Po pierwsze: nie zgadzam się, że człowiek po przejściach nie będzie szczęśliwy, dopóki nie pozbiera się w całość. Jak najbardziej w każdym momencie swojego życia mamy szansę na szczęście. Być może będzie ulotne, ale taka już jego natura.

Po drugie: tak już jakoś jest w życiu, że na zmianę się podnosi i upada, i znowu podnosi. Jasne, im bardziej się siebie porządkuje (to zadanie na lata, właściwie na całe życie, które jest - jeżeli żyje się świadomie - niekończącą się podróżą i rozwojem osobistym), tym rzadziej się upada i tym łatwiej się podnieść.
Ale to nie jest tak, że trzeba się całkowicie poukładać, żeby odnaleźć szczęście, a potem już nigdy nie spotka nas nic złego, nigdy się nie potkniemy, nigdy nie natkniemy się na wyzwanie, które nas (tymczasowo!) położy na łopatki.
To jest - dla mnie - tak, że cały czas się składamy do kupy (i rozwijamy), cały czas podróżujemy w poszukiwaniu szczęścia i cały czas mamy szansę je odszukać. A nawet jeżeli przydarzy nam się nieszczęście... to czasami, jeśli się umie patrzeć, zobaczy się, że było nam ono niezbędne, żebyśmy pozbyli się czegoś, co stało się dla nas ciężarem, nauczyli czegoś nowego o świecie lub abyśmy zboczyli na ścieżkę, gdzie spotka nas coś wspaniałego.
Czasami spadanie w dół to tylko okazja byśmy nauczyli się latać. Warto też pamiętać, że ludzie, którym się wszystko pozornie układa, takich szans bardzo często nigdy nie dostają... lub są na nie kompletnie ślepi.

A Wy jak to widzicie?
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2015-03-18, 01:20   

Ryu napisał/a:
Nie chciałem zaczynać offtopu w wątku Aseksualność, więc odpowiadam tutaj z perspektywy człowieka po przejściach.
Uprzedzam, będzie filozoficznie.

Po pierwsze: nie zgadzam się, że człowiek po przejściach nie będzie szczęśliwy, dopóki nie pozbiera się w całość. Jak najbardziej w każdym momencie swojego życia mamy szansę na szczęście. Być może będzie ulotne, ale taka już jego natura.

Po drugie: tak już jakoś jest w życiu, że na zmianę się podnosi i upada, i znowu podnosi. Jasne, im bardziej się siebie porządkuje (to zadanie na lata, właściwie na całe życie, które jest - jeżeli żyje się świadomie - niekończącą się podróżą i rozwojem osobistym), tym rzadziej się upada i tym łatwiej się podnieść.
Ale to nie jest tak, że trzeba się całkowicie poukładać, żeby odnaleźć szczęście, a potem już nigdy nie spotka nas nic złego, nigdy się nie potkniemy, nigdy nie natkniemy się na wyzwanie, które nas (tymczasowo!) położy na łopatki.
To jest - dla mnie - tak, że cały czas się składamy do kupy (i rozwijamy), cały czas podróżujemy w poszukiwaniu szczęścia i cały czas mamy szansę je odszukać. A nawet jeżeli przydarzy nam się nieszczęście... to czasami, jeśli się umie patrzeć, zobaczy się, że było nam ono niezbędne, żebyśmy pozbyli się czegoś, co stało się dla nas ciężarem, nauczyli czegoś nowego o świecie lub abyśmy zboczyli na ścieżkę, gdzie spotka nas coś wspaniałego.
Czasami spadanie w dół to tylko okazja byśmy nauczyli się latać. Warto też pamiętać, że ludzie, którym się wszystko pozornie układa, takich szans bardzo często nigdy nie dostają... lub są na nie kompletnie ślepi.

A Wy jak to widzicie?

Zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że na przytoczony punkt widzenia mocno wpłynęły ostatnie pozytywne wydarzenia w Twoim życiu (i dlatego też znajdujesz wartość w czasie poświęconym na upadki, składanie się do kupy etc.)

Wsadziłabym to w spoiler, bo tekst depresyjny, ale forum nie obsługuje.
Ja niespecjalnie czuję ten samorozwój, nie uskrzydla mnie zawalanie kolejnych rzeczy i nie dostrzegam głębokich przesłań i nauk w stratach. Czuję tylko (absurdalnie szybko) przemijający czas, wyzwania pozostają takie same i z taką samą siłą oddziałują, tylko wiary coraz mniej. Nie wiem czy szczęście to zdrowy stan, w momencie w którym z założenia jest ulotny, a po doświadczeniu go i upływie czasu wszystko wydaje się gorsze, dopóki nie zapomni się jak to jest być szczęśliwym.
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-18, 01:31   

Jeżynka napisał/a:
Mam wrażenie, że na przytoczony punkt widzenia mocno wpłynęły ostatnie pozytywne wydarzenia w Twoim życiu (i dlatego też znajdujesz wartość w czasie poświęconym na upadki, składanie się do kupy etc.)


A nie, ja tak mam na stałe od prawie dekady. Jak dla odmiany raz - przez jakieś pół roku - miałem inaczej, to dlatego, że miałem ciężki epizod depresji i nie brałem leków/jeszcze nie zaczęły działać. To po prostu mój sposób radzenia sobie z tym, że mam cholernie, ale to cholernie dużo negatywnych doświadczeń, od najwcześniejszego dzieciństwa począwszy. Więc mogę się albo załamać i zabić pod ich ciężarem, albo potraktować je jako źródło osobistej siły. To drugie uznałem za użyteczniejsze.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Taliesin
użytkownik
Taliesin


Punktów: 4
Posty: 727
Wysłany: 2015-03-18, 01:36   

Podpisuję się pod Jeżyną...Patrzę i myślę na chwilę obecną tak... jak i ona...
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-03-18, 03:56   

A ja myślę, że Ryu ma dużo racji... (i nie jest to wcale takie tylko pozytywne co napisał). To chyba rzeczywiście tak jest, że życie to ciągła huśtawka i nigdy nie będzie stabilności. Oby tylko właśnie dążyć do tego, by jak najszybciej po upadku się podnieść i jak najrzadziej upadać :)
_________________
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 04:26   

Dzięki za ten temat :D
Ale bardziej chodziło mi nie o to, że nagle magicznie złe rzeczy przestaną się nam przydarzać - tylko o nasze podejście. Gdy się pozbieramy w całość, staniemy się silniejsi i łatwiej nam będzie stawiać czoła trudnym sytuacjom i zwyciężać je. Co tylko dodatkowo zmotywuje.
W styczniu tego roku trafiłem do psychiatry właśnie z ciężkim epizodem depresyjnym - byłem w totalnej rozsypce, na dodatek na krawędzi samobójstwa. Dał mi leki i zaczęło być coraz lepiej. I generalnie jest, bo naprawdę zacząłem widzieć wszystko inaczej, jakoś tak lepiej, łatwiej, ciekawiej... Wszystko znowu nabrało sensu, zaczęło mnie cieszyć, stało się potencjalnie łatwiejsze. Znowu chce mi się żyć. Tylko wczoraj zmartwiłem się, bo znowu miałem naprawdę fatalny dzień - ale dziś już się nie martwię, za tydzień wizyta u lekarza, pogadam z nim, powiem co i jak, i coś się wymyśli. Nie ma sytuacji bez wyjścia. :3
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 08:52   

Cytat:
Gdy się pozbieramy w całość, staniemy się silniejsi i łatwiej nam będzie stawiać czoła trudnym sytuacjom i zwyciężać je. Co tylko dodatkowo zmotywuje.

To zależy od człowieka. Niektórych trudności motywują, innych demotywują. Pisałeś Silveira o lekach - ale w depresji to leki człowieka stawiają na nogi. Czasami są jednak sytuacje gdy leki nie mogą pomóc a problem męczy całe życie. Czasami są też ludzie którzy już po prostu urodzili się ze słabą siłą psychiczną. Sama w depresji od średniej do ciężkiej spędziłam chyba większą część swojego życia, ale nie czuję się tym wzmocniona. Bardziej zaskoczona jak łatwo to się naprawiło po leczeniu farmakologicznym.

I sama mam wrażenie że właśnie to zależy od wrodzonych cech. Są ludzie których nawet hitlerowskie obozy koncentracyjne nie złamały, i już po krótkim czasie po wyjściu wracali do normalnego życia. Niestety podejście 'uśmiechnij się i ogarnij' nie na wszystkich działa. Cała magia takich rad działa gdy trafi na odpowiednią osobę do której pasuje.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 09:22   

No właśnie. Łatwo jest powiedzieć "ogarnij się, nie narzekaj" itp., ale jak ktoś ma depresję, to nic to nie da - bo depresja to choroba. I to ona steruje nami, nie my nią. Ale i do tego zmierzam w pewnym sensie - że stajemy się silniejsi gdy się pozbieramy w całość, ale pozbierać się to nie takie proste. Myślę, że wiesz, o czym mówię.
Sam właśnie jadę na silnych lekach przez cały czas, ale pustki w życiu mi to nie wypełni. Chce mi się żyć, mam lepszy humor i ogólnie czuję się lepiej - ale to nie znaczy, że nagle mnie olśniło i wiem, co chcę zrobić ze swoim życiem. To nie tak.
Ukrywałem też kompleksy i niskie poczucie własnej wartości za swoim dziwnym poczuciem humoru - z lepszym lub gorszym skutkiem. Dziś przynajmniej mogę powiedzieć, że np. polubiłem swoją twarz, bo moje rysy twarzy dają mi sporo możliwości; jestem dobrym fotografem - bo jestem, ludzie chwalą moje prace i ani jednego złego słowa o nich nie usłyszałem. Nawet mnie samemu się one podobają. No i dostrzegam w sobie ogólnie, że oprócz wad mam także zalety. I tego chcę się trzymać.
(fakt, to rozstanie mnie wpędziło w okropny stan ponownie, bo skończyło się wyoutowaniem mnie przed wszystkimi ludźmi dookoła + publicznym opisywaniem moich problemów psychicznych, i co jak co, ale ja bym nigdy nikomu czegoś takiego nie zrobił. Nawet jeśli nie chciałbym już mieć z tą osobą nic wspólnego. Są jakieś granice.)
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Lagertha
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 10:20   

Mi chciano wmusić leki. A jak odmówiłam to
wyrzcili mnie z kliniki a lekarz prowadzący
chciał mi zabrać hormony. Do tego wciskali
mi że nigdzie w całym kraju nie przyjmą mnie
na leczenie bez SSRI. Jak próbowałam dostać
się gdzie indziej to mi blokował. Udało mi się
dopiero jak poszłam od niego. Czeka mnie
teraz właśnie osiem tygodni Ragnaroku..


A wracając do tematu. To mogłabym się
chyba zgodzić z każdym z Was po trochu.

Mnie moje trudności wzmocniły. Ale
jednocześnie ukradły sporą część duszy - tego
kim byłam i jaka byłam. Pewnie gdyby nie to
wszystko to byłabym zwykłą laską. Zamist
tego stałam się "komandosem" - ciężko mnie
zajechać. Problem w tym że jak mnie weźnie
kryzys to jest krytycznie... Wyszłam ostatnio
trochę z takiego bo nazczyłam się pewnej
rzeczy. Czyli powstrzymywać negatywne
uczucia i wręcz ucinać złe myśli. Tyle że
obecnie moje nastawienie życiowe jest
skoncentrowane by przy tych wszystkich
trudnościach "przeżyć za wszelką cenę".

Ale to nie jest już ta osoba którą byłam.
Mająca nadzieję i perspektywy przyszłości itd.
Teraz po prostu nie chcę się poddać bo głupio
by było gdy jestem tak blisko u celu. Chcę przerobić problemy i stanąć na nogi.

Jedyne co trzyma mnie obecnie jak upadam to wola przetrwania, dyscyplina i świadomość że nikt mnie jeszcze nie złamał - a próbowano...

Te wszystkie problemy mają jeszcze jeden skutek. Jestem coraz bardziej zła na to że musimy to przechodzić i chciałabym innym tego oszczędzić. Tylko jak?
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 10:34   

A może, Lagertha, zamiast tak walczyć, po prostu wziąć te antydepresanty? I mieć spokój? Można walecznie biec przez życie skacząc przez przeszkody, tarzając sie w błocie itd. ale można też po prostu przejść obok.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 10:36   

Oto jest pytanie. Gdyby można było zbawić świat ot, tak, to i ja bym się tego podjął bez wahania. Tylko właśnie, jak to zrobić?
Mnie też to wszystko odmieniło - lata cierpień nauczyły mnie, że bycie tylko i wyłącznie dobrym nie pozwoli mi przetrwać. Toteż moje serce jest na ogół bryłką lodu. Nie powiem, Was wszystkich tutaj lubię i nie widzę żadnego powodu, dla którego miałoby być inaczej, :3 ale na ogół trudno się dostać do mojego serca. Z tym, że dla osoby, której się to uda, jestem gotów poświęcić wszystko, z własnym życiem włącznie. Mam też taki odruch, by bronić pokrzywdzonych - czy to obrażanych, czy cokolwiek. Gdy mój ojciec został napadnięty na ulicy, ja sam rzuciłem się na napastnika i go pobiłem. Nie byłem w stanie bezczynnie stać i patrzeć.
No i rzadko kiedy pozwalam sobie na takie miauczenie jak wczoraj. Na ogół trzymam się prosto. Nie wiem, czy naprawdę stałem się taki twardy, czy to tylko pancerz, ale to pomaga mi przetrwać w tym świecie.
Ale negatywne myśli trudno mi powstrzymać - właśnie przez OCD. Oby leki pomogły.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 10:48   

Cytat:
Gdyby można było zbawić świat ot, tak, to i ja bym się tego podjął bez wahania. Tylko właśnie, jak to zrobić?

Podobnież już raz został zbawiony, przez cierpienie i śmierć na krzyżu - można starać się iść w te ślady zawsze. :P

Cytat:
Z tym, że dla osoby, której się to uda, jestem gotów poświęcić wszystko, z własnym życiem włącznie.

Nie sądzisz że przeginasz? Czy taka osoba na pewno by chciała takich poświęceń?
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 10:53   

Nie wiem, trudno mi powiedzieć :o jestem chodzącą skrajnością, albo zimny, albo ciepły.
A za zbawienie przez krzyż dziękuję :D
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 10:57   

Cytat:
A za zbawienie przez krzyż dziękuję :D

Wiekszość ludzi w naszym kręgu kulturowym taką drogę własnie wybiera. :P

A co do związku, pisałam, bo gdybym ja czuła, że osoba z którą jestem mogłaby dla mnie poświęcić życie, albo oczekiwała ode mnie podobnie wielkich deklaracji, to zaczęłabym kombinować jak z tej sytuacji się wyplątać. :roll:
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 11:32   

No właśnie niektórzy się tego boją, a inni chcą :D trzeba patrzeć, na kogo się trafi :o
Ludzie wybierają zbawienie przez krzyż? :D
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 11:36   

Cytat:
Ludzie wybierają zbawienie przez krzyż? :D

Przykładowo zamiast zrobić coś łatwo i lekko wolą się męczyć. :P
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 11:39   

Aaa :D ale całego świata tym nie zbawią :o
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Pandorzaste
użytkownik


Punktów: 1
Posty: 143
Wysłany: 2015-03-18, 12:24   

Nie wiem, czy wy brzuchem posty od Ryu czytacie, czy co? Ryu nigdzie nie napisał, że lekiem na depresję jest "wziąć się w garść i basta". Mam nadzieję, że to ja wasze słowa nadinterpretuję.

