Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Co autentycznego stoi za słowami "męskość" i "
Autor Wiadomość
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-21, 11:15   Co autentycznego stoi za słowami "męskość" i "

Osobiście czegoś takiego nie dostrzegam. Przymioty mi znane włączam w poczet zmiennych/wymiennych czasowych i przestrzennych, kulturowo spreparowanych i stereotypowych lub odnoszących się wyłącznie do biologii. Na próżno tak szukać jakichś metafizycznych prawideł, a głównie o takie mi chodzi. Niemniej jednak są może solidne podstawy istnieniowe, o których nie wiem. Zna ktoś takowe? Liczę na poważne potraktowanie tematu i oparcie się na własnych, wnikliwych przemyśleniach, niźli na szukaniu dziury w tym poście. Jeśli coś tu jest niejasne, niedookreślone, to postaram się sprostować.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-21, 11:42   

Myślę, że warto zastanowić się co autentycznego stoi za wszelkimi nazwami.

Co autentycznego stoi za znakiem "zakręt" albo "konserwa turystyczna". Nazwy są tylko drogowskazami, jedyne co w nich autentycznego to samo bycie drogowskazem. Za pojęciem męskości to co jest autentyczne to literki, które je utworzyły, cała reszta to gra znaczeń, które są zależne od rytmu muzyki i tańczących.
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-21, 13:23   

Hilary, a możesz sformułować swoją wypowiedź jeszcze raz, ale tak, żeby była zrozumiała dla większości odbiorców?
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-21, 15:21   

Ryu napisał/a:
Hilary, a możesz sformułować swoją wypowiedź jeszcze raz, ale tak, żeby była zrozumiała dla większości odbiorców?

Ale co jest niezrozumiałego dla odbiorców w jego pytaniu?

Hilary szuka metafizycznych - przed (czy też ponad) fizycznych - podstaw, które pozwoliłyby określić, że coś jest kobiece lub męskie. Pyta zatem o substancję kobiecości i męskości - jak zwał tak zwał. Czy jest to niezrozumiałe?

Ja zadałabym pytanie: czy istnieje byt męskości i kobiecości, jako niezależny od kontekstów zarówno biologicznych, społecznych, psychicznych itd. Kobiecość i męskość sama w sobie?
Choć nie, nie zadałabym takiego pytania, ponieważ uważam, że wszelkie pytania o esencje nie ma racji bytu.
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Ryu
użytkownik
pangender


Preferowany zaimek: on
Punktów: 14
Posty: 1411
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-21, 15:29   

Tak, jest niezrozumiałe. Nie każdy szprecha żargonem filozoficznym i jest otrzaskany w tej tematyce na tyle, by od razu orientować się, o co chodzi i być w stanie wyrazić swoje zdanie.
Inna sprawa, że nie jestem pewien, czy dużo osób na forum będzie zainteresowanych tak abstrakcyjną dyskusją.
_________________
Przewodnik po tranzycji. Psychologiczne co i jak

Poradnik prawny - ustalenie płci z art. 189 Kpc.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-21, 16:09   

Ryu napisał/a:
Tak, jest niezrozumiałe. Nie każdy szprecha żargonem filozoficznym i jest otrzaskany w tej tematyce na tyle, by od razu orientować się, o co chodzi i być w stanie wyrazić swoje zdanie.

O niektóre rzeczy ciężko zapytać omijając żargon filozoficzny (który w pytaniu Hilarego nie został użyty - może poza zbitką "metafizyczne prawidła", ale to taki żargon filozoficzny jak dynks i wihajster w odniesieniu do inżynierii).
Osoby niezorientowane w różnych kwestiach związanych z psychologią również mogą poczuć się urażone tym, że nie rozumieją niektórych wypowiedzi forumowiczów, ale czy to oznacza, że te problemy mają zostać zwulgaryzowane?

Ryu napisał/a:
Inna sprawa, że nie jestem pewien, czy dużo osób na forum będzie zainteresowanych tak abstrakcyjną dyskusją.

Czy popularność tematu jest wyznacznikiem jego wartości? Czy z racji, że jakaś osoba ma mniej popularny problem oznacza, że jest on mniej istotny i w ogóle nie powinien się pojawić, i być debatowany?
Zresztą nie musisz się martwić, jeżeli Hilary pociągnie swój temat dalej, z chęcią będę w nim żywo uczestniczyła (z cała pewnością silniej niż w temacie "czego teraz słuchasz" czy "co dobrego/złego ciebie dzisiaj spotkało). Więc o atencję nie musisz się obawiać ;)
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
turkusowa
użytkownik
na odwyku od forum

Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 75
Posty: 1069
Wysłany: 2016-03-21, 16:15   

No ja np. nie do końca wiem o czym ma być ta dyskusja. Czy o splątaniu kwantowym i innych duperelach próbujących tłumaczyć ponadfizyczność i byt zwany 'psyche'? Czy o dekonstrukcji stereotypów, czy że tak na prawdę liczy się to co jest w każdym z nas i to my tworzymy przegródki damsko-męskie, a ogólne postrzeganie to tylko jakaś statystyka, a jak wiadomo jest kłamstwo - większe kłamstwo i statystyka jako największe.