Ja się pod Ryu podpisuję. I dorzucam od siebie na szerszym forum. Jeżeli już nie masz zupełnie po co żyć, to żyj światu na złość. To jest jakaś tam forma samopomocy, aczkolwiek nie zastąpi ani lekarza ani leków w razie czego. Gdyby były wątpliwości. Mi to stwierdzenie od dawna pomaga.

A także - umówmy się, mam masę kłopotów ze sobą, mam skłonności samobójcze, ale nie mam depresji i nie cierpię na anhedonię. Więc być może jest mi zbyt łatwo, cholera wie. Ale nawet jak jest ch*** - na przykład nie stać nas za bardzo na żarcie - to nie tracę z oczu celu. Mam swoje pragnienia i pomalutku do nich dążę. Jasne, jest ciężko, jestem już stare, ale co tam. Może zrealizuję swoje pragnienie po 40-tce albo później, ale to nie umniejszy jego znaczenia.
_________________
A także. Tumblr to zło!
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 12:42   

Cytat:
Ale nawet jak jest ch*** - na przykład nie stać nas za bardzo na żarcie - to nie tracę z oczu celu.

Pamiętam gdy sama miałam też sytuacje gdy ledwo mnie było stać na leczenie i jedzenie, musiałam utrzymać przyjaciółkę która nie miała pracy ani gdzie pójść, w pracy poniżali i czepiali się, potem nie miałam gdzie mieszkać (na szczęśćie nie trwało to długo), a najbliższa mi osoba powiedziała, że umiera na raka płuc. Wtedy faktycznie miałam jakąś niezłomną siłę do nie poddawania się, nie myslalam o emo sprawach. Ale to się skończyło, wszystko się ułożyło i teraz pozornie wszystko idzie po mojej mysli. Ale celu już jakiegoś nie mam. Nie wiem, nie wierzę w nic do czego miałabym dążyć. Depresja też mi nie dokucza leki ostawiłam jakiś czas temu i nie widzę objawów, nawet nową pracę znalazłam, jestem względnie bogata i mam gdzie mieszkać - ale przez to zaczęłam mysleć o tym wszystkim stram i nierozwiązanym, na przykład to jak bardzo nie lubię swojego ciała. Może to jest tak, że gdy naszym celem jest 'po prostu żyć' to łatwiej się walczy, niż gdy zaczyna się myślenie o możliwościach różnych żyć i przemijaniu czasu.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-18, 12:45, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 12:43   

Czemu stare, wcale nie stare :o :3

No ja nie miałem na myśli, że on tak powiedział. :o swoje też przeżył, więc "zna się na rzeczy".

Ja tam leki biorę, nastrój się stabilizuje, znów jestem twardy, sam sobie zarobię na leczenie i żarcie, a co. :3 Całe życie sobie odmawiać, dlaczego, przecież kiedyś umrzemy i tak :D trza żyć.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 12:56   

W sumie to zgadzam się z Ryu. Może nie twierdzę, że zawsze "co cię nie zabije, to cię wzmocni", bo może tylko sponiewierać i zostawić takim już do końca życia, ale...

Ale o naszym sukcesie w życiu decyduje w dużej mierze właśnie to, jak radzimy sobie z porażkami, bo porażek w życiu nie da się uniknąć. Jedni będą się starać wyciągać z nich wnioski i następnym razem zrobić lepiej, inni potraktują je jako wymówkę i uzasadnienie: "no przecież już raz próbowałem i nie wyszło, to po co mam się napinać".

A o tym jak podchodzimy do naszego życia i naszych życiowych problemów w dużej mierze decyduje nasza wiedza i nasze nastawienie, które wynosimy zazwyczaj ze swojego domu i swojego otoczenia, a przeciętna mentalność Polaków, takie wszechpolskie narzekactwo, nie przynosi tu raczej niestety pozytywnych wzorców zachowań.

Wiedzę możemy zdobywać też na własnym doświadczeniu, ale to czasami może zabrać całe lata i dlatego uważam, że warto starać się uczyć na cudzych błędach i warto czasem zaufać komuś, kto mówi, że może być inaczej (i lepiej) niż nam się akurat wydaje.

A tak a'propos tego, jak nasza wiedza i nastawienie wpływa na to jak przeżywamy swoje problemy, przytoczę jeszcze pewną anegdotkę z własnych doświadczeń.

Cytat:
Zapewne wielu z was widziało kiedyś wymiotującego kota. Kot, któremu zaczyna się robić niedobrze, pochyla się, wydaje z siebie coś w rodzaju: khue, khue, khue, khluuueeee! I pozbywa się tego, co siedziało mu wcześniej na wątrobie. Z racji wylizywania sierści koty robią coś podobnego nawet całkiem często, nie przeżywając jakoś specjalnie tego faktu.

Miałam kiedyś jednak okazję oglądać kotka, któremu zbierało się na wymioty po raz pierwszy w życiu. Zanim uruchomił mu się odpowiedni odruch, zaczął nagle rozpaczliwie krzyczeć, bo nie rozumiał tego, co właśnie odczuwał, musiał - zapewne - być przekonany, że dzieje się właśnie coś strasznego i nie miał pojęcia kiedy i jak może to się skończyć.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 13:10   

Rany, wymiotujący kot ;_; widziałem nieraz, w końcu mam dwa. A przykład dobry. Pierwszy raz straszny, potem "samo idzie".
Ja się zawsze staram wyciągać wnioski i uczyć się na błędach. To też jeden z etapów samorozwoju.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 14:07   

Cytat:
A o tym jak podchodzimy do naszego życia i naszych życiowych problemów w dużej mierze decyduje nasza wiedza i nasze nastawienie, które wynosimy zazwyczaj ze swojego domu i swojego otoczenia, a przeciętna mentalność Polaków, takie wszechpolskie narzekactwo, nie przynosi tu raczej niestety pozytywnych wzorców zachowań.

Nie zgadzam się z tym zupełnie. To właśnie 'psychologia pozytywnego myślenia' nie przynosi rezultatów, nie tylko dlatego, że jest kompletnie niedostosowana do naszej kultury i po prostu nie przejdzie, ale też dlatego, że tak się nie da. Nie działa żadne 'prawo przyciągania' a ignorowanie problemów, patrzenie na pozytywy itd. ich nie rozwiązuje. Poza tym uważam że przeceniasz wpływ wychowania a nie doceniasz wpływu wrodzonych cech; spójrz na pana Kozakiewicza - czy jego trudne dzieciństwo zniszczyło i zabrało szansę na sukces i szczęście? A przeżył swoje, też. Natomiast bardzo wielu ludzi przechodzi lata psychoterapii po przeżyciach w zwykłym, zdrowym, nieprzemocowym domu.

A koty mają też do siebie to, że gdy mają jakiś problem ze zdrowiem to udają że są twarde jak stal i nic po sobie nie pokazują, często do momentu gdy jest już bardzo źle i nie da się ich uratować...

Cytat:
warto czasem zaufać komuś, kto mówi, że może być inaczej (i lepiej) niż nam się akurat wydaje

Moję iść do terapeutki która powie, że w związku wygląd nie gra roli, a ja o swojej dysforii płciowej powinnam nie mysleć, akcetować swoje ciało i łapać to co mam do dyspozycji, doceniając to co mam, i nie mysleć o problamch dopóki w ogóle można żyć. Ok, moge jej zaufać. Ale to nie wpływa w ogóle na mnie, nie powoduje, że nagle zachciewa mi się być chłopakiem, i nagle przestaję mieć potrzebę relacji z mężczyzną tylko dlatego, że kobiety też mnie trochę pociągają. Nie przestaję widzieć że inne kobiety wyglądają obiektywnie lepiej i są płodne, i że one mają szanse na miłość, i że wszyscy rozumieją, że wygląd jest tu fundamentalny. Mogę też oczywiście uznać że powinnam zostąc oświecona ta mądrością, ale jestem jakaś zwalona, że na mnie nie działa i nie rozumiem. Moge też pójść na psychoanalizę i rozkminiać latami czemu sama skazuję się bycie ofiarą życiową i brać odpowiedzialnośc za wszystko co złe, nad czym mam kontrolę czy nie, ale bez zmian.

Tyle możliwości, ale w praktyce nie liczy się zaufanie temu, co ktoś do nas mówi, tylko nasze własne działania. I rzecyzwiście zawsze mamy możliwość odpowiedzenia na problemy działaniem.

Cytat:
Jedni będą się starać wyciągać z nich wnioski i następnym razem zrobić lepiej, inni potraktują je jako wymówkę i uzasadnienie: "no przecież już raz próbowałem i nie wyszło, to po co mam się napinać".

Charakterystyczne że mówisz 'raz' czyli zarzucasz ludziom z problemami lenistwo i to, że mają problemy na własne życzenie. Standard z psychoanalizy, ale nie, nie zawsze mamy kontrolę. To samo powiesz do ludzi z CZR, albo depresja czy schizofrenią, że przecież gdyby przynajmniej spróbowali, choć raz na poważnie, po prostu opanować swoje ciała czy umysły, to na pewno problemu by nie mieli. A tak to tylko udają chorych bo im wygodnie i robią sobie wymówki. Kop w tyłek najlepszym motywatorem - nie?

To dlaczego nie działa? Bo ludzie tacy niedojrzali, bo rodziny takie beznadziejne. Nic nie chcą, tylko wymówek szukają.

Straszna protekcjonalność się z tego wyłania. Mądra, pracowita pani przyszła nauczać dzieci o życiu.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-18, 14:34, w całości zmieniany 11 razy  
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-18, 14:21   

Dwie recepty na depresje :) ))

https://www.youtube.com/watch?v=21Rw8ftb_yw

https://www.youtube.com/watch?v=ZyfFIFiYui4

i jeszcze trzecia polecana przez siostrę Betty:
https://www.youtube.com/watch?v=RDUnFFo-gd4
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 15:31   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
A o tym jak podchodzimy do naszego życia i naszych życiowych problemów w dużej mierze decyduje nasza wiedza i nasze nastawienie, które wynosimy zazwyczaj ze swojego domu i swojego otoczenia, a przeciętna mentalność Polaków, takie wszechpolskie narzekactwo, nie przynosi tu raczej niestety pozytywnych wzorców zachowań.

Nie zgadzam się z tym zupełnie. To właśnie 'psychologia pozytywnego myślenia' nie przynosi rezultatów, nie tylko dlatego, że jest kompletnie niedostosowana do naszej kultury i po prostu nie przejdzie, ale też dlatego, że tak się nie da.

Odpowiem jak typowy administrator sytemu: dziwne - u mnie działa :) Działa pomimo tego, że wcześniej większą część życia przeżyłam w przekonaniu, że: pozytywne myślenie nie pasuje do naszej kultury.

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
warto czasem zaufać komuś, kto mówi, że może być inaczej (i lepiej) niż nam się akurat wydaje
Moję iść do terapeutki która powie, że w związku wygląd nie gra roli, a ja o swojej dysforii płciowej powinnam nie mysleć, akcetować swoje ciało i łapać to co mam do dyspozycji, doceniając to co mam, i nie mysleć o problamch dopóki w ogóle można żyć. Ok, moge jej zaufać. Ale to nie wpływa w ogóle na mnie, nie powoduje, że nagle zachciewa mi się być chłopakiem, i nagle przestaję mieć potrzebę relacji z mężczyzną tylko dlatego, że kobiety też mnie trochę pociągają. Nie przestaję widzieć że inne kobiety wyglądają obiektywnie lepiej i są płodne, i że one mają szanse na miłość, i że wszyscy rozumieją, że wygląd jest tu fundamentalny.

Pomyślmy: jestem bi, za kobietami oglądam, ale seks z facetem byłby dla mnie prawdopodobnie dużo bardziej naturalny i spontaniczny, tyle, że związek już nie, bo to w kobietach się zakochuję. Wyglądam, cóż... nie ma się czym chwalić i niezależnie od zainwestowanej w to kasy miss Brazylii już nigdy nie będę. Mam tyle lat, że nie powiem ile (bo zabrzmi to pewnie protekcjonalnie ;) co też nie jest bez znaczenia odnośnie wyglądu. Przeżyłam niedawno dwa lata nerwicy/depresji (na własne z resztą życzenie, bo zajechałam się dokumentnie robotą). I nadal uważam, że warto żyć i warto żyć w sposób świadomy :)

anarchoqueer napisał/a:
brać odpowiedzialnośc za wszystko co złe, nad czym mam kontrolę czy nie, ale bez zmian.

Brać odpowiedzialność nie znaczy bić się w piersi. Brać odpowiedzialność oznacza: planować, podejmować decyzje i działania, a jeśli nie mamy (jeszcze) pojęcia jak, to szukać wiedzy i testować nowe strategie życiowe.

anarchoqueer napisał/a:
Tyle możliwości, ale w praktyce nie liczy się zaufanie temu, co ktoś do nas mówi, tylko nasze własne działania. I rzecyzwiście zawsze mamy możliwość odpowiedzenia na problemy działaniem.

O, to to! :)

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
"no przecież już raz próbowałem i nie wyszło, to po co mam się napinać".

Charakterystyczne że mówisz 'raz' czyli zarzucasz ludziom z problemami lenistwo i to, że mają problemy na własne życzenie.

Niczego takiego nie napisałam. Napisałam, że problemów w życiu nie da się uniknąć. Sama nadal mam problemy. Nie istnieje żadna filozofia życiowa, która w magiczny sposób je unicestwia. Nikt nie jest w stanie w jednej chwili, siłą własnej woli przenieść się w dowolne miejsce na świecie. Może jednak w tejże chwili zmienić kierunek, w którym podąża, tak, żeby mieć w końcu szansę dojść tam, gdzie mu się podoba.

anarchoqueer napisał/a:
Standard z psychoanalizy, ale nie, nie zawsze mamy kontrolę.

Jasne. Podobnie jak przy jeździe rowerem, może być ślisko, może być dziura w drodze albo wybój, ale jadąc, starasz się przecież jednak trzymać za kierownicę.

anarchoqueer napisał/a:
To samo powiesz do ludzi z CZR, albo depresja czy schizofrenią, że przecież gdyby przynajmniej spróbowali, choć raz na poważnie, po prostu opanować swoje ciała czy umysły, to na pewno problemu by nie mieli. A tak to tylko udają chorych bo im wygodnie i robią sobie wymówki.

Zaliczyłam w życiu dwa niezłe epizody depresyjne. Ostatni w 2013-2014.

anarchoqueer napisał/a:
Straszna protekcjonalność się z tego wyłania. Mądra, pracowita pani przyszła nauczać dzieci o życiu.

Nie jestem pracowita. Wszystko, co robię służy głównie temu, żeby móc pracować jak najmniej. Czy mądra? Za bardzo mądrą, to się uważałam jak miałam jakieś 26 lat, ale to było dobrych kilkanaście lat temu. Teraz zapytana czym się zajmuję, odpowiadam często, że: uczę się życia. Mówię, co myślę i co sama przeżyłam. Dzielę się tym, bo uważam, że komuś może to się do czegoś przydać, podobnie jak mi przed laty bardzo dużo dała możliwość poznania cudzych, odmiennych od moich doświadczeń i poglądów. Ale też wiem, że nikogo nie nie jestem w stanie do niczego przekonać na siłę ani nawet nie zamierzam.
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 15:36   

Cytat:
Odpowiem jak typowy administrator sytemu: dziwne - u mnie działa :) Działa pomimo tego, że wcześniej większą część życia przeżyłam w przekonaniu, że: pozytywne myślenie nie pasuje do naszej kultury.

Widocznie masz inaczej namieszne w konfigach czyt. genetyka.

Cytat:
Brać odpowiedzialność nie znaczy bić się w piersi. Brać odpowiedzialność oznacza: planować, podejmować decyzje i działania, a jeśli nie mamy (jeszcze) pojęcia jak, to szukać wiedzy i testować nowe strategie życiowe

Czyli bez tego psychoanalitycznego oswiecenia ludzie tego nie robią?

Widać wyraźnie co masz na myśli - brać odpowiedzialność znaczy... Brać odpowiedzialność. Tylko tyle. Dlatego psychoanaliza to najbardziej antyludzki, toksyczny wymysł psychologii jaki spotkałam. Szczególnie gdy zabiera się za tłumaczenie swoich mądrości ofiarom nadużyć i przemocy.

Cytat:
Podobnie jak przy jeździe rowerem, może być ślisko, może być dziura w drodze albo wybój, ale jadąc, starasz się przecież jednak trzymać za kierownicę.

Zła analogia. Nad tym, z jakimi genami się urodzisz, albo czy nie wytworzy się jakaś nierównowaga fizyczna w organizmie, ani nad skutkami wypadków losowych, kontroli nie masz. Nawet pośredniej.

Spróbuj jeździć na rowerze bez nóg. Nie mówię, że się nie da, ale może być trudniej, prawda?

Cytat:
Zaliczyłam w życiu dwa niezłe epizody depresyjne. Ostatni w 2013-2014.

Noo i? To uprawnia cię do jechania po ludziach z problemami i tłumaczenia im frustrujących tesktów które na pewno nie pomoga?

Cytat:
Nie jestem pracowita.

Pewien mój kolega mówił coś takiego 'nie jestem pracowity, po prostu studiuję 3 kierunki i dorabiam pracując, ale prawdziwie pracowici ludzie robią znacznie więcej' krytykując potem wszystkich innych za lenistwo. Pewnie też zarzucić mu tego bym nie mogła, w końcu mówił że sam nie jest pracowity. :P
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-18, 15:48, w całości zmieniany 5 razy  
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 15:41   

Kto ma problemy psychiczne, ten wie jak to jest. Jeśli mam np. atak lęku, to nie mówić mi, żebym się ogarnął i przestał wariować - tylko czekać, aż mi przejdzie. Ewentualnie przytulić i uspokoić. To przecież w końcu minie, Tym bardziej, że się leczę.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 15:59   

anarchoqueer napisał/a:
Widocznie masz inaczej namieszne w konfigach czyt. genetyka.

Może tak, a może nie. Skąd możesz z góry wiedzieć, że twoja prekonfiguracja jest odporna na odpowiedni hacking?

Cytat:
Poznałam kogoś, kto miał zupełnie inne zawodowo/biznesowe doświadczenia niż ja. Kogoś kto robił coś w życiu, tworzył, wymyślał i osiągał sukcesy. Anka nie ukrywała, że duża część jej aktywności kończy się klapą, że pewnych rzeczy nie da się z góry przewidzieć, można tyko sprawdzić. Że bierzesz się za 10 spraw, 9 z nich przepada, a ta 10 okazuje się być sukcesem. Anka gadała (z mojego ówczesnego punktu widzenia) jak ci nawiedzeni guru od pozytywnego myślenia, których wtedy nie mogłam słuchać, na sam ich widok dostawałam mdłości i wychodziłam z założenia, że to muszą być naciągacze, bo gdyby faktycznie wiedzieli, jak się osiąga sukces, to przecież zajmowaliby się właśnie osiąganiem sukcesu, a nie sprzedawaniem książek na temat tego jak się go osiąga.

Anka gadała, a ja słuchałam jej i doprawdy nie wiedziałam, co o tym myśleć. Ale lubiłam ją, ufałam jej i uznałam, że może nie kłamie.


anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Brać odpowiedzialność nie znaczy bić się w piersi. Brać odpowiedzialność oznacza: planować, podejmować decyzje i działania, a jeśli nie mamy (jeszcze) pojęcia jak, to szukać wiedzy i testować nowe strategie życiowe

Czyli bez tego psychoanalitycznego oswiecenia ludzie tego nie robią?

Jak są święcie przekonani, że "u nich to i tak nie zadziała, bo mają inny config.ini", to nie.

anarchoqueer napisał/a:
psychoanaliza to najbardziej antyludzki, toksyczny wymysł psychologii jaki spotkałam. Szczególnie gdy zabiera się za tłumaczenie swoich mądrości ofiarom nadużyć i przemocy.

Hm.... pomyślmy:
Cytat:
Na dzień dobry dostałam w tym świecie dysfunkcyjną rodzinę z maktą, która funkcjonowała w roli osoby współuzależnionej, czerpiącej satysfakcję z tego, że to jej cały świat wszystko zawdzięcza, bo ona się przecież tak poświęca, bo ma przecież nieodpowiedzialnego męża. Jeszcze większą satysfakcję czerpała z robienia awantur i poniżania każdego, kogo była w stanie przy każdej możliwej okazji. Ojciec grał rolę skrzywdzonego misia, który ma złą żonę, która go źle traktuje i dlatego ją zdradza na prawo i lewo.


anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Podobnie jak przy jeździe rowerem, może być ślisko, może być dziura w drodze albo wybój, ale jadąc, starasz się przecież jednak trzymać za kierownicę.

Zła analogia (...) Spróbuj jeździć na rowerze bez nóg. Nie mówię, że się nie da, ale może być trudniej, prawda?


No sama widzisz :) A ja nie mówię, że musi być łatwo.
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 16:02   

Cytat:
możesz z góry wiedzieć, że twoja prekonfiguracja jest odporna na odpowiedni hacking?

Taaak a ja po prostu nie chcę spróbować. Ach ci ludzie tacy głupi, mogą a nie chcą.

BTW Uważasz że jako niehetero mk mam kompleks Edypa, lęk przed kastracja czy nierozwiązaną zazdrość o penisa?

Cytat:
No sama widzisz :) A ja nie mówię, że musi być łatwo.

Więc każdy bez nóg kto ma problem z jeżdżeniem na rowerze to leniwa ciota która nie próbuje. A przecież WYSTARCZY CHCIEĆ.

Cytat:
Na dzień dobry dostałam w tym świecie dysfunkcyjną rodzinę z maktą, która funkcjonowała w roli osoby współuzależnionej, czerpiącej satysfakcję z tego, że to jej cały świat wszystko zawdzięcza, bo ona się przecież tak poświęca, bo ma przecież nieodpowiedzialnego męża. Jeszcze większą satysfakcję czerpała z robienia awantur i poniżania każdego, kogo była w stanie przy każdej możliwej okazji. Ojciec grał rolę skrzywdzonego misia, który ma złą żonę, która go źle traktuje i dlatego ją zdradza na prawo i lewo.

No parz, a Kozakiewicz sobie poradził bez terapii a miał gorszą rodzinę. Jakim cudem?

Dziękuję za rozmowę. :P
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-18, 16:21, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 16:05   

silveira napisał/a:
Kto ma problemy psychiczne, ten wie jak to jest. Jeśli mam np. atak lęku

Che, che. W czasie ostatniej jazdy, jak już mi już w sumie zaczynało przechodzić, siedziałam sobie któregoś dnia na ambonie strzeleckiej i nagle mi przyszło do głowy, że przecież jakby tu teraz piedyknął meteoryt, to by mnie zabił i przez ten daszek nad głową, to bym nawet nie zauważyła, że leci. Jednocześnie doskonale zdawałam sobie sprawę, że to tylko durnowaty napad lękowy, a w historii świata odnotowano chyba dwa przypadki śmierci spowodowane meteorytem i doskonale sobie zdawałam sprawę, że cały ten mój strach jest głupi i wynika po prostu z aktualnie pofyrtanej biochemii i za jakiś czas będę się z tego śmiać. No ale... wtedy się bałam :P
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 16:06   

Freja, pomaganie ludziom nie polega na pisaniu im jacy oni sa beznadziejni a ty jaka [zarąbista]. Tak wiem bla blabla nie twoim obowiazkiem jest pomaganie tylko ich obowiązkiem jest niemanie problemów - słyszałam to milion razy, powiedz to raz milionpierwszy.
Ostatnio zmieniony przez Freja 2015-03-18, 16:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 16:07   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
możesz z góry wiedzieć, że twoja prekonfiguracja jest odporna na odpowiedni hacking?

Taaak a ja po prostu nie chcę spróbować.

Aaa... no chyba, że tak. No to masz do tego pełne prawo.

anarchoqueer napisał/a:
Dziękuję za rozmowę. :P

A proszę :)
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 16:23   

anarchoqueer napisał/a:
Freja, pomaganie ludziom nie polega na pisaniu im jacy oni sa beznadziejni

A ja gdziekolwiek napisałam, że jesteś beznadziejna? Natomiast jeżeli ty sama, stając oko w oko ze swoimi problemami tak siebie postrzegasz, to jest mi naturalnie przykro, ale zapewniam, cię, że to kompletnie niesłuszna postawa. Chociaż wiele osób tak właśnie niestety reaguje:

"Mam problemy? I nie umiem ich rozwiązać na aktualnym poziomie świadomości? Ojej, to chyba świadczy o tym, że muszę być beznadziejny. Ale, zaraz, zaraz... Problemy? Jakie problemy? Ja przecież nie mam żadnych problemów, a nawet jeżeli jakieś mam i nie próbuję rozwiązywać, to tylko dlatego, że przecież wcale nie chcę".

anarchoqueer napisał/a:
ich obowiązkiem jest niemanie problemów - słyszałam to milion razy, powiedz to raz milionpierwszy.

Ja nic takiego nie napisałam i nie napiszę.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-18, 16:27   

Tak tylko wrzucę do rozmowy.
Myślenie na podstawie, że coś jest genetyczne i koniec nic się nie da zrobić jest po prostu zaprzeczeniem całej idei transseksualizmu. Wszystko jest efektem interakcji ze środowiskiem. Geny nie są wyznacznikiem tego jacy będziemy, zmieniasz środowisko, zmienia się też twoja ekspresja. Nie jesteśmy jakimiś "esencjalnymi istotami", trwałymi, niezmiennymi etc. Nawet to, że łykasz tabletki antydepresyjne jest rodzajem zmiany środowiska chemicznego, jeśli można wpłynąć na tą zmianę w inny sposób, to dlaczego nie?

Proponowane tu od dłuższego czasu antydepresanty są bardzo kontrowersyjnym tematem. Wiele badań pokazało ich niską skuteczność, a wręcz to, że one same przyczyniały się do pogłębienia depresji itp. Żadne antydepresanty nikogo nie uleczyły (raptem 2.7%, co daje mniejszy efekt niż placebo). Osobom biorącym antydepresanty oczywiście "poprawia się", ale nie zawsze, poza tym zwykle dobieranie odpowiednich środków trwa i trwa, a wątroba w międzyczasie siada. Do tej pory nikt nie udowodnił, że depresja jest spowodowana przez zachwiania poziomu serotoniny... no cóż. Magistrze Pigularzu, poleć coś na ból istnienia :) )

"MOGĘ WYLECZYĆ ZAPALENIE PŁUC" - Pewnej kobiecie dokuczało silne przeziębienie i nic, co przepisał lekarz, nie zdawało się przynosić jej ulgi. "Czy nic pan nie może zrobić, żeby mnie wyleczyć, panie doktorze?" zapytała sfrustrowana. "Mam propozycję", powiedział lekarz. "Niech pani idzie do domu i weźmie gorący prysznic, a potem nie wycierając się, niech pani stanie naga w przeciągu". "Czy to mnie wyleczy?' zapytała zdziwiona. "Nie, ale wywoła u pani zapalenie płuc. A to mogę wyleczyć". Czy przyszło ci kiedykolwiek do głowy, że twój guru może oferować ci lekarstwo na chorobę, której sam był przyczyną?

Oczywiście pigułki są przydatne przy ciężkich formach depresji, tak samo jak metadon przy leczeniu uzależnienia od heroiny.

https://www.youtube.com/watch?v=ktjMz7c3ke4
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
Ostatnio zmieniony przez ElżbietaFromage 2015-03-18, 16:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 16:36   

Freja,
Cytat:
nie próbuję rozwiązywać

To jest właśnie to co mnie irytuje. Mam wrażenie, że zakładasz, że ktoś kto ma jakikolwiek zyciowy problem, nawet nie próbuje z nim nic robić, bo gdyby próbował to miałby sukcesy i nie odczuwał frustracji. Bierzesz w ogóle pod uwagę, że frustracje moga brać się też z próbowania i im towarzyszyć?
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-18, 16:37, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-18, 16:36   

Freja napisał/a:
anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
A o tym jak podchodzimy do naszego życia i naszych życiowych problemów w dużej mierze decyduje nasza wiedza i nasze nastawienie, które wynosimy zazwyczaj ze swojego domu i swojego otoczenia, a przeciętna mentalność Polaków, takie wszechpolskie narzekactwo, nie przynosi tu raczej niestety pozytywnych wzorców zachowań.

Nie zgadzam się z tym zupełnie. To właśnie 'psychologia pozytywnego myślenia' nie przynosi rezultatów, nie tylko dlatego, że jest kompletnie niedostosowana do naszej kultury i po prostu nie przejdzie, ale też dlatego, że tak się nie da.

Odpowiem jak typowy administrator sytemu: dziwne - u mnie działa :)


U mnie działa przeważnie.
Nie działało w okresie od października 2013 do lutego 2015.

A teraz krótko z życia.
wrzesień 2013 - z fazy hipomaniakalnej (nieleczonej, dominującej w moim życiu przez mniej więcej rok) przeskakuję w fazę depresyjną
listopad 2013 - zaczynam myśleć o pójściu do psychiatry, bo jest ze mną źle i nie idzie się pozbierać, a często to nawet wstać z łóżka
styczeń 2014 - wreszcie mogę się zapisać do mojego psychiatry (nadal są dni, gdy ledwo wstaję z łóżka)
luty 2014 - idę do psychiatry, zaczynam brać leki stabilizujące nastrój
maj 2014 - zaczynam być w stanie pracować na ćwierć etatu
wrzesień 2014 - dostaję dobrze dobrane leki: do stabilizatora nastroju dochodzi jeden antydepresant i jeden antypsychotyk
luty 2015 - zaczynam czuć, że stanąłem na nogi i generalnie jest ok
marzec 2015 - przyjaciel przypomina mi, że zapowiadał mi we wrześniu, że moje leki będą się rozkręcały około pięciu miesięcy i dopiero po tak długim czasie naprawdę ujawni się ich działanie

Innymi słowy, te wszystkie metody rodem z amerykańskich poradników generalnie na mnie działąją, ale nie wtedy, kiedy jestem chory. Kiedy jestem chory, to mnie dodatkowo dołują (tak samo miałem w 2010-11, przy okazji poprzedniego epizodu depresji oraz podczas wygrzebywania się z PTSD).
Wydaje mi się, że to można uogólnić i śmiało powiedzieć, że te wszystkie metody związane z tym jak myślimy o sobie i o świecie, jakimi wartościami się kierujemy itd., generalnie działają, ale nie dotyczy to ludzi, którzy są chorzy lub straumatyzowani i jeszcze tego sobie nie wyleczyli (farmakoterapią i psychoterapią).