W sumie niezależnie co z tego sięwykluje - tak jak piszę Ryu - chętnie poczytam :)
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7093
Wysłany: 2016-03-21, 17:15   

@Hilary - podejrzewam, że jesteś właśnie na tym etapie, kiedy odnosisz wrażenie, że jak sobie te wszystkie kwestie związane z płcią precyzyjnie zdefiniujesz, to osiągniesz lepsze zrozumienie i spokój ducha. Ale moje doświadczenia mówią, że to tak nie działa i idąc tą drogą można się w nieskończoność bawić w wyróżnianie przeddzidzia-śróddzidzia-zadzidzia, a spokój ducha uzyskuje się wtedy, kiedy przestajemy bawić się w szczegółowe definiowanie świata dokoła i swoich problemów, a zaczynamy raczej zajmować się realizowaniem swoich pragnień bez każdorazowego dorabiania do nich skomplikowanych teorii.

Zaś co do meritum: nasze umysły poszukują prawidłowości w świecie dookoła, odnajdując je, tworzą dla nich nazwy i szufladkują rzeczywistość. I to szufladkowanie ułatwia życie, bo pozwala na skróty myśleć i na skróty opisywać świat dookoła. Bo dzięki temu możemy np. powiedzieć "krowa" zamiast bawić się w opisywanie każdego jej włoska. Jednocześnie jednak te szufladki są bardzo ułomne, bo dzielą obiekty wedle statystycznie najczęstszych cech.

Potrzebujemy zatem słów i pojęć, żeby w ogóle móc mówić, ale warto przy tym pamiętać, że "krowa", "męskość" i "kobiecość" to tylko pewne umowne pojęcia, a nie jakieś arystotelesowskie ideowe absoluty.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-21, 17:29   

Freja napisał/a:
Potrzebujemy zatem słów i pojęć, żeby w ogóle móc mówić, ale warto przy tym pamiętać, że "krowa", "męskość" i "kobiecość" to tylko pewne umowne pojęcia, a nie jakieś arystotelesowskie ideowe absoluty.

Z tymi arystotelesowskimi ideowymi absolutami nie trafiłaś Freju - Arystoteles był przeciwnikiem istnienia jakichś idei absolutnych i przedstawiał pogląd, że istnieją tylko konkretne byty. Właściwie arystotelesowskie formy, które choć niejako ogólne, ale nie będące bytami samoistnymi to ciekawe podejście do tematu płci.
Można by powiedzieć, że Arystoteles stwierdziłby, że nie istnieje jakaś oderwana od biologii, kontekstu społecznego męskość/kobiecość - ona zawsze dotyczy konkretnych bytów, ale wskazuje na pewną uniwersalną wartość, którą możemy rozpoznać - jak np. kolor zielony, nie istnieje bez swojego nośnika, ale wszyscy potrafimy go rozpoznać (jeśli nie mamy ślepoty barwnej).
Całe zagadnienie można odnieść do sporu o uniwersalia (który zdominował życie intelektualne średniowiecza) i na tej bazie wysunąć kilka stanowisk w tym temacie. Jednak jak można wyczytać niejaki Ockham również uczestniczył w tej dyskusji i właśnie polemizując z realizmem pojęciowym ukuł swoją brzytwę mówiąc, że stwierdzenie czy pojęcia ogólne mają swoje realne odpowiedniki czy też nie, nie wnoszą nic do dyskusji - z czym się jednak nie zgodzę w odniesieniu do płaszczyzny psychologicznej (to czy przyznajemy realność męskości/kobiecości definiuje nasze zachowanie, ale to chyba już temat na inną dyskusję, nawet znacznie ciekawszą z mojego punktu widzenia).
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-21, 22:20   

Widzę, że w tytule tematu ucięło "kobiecość", lecz w takiej formie, że niektórzy się domyślili. W zdaniu "Na próżno tak szukać" - zamiast "tak" miało być "tam", bo to zdanie odnosi się do poprzedniego.

ElżbietaFromage napisał/a:
Nazwy są tylko drogowskazami, jedyne co w nich autentycznego to samo bycie drogowskazem.
Przyjmując że np. w przypadku 'kobiecości' wyznacznikiem jej autentyczności jest funkcja "bycia drogowskazem" do czegoś, na co wskazuje tylko 'kobiecość', to co jest TYM na co ona wskazuje?..