Chciałbym jeszcze odnieść się do tego:
anarchoqueer napisał/a:
A może, Lagertha, zamiast tak walczyć, po prostu wziąć te antydepresanty? I mieć spokój? Można walecznie biec przez życie skacząc przez przeszkody, tarzając sie w błocie itd. ale można też po prostu przejść obok.

Miałem podobne ambicje (im wyższa przeszkoda, tym lepiej!), ale potem okazało się, że zignorowałem fakt, że - podczas przeskakiwania przez kolejne przeszkody - złamałem sobie nogę. Nie podjąłem leczenia od razu, więc wdało się zakażenie i ledwo to przeżyłem, a rekonwalescencja i rehabilitacja zajęły mi o wiele więcej czasu (odsyłam do kalendarium wyżej).
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 16:39   

Cytat:
Wiele badań pokazało ich niską skuteczność, a wręcz to, że one same przyczyniały się do pogłębienia depresji itp. Żadne antydepresanty nikogo nie uleczyły (raptem 2.7%, co daje mniejszy efekt niż placebo).

Piszesz o lekkiej depresji, a nie takiej, z której leczyłam się farmaceutycznie. W przypadku ciężkiej depresji skuteczne są leki lub elektrowstrząsy, neiskuteczne jest natomiast gadanie o zmianie podejścia.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 16:40   

Ja jestem na lekach dopiero od połowy stycznia, więc zdaje się, że też jeszcze będę sobie musiał poczekać na pełne działanie. No ale zachciało mi się iść do pracy, a to już coś :D
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-18, 16:41   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Wiele badań pokazało ich niską skuteczność, a wręcz to, że one same przyczyniały się do pogłębienia depresji itp. Żadne antydepresanty nikogo nie uleczyły (raptem 2.7%, co daje mniejszy efekt niż placebo).

Piszesz o lekkiej depresji, a nie takiej, z której leczyłam się farmaceutycznie. W przypadku ciężkiej depresji skuteczne są leki lub elektrowstrząsy, neiskuteczne jest natomiast gadanie o zmianie podejścia.

Kliniczna depresja, w której nie potrafisz "wstać z łóżka" to inna kwestia i o tym wspomniałam.
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 16:42   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Wiele badań pokazało ich niską skuteczność, a wręcz to, że one same przyczyniały się do pogłębienia depresji itp. Żadne antydepresanty nikogo nie uleczyły (raptem 2.7%, co daje mniejszy efekt niż placebo).

Piszesz o lekkiej depresji, a nie takiej, z której leczyłam się farmaceutycznie. W przypadku ciężkiej depresji skuteczne są leki lub elektrowstrząsy, neiskuteczne jest natomiast gadanie o zmianie podejścia.
A to jest sama prawda. Przy ciężkiej depresji człowiek już nawet z łóżka nie wstaje.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-18, 16:59   

Cytat:
Kliniczna depresja, w której nie potrafisz "wstać z łóżka" to inna kwestia i o tym wspomniałam.

Wspomniałaś kreując trochę nieprawdziwy obraz, porównując jak do zastepowania heroiny przez metadon, a to porównanie jest zupełnie nieodpowiednie. Leki antydepresyjne nie uzależniają i naprawdę leczą problem, wiem że to niepopularne ale warto to pisać w sytuacji, gdy wielu ludzi cierpi nie wiedząc, że jest jakieś wyjście.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-18, 16:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-18, 16:59   

anarchoqueer napisał/a:
Bierzesz w ogóle pod uwagę, że frustracje moga brać się też z próbowania i im towarzyszyć?


A ty w ogóle czytasz, to co ja piszę? Bo przecież cały cytat, do którego się tu odnosisz:

Cytat:
Mam problemy? I nie umiem ich rozwiązać na aktualnym poziomie świadomości? Ojej, to chyba świadczy o tym, że muszę być beznadziejny. Ale, zaraz, zaraz... Problemy? Jakie problemy? Ja przecież nie mam żadnych problemów, a nawet jeżeli jakieś mam i nie próbuję rozwiązywać, to tylko dlatego, że przecież wcale nie chcę.


Mówił o tym, że ludzie często starają się uciekać od swoich problemów, żeby uniknąć frustracji, która wiąże się z próbami ich rozwiązania.

Cytat:
Zadłużyła się znowu.
Czasem wprawdzie usiłowała robić rachunki, ale sumy wypadały jej tak wysokie, że nie mogła w nie uwierzyć. Zaczynała więc od nowa, plątała się w tych obliczeniach, odkładała je i nie myślała o tym więcej.

Gustaw Flaubert - Pani Bovary
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-18, 17:06   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Kliniczna depresja, w której nie potrafisz "wstać z łóżka" to inna kwestia i o tym wspomniałam.

... Leki antydepresyjne nie uzależniają i naprawdę leczą problem...

https://www.youtube.com/watch?v=F1eOsdpuFTI
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2015-03-18, 17:32   

Uważam, że ten temat to niepotrzebna wylęgarnia kłótni.
Osoby o odmiennych perspektywach, doświadczeniach i charakterach nigdy się wzajemnie nie zrozumieją w tych kwestiach i nie zaistnieje żaden kompromis, czy cokolwiek pomocnego. Może lepiej to zamknąć?
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-18, 18:05   

Mm, intencją tego tematu było niesienie pomocy i wsparcia, ale niestety wielu z nas jest po takich przejściach i z takim bałaganem w głowie, że są przekonani, że im pomóc się nie da - i chcą to udowodnić innym, bo dzięki temu przynajmniej na chwilę czują się lepiej ze swoimi depresjami i zniechęceniem. Trochę szkoda.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 18:14   

Ja np. cieszę się, że powstał taki temat. Nie da się ukryć, że życie mnie doświadczyło, ale nie chcę tkwić w bagnie przez całe życie - chcę się na dobre podnieść. Więc kontakt z pozytywnymi rzeczami i pozytywnymi ludźmi traktuję jak swego rodzaju dodatek do terapii - po pokazują mi, że można. Trzeba tylko chcieć wyjść na prostą, a potem robić wszystko, żeby to wcielić w życie.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2015-03-18, 18:25   

Ryu napisał/a:
Mm, intencją tego tematu było niesienie pomocy i wsparcia, ale niestety wielu z nas jest po takich przejściach i z takim bałaganem w głowie, że są przekonani, że im pomóc się nie da - i chcą to udowodnić innym
A ci, którzy mniej lub bardziej poradzili sobie z problemami(a przynajmniej tak im się w danym momencie wydaje) narzucają innym swoje poglądy i rozwiązania, które zwykle działają tylko na nich, ale oni tego nie zauważają i chcą zbawić ludzkość "bo przecież u mnie działa". Ten temat nikomu pomocy i wsparcia nie przyniesie, za to sporo osób może triggerować i prowokować.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 18:31   

Jeżynka napisał/a:
Ryu napisał/a:
Mm, intencją tego tematu było niesienie pomocy i wsparcia, ale niestety wielu z nas jest po takich przejściach i z takim bałaganem w głowie, że są przekonani, że im pomóc się nie da - i chcą to udowodnić innym
A ci, którzy mniej lub bardziej poradzili sobie z problemami(a przynajmniej tak im się w danym momencie wydaje) narzucają innym swoje poglądy i rozwiązania, które zwykle działają tylko na nich, ale oni tego nie zauważają i chcą zbawić ludzkość "bo przecież u mnie działa". Ten temat nikomu pomocy i wsparcia nie przyniesie, za to sporo osób może triggerować i prowokować.
Miało nie być kłótni :( z tego nic nie wyniknie.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Pandorzaste
użytkownik


Punktów: 1
Posty: 143
Wysłany: 2015-03-18, 18:42   

Po prostu jedna osoba wszystko odczytuje bardzo na opak - charakterystyczne dorabianie ukrytych znaczeń i motywów, mam to na co dzień z niektórymi znajomymi - oraz dopatrywanie się u innych przyświecających ich złych intencji. Tematu proponuję nie zamykać, bo też mam nadzieję, że może jednak pomóc.

No ok, więcej niż jedna. Serio, nie rozumiem was.
_________________
A także. Tumblr to zło!
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-18, 19:08   

Też nie rozumiem. Mówimy o wielu różnych rozwiązań: od farmakoterapii i psychoterapii dla najbardziej chorych/zniszczonych po zmianę sposobu myślenia... Rozwiązania dręczących nas wszystkich problemów istnieją. Chodzi o to, żeby chcieć podjąć trud znalezienia swojego własnego, zamiast się *na zawsze* poddać i przeleżeć życie plackiem do góry, zatruwając siebie i innych swoim "nie da się, spieprzajcie". Nie widzę w tym narzucania, choć może jest to szarpanie za rękę kogoś, kto wcale nie chce się podnosić (ale w takim razie czemu to czyta?).
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-18, 19:15   

A kto konkretnie? :o
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Sig
użytkownik
Użyszkodnik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 2
Posty: 152
Skąd: glasvegas
Wysłany: 2015-03-18, 20:09   

Pierwszy post jak dla mnie odpowiada moim doświadczeniom, bo gdy wmawiałem sobie, że "poskładam się do kupki i będzie dobrze" albo "życie będzie kiedyś piękne" to siedziałem i kopałem siebie za to że leżę rozwalony i moja egzystencja nie była ładna. Część ma podobne doświadczenia i chroniczne problemy psychiczne, więc mnie kusiła ta piękna wizja "wyleczenia". Gdy sobie zdałem sprawę, że wariatem będę do końca, życie to kolejka górska a lepiej nigdy nie będzie to sobie odpuściłem :> .

Leki faktycznie nie "leczą" jedynie stabilizują i pozwalają na wstanie z łóżka albo nie wyrzucenie siebie i innych przez okno. Nasze schematy myślowe powinny nam pomagać przetrwać trudne chwile coby nie upadać gwałtownie, jakie one są - zależy od osoby. Metody rodem z terapii behawioralnej doprowadzają mnie do natychmiastowej furii bo najlepiej działam gdy mogę się buntować. Tak więc gdy ktoś mi doradzi bym skupił się na pozytywach, celach i inszych to rozwalę im biurko. Za to gdy ktoś mnie zgnoi to na przekór im wezmę [terefere] w troki, więc najlepiej na mnie działa krytyka :) .
_________________
[/justify]

[/center]
 
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-18, 21:07   

Różne rzeczy pomagają różnym osobom, różnimy się i tyle. Warto tylko pamiętać, że należy próbować, próbować i próbować. A co jeśli próbowanie nic nie daje? Można próbować dalej, aby nie przeoczyć możliwości.
Zgadzam się z Ryu, a właściwie z jego zdaniem:
Cytat:
nie zgadzam się, że człowiek po przejściach nie będzie szczęśliwy, dopóki nie pozbiera się w całość. Jak najbardziej w każdym momencie swojego życia mamy szansę na szczęście.

Dokładnie tak jest - chcesz być szczęśliwa(y)? to bądź! [sama osobiście doceniam smak nostalgii, depresji i melancholii i jestem zdołowana, podłamana, bo dzięki temu jestem szczęśliwa - piękne odczucie... choć nie zawsze].
Jakiś czas temu miałam fazę na bycie szczęśliwą, byłam szczęśliwa, bo dlaczego nie? Budziłam się i mówiłam "cudowny dzień". W pamiętniku mam opisane same smutne historie, ale wszędzie uśmiechy, pełnia nadziei, że będzie lepiej. Medytowałam, bawiłam się w metodę Silvy, wszystko działało. Aż przyszło załamanie spowodowane brakiem snu, powrotem do domu, popadnięciem w marazm. Wyciągnęła mnie z tego zmiana sytuacji, poznanie nowych osób itd. A ostatnie 5 lat... znów depresja. Jednak nie wiem jak wy, ale ja lubię swoje załamania - a przynajmniej od pewnego czasu. Ostatnie 2 lata spędziłam na poszukiwaniu sposobu na pewną i bezbolesną śmierć. Przeczesałam wszystko co się dało, aż w końcu znalazłam idealną metodę - polecaną przez siostrę Betty, towarzystwo Exit International i przyszłych samobójców. W między czasie pisałam dziennik, w którym opisywałam wszystko po kolei - dlaczego chcę to zrobić, co czuję. Zapisywałam w nim swoje retrospekcje.
Cudowne odczucie, kiedy znalazło się dla siebie metodę zabicia, idzie się polną drogą i zrywa kwiaty na Dzień Matki, chabry, maki, kłosy. Cieszyłam się słońcem, ciepłymi podmuchami wiatru. Następny dzień ze swoim znajomym, szalałam na katamaranie - wiatr cudownie dmuchał, szaleństwo na jednym pływaku i te przechyły :DDD Krzyczałam jak dawno tego nie robiłam.
Po wszystkim grzecznie wróciłam do dalszych przygotowań. Poszukiwanie odpowiedniej aparatury (hel, azot, argon - który lepszy), czytanie dokumentacji opisującej podobne samobójstwa. A poza tym, życie codzienne, praca w ogródku, nauka nowych umiejętności (gra na pianinie, ćwiczenie głosu). W końcu przyszedł czas na zakup odpowiedniego sprzętu (nie ma to jak prezenty gwiazdkowe).
Kiedy już ma się wszystko czego potrzeba, to... pierwszy raz dopadła mnie totalna rozpacz. Póki miałam to wszystko przed sobą, mogłam funkcjonować, a tu nagle w domu stoi butla z azotem 10 litrów, exit bag obok (miałam plany z maską tlenową, ale po przeczytaniu opisu przypadków zrezygnowałam)... rozpacz, chyba miesiąc ryczenia pod prysznicem, w wannie, do poduszki... szukanie powodów dla których lepiej byłoby tego nie robić. Aż w końcu doszłam do wniosku, skoro mam już w domu swoją wlasną komorę gazową, to mogę w końcu zacząć żyć :)
I obecnie jest lepiej, świadomość tego, że w dowolnej chwili, kiedy tego zechcę, mogę zejść do piwnicy, wyciągnąć co trzeba, powoduje, że jest mi po prostu lepiej (czuję się bezpieczniej :) ). Czasami jedyne co jest potrzebne to uświadomienie sobie, jeśli będę miała dość, to drzwi są zawsze otwarte.
Nie jestem poskładana, czuję że nie mam przyszłości, moja przeszłość to czarna dziura. W sumie nie ma szału, ale dalej jest [zarąbiście]...
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-03-19, 03:16   

Ja zawsze mówiłem: co cię nie zabije, to przybliży do śmierci. Niestety stres nie wzmacnia, stres negatywnie wpływa nie tylko na psychikę, ale i na ciało - jak raz się nabawisz nerwicy wegetatywnej, to jej nie wyleczysz, możesz co najwyżej robić wszystko żeby nie dawała się we znaki. Przynajmniej jeśli chodzi np. o mój zespół jelita drażliwego - tak mi powiedział jakiś lekarz, to nieuleczalne. A z powietrza się nie wzięło.

Kiedy pamiętam siebie jako dziecko: rozgadane, że mu się gęba nie zamykała, popisujące się przed obcymi w pociagach itp... gdzie się podziało to dziecko? W momencie kiedy skończyłem szkołę, byłem w takim stanie (fobia społeczna), że wychodziłem do miasta niemal sparaliżowany, a jak ktoś choćby mnie zapytał o godzinę, to miałem chyba stan przedzawałowy. Jeśli poprosiłem w sklepie o coś sprzedawczynię (o ile w ogóle zmusiłem się do wejścia do sklepu nie samoobsługowego), a ona np. nie usłyszała i zapytała: "Proszę?", to chciałem się schować pod ziemią i oczywiście cały tydzień potem myślałem, że ona na pewno ma mnie teraz za idiotę i do końca życia nie zapomni jak żenująco wypadłem :P i takie tam. Teraz jest lepiej, o wiele, ale musiałem ciężko nad tym pracować (a powinienem jeszcze bardziej). Nie, nie czuję się wzmocniony.

Ale w sumie nie o tym jest wątek.

anarchoqueer napisał/a:
Może to jest tak, że gdy naszym celem jest 'po prostu żyć' to łatwiej się walczy, niż gdy zaczyna się myślenie o możliwościach różnych żyć i przemijaniu czasu.

O, no, to ma sens. Może właśnie tak jest.

anarchoqueer napisał/a:
Poza tym uważam że przeceniasz wpływ wychowania a nie doceniasz wpływu wrodzonych cech; spójrz na pana Kozakiewicza - czy jego trudne dzieciństwo zniszczyło i zabrało szansę na sukces i szczęście? A przeżył swoje, też. Natomiast bardzo wielu ludzi przechodzi lata psychoterapii po przeżyciach w zwykłym, zdrowym, nieprzemocowym domu.

A wiesz dlaczego? Ja ostatnio właśnie o tym rozmawiałem z psychologiem. Dlatego, że dom to nie wszystko. Ktoś może paskudnie mieć w domu rodzinnym, a mieć wspierającą ciotkę, czy chrzestną, czy panią nauczycielkę w szkole, czy rówieśników. I inne takie konfiguracje.
Nie, ja nie wierzę w genetykę, wierzę w siłę nawyku. Kiedy nawykłaś/eś do życia w lęku, bezsilności itp., to rzeczywiście nie jest tak łatwo "wziąć się w garść". Też jeszcze nie mam na to recepty, ale w przeciwieństwie do anarchoqueer uważam, że da się.
_________________
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-19, 10:21   

Nerwicę to ja też mam, tylko że lekarstwa wyciszyły lęki i teraz już jestem bardziej "sobą" (pomijając fakt, że wszystko, co przeżyłem, odbiło się na mnie i ukształtowało po swojemu). Też uważam, że smutek i melancholia są piękne, i "z natury" ciągnie mnie do takich rzeczy, ale umiłowanie smutku a zaburzenia nastroju to dwie różne bajki. Kocham smutek, samemu czując się dobrze - i tak jest OK. Natomiast mając epizod depresji, nic nie jest OK i tego nie powinno się porównywać. Bo depresja to choroba.
Odnośnie mojego stanu psychicznego: w 2011 przez dobrych 8-9 miesięcy miałem stan derealizacji - cały świat dookoła wydawał mi się nierzeczywisty, tak jakbym był uwięziony w jakiejś grze komputerowej. Gdy zachodziło słońce, miałem wrażenie, że całe niebo spadnie mi zaraz na głowę, i dostawałem ataków paniki. W końcu doszło do tego, że zawiesiłem sobie na oknie koc i siedziałem w ciemności. To było okropne. :( W 2013 miałem nasilenie fobii społecznej - byłem jeszcze wtedy studentem, w końcu byłem w takim stanie, że wolałem spóźnić się na zajęcia i jechać późniejszym, prawie pustym autobusem niż z samego rana, w autobusie pełnym młodzieży. Tak samo z powrotami. No ale gdy już dotarłem na uczelnię, stanąłem pod drzwiami, (raptem 10 minut spóźnienia!), wyobrażałem sobie, że wchodzę do sali i wszyscy się na mnie gapią... dostawałem ataku paniki, robiłem w tył zwrot i dawaj z powrotem do domu. Rodzinie ściemniałem, że zajęcia były krócej. Z ćwiczeń też uciekałem, bo miałem ten przysłowiowy stan przedzawałowy na samą myśl, że wykładowca zada mi pytanie, a ja będę musiał przy całej grupie odpowiadać. W końcu wywalili mnie ze studiów. :x W zeszłym roku latem dopadła mnie depersonalizacja - miałem poczucie, że moje ciało jest obcym tworem i zostało podmienione, że jestem od niego oddzielony, i żyłem w silnym lęku. To też było okropne.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-19, 11:51   

silveira napisał/a:
Też uważam, że smutek i melancholia są piękne, i "z natury" ciągnie mnie do takich rzeczy, ale umiłowanie smutku a zaburzenia nastroju to dwie różne bajki. Kocham smutek, samemu czując się dobrze - i tak jest OK. Natomiast mając epizod depresji, nic nie jest OK i tego nie powinno się porównywać.

Owszem. Taka słodko-gorzka melancholia potrafi być nawet na swój sposób przyjemna. Co prawda człowiek wtedy raczej nie tryska energią, ale jeśli nie musi akurat czegoś aktywnie robić, to może być wtedy po prostu mrhoczny, włóczyć się ulicami i zachwycać smutkiem świata, jakby się naćpał gotycką muzyką ;)

Smutek/melancholię można - jak dla mnie - porównać do zmęczenia ciężką kilkugodzinną pracą. Nic ci się nie chce, wszystko cię boli, ale jak już nic nie musisz to jesteś na swój sposób szczęśliwy.

Natomiast depresję/nerwicę do przemęczenia po kilku dniach harowania w stresie. Nie da się pracować. Nie da się spać. A odpoczywanie nie robi się samo, tylko wymaga świadomej decyzji i stosowania jakichś technik relaksacyjnych, żeby się najpierw trochę uspokoić.

silveira napisał/a:
miałem stan derealizacji (...) dopadła mnie depersonalizacja

Ty też? A w ogóle są tu jacyś normalni, co nie przeżyli nigdy żadnych jazd? ;)

Ale nawet jak wszystko jest źle, to nadal działa ta analogia z wymiotującym kotkiem. Jak pierwszy raz miałam derealizację, to bałam się (jak napisał jakiś koleś na zaburzeni.pl), że teraz to już mi pewnie totalnie odwali i będę jeść zupę widelcem. A za drugim razem, to nawet jak miałam akurat wrażenie, że drzewo szarpane wiatrem daje mi jakieś znaki (chociaż oczywiście zdawałam sobie sprawę, że to bzdura), to wiedziałam już, że to tylko mój mózg miał już dosyć pracy w stresie i poszedł sobie na spacer. I starałam się podejść do tego po prostu jak do długiej i męczącej jazdy po psychodelikach. Czyli nie walczyć z tym na siłę, wyluzować się i poczekać aż samo przejdzie.
 
 
Ozma
użytkownik
50 funtów naciągu


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Punktów: 3
Posty: 202
Skąd: STO-LI-CA
Wysłany: 2015-03-19, 11:55   

Ja, dlatego się boję, że nie jestem trve trans :c
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-19, 12:01   

wendigo napisał/a:
jeśli chodzi np. o mój zespół jelita drażliwego - tak mi powiedział jakiś lekarz, to nieuleczalne.

E... bzdura jakaś panie. Ja przed laty, w sytuacjach stresowych miewałam sra... zespół jelita znaczy, a podczas ostatnich problemów już tylko "zawał" - znaczy się bóle w klatce piersiowej. I co? Można? Można!

wendigo napisał/a:
Jeśli poprosiłem w sklepie o coś sprzedawczynię (o ile w ogóle zmusiłem się do wejścia do sklepu nie samoobsługowego), a ona np. nie usłyszała i zapytała: "Proszę?", to chciałem się schować pod ziemią i oczywiście cały tydzień potem myślałem, że ona na pewno ma mnie teraz za idiotę i do końca życia nie zapomni jak żenująco wypadłem :P

Ech... no tak to miewałam dawno temu jeszcze za nastoletniości. Może nie w sklepie, ale już do pokoju w urzędzie to się wejść sama bałam i starałam za kimś. Cóż, myślę sobie, że...

:)

 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-19, 12:03   

Ozma napisał/a:
Ja, dlatego się boję, że nie jestem trve trans :c

Spoko. Ja nigdy nie miałam myśli samobójczych, a w definicji TS piszą, że to u nich "normalne" i też mnie to kiedyś trochę martwiło :)
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-19, 12:06   

Freja napisał/a:
silveira napisał/a:
Też uważam, że smutek i melancholia są piękne, i "z natury" ciągnie mnie do takich rzeczy, ale umiłowanie smutku a zaburzenia nastroju to dwie różne bajki. Kocham smutek, samemu czując się dobrze - i tak jest OK. Natomiast mając epizod depresji, nic nie jest OK i tego nie powinno się porównywać.

Owszem. Taka słodko-gorzka melancholia potrafi być nawet na swój sposób przyjemna. Co prawda człowiek wtedy raczej nie tryska energią, ale jeśli nie musi akurat czegoś aktywnie robić, to może wtedy po prostu być mrhoczny, włóczyć się ulicami i zachwycać smutkiem świata, jakby się naćpał gotycką muzyką ;)

Smutek/melancholię można - jak dla mnie - porównać do zmęczenia ciężką kilkugodzinną pracą. Nic ci się nie chce, wszystko cię boli, ale jak już nic nie musisz to jesteś na swój sposób szczęśliwy.

Natomiast depresję/nerwicę do przemęczenia po kilku dniach harowania w stresie. Nie da się pracować. Nie da się spać. A odpoczywanie nie robi się samo, tylko wymaga świadomej decyzji i stosowania jakichś technik relaksacyjnych, żeby się najpierw trochę uspokoić.

silveira napisał/a:
miałem stan derealizacji (...) dopadła mnie depersonalizacja

Ty też? A w ogóle są tu jacyś normalni, co nie przeżyli nigdy żadnych jazd? ;)

Ale nawet jak wszystko jest źle, to nadal działa ta analogia z wymiotującym kotkiem. Jak pierwszy raz miałam derealizację, to bałam się (jak napisał jakiś koleś na zaburzeni.pl), że teraz to już mi pewnie totalnie odwali i będę jeść zupę widelcem. A za drugim razem, to nawet jak miałam akurat wrażenie, że drzewo szarpane wiatrem daje mi jakieś znaki (chociaż oczywiście zdawałam sobie sprawę, że to bzdura), to wiedziałam już, że to tylko mój mózg miał już dosyć pracy w stresie i poszedł sobie na spacer. I starałam się podejść do tego po prostu jak do długiej i męczącej jazdy po psychodelikach. Czyli nie walczyć z tym na siłę, wyluzować się i poczekać aż samo przejdzie.
O to to. Wszystko dokładnie tak.
Też przy pierwszej derealizacji bałem się, że zostałem świrem i mnie dożywotnio do izolatki zamkną - z tego to powodu, zamiast szukać pomocy, trwałem w swoim cierpieniu, dopóki nie minęło samoistnie. Dopiero na studiach zacząłem tak na poważnie szukać pomocy.
A zupę widelcem zdarza mi się jeść :( tzn. zupki chińskie, bo ten makaron taki fajny :D
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-19, 12:11   

Co prawda wątek już poszedł sobie swoją dalszą drogą, ale międzyczasie wpadłam na pomysł, że wrzucę tu swoje przemyślenia z okresu "przygotowywania się". Myślę, że gdzieś zahaczają o to poczucie bezsilności, że nic nie można zrobić ze sobą itd.

Cytat:
Dlaczego jeszcze żyję? Powinnam już dawno się zabić. Znów nie wiem na co czekam, to chyba mój życiowy problem odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Dokładnie tak samo robię z samobójstwem. Wciąż powtarzający się sposób działania - błędne koło.
(...)
Nie odnajduję w sobie nic, dosłownie nic, co warte byłoby zachowania, przekazania tego kolejnym pokoleniom. Co miałoby to być? Łysienie? Prawdopodobieństwo chorób serca? Alzheimer? Może coś jeszcze, czego nie wiem. Co by to mogło być? Dziadek dostał wylewu, więc jeśli jest skłonność do niego przekazywana genetycznie, to zapewne to otrzymałam.
Zastanawiam się, ile jeszcze mi dni zostało, tydzień, miesiąc, rok? Rok brzmi długo, aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl o tym.
Przed tranzycją, zanim miałam podłamanie psychiczne z nią związane, to co trzymało mnie przy życiu to ciekawość. Zastanawiałam się, jak się potoczy historia świata, jakie będą zwroty akcji. Przykładowo: czy faktycznie w 2012 będzie koniec świata? Niestety, ale chyba przeszedł bokiem. Świat jest przewidywalny - nudny. Budzę się rano i słońce jest już na niebie, potem zachodzi aby wstać następnego dnia i tak w kółko. Karuzela - czy świat jest domem dysfunkcyjnym?
Co mnie jeszcze może czekać? Zastanawiam się co może wzruszyć osobę gotową na śmierć, oczekującą jej? Jeśli jest się gotową na własną śmierć - pragnie się jej - to co może spowodować, że życie zaskoczy? A właściwie to nie tyle zaskoczyć, co nada sens? Osoba pragnąca żyć, będzie walczyć o życie, a co będzie robiła osoba chcąca umrzeć? Pragnienie śmierci jest postawą swoistej bierności - o śmierć nie trzeba walczyć, można się jej poddać, czekać na nią, lub wyjść jej na spotkanie. Pragnienie śmierci nie wymaga wysiłku - co nie oznacza, że jest postawą totalnie pozbawioną działania. W pragnieniu śmierci znajduje się specyficzny, gorzki, rodzaj wolności. Wolność, która polega na wyborze - czekam na śmierć (bierność) lub wychodzę jej na spotkanie (aktywność). Akceptacja śmierci czyni wolnym - jednak powody z których akceptuje się śmierć nie są nigdy słodkie. To tak jak z dziećmi, które pragną wyrwać się z domu, gdyż rodzice są alkoholikami - pragną wolności od tego co mają.

Pragnienie śmierci jako pragnienie wolności?