ElżbietaFromage napisał/a:
Za pojęciem męskości to co jest autentyczne to literki, które je utworzyły, cała reszta to gra znaczeń, które są zależne od rytmu muzyki i tańczących.
... bo ten opis wskazuje jedynie na wielką niewiadomą.

Elżbieto, dodam że w Twym drugim poście oddajesz kwintesencję zapytania tego wątku, poprzez (niezwykle trafne) przeformułowanie treści mojego wpisu.

Ryu napisał/a:
nie jestem pewien, czy dużo osób na forum będzie zainteresowanych tak abstrakcyjną dyskusją.
Czy dobrze rozumiem - męskość i kobiecość postrzegasz jako abstrakcję? Czy może abstrakcyjne jest tu coś innego?

Dookreślając moje dociekania. Chodzi mi o wykazanie jakiegoś rdzenia, choćby pojedynczego, niepodważalnego, substancjalnego desygnatu. Czy jest coś fenomenalnego, do którego odnosi się każde z tych słów i obroni je przed posądzeniem o absurdalność ich wyodrębnienia? Czy pierwiastek kobiecy i męski niesie za sobą jakieś ontologiczne odpowiedniki, coś na podobieństwo nazw pierwiastków chemicznych?

ElżbietaFromage napisał/a:
uważam, że wszelkie pytania o esencje nie ma racji bytu.
W przypadku (chociażby) nazw wspomnianych pierwiastków chemicznych - też? Za każdą ich nazwą kryje się przecie konkretna osobliwość.

antnieszka napisał/a:
to my tworzymy przegródki damsko-męskie
Jeśli zaliczasz się do tych wytwórców, to ciekawi mnie co takiego oddziela ta przegródka w Twojej wersji.

Freja napisał/a:
podejrzewam, że jesteś właśnie na tym etapie, kiedy odnosisz wrażenie, że jak sobie te wszystkie kwestie związane z płcią precyzyjnie zdefiniujesz, to osiągniesz lepsze zrozumienie i spokój ducha.
Nie jestem na etapie, o którym piszesz. Zapoznaję się, jeśli już, z różnymi kombinacjami płci w wymiarze biologicznym, co nie przekłada się w zabawę w wypracowywanie jakichś własnych definicji czy teorii na ten temat. Nie bawi mnie też klasyfikacja genderowa. Dla mnie to jakieś abstrakcje.

Freja napisał/a:
nasze umysły poszukują prawidłowości w świecie dookoła, odnajdując je, tworzą dla nich nazwy i szufladkują rzeczywistość. I to szufladkowanie ułatwia życie, bo pozwala na skróty myśleć i na skróty opisywać świat dookoła. Bo dzięki temu możemy np. powiedzieć "krowa" zamiast bawić się w opisywanie każdego jej włoska. [...] Potrzebujemy zatem słów i pojęć, żeby w ogóle móc mówić, ale warto przy tym pamiętać, że "krowa", "męskość" i "kobiecość" to tylko pewne umowne pojęcia, a nie jakieś arystotelesowskie ideowe absoluty.
O ile jestem w stanie szufladkować pewne obszary rzeczywistości (np. zwierzęta), to w kwestii genderowej się poddaję, i to od bardzo dawna.
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
terrence
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: tg
Punktów: 1
Posty: 137
Wysłany: 2016-03-21, 22:50   

ElżbietaFromage napisał/a:
Ja zadałabym pytanie: czy istnieje byt męskości i kobiecości, jako niezależny od kontekstów zarówno biologicznych, społecznych, psychicznych itd. Kobiecość i męskość sama w sobie?


Czy jakakolwiek rzecz istnieje, niezależnie od kontekstów biologicznych, społecznych, psychicznych itd(?)? Nie. Wszystko jest kontekstem, nic nie ma znaczenia dopóki mu go nie nadamy. Dyskusja na ten temat jest bezsensowna. Chociaż może nie tyle bezsensowna, co jałowa.
 
 
Belial
użytkownik
Chaos


Preferowany zaimek: on
Punktów: 3
Posty: 965
Wysłany: 2016-03-21, 23:05   

Hilary napisał/a:
Dookreślając moje dociekania. Chodzi mi o wykazanie jakiegoś rdzenia, choćby pojedynczego, niepodważalnego, substancjalnego desygnatu. Czy jest coś fenomenalnego, do którego odnosi się każde z tych słów i obroni je przed posądzeniem o absurdalność ich wyodrębnienia? Czy pierwiastek kobiecy i męski niesie za sobą jakieś ontologiczne odpowiedniki, coś na podobieństwo nazw pierwiastków chemicznych?


Nie.
_________________
Male inside, human outside.
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-21, 23:12   

terrence napisał/a:
Czy jakakolwiek rzecz istnieje, niezależnie od kontekstów biologicznych, społecznych, psychicznych itd(?)? Nie.
W kontekście geologicznym czy astronomicznym też?
terrence napisał/a:
Wszystko jest kontekstem, nic nie ma znaczenia dopóki mu go nie nadamy.
To że nie znamy nazwy jakiegoś przedmiotu, rzeczy, którą widzimy po raz pierwszy nie znaczy że one nie istnieją.
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-21, 23:31   

Hilary napisał/a:
W przypadku (chociażby) nazw wspomnianych pierwiastków chemicznych - też? Za każdą ich nazwą kryje się przecie konkretna osobliwość.

Czy pierwiastek chemiczny istnieje jako coś niezależnego, czy jest raczej czymś "w relacji", jest relacją protonów, neutronów i elektronów do siebie, a te są z kolei również relacjami barionów (bla bla bla)? Pytanie o "arche" nadal pozostaje otwarte - co jest tą cząstko elementarną, pramaterią, substancją wszechświata.
Jednak nawet jeżeli czymś takim - tą substancją - miały być atomy, czy jakiekolwiek inne cząstki, to jakie ma to znaczenie? Wówczas można by powiedzieć, że tym co stoi za męskością i kobiecością sa po prostu zwykłe cząsteczki, które same w sobie nie mają nic męskiego ani kobiecego.... no chyba, że ten plus i minus...

https://www.youtube.com/watch?v=7iiANZvz8Tg
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2016-03-21, 23:39   Re: Co autentycznego stoi za słowami "męskość" i &

Hilary napisał/a:
Zna ktoś takowe?

Nie, chyba takich nie ma.

antnieszka napisał/a:
No ja np. nie do końca wiem o czym ma być ta dyskusja.

O tym czy jest jakaś uniwersalna męskość i kobiecość bez kontekstu ;)

Hilary napisał/a:
ontologiczne

Czy można to słowo zastąpić jakimś powszechniej używanym przez większość społeczeństwa? Ilekroć je czytam i sprawdzam definicję, to zawsze zapominam...

Hilary napisał/a:

terrence napisał/a:
Wszystko jest kontekstem, nic nie ma znaczenia dopóki mu go nie nadamy.
To że nie znamy nazwy jakiegoś przedmiotu, rzeczy, którą widzimy po raz pierwszy nie znaczy że one nie istnieją.

Ale mnie się wydaje, że terrence ma rację. Męskość i kobiecość będzie zawsze zależna od kontekstu. Nie, nie ma takiego czegoś obiektywnie, nie ma żadnej cechy która by była męska i nie mogła być kobieca - ani odwrotnie.
_________________
 
 
turkusowa
użytkownik
na odwyku od forum

Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 75
Posty: 1069
Wysłany: 2016-03-22, 00:13   

Hmmm, aż mi się przypomniał taki http://imgur.com/a/dvrcb artykuł z przed roku jak dobrze widzę na stopce.

(notka na boku: próbowałam to opisać, ale chyba w połowie mi się wątek urwał, co nie dziwi, bo mnie cały dzieńdziś przerażająco głowa boli)
A co do przegródki - to jakiś taki mój osobisty sposób postrzegania sprawy płci, chodzi mi o taki trochę metaforyczny podział szuflady na pół, po jednej stronie różowe (k) koraliki a po drugiej niebieskie (m). Jeszcze by można jakieś szare znaleźć, białe, czarne itp. W czym są podobne? To koraliki - cechy ludzi. Można tu od razu wpleść inne rzeczy jak wygląd itp. Czemu więc przegródka(i) skoro wszyscy jesteśmy ludźmi? Prawdę mówiąc - nie wiem. Na tym forum pojawiło się już trochę różnych mądrych wypowiedzi na temat psychologii/socjologi, więc zostawię to specjalistom. Ja po prostu od dziecka obserwuję jakiś taki dziwny podział. Niektóre koraliki są kulturowe jak np.Szkoci noszą spódnice i ich nikt o nic nie oskarża, a w starożytnej Mezopotamii panowie malowali paznokcie i im ciemniejsza była ich barwa, tym wyższą to symbolizowało pozycję w społeczeństwie. Tak więc jest jakiś podział koralików według społeczeństwa, kultur, gustu, etc. itp. itd.
Zderzenie ze skrajnościami mam już za sobą. Eksperymentuję. Szukam jakiegoś naszyjnika z tych koralików, który będzie zarówno mnie się podobał i nie za bardzo gryzł innych ludzi w oczy. Bo żyjemy w społeczeństwie i ja osobiście nie chcę zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Czas pokaże na ile mi się to uda. Ja jestem kim jestem. Każdy z nas jest unikatowy. Ten naszyjnik z cech, który nosimy to jakiś nasz osobisty manifest. Z czasem wychodzi z mody, zmienia się postrzeganie przez innych itp. Powiecie, że kobiety plotkują. Chyba nie widzieliście facetów-informatyków w akcji. Jeden z moich znajomych ma 'zasięg' na spory kawałek akademików :P I tak zapewne nad każdym lub prawie każdym koralikiem można by debatować jak bardzo szary, różowy, niebieski czy jakikolwiek inny to nie jest.