Śmierć jest wolnością "od", dzięki niej można uwolnić się od codziennych trosk, a przede wszystkim od siebie.
Postrzeganie siebie jako więźnia siebie. Nie chcę tu spłycać tego problemu do "bycia uwięzioną w ciele mężczyzny", myślę znacznie szerzej - bycie więźniem własnego bycia. Ciało w tym wszystkim to tylko część, zresztą nie byłoby takie jeżeli potrafiłabym oderwać się od transseksualizmu. "Ja" jako więzienie myślenia. Właśnie transseksualizm w jawny sposób ukazuje, że jesteśmy więźniami nie tyle ciał, co swojej interpretacji świata.
Na studiach, kiedy miałam swoje solipsystyczne dramaty, właśnie o tym wciąż myślałam - nie możemy przekroczyć siebie, wyjść "poza", być istotami transcendentnymi. Przekroczyć siebie oznacza stać się kimś istotowo różnym. Nie potrafimy spojrzeć na świat czyimiś oczyma - choć mamy ponoć neurony lustrzane, które odpowiadają za empatię.
Osobiście czuję, że jestem więźniem swojej istoty, swojego życia rozumianego jako ciało, myślenie, a także to, czego się nauczyłam. W czasie się zmieniam, ale w danej chwili jestem więźniem. Tak samo obecnie, jestem więźniem niedostrzegania niczego sensownego w życiu – życie jest bezsensem w każdym calu. Moje myślenie jest moim piekłem, zgodnie z wykładnią egzystencjalną jestem niczym innym jak rozumieniem siebie na podstawie siebie. Skoro sama siebie rozumiem jako więzienie, to nie ma innej możliwości – jestem swoim więzieniem.
Czy mogę wydostać się z samej siebie, z więzienia, którym jestem?
Mogę myśleć inaczej – że to, co mam nie jest więzieniem i zacząć myśleć pozytywnie. I tutaj jest jądro problemu, czy chcę wybrać siebie jako zadowoloną z siebie. To, kim jesteśmy (w sensie poglądu na siebie) jest kwestią decyzji. W czeluściach czuję, że właśnie ja wybieram umartwianie się, użalanie się nad tym kim jestem. Wybieram swoje wybieranie. Czy jednak mogę wybierać swoje uczucia? To mnie zastanawia. Czy rzeczywiście wybieram to, co czuję w kontekście swojej seksualności. Jestem w stanie przystać na to, że ze względu na nią wybieram "czarnowidztwo", ale czy wybieram powód swojego wybierania?
To jest zastanawiające. Dlaczego?
Z prostego powodu, jeśli wybieram powód swojego wybierania. To oznacza, że jestem czystą decyzją. Jeśli jednak istnieje coś, wobec czego muszę się określić – muszę wybrać, jaki mam do tego stosunek – to oznacza, że nie jestem całkowicie wolna. W wolności coś mnie ogranicza, pytanie: co?
(...)
Co zrobić, by powstać jak feniks z popiołów? Co powinnam zrobić? Nie wiem sama, czego pragnę: mieć nadzieję, czy ukręcić jej ostatecznie łeb? To jest prawdziwy wybór, przed którym stoję. Czy reanimować siebie, czy pozwolić odejść? Nie potrafię wybrać. Z jednej strony śmierć kusi mnie obietnicą unicestwienia siebie, z drugiej nadzieja prosi jeszcze o czas. Tylko ile mogę jeszcze jej go dać? Czuję się oszukiwana przez własną nadzieję, bezsilna wobec jej macek. Chciałabym jej wierzyć... Rozum podpowiada jednak śmierć, nie jest ona czymś pięknym, ale za to nie widzę w śmierci oszustwa. Wiem, że nie zostanę wykorzystana przez nią. Rozum, zdaje się, być przynajmniej uczciwy, daje pewność, nadzieja nakazuje żyć w niepewności jutra. Niepewność... Myślę, że właśnie dokopałam się do swojego konfliktu, jest to dylemat związany z wyborem możliwego kłamstwa, a prawdy. Nie chcę być oszukana, czuję się już dostatecznie wykorzystana przez życie. Wolę nawet najgorszą prawdę, niż najpiękniejszą możliwość, która jednak mogłaby okazać się oszustwem. Wolę prozę, niż poezję. Choć nadzieja działa jak narkotyk, jej ułuda jest piękna, ale nawet w najmniejszym stopniu nie widzę odzwierciedlenia tego piękna w rzeczywistości. Nie zabiłam się właściwie tylko przez tą cholerną niepewność: bo może się jeszcze w życiu coś uda? Mam tego [terefere] dosyć, chcę nawet najgorszego, ale chcę mieć pewność, nie tkwić w tym [tererere] zawieszeniu, w tym śnie, że "może będzie pięknie". Chce [terefere] prawdy, tak albo nie, żadnych gierek. Nadzieja igra sobie ze mną, pogrywa w najlepsze, a ja jestem już nią zmęczona.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-19, 12:27   

silveira napisał/a:
zamiast szukać pomocy, trwałem w swoim cierpieniu, dopóki nie minęło samoistnie

Ja mam tak, że jak mi coś dolega, to szukam informacji. Dawno temu, jak jeszcze nie było netu, wyleczyłam się tą metodą ze swoich pierwszych problemów z sercem, dowiadując się, że tak jak mam, to bolą akurat nerwobóle, a bóle faktycznie spowodowane problemami z sercem, to akurat zupełnie inaczej. No może nie wyleczyłam z dnia na dzień, ale przynajmniej przestałam się dodatkowo wkręcać i przejmować samym pobolewaniem.

Naście lat później przy kolejnych większych problemach przekopałam się przez: wypalenie zawodowe, kryzys wieku średniego, dystres -> derealizacja, depersonalizacja i znalazłam zaburzeni.pl, na którym gościu opisał swoje przejście i wyjście z derealizacji z takim dystansem i dozą poczucia humoru, że chociaż sama ją właśnie przechodziłam, to popłakałam się przy tym ze śmiechu i po tej lekturze samej derealizacji też miałam już dużo większy dystans. On też doradzał, żeby nie starać się z tym walczyć, bo tylko się takim szarpaniem zmęczysz i dodatkowo zestresujesz.

No dobra. Raz w życiu moja metoda szukania informacji nie zadziałała sama z siebie. Jak kiedyś przez 2-3 miesiące byłam osłabiona i męczył mnie suchy kaszel, to wyszukałam sobie "suchy kaszel" w Google i pierwsze wyniki mówiły o AIDS. Poczytałam, jakie są jeszcze inne objawy i pisali tam też o biegunkach. I co? I już na drugi dzień miałam biegunki! I wtedy wyleczył mnie dopiero negatywny wynik testu na HIV. :-P
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-19, 12:35   

[mały offtop]
Freja, czytałaś o tym? http://www.livescience.co...total-myth.html :P
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-19, 12:46   

A wszystko, o czym Freja pisze, pokazuje, jak wielka jest potęga naszego umysłu i moc autosugestii :D co w przypadkach wychodzenia z problemu jest akurat pozytywne. :3
Ja zawsze zasypiałem wtedy z nadzieją, że sen mi pomoże i jak się obudzę, to będę jak nowo narodzony. A tu taki klops, bo po przebudzeniu derealizacja trwała dalej ;_;
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-19, 14:14   

anarchoqueer napisał/a:
[mały offtop]
Freja, czytałaś o tym? http://www.livescience.co...total-myth.html :P

Dzięki. Zerknę dokładniej, jak będę mieć chwilę, bo po angielsku czytam trochę wolno i głównie pornografię. Ale chyba czytałam coś podobnego polsku.
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-19, 15:38   

Tak sobie myślę po doczytaniu wątku, że to w sumie całkiem fajne, że - choć przebrnęliśmy przez naprawdę paskudne stany - teraz możemy sobie o nich poopowiadać na spokojnie, bez udawania normalsów, co to im nigdy nie przydarzyło się nic zakręconego. I nawet jeśli coś komuś nawróci, to może będzie łatwiej przez to przebrnąć, skoro wiemy, że nie jesteśmy sami i inni ludzie z forum mieli tak samo, a im przeszło :)
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-19, 16:18   

Ryu,
Cytat:
Nie widzę w tym narzucania, choć może jest to szarpanie za rękę kogoś, kto wcale nie chce się podnosić (ale w takim razie czemu to czyta?)

Może jest tak, że niektórzy odbierają po prostu te pomocne teksty jako nieusprawiedliwioną krytykę która nie uwzględnia, że ludzie są różni i nie każdemu przychodzi łatwe rozwiązanie jego problemów, i nie każdy ma na nie pomysł, i nie zawsze za nierozwiązaniem stoją złe intencje. Natomiast wypowiedzi pomagające mogą brzmieć jak takie wywołanie na środek klasy aby tłumaczyć się, czemu nie odrobiło się lekcji.
 
 
Jeżynka
użytkownik

Preferowany zaimek: bez zaimków
Punktów: 943
Posty: 1161
Wysłany: 2015-03-19, 16:27   

anarchoqueer napisał/a:

Może jest tak, że niektórzy odbierają po prostu te pomocne teksty jako nieusprawiedliwioną krytykę która nie uwzględnia, że ludzie są różni i nie każdemu przychodzi łatwe rozwiązanie jego problemów, i nie każdy ma na nie pomysł, i nie zawsze za nierozwiązaniem stoją złe intencje.

O to mi chodziło.

Ryu napisał/a:
Nie widzę w tym narzucania, choć może jest to szarpanie za rękę kogoś, kto wcale nie chce się podnosić (ale w takim razie czemu to czyta?)

Spodziewając się właśnie takiej interpretacji napisałam:
Cytat:
Osoby o odmiennych perspektywach, doświadczeniach i charakterach nigdy się wzajemnie nie zrozumieją w tych kwestiach

Typowe - jeśli na kogoś nie działają moje cudowne metody, to znaczy, że wcale nie chce sobie pomóc :P
Psychologowie nie uwzględniają indywidualnych różnic i wierzą w uniwersalne rozwiązania ludzkich problemów, dlatego dla osób z zaburzeniami "terapia" jest zazwyczaj tak samo pomocna jak napisanie tematu ze smutkami w internecie.
Ale na to można przecież odpisać "wolisz turlać się we własnych smutkach i zaburzeniach" - dlatego mówię - inna perspektywa.
Ostatnio zmieniony przez Jeżynka 2015-03-19, 16:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
EnGirl
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-19, 16:34   

silveira napisał/a:
Ludzie wybierają zbawienie przez krzyż? :D


Zdziwiłbyś się,ale niestety tak jest. Tak się właśnie składa,że dotyczy to mojej przyjaciółki,która zamiast iść do lekarzy diagnozować się co Jej dolega (mimo,że od 6 lat lekarze nie znaleźli źródła problemu) leży w łóżku i "ofiaruje swoje cierpienia" Bogu. Gdyby nie była to dla mnie ważna osoba to najzwyczajniej w świecie sprawę bym olała - każdy ma swoje poglądy i ma do nich prawo,ale serce mi się rozrywa jak za każdym razem przyjeżdżam do Niej w odwiedziny i widzę jak się męczy i często zamiast tabletek bierze różaniec w dłoń :roll: Ok - to,że jest bardziej wierząca ode mnie nie znaczy,że ma się nawracać czy odrzucać swoje poglądy,ale proszę....żyjemy w XXI wieku i laska powinna iść do bardzo dobrego specjalisty,zdiagnozować się i leczyć,ale cóż - jest wolnym człowiekiem a ja co najwyżej mogę nauczyć się z tym żyć i opanowywać emocje,gdy widzę co się z nią dzieje.

Także ja uważam,że każda reakcja osoby na dany problem życiowy i to co zamierza zrobić jest dobre pod warunkiem,że siebie samej jeszcze bardziej się nie uwala lub nie szkodzi innym (no chyba,że to inni są winnymi). Po sobie wiem,że bez leków nie dam rady dalej żyć i spowoduje,że cały świat mnie w końcu znienawidzi z powodu moich lęków przed odrzuceniem,przed ludźmi oraz przez moje frustracje i smęty jakie potrafię wywalić innym. I niestety - nie jest tak,że ktoś ma deprechę bo się nie stara,jest leniem itp. Depresja to stan,gdzie człowiek męczy się życiem,samym sobą i wszystkim i czasem chciałby z tego świata odejść. Kliniczne depresje są niezależne od sytuacji. W moim przypadku jest tak,że nawet jak mam fajne spotkanie i się cieszę to potrafię NAGLE wpaść w takiego doła do tego stopnia,że mam myśli samobójcze i mimo walk i usilnych starań nie udaje się tego odepchnąć no chyba,że zasnę...

Także nie zawsze wszystko jest takie proste jakie by się nam wydawało.
Z smutku można wyjść łatwo,ale z depresji mega ciężko...
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-19, 20:49   

anarchoqueer napisał/a:
Natomiast wypowiedzi pomagające mogą brzmieć jak takie wywołanie na środek klasy aby tłumaczyć się, czemu nie odrobiło się lekcji.

Wiesz co. Tak sobie siedziałam dzisiaj wieczorem nad rzeką i pisałam w głowie post do Ciebie i przyszło mi do tej głowy kilka wniosków.

1. Możliwe, że faktycznie byłam trochę protekcjonalna. Staram się tego unikać, ale czasem to jest naprawdę trudne dla osoby, z która (ze swojego punktu widzenia) tłumaczy coś, co co odczuwa jako stosunkowo proste i oczywiste. Coś w stylu: "Jak checz zrobić jasno, to weź naciśnij ten guzik na ścianie. No ten guzik tutaj. Paluchem naciskasz!". Rozumiem, że nie musisz się ze mną zgadzać odnośnie tego, że "pewne rozwiązania muszą działać na wszystkich", ale nawet jeśli się ze mną w tej kwestii nie zgadzasz, to rozumiesz chyba, że tłumaczenie w kółko czegoś co osobiście odczuwasz jako proste (a w każdym razie wykonalne) może być frustrujące. I stąd mogły się wziąć te protekcjonalne nuty.


2. Zabawne jest to, że ja w sumie to cię nawet rozumiem. Domyślam, się co czujesz i myślisz, bo sama kiedyś tak czułam i myślałam. I wiem, jakie reakcje wywoływały we mnie próby przekonywania do zmiany tego sposobu myślenia.

Pamiętam, że jak miałam jakieś naście lat, oglądałam film, który rozgrywał się w czyśćcu, do którego bohater trafił ponieważ... nie był dostatecznie odważny. Po różnych tam perypetiach jednak już będąc w tym czyśćcu, wykazał się w końcu odwagą i tupetem, dzięki czemu zdobył względy laski, w której się podkochiwał i odjechał z nią do raju.

I pamiętam, jak mnie cholernie ten film irytował i jak się zżymałam, że co to za pop... amerykański raj. Że oprócz odwagi i parcia na sukces są jeszcze przecież inne przymioty i wartości, za które można i warto cenić ludzi i że durne amerykany chciałby wszystkich przykrawać pod swój szablon.


3. Pamiętam też, jak moja mać próbowała mnie przed laty przekonywać do tego i tamtego, a ja stawałam okoniem. A po latach nagle odkryłam, że sama siebie przekonałam do niektórych z jej pomysłów, tyle tylko, że z zupełnie innych powodów niż te, które ona przedstawiała. Bo jej narracja wyglądała zazwyczaj tak: masz robić to i tamto, bo Bóg cię stworzył i umieścił na tym świecie, żebyś pracował nad sobą, rozwijał się i doskonalił i taki już całkiem doskonały umarł i poszedł do nieba :p . I takie stawianie sprawy totalnie odrzucało mnie od jej pomysłów.


4. Zatem wniosek jest taki, że do pewnych spraw możemy przekonać jedynie sami siebie i jedynie dlatego, że sami uznamy to za korzystne dla nas i skuteczne. Inni mogą nam pokazywać różne techniki i postawy życiowe, ale niczego na nas samych nie wymuszą. Zatem jakiekolwiek (mniej lub bardziej dosłowne) pokrzykiwanie na ciebie i dawanie na zapęd do niczego cię nie przekona i nie skłoni, a wręcz wywoła odwrotny efekt.


5. Życzę ci powodzenia w życiu. Tak szczerze i bez kopania na zapęd. Liczę, że znajdziesz sobie w życiu swoją własną drogę. Taką, która ci będzie pasować i taką, z którą będziesz możliwie szczęśliwa :)
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-03-20, 03:01   

Jeżynka napisał/a:
dlatego dla osób z zaburzeniami "terapia" jest zazwyczaj tak samo pomocna jak napisanie tematu ze smutkami w internecie.

Żartujesz? Robię jedno i drugie, ale NIGDY pisanie w internecie nie dało takich skutków jak rozmowa z psychologiem. Ja widzę różnicę.

Freja napisał/a:

Pamiętam, że jak miałam jakieś naście lat, oglądałam film, który rozgrywał się w czyśćcu, do którego bohater trafił ponieważ... nie był dostatecznie odważny. Po różnych tam perypetiach jednak już będąc w tym czyśćcu, wykazał się w końcu odwagą i tupetem, dzięki czemu zdobył względy laski, w której się podkochiwał i odjechał z nią do raju.

A pamiętasz może tytuł? :P kieeedyś oglądałem go z rodzicami ale zasnąłem i mama mi opowiedziała końcówkę, ale fajnie by było obejrzeć po latach :D
_________________
 
 
silveira
użytkownik
Austin Jonas


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Punktów: 18
Posty: 2660
Skąd: ruski szpieg jestem.
Wysłany: 2015-03-20, 07:35   

Ryu napisał/a:
Tak sobie myślę po doczytaniu wątku, że to w sumie całkiem fajne, że - choć przebrnęliśmy przez naprawdę paskudne stany - teraz możemy sobie o nich poopowiadać na spokojnie, bez udawania normalsów, co to im nigdy nie przydarzyło się nic zakręconego. I nawet jeśli coś komuś nawróci, to może będzie łatwiej przez to przebrnąć, skoro wiemy, że nie jesteśmy sami i inni ludzie z forum mieli tak samo, a im przeszło :)
Też tak uważam. Co prawda cudownie nas to nie ozdrowi, ale czasem taki "emocjonalny striptiz" pomaga oczyścić duszę (byle nie za dużo, żeby na marudę nie wyjść :D ).
To od razu mogę dodać, że jestem strasznym paranoikiem i są takie dni, że niektóre słowa mogę odbierać jako atak. Bywam też zbyt czujny i podejrzliwy.
Nie umiem też prosić o pomoc. Ani trochę nie umiem. Zawsze mam poczucie, że wyszedłbym wtedy na taką, za przeproszeniem, "niezaradną życiowo ciotę", a mam aspiracje, by udowadniać światu, że jestem samowystarczalny. Co, nie ukrywajmy, nie zawsze jest prawdą. Czasami naprawdę chciałbym, żeby ktoś pomógł mi rozwiązać jakiś problem, z którym nie umiem poradzić sobie sam, ale nie potrafię tak o zwrócić się do kogoś: "Mam taki a taki problem, czy możesz mi pomóc?". Zupełnie nie wiem, jak to zrobić.
_________________
They burst to dust
They turn to liquid
Spread themselves like sunlight
Thinking they were universe


Call me Austin.
 
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-20, 11:43   

wendigo napisał/a:
A pamiętasz może tytuł?

Ni diabła :(
_________________
Freja Draco
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 16:14   

Cytat:
Domyślam, się co czujesz i myślisz, bo sama kiedyś tak czułam i myślałam. I wiem, jakie reakcje wywoływały we mnie próby przekonywania do zmiany tego sposobu myślenia.

Dlaczego masz wrażenie, że ja myślę i czuję mniej więcej to samo co ty kiedyś myślałaś i czułaś, skoro jesteśmy zupełnie innymi osobami z kompletnie innymi doświadczeniami i pewnie też problemami z sobą?

Bo moje wrażenie jest raczej takie, że się nie rozumiemy kompletnie.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 17:05   

anarchoqueer napisał/a:
Dlaczego masz wrażenie, że ja myślę i czuję mniej więcej to samo co ty kiedyś myślałaś i czułaś, skoro jesteśmy zupełnie innymi osobami z kompletnie innymi doświadczeniami i pewnie też problemami z sobą?

Bo, odnośnie mielonej tutaj kwestii, gadasz bardzo podobnie jak ja przed laty.

anarchoqueer napisał/a:
Bo moje wrażenie jest raczej takie, że się nie rozumiemy kompletnie.

Jeżeli A nie rozumie B, to nie musi to wcale oznaczać, że B nie rozumie A :)
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 17:16   

Cytat:
Jeżeli A nie rozumie B, to nie musi to wcale oznaczać, że B nie rozumie A :)

No właśnie problem w tym, ze tobie wydaje się że mnie rozumiesz tylko po tym, że piszę pewne rzeczy które kojarzą ci się z twoimi tekstami sprzed lat, a nie wiesz co prowadzi mnie do pisania takich rzeczy, zakładając, że pewnie to samo co ciebie. Czyli dość protekcjonalne założenie, że mnie rozumiesz lepiej niż ja sama, na podstawie tylko lektury moich postów.

Częsty syndrom osób w pewnym wieku, którzy traktują młodszych dorosłych jak dzieci. :roll:
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-23, 17:27   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Jeżeli A nie rozumie B, to nie musi to wcale oznaczać, że B nie rozumie A :)

No właśnie problem w tym, ze tobie wydaje się że mnie rozumiesz tylko po tym, że piszę pewne rzeczy które kojarzą ci się z twoimi tekstami sprzed lat, a nie wiesz co prowadzi mnie do pisania takich rzeczy, zakładając, że pewnie to samo co ciebie. Czyli dość protekcjonalne założenie, że mnie rozumiesz lepiej niż ja sama, na podstawie tylko lektury moich postów.

Częsty syndrom osób w pewnym wieku, którzy traktują młodszych dorosłych jak dzieci. :roll:


To nie jest kwestia wieku tylko doświadczenia życiowego w danym obszarze.
Wydaje mi się, że wrażenie bycia nierozumianą bierze się z tego, że Freja rzeczywiście miała tak samo, ale kiedy miała tak samo, to nie umiała porozumiewać się językiem, którego używa teraz, a język, którego używa teraz jest efektem tego, że już nie ma tak samo.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 17:30   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Jeżeli A nie rozumie B, to nie musi to wcale oznaczać, że B nie rozumie A :)

No właśnie problem w tym, ze tobie wydaje się że mnie rozumiesz

Ale może to tylko tobie się wydaje, że ja ciebie nie rozumiem ;)

anarchoqueer napisał/a:
Częsty syndrom osób w pewnym wieku, którzy traktują młodszych dorosłych jak dzieci. :roll:

Częsty problem młodszych dorosłych, przekonanych, że ich problemy, myśli i emocje są absolutnie niepowtarzalne i wyjątkowe, nikt takich (ani nawet podobnych) nigdy wcześniej nie miał i w związku z tym nikt inny nie jest im w stanie pomóc, ani nawet zrozumieć nic z tego, co oni przeżywają ;)
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-23, 17:32   

Freja napisał/a:
Częsty problem młodszych dorosłych, przekonanych, że ich problemy, myśli i emocje są absolutnie niepowtarzalne i wyjątkowe, nikt takich (ani nawet podobnych) nigdy wcześniej nie miał i w związku z tym nikt inny nie jest im w stanie pomóc, ani nawet zrozumieć nic z tego, co oni przeżywają ;)

Czekaj, czekaj. A to nie jest problem nastolatków?
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
wytrych
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Punktów: 2
Posty: 77
Wysłany: 2015-03-23, 17:37   

Teraz się przedłuża młodość za wszelką cenę, więc nie widzę sprzeczności :D
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 17:37   

Cytat:
Częsty problem młodszych dorosłych, przekonanych, że ich problemy, myśli i emocje są absolutnie niepowtarzalne i wyjątkowe, nikt takich (ani nawet podobnych) nigdy wcześniej nie miał i w związku z tym nikt inny nie jest im w stanie pomóc, ani nawet zrozumieć nic z tego, co oni przeżywają ;)

Nie mam takiego przeświadczenia, natomiast ty masz najwraźniej przeświadczenie zdobycia Mądrości Życiowej (R) która zwykle jest unikalna i bardzo spersonalizowana, do tego stopnia, że nie da się jej nauczać.

Z takiego mniemania wynika też protekcjonalne traktowanie transseksualistów przez cis rodziców. Np. 'ja w tym wieku tez nie lubiłam swojego ciała, na pewno przeżywa to samo co ja' (gdy mowa o transie który przeżywa coś jednak kompletnie innego niż ona), protekcjonalne traktowanie depresji u nastolatków ('ja to mam prawdziwe problemy a nie jakieś pierdoły') i tak dalej.

Błędne myślenie - po prostu.

Natomiast gdy przekłada się na stosunek do osób dojrzałych, których infantyluizuje się przez ich wygląd lub wiek, stanowi już formę dyskryminacji.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-23, 17:53, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 17:40   

Ryu napisał/a:
Wydaje mi się, że wrażenie bycia nierozumianą bierze się z tego, że Freja rzeczywiście miała tak samo, ale kiedy miała tak samo, to nie umiała porozumiewać się językiem, którego używa teraz, a język, którego używa teraz jest efektem tego, że już nie ma tak samo.


Hm... pomyślmy:

Cytat:
Codzienność

Motto:

Cholerna fantastyka.
Mam k... ochotę napisać coś całkiem niefantastycznego
i soczyście ociekającego krwawą posoką życia.

Budził się, wydobywając niebytu i nieczucia powszednią świadomość bólu. Bez celu by działać, lecz już bez chęci by dalej pozostać w obojętnej nieświadomości, bez kropli adrenaliny. Powoli i ostrożnie wstąpił na kruchą taflę samokontroli, zapewniającej jego umysłowi jaką taką stabilność, trwożnie wyczekując chwili, gdy skruszy się ona, burząc chwiejną równowagę uczuć, a on zwali się w rozpacz.

Przeżywał to samo co wielu przed nim, z braku zajęć i powodów stając wobec konieczności rozważenia sensu i celu. Podobnie jak oni nie znajdując drogi. Wielu stało tu przedtem, każdy sycąc się i tonąc w swoim własnym cierpieniu, które zdaje się wypełniać cały wszechświat. A choć ten kpi sobie z naszych wzruszeń, to i my kpimy sobie przecież całej jego nie objętej naszym bólem pustki, wypełnieni swą własną. Każdy w końcu jednak stąd odszedł znajdując to co dla niego miało okazać się odpowiedzią, lub tylko uciekając przed bolesnością pytań do rutyny codziennych zajęć. I dobrze, w niczym to jednak nigdy nie pomogło następnym.

02-03.1998

typowe objawy depresji - komentarz 16.07.1998


Cytat:
Tekst pisany po trzech mocnych piwach.

Widzę / widziałem człowieka z butelką pod pomnikiem - tylko namiastka spełnienia, ale co jest pełnią?

Siedzę już w domu, ale nadal pijany - niewiele mi trzeba.

Bredzenie pijaka, bełkot szaleńca, albo przemyślenia filozoficzne. W końcu co za różnica. Jak pisał Zajdel: "Każda rzecz ma tylko takie znaczenie jakie jej przypisujemy". Więc co się liczy - nasze samopoczucie, samo w sobie nie do końca autonomiczne wobec zasad, bo przecież łamanie ich psuje nam je, zaś spełnianie poprawia - mi przynajmniej.

Po co to piszę, zagubiony jak zawsze, chcąc by nie zgubiła się chwila, ta tutaj teraz, choć kiedyś kichać będę na nią, zajęty kolejną, chyba że nadal będę miętosił ten sam problem.

Pytania, pytania, pytania bez odpowiedzi, próby odpowiedzi, próby unikania pytań, dyskomfort związany z ciągłym brakiem rozwiązania.

Po raz kolejny to samo choć zadane inaczej, choć zawsze prześwit takiej samej potrzeby, tej samej.

Pijaństwo, dokąd mnie to zaprowadzi? Da chwilowy odlot - przecież nie radość - w końcu po pijaku też płaczę.

Lata rozważań i sublimacji, a przecież życie jest tutaj kiedy szczasz ostentacyjnie z pomnika, a może nie jest, a gdzie jest?

Nie jestem aż tak pijany, to po prostu fajne dać się ponieść bezmyślnej swobodzie, kiedy nie jesteś sam i ktoś obok ciebie tworzy razem z tobą dwuosobową społeczność mającą własne, niezależne zasady.

Zdania zabawne, może nie głupie, zapewne w jakimś stopniu orginalne, to chyba pierwszy tekst pisany choć trochę po pijaku i retrospekcja rozważań z samotnego powrotu przez miasto.

Wiem jedno, zawsze dręczyły mnie te same pytania, choć może inne potrzeby dostrzegałem jako niezbędne do zaspokojenia, by zbliżyć się do odpowiedzi. Cóż jeszcze mogę napisać? Idę coś zjeść i może jeszcze raz przejdę się po zmytym przez deszcz mieście?

22:26:38 30.06.1998
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 17:41   

Cytat:
Ale może to tylko tobie się wydaje, że ja ciebie nie rozumiem ;)

To samo mi powiedziała pewna psycholog-seksuolog namawiająca mnie to zatrzymania tranzycji (wychodząc chyba z teorii feministyczno-seksuologiczno-nie wiem jakich). :P Wtedy to chodziło o to że ona lepiej wie niż ja czego potrzebuję w życiu seksualnym, na podstawie statystyk (poza tym mniemała że jest bardziej chytra niż ja i nie zrozumiem jej motywów jeżeli będzie umiejętnie manipulować językiem).

Krótko mówiąc - nie masz podstaw do pisania takich rzeczy. Możesz pisać jedynie, ze masz wrazenie, że mnie rozumiesz, albo że jesteś przekonana. To wynika z prostych ludzkich ograniczeń percepcji oraz teorii umysłu.

Aha:
http://pl.wikipedia.org/w...jrzysto%C5%9Bci
http://pl.wikipedia.org/w...4%99pno%C5%9Bci
http://pl.wikipedia.org/w...4%85d_atrybucji
polecam, Krystyna Czubówna. ;)
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-23, 18:02   

anarchoqueer napisał/a:
To samo mi powiedziała pewna psycholog-seksuolog namawiająca mnie to zatrzymania tranzycji

Za ile lat zamkniesz tę sprawę i o niej zapomnisz?
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 18:17   

anarchoqueer napisał/a:
ty masz najwraźniej przeświadczenie zdobycia Mądrości Życiowej (R) która zwykle jest unikalna i bardzo spersonalizowana, do tego stopnia, że nie da się jej nauczać.

Nie jestem przekonana o posiadaniu jakiejś mądrości życiowej. Życie w dalszym ciągu potrafi mnie zaskakiwać, nadal uczę się siebie, swoich potrzeb możliwości i ograniczeń, że nie wspomnę o uczeniu się świata, którego do końca po prostu nie da się nigdy ogarnąć.

Posiadam natomiast przekonanie o tym, że wiem jednak trochę więcej niż 15 lat temu, i że dzięki tej wiedzy sporo moich dawnych dużych problemów zalicza się już do problemów małych albo w ogóle nie jest problemem.

Posiadam też doświadczenia związane z lekturą iluśtam książek psychologicznych, w których odkrywałam drobiazgowe opisy różnych swoich jazd, zagrań i gierek społecznych, co do których przez lata byłam święcie przekonana, że "to tylko ja tak mam bo widać jestem pokręcona", a które to często zostały opisane jeszcze przed moim urodzeniem.

Myślę, że najcenniejszą rzeczą, którą obecnie posiadam jest pewna doza pokory odnośnie własnej wyjątkowości i wszechwiedzy.

Wszyscy jesteśmy ludźmi i chociaż każdy z nas jest osobnym wszechświatem z unikalną zawartością, to rządzą nami jednak te same prawa, a nasza unikalna zawartość budowana jest wedle pewnych ogólnych zasad.


anarchoqueer napisał/a:
protekcjonalne traktowanie depresji u nastolatków (ja to mam prawdziwe powody do depresji a nie jakieś pierdoły) i tak dalej.