A co do samego tworzenia koralików... mi się kiedyś wydawało, że torby na ramię, nie ważne czy w kolorze smoły, czy różowe, są zarezerwowane tylko dla kobiet. Różowo-różowy koralik. Ale w liceum widząc szarawą torbę z napisem nawiązującym do jednego z moich ulubionych seriali kryminalnych... no przełamałam się. Kupiłam. Po kilku miesiącach nawet raz wyszłam z domu z tą torbą. Potem częściej. I częściej. Teraz to dla mnie inna przegródka i inny koralik :P Może marny przykład, ale chyba pokazuje jak można segregować i przenosić sobie między przegródkami. Ten koralik jest teraz czarny, pasuje do wszystkiego tak jak ten kolor, ponoć ;) Inny, bardziej społeczny przykład to chyba moda na khaki, bojówki i moro. Wydaje mi się (nie znam się na modzie za bardzo :P ), że to było takie bardzo utożsamiane z facetami, wojskiem (kiedyś tylko/głównie panowie) itp. Tymczasem niedawno(a może dawno xD) mi przyjaciółka podesłała, że najnowszy krzyk mody to właśnie takie ciuchy. Dla kobiet. Wiadomo inne kroje, no ale czyżby koralik nie był niebieski już? :P
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-22, 00:28   

wendigo napisał/a:
Czy można to słowo zastąpić jakimś powszechniej używanym przez większość społeczeństwa?

Hmmm... takim oblatanym przez społeczeństwo pojęciem jest "metafizyka" (metafizyczne), ale myślę, że z racji tego, że zarówno w żargonie filozoficznym różni się od pojęcia "ontologia" (ontologiczny), jak również i w swoim powszechnym rozumieniu oznacza jednak coś innego, to może być to trudne ;)
Najprościej mówiąc to "to co dotyczy tego co jest" (np. sposób istnienia, zasada istnienia...) ale to znów mocno wypacza rozumienie ;)

wendigo napisał/a:
Ale mnie się wydaje, że terrence ma rację. Męskość i kobiecość będzie zawsze zależna od kontekstu. Nie, nie ma takiego czegoś obiektywnie, nie ma żadnej cechy która by była męska i nie mogła być kobieca - ani odwrotnie.

Ależ jest coś takiego - jeśli uznamy pewną obiektywność ludzkiej wiedzy - tym czymś jest produkowanie jaj lub plemników. Na świecie wszystkie samice produkują jaja, a samce plemniki - i ma to swoje ogromne konsekwencje w strategiach rozmnażania się, a te z kolei rzutują dalej na to jakie zachowania częściej występują u samców, a jakie u samic. Tylko czy można redukować męskość i kobiecość do samczości i samiczości?
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-22, 00:31   

ElżbietaFromage napisał/a:
Czy pierwiastek chemiczny istnieje jako coś niezależnego, czy jest raczej czymś "w relacji", jest relacją protonów, neutronów i elektronów do siebie, a te są z kolei również relacjami barionów (bla bla bla)?
Nawet jeśli nie jest to pojedynczym "cosiem", lecz połączeniem oddziaływających na siebie "cosiów", nie zmienia to osobliwego charakteru tego kompleksu. Ową esencję tworzy właśnie ten niepowtarzalny zespół wzajemnych relacji i innych cech, które składają się na pewną "swoistość' każdego pierwiastka.

ElżbietaFromage napisał/a:
można by powiedzieć, że tym co stoi za męskością i kobiecością sa po prostu zwykłe cząsteczki, które same w sobie nie mają nic męskiego ani kobiecego.... no chyba, że ten plus i minus...
Odnośnie mojego spojrzenia w tym temacie, to mi to pasuje. Czy plus i minus to odrębności czy zależne od siebie elementy jednego układu?

wendigo napisał/a:
Hilary napisał/a:
ontologiczne
Czy można to słowo zastąpić jakimś powszechniej używanym przez większość społeczeństwa? Ilekroć je czytam i sprawdzam definicję, to zawsze zapominam...
W moim zamyśle chodziło o "istnieniowe, bytowe", więc winno być 'ontyczne'. Trochę mi się to "onto" rozlazło.
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-22, 00:40   

ElżbietaFromage napisał/a:
jeśli uznamy pewną obiektywność ludzkiej wiedzy - tym czymś jest produkowanie jaj lub plemników. Na świecie wszystkie samice produkują jaja, a samce plemniki - i ma to swoje ogromne konsekwencje w strategiach rozmnażania się, a te z kolei rzutują dalej na to jakie zachowania częściej występują u samców, a jakie u samic. Tylko czy można redukować męskość i kobiecość do samczości i samiczości?
Zastrzeżenie zabarwione queer'owo - czy kryterium produkcji komórek nie generuje wykluczeń pewnych osób z tej klasyfikacji, bo czy każdy za nas produkuje te komórki (?), a jeśli nawet, to nie trwa to całe życie.
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-22, 00:46   

Hilary napisał/a:
Nawet jeśli nie jest to pojedynczym "cosiem", lecz połączeniem oddziaływających na siebie "cosiów", nie zmienia to osobliwego charakteru tego kompleksu. Ową esencję tworzy właśnie ten niepowtarzalny zespół wzajemnych relacji i innych cech, które składają się na pewną "swoistość' każdego pierwiastka.

Tylko czy istnieje ten "swoisty pierwiastek" jako sam dla siebie, bez odniesienia do reszty? Czy sam atom wodoru jest możliwy do pomyślenia?
Jeżeli rozlejesz to wszystko jednak na całość powiązanych relacji i stwierdzisz, że esencją jest ten niepowtarzalny kompleks połączeń, to masz kilka odpowiedzi na swoje pytanie (o esencję):
- albo każdy ułamek sekundy ma inną esencję, ponieważ tworzy niepowtarzalny, osobliwy kompleks rzeczy
- albo esencją jest cały wszechświat (jako jedność czasoprzestrzenna), a zatem jego elementy mają istotę tylko jako wtórną wobec niego - stanowią o nim tylko w tym znaczeniu, że tworzą jego niepowtarzalność.
Jednak w żadnej z tych odpowiedzi, męskość czy kobiecość nie są czymś niezależnym, oderwanym od wszystkiego innego, a są wyznaczone przez cały wszechświat, jako takie, a nie inne; i w pierwszym przypadku męskości i kobiecości masz nieskończenie wiele, tyle ile ułamków sekundy znajdziesz w całej historii wszechświata lub, jak w przypadku drugim, męskość i kobiecość jest całą swoją historią, łącznie z tym wszystkim jak się zmieniała na przestrzeni wieków, zatem męskość przejawia się zarówno przez umalowanych persów, zajmujących się domowym ogniskiem starożytnych Egipcjan, chodzących w butach na obcasach XIIIw. wenecjanach. Tak samo kobiecość objawia się w imionach jakie nadawali kobietom germanie: Iwona (walcząca łukiem z drzewa cisowego) Gertruda (chyba "obrończyni ludu") itp. a także w matkach polkach, czy matkach holenderkach, szwedkach, feministkach...
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-22, 00:48   

Hilary napisał/a:
Zastrzeżenie zabarwione queer'owo - czy kryterium produkcji komórek nie generuje wykluczeń pewnych osób z tej klasyfikacji, bo czy każdy za nas produkuje te komórki (?), a jeśli nawet, to nie trwa to całe życie.

Zatem poza organizmami męskimi i żeńskimi, mamy jeszcze organizmy jałowe albo takie, które nie weszły na drogę rozmnażania płciowego, lub takie które są obojnacze (jak ślimaki).
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2016-03-22, 18:39   

ElżbietaFromage napisał/a:

wendigo napisał/a:
Ale mnie się wydaje, że terrence ma rację. Męskość i kobiecość będzie zawsze zależna od kontekstu. Nie, nie ma takiego czegoś obiektywnie, nie ma żadnej cechy która by była męska i nie mogła być kobieca - ani odwrotnie.

Ależ jest coś takiego - jeśli uznamy pewną obiektywność ludzkiej wiedzy - tym czymś jest produkowanie jaj lub plemników. Na świecie wszystkie samice produkują jaja, a samce plemniki - i ma to swoje ogromne konsekwencje w strategiach rozmnażania się, a te z kolei rzutują dalej na to jakie zachowania częściej występują u samców, a jakie u samic. Tylko czy można redukować męskość i kobiecość do samczości i samiczości?

Ok, masz rację jeśli tak na to spojrzeć (nie pomyślałem o cechach biologicznych, myślałem o psychicznych). Ale tak jak Hilary już zauważa - co wtedy z ludźmi, którzy nie produkują żadnych? Mówisz o organizmach jałowych... ale człowiek nie może w większości krajów być jałowy w dowodzie, więc wracamy do początku ;)
_________________
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-22, 19:57   

wendigo napisał/a:
Mówisz o organizmach jałowych... ale człowiek nie może w większości krajów być jałowy w dowodzie, więc wracamy do początku

Mieszasz poziom płci w ujęciu prawnym, a płci w ujęciu biologiczno-funkcjonalnym. Ale skoro lubisz takie mieszanki, to powiedz mi, która kobieta jest matką:
- ta która dała jajeczko czy ta która urodziła?
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-22, 20:48   

ElżbietaFromage napisał/a:
Tylko czy istnieje ten "swoisty pierwiastek" jako sam dla siebie, bez odniesienia do reszty? Czy sam atom wodoru jest możliwy do pomyślenia?