To jest zarzut nie do mnie. Jeżeli chcesz rozmawiać ze mną, polemizuj, proszę, z moimi wypowiedziami.


anarchoqueer napisał/a:
Z takiego mniemania wynika też protekcjonalne traktowanie transseksualistów przez cis rodziców. Np. 'ja w tym wieku tez nie lubiłam swojego ciała, na pewno przeżywa to samo co ja' (gdy mowa o transie który przeżywa coś jednak kompletnie innego niż ona)

Punkt za dobrą i obrazową analogię :)

Cóż... jak już pisałam, uważam, że życiem żądzą jednak pewne ogólne zasady i z rozsądną dozą prawdopodobieństwa można w oparciu o nie wnioskować na temat myśli zachowań innych ludzi. Można też oczywiście się pomylić jak zawsze w przypadku analizy heurystycznej.

Jeżeli zatem uważasz, że się mylę, to chętnie posłucham dlaczego. Co nas tak bardzo różni w kwestii konstrukcji umysłowej i doświadczeń, co sprawia, że moje doświadczenia nie są kompletnie przekładalne na twoje? Bo w przypadku rodziców, to akurat rozumiem: oni nie są TS i są osobiście zainteresowani tym, żeby ich dziecko "było normalne".

P.S. Jak można przeczytać parę postów wyżej, oficjalnie wycofałam się z przekonywania ciebie do czegokolwiek. Dalsza dyskusja w niniejszym wątku ma z mojej strony jedynie charakter towarzyskiej pogawędki :)
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 18:21   

Cytat:
Za ile lat zamkniesz tę sprawę i o niej zapomnisz?

A powinnam? :P Właściwie to tego już nie przeżywam jak wcześniej, chociaż wątpię żebym zapomniała i nie wyciągała z sytuacji wniosków. :evil:
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 18:24   

anarchoqueer napisał/a:
Możesz pisać jedynie, ze masz wrazenie, że mnie rozumiesz, albo że jesteś przekonana. To wynika z prostych ludzkich ograniczeń percepcji oraz teorii umysłu.

OK. Mam wrażenie, że ciebie rozumiem. Dopuszczam naturalnie margines błędu, ale jak do tej pory zdążyłam zauważyć, że to: ma dziób i kwacze. Za bardziej prawdopodobne uznaję zatem, że to kaczka niż że np. hadrozaur.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 18:49   

anarchoqueer napisał/a:
Widocznie masz inaczej namieszne w konfigach czyt. genetyka.


anarchoqueer napisał/a:
Aha:
http://pl.wikipedia.org/w...4%85d_atrybucji

Hm...

Cytat:
Opisuje powszechną skłonność do wyjaśniania zachowania obserwowanych osób w kategoriach przyczyn wewnętrznych i stałych (np. cech charakteru) przy jednoczesnym niedocenianiu wpływów sytuacyjnych, zewnętrznych
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 19:03   

Cytat:
Co nas tak bardzo różni w kwestii konstrukcji umysłowej i doświadczeń, co sprawia, że moje doświadczenia nie są kompletnie przekładalne na twoje?

Nie wiem - nie znam cię.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 19:15   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Co nas tak bardzo różni w kwestii konstrukcji umysłowej i doświadczeń, co sprawia, że moje doświadczenia nie są kompletnie przekładalne na twoje?

Nie wiem - nie znam cię.

Dlaczego zatem z góry założyłaś, że:
anarchoqueer napisał/a:
jesteśmy zupełnie innymi osobami z kompletnie innymi doświadczeniami i pewnie też problemami z sobą
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-23, 19:21   

Hipoteza zerowa. :D
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-23, 21:12   

anarchoqueer napisał/a:
Hipoteza zerowa. :D

Cóż... jak to kiedyś napisała moja laska:

Cytat:
jak to jest
znaleźć w cudzych oczach
blask własnej duszy
w innym sercu
cień swoich wspomnień
w obcych ustach
poczuć cierpki smak
własnych doświadczeń
na równoważnych szalach
rozłożyć wrażliwość
i pragnienia
aż wreszcie
odwrócić się plecami
i odejść na drugą stronę świata
z rękami w kieszeniach
i pochyloną głową
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 09:29   

Cytat:
Rozumiem, że nie musisz się ze mną zgadzać odnośnie tego, że "pewne rozwiązania muszą działać na wszystkich", ale nawet jeśli się ze mną w tej kwestii nie zgadzasz, to rozumiesz chyba, że tłumaczenie w kółko czegoś co osobiście odczuwasz jako proste (a w każdym razie wykonalne) może być frustrujące. I stąd mogły się wziąć te protekcjonalne nuty.

Mam wrażenie, że psychorada działa według takiego schematu:
1. Jedna osoba pisze złotą radę jak poradzić sobie z jakimś problemem.
2. Czyta to jakaś grupa osób. I być może większośc zignoruje, zakładając od razu że nie działa, z tej pozostałej części, jedna część spróbuje to zastosować i okaże się że nie działa, a inna część spróbuje zastosować i okaże się że zadziałało.
3. Załóżmy, że to, czy poprawa nastąpiła czy nie, zależy od zewnętrznego czynnika, niezaleznego od złotej rady.
4. W przypadku osób na które zadziałało, osoby te uznają, że rada zaiste była świetna i prosta, i musi działać, więc wystarczy spróbować. Kontynuuje więc dawanie rady innym.
5. W przypadku osób na które nie zadziałało, osoby te uznają, że rada byla zła.
6. Pierwsza grupa osób, zdzwiona niezmiernie, że na drugą grupę rada nie zadziałała, tłumaczy ich porażkę przez ich osobiste cechy takie jak brak realnej chęci, udawanie podczas gdy się wcale nie spróbowało, lenistwo, brak prawdziwych problemów itd. Możliwe nawet, że część z tych tłumaczeń pokrywa się z realnymi cechami tych osób.

Ale to nie oznacza, że to rada zadziałała.

Tak samo to że ja pewnych rzeczy nie ogarniam w życiu albo nie robię mogę tłumaczyć na dwa sposoby: tłumacząc to zewnętrznymi czynnikami, albo po prostu moimi wewnętrznymi cechami. Różnicy nie ma skoro i tak tego nie robię.

Mogę też uznać, że ty mnie rozumiesz, choć ja siebie nie rozumiem, i zastsować jeszcze raz twoją złotą radę, po porażce dochodząc do wniosku że:
- miałam inne warunki albo że do mojej sytuacji rada była nieodpowiednia
- albo jest ze mną coś nie tak, czyli jestem ułomna bo nie umiem zastosować cudownych rad

Pół życia tłumaczyłam sobie to tym drugim sposobem i do niczego to nie doprowadziło.

I właśnie za taką złotą radę uważam 'wystarczy chcieć', 'choć raz spróbuj', 'po prostu to zrób', ' ignoruj negatywy, patrz na pozytywy' itd. - po prostu część ludzi jest pod wpływem takiego czynnika, który spowoduje, że to akurat się powiedzie. Większej części się nie powiedzie, ale ta mniejsza będzie przeświadczona o skuteczności tego podejścia.

Szczególnie wyraźnie widziałam to u pewnej znajomej mi osoby z bipolarem: w fazie depresyjnej było źle, po przejściu w maniakalną czuła że może góry przenosić, a myślenie które było skutkiem zmiany faz w chorobie uważała za złoty sposób rozwiązywania problemów, tworąc z tego złote psychorady; w dodatku w chwilach maniakalnych bardzo na siłę i uparcie, wręcz agresywnie wciskała je innym.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-30, 10:11   

anarchoqueer napisał/a:

Ale to nie oznacza, że to rada zadziałała.

(...)

I właśnie za taką złotą radę uważam 'wystarczy chcieć', 'choć raz spróbuj', 'po prostu to zrób', ' ignoruj negatywy, patrz na pozytywy' itd. - po prostu część ludzi jest pod wpływem takiego czynnika, który spowoduje, że to akurat się powiedzie. Większej części się nie powiedzie, ale ta mniejsza będzie przeświadczona o skuteczności tego podejścia.

A ty wiesz, że nawet się z tobą zgadzam.

Działają nie tyle praktyczne opisy jakichś konkretnych technik, co sama umiejętność zarażenia drugiej osoby pewną "wiarą". Jeśli tej wiary nie ma, to nawet instrukcja obsługi pralki automatycznej nie będzie działać, a jeśli ta wiara jest, to i bez instrukcji często damy sobie radę, samemu znajdując rozwiązania.

Nie uważam, że "wystarczy chcieć". Sama często rozbijam się o ten mur, że: tak bym chciała, jak mi się nie chce. Natomiast uważam, że należy szukać sposobu. Nawet jeśli to zabiera czas, bywa frustrujące i często nie wychodzi. To po prostu działa (a w każdym razie posiada pewną statystyczną szansę zadziałania) i z czasem przenosi nas stąd gdzie jesteśmy bliżej tam, gdzie chcielibyśmy być.

Bo jeśli szukanie sobie w życiu swojej drogi nie jest sposobem na życie, to co nim jest?
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 10:28   

Cytat:
Natomiast uważam, że należy szukać sposobu.

Dla mnie to jest strasznie ogólnikowe.

Bo na przykład u mnie to są proste wybory: albo kontynuuję tranzycję i żyję z tego konsekwencjami, albo robię detranzycję. Albo decyduję się ćwiczyć codziennie i pilnować diety, albo nie. Albo czytam książki, albo nie. I tak dalej. To że nie mogę podjąć decyzji wynika z tego, że albo nie widzę tego, co mi to może dać, albo nie mam energii żeby się do tego zmuszać.

Więc moge mysleć tak 'ok nie udała mi się tranzycja, czas to przyznać, nie wyszło mi w życiu' i zrobić detranzycję, próbując się nauczyć być hetero chłopakiem. Z drugiej strony to też wymaga wysiłku i nie wiem czemu teraz miałoby mi się udać, skoro kilkanaście lat wcześniej nie udawało. I w ogóle nie wiem skąd miałabym brać motywację do uczenia się męskości skoro nie mam jej do uczenia się kobiecości, i w tej wersji nawet nie mam spójnego obrazu jaka w końcu miałabym być. :roll:
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 903
Posty: 7086
Wysłany: 2015-03-30, 11:31   

anarchoqueer napisał/a:
Cytat:
Natomiast uważam, że należy szukać sposobu.

Dla mnie to jest strasznie ogólnikowe.

No wiesz, nie oczekujesz chyba rad szczegółowych, skoro:
anarchoqueer napisał/a:
jesteśmy zupełnie innymi osobami z kompletnie innymi doświadczeniami i pewnie też problemami z sobą

Ale istnieją pewne ogólne zasady, które sprawdzają się zarówno przy badaniu fizyki kwantowej jak i przy praniu skarpet :P

anarchoqueer napisał/a:
To że nie mogę podjąć decyzji wynika z tego, że albo nie widzę tego, co mi to może dać, albo nie mam energii żeby się do tego zmuszać.

A ty wiesz, że jestem w trochę podobnej sytuacji?

Pracuję z kompem, ale to co robię mogę opisać taką analogią: Po 3-4 latach naprawdę ostrego zapierdzielania przy projektowaniu i budowaniu Wielkiej Maszyny, po wielkich radościach i wielkich frustracjach, zrobiłam i przetestowałam swoją WM. Zasadniczą motywacją zrobienia maszyny było zapotrzebowanie na kasę na tranzycję.

No i teraz maszyna w zasadzie stoi gotowa i zostało tylko nalać paliwa. Tylko tak się składa, że do tego trzeba przez jakieś 1-2 miesiące zapierdzielać z kanistrem na plecach. A o ile projektowanie i budowanie było fascynujące (nawet jeśli mi przy tym momentami mózg wybuchał), o tyle zapierdzielania z kanistrem zwyczajnie nie lubię. Nudzi mnie. I w ogóle na ten moment to bym miała ochotę na jakąś odmianę: pić piwo, poimprezować, napisać kilka tekstów. A tu trzeba z kanistrem... :/ Motywacja w postaci tranzycji niby nadal istnieje, tyle, że temat przestał mnie już fascynować sam w sobie. Po prostu chciałabym mieć już to wszystko z głowy i móc zająć się innymi sprawami. No i tak już chyba drugi miesiąc pompuję niezbyt skutecznie.

Ale próbuję kombinować: podzielić to sobie na jakieś zjadliwe etapy, narysować wykres postępów, nagradzać się za sukcesy. K... zmotywować się jakoś i odpowiednio nastroić, bo bez tego jestemy w d...

Dobra. Idę zapierdzielać z kanistrami, bo już wszystkie wymówki na dziś zdążyłam już wykorzystać.

Życz mi powodzenia :)
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 12:26   

Ok, tylko ty masz przynajmniej coś co działa według prostej zasady - robisz coś, i przychodzą pieniądze. A co zrobić w takiej sytuacji, gdy nasze działania nie dają gwarancji, ani nawet nie wiemy, czy zwiększają szansę na sukces, ale mimo to i tak trzeba je robić?

Piszę o tym wszystkim 'co jest atrakcyjne dla mężczyzn'. Wiadomo że trzeba o siebie dbać, ale jest też dużo przesłanek że i tak nie mam szans, więc po co się starać? Wydawać dużo energii w coś co ma małą szansę powodzenia?
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2015-03-30, 12:43   

Cytat:
Piszę o tym wszystkim 'co jest atrakcyjne dla mężczyzn'. Wiadomo że trzeba o siebie dbać, ale jest też dużo przesłanek że i tak nie mam szans, więc po co się starać? Wydawać dużo energii w coś co ma małą szansę powodzenia?

A co będziesz mieć, kiedy nie będziesz się starać?
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2015-03-30, 21:51   

anarchoqueer napisał/a:
Ok, tylko ty masz przynajmniej coś co działa według prostej zasady - robisz coś, i przychodzą pieniądze. A co zrobić w takiej sytuacji, gdy nasze działania nie dają gwarancji, ani nawet nie wiemy, czy zwiększają szansę na sukces, ale mimo to i tak trzeba je robić?

Skoro coś "trzeba robić", to po co w ogóle o tym myśleć? Skoro trzeba, to trzeba - robi się i nie myśli o tym.

anarchoqueer napisał/a:
Piszę o tym wszystkim 'co jest atrakcyjne dla mężczyzn'. Wiadomo że trzeba o siebie dbać, ale jest też dużo przesłanek że i tak nie mam szans, więc po co się starać? Wydawać dużo energii w coś co ma małą szansę powodzenia?

Dla siebie, wyłącznie dla siebie. Ok, rozumiem że podjęłaś próby bycia atrakcyjną dla mężczyzn (znam to :lol: ), ale czy w trakcie nie odkryłaś, że lepiej się czujesz jak jesteś atrakcyjna?
_________________
 
 
sza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-31, 08:25   

Cytat:
Skoro coś "trzeba robić", to po co w ogóle o tym myśleć?

No, choćby po to żeby wymyślić co i jak robić. :P

Cytat:
ale czy w trakcie nie odkryłaś, że lepiej się czujesz jak jesteś atrakcyjna?

Nie, bo nigdy jeszcze do tego poziomu nie dotarłam. :X A dla siebie nie jest wcale łatwiej.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,51 sekundy. Zapytań do SQL: 19