Z wiki:
Cytat:
Wodór jest najpowszechniej występującym pierwiastkiem we Wszechświecie. W postaci wolnej występuje w gwiazdach i obłokach międzygwiazdowych
Pytasz czy jesteśmy go sobie w stanie wyobrazić, albo zobaczyć takim jakim jest? Dalej z wiki:
Cytat:
w warunkach wysokiego ciśnienia przechodzi do stanu metalicznego
Czyli, jeśli w formie gazowej nie da się go uzmysłowić (np. "gołym okiem") to w formie stałej jest on nie tylko 'do pomyślenia', lecz unaocznienia. Jak dla mnie to jego "swoistość" jest niepodważalna. On po prostu istnieje. I sam dla siebie, cokolwiek to znaczy, i w odniesieniu do innych rzeczy - zachowuje swoją "swoistość", osobliwość, specyficzność. Czy nazwa "kobiecość" odnosi się do czegoś adekwatnego jak w przypadku nazwy "wodór". Czy nie istnieje tylko i wyłącznie w związku z pojęciem "męskości", żerując na istnieniu zestawów tzw. "cech przeciwstawnych"? Czy któreś z nich istnieje samo dla siebie? Czy są one do pomyślenia?

Odniosę się do tego co ważam za meritum Twojego wpisu czyli:
ElżbietaFromage napisał/a:
- męskość czy kobiecość nie są czymś niezależnym, oderwanym od wszystkiego innego, a są wyznaczone przez cały wszechświat, jako takie, a nie inne
- męskości i kobiecości masz nieskończenie wiele, tyle ile ułamków sekundy znajdziesz w całej historii wszechświata
- męskość i kobiecość jest całą swoją historią, łącznie z tym wszystkim jak się zmieniała na przestrzeni wieków, zatem męskość przejawia się zarówno przez umalowanych persów, zajmujących się domowym ogniskiem starożytnych Egipcjan, chodzących w butach na obcasach XIIIw. wenecjanach. Tak samo kobiecość objawia się w imionach jakie
nadawali kobietom germanie: Iwona (walcząca łukiem z drzewa cisowego) Gertruda (chyba "obrończyni ludu") itp. a także w matkach polkach, czy matkach holenderkach, szwedkach, feministkach...

Mamy zatem możliwość pewnego przeglądu przejawiania się tych schematów genderowych w obrębach czasowym (epoki) i przestrzennym (kręgi kulturowe). Czy po zestawieniu ich przejawów (nawet jeśli nie kompletnych, jako danych historycznych) na dwóch planszach i spojrzeniu z dystansu na dostępne nam elementy poszczególnych genderów, nie okaże się, że obecność poszczególnych przejawów (np.strój, makijaż) widnieje na obu planszach? Czy nie okaże się, że po umieszczeniu przejawów z obu plansz na jednej, wspólnej - mamy do czynienia z pewnym potencjałem, z którego może skorzystać każde z nas w dobranej dla siebie konfiguracji.
Moje spojrzenie na cisgenderowość.
Czy w dotychczasowym kształtowaniu specyfiki i atrybutów owych genderów nie kierowaliśmy się ZASADĄ: "musimy się przecież różnić, bo jak w 'kroczu' "ODMIENNIE", to to "ODMIENNIE" powinno się zaakcentować tam, gdzie to tylko możliwe? Czy to poczucie bycia "ODMIENNIE" wytworzyło się z jakiejś domniemanej 'esencji', na którą nie mamy wpływu, która "czyni" ludzi "kobiecymi" i "męskimi" bez naszej kontroli, po prostu się temu poddajemy i tak jest? Czy raczej naginamy się do tego zasianego w nas i przez nas samych przeświadczenia, przekonania, PRZYMUSU, wytworzonego na bazie 'między-nożnej odmienności' - "że to nasze bycie to przecież musi być "ODMIENNIE", no bo JESTEŚMY "tam" wyposażeni "ODMIENNIE", że musimy wytwarzać, odgrywać te gendery, no bo w tym kroczu, no jest "ODMIENNIE", no to jesteśmy przecież "ODMIENNIE", no MUSIMY być "ODMIENNIE", no inaczej się nie da... Wyprzedzając ewentualne uwagi, no że te gendery to mają też wiele wspólnych rzeczy, że no nie, nie wszystko jest 'dwu-ugenderowione' (ups, nie dało się czegoś "urodzajowić", katastrofa), że jest wiele "kobiecości" i "męskości". No tak, są te "wielości", ale w obrębie dwóch genderów. Dlaczego po prostu nie w obrębie 'indywidualności'.
Teraz odnośnie transgenderyczności.
Dlaczego 'indywidualności' muszą się dookreślać w obrębie tych dwóch genderów czy opcjach dwugenderowych, fluidowych, pomiędzy genderowych, na wskroś, w poprzek, po
elipsie, itp.. Po kiego to "ODMIENNIE" ogląda się na tą dwoistość, dwukategorialność. Czy w obliczu poczucia dysforii genderowej jedyną drogą jest zmiana genderu? Czy spojrzenie na te rozdzielone plansze, jak na pewien potencjał ludzkiego gatunku nie jest sensowniejszym posunięciem?
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
Danny
użytkownik

Posty: 61
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2016-03-23, 00:43   

pozwole sobie wtracic moje przemyslenia, aczkolwiek totalnie niefilozoficzne bedą ;) bo sie na tym totalnie nie znam i w ogole humanista ze mnie kiepski :P
dla mnie "meskosc" to nie jest ubior, sylwetka, długość włosów, zawód, zainteresowania, ani nawet siła fizyczna, dla mnie męskość to sposob zachowania w okreslonych sytuacjach. wyjasnie o co mi chodzi na przykladzie, bedzie mi latwiej (przyklad z zycia wziety, nie fikcja)

jest sobie facet, wzrost 180+, byl w wojsku, sylwetka umiesniona, ubior/fryzura itp typowo meskie, silny fizycznie wykonuje ciezkie prace na budowie, facet ma komornika przed ktorym ukrywa sie od wielu lat, komornik zaczyna wiec czepiac sie jego partnerki i straszyc ze przyjdzie z policją na rewizje mieszkania (prawnie czy bezprawnie, nie znam sie, to tu nieistotne) idą wiec oboje do biura komornika by wyjasnic sprawe a facet na miejscu tchorzy i nie odzywa sie, udaje ze on to nie on, kobieta zmieszana , zaskoczona i zdenerwowana klamie ze nie jest juz z tym panem i niewie gdzie on teraz mieszka i co robi, po czym musi podpisac swoje slowa spisane przez komornika w protokole.
Reasumujac - i co z tego ze facet jest silny fizycznie i ma za przeproszeniem fujare i jaja oraz wszystkie inne meskie rzeczy ktore wymienilem na poczatku, skoro w takiej sytuacji nie potrafi zachowac się po mesku, poniesc konsekwencji i byc odpowiedzialnym, tylko tchorzy i doprowadza do tego ze kobieta musi za niego klamac, denerwowac sie i swiecic oczami
Wlasnie to jest dla mnie meskosc, a raczej w tym konkretnym przypadku jej totalny brak
 
 
terrence
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: tg
Punktów: 1
Posty: 137
Wysłany: 2016-03-23, 00:52   

Danny napisał/a:
pozwole sobie wtracic moje przemyslenia, aczkolwiek totalnie niefilozoficzne bedą ;) bo sie na tym totalnie nie znam i w ogole humanista ze mnie kiepski :P
dla mnie "meskosc" to nie jest ubior, sylwetka, długość włosów, zawód, zainteresowania, ani nawet siła fizyczna, dla mnie męskość to sposob zachowania w okreslonych sytuacjach. wyjasnie o co mi chodzi na przykladzie, bedzie mi latwiej (przyklad z zycia wziety, nie fikcja)

jest sobie facet, wzrost 180+, byl w wojsku, sylwetka umiesniona, ubior/fryzura itp typowo meskie, silny fizycznie wykonuje ciezkie prace na budowie, facet ma komornika przed ktorym ukrywa sie od wielu lat, komornik zaczyna wiec czepiac sie jego partnerki i straszyc ze przyjdzie z policją na rewizje mieszkania (prawnie czy bezprawnie, nie znam sie, to tu nieistotne) idą wiec oboje do biura komornika by wyjasnic sprawe a facet na miejscu tchorzy i nie odzywa sie, udaje ze on to nie on, kobieta zmieszana , zaskoczona i zdenerwowana klamie ze nie jest juz z tym panem i niewie gdzie on teraz mieszka i co robi, po czym musi podpisac swoje slowa spisane przez komornika w protokole.
Reasumujac - i co z tego ze facet jest silny fizycznie i ma za przeproszeniem fujare i jaja oraz wszystkie inne meskie rzeczy ktore wymienilem na poczatku, skoro w takiej sytuacji nie potrafi zachowac się po mesku, poniesc konsekwencji i byc odpowiedzialnym, tylko tchorzy i doprowadza do tego ze kobieta musi za niego klamac, denerwowac sie i swiecic oczami
Wlasnie to jest dla mnie meskosc, a raczej w tym konkretnym przypadku jej totalny brak


Czyli tchórzostwo jest kobiece?
_________________
I Bóg stworzył transwestytę
 
 
Danny
użytkownik

Posty: 61
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2016-03-23, 01:22   

oczywiscie ze nie, ale nie to przeciez mialem na mysli
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-23, 11:03   

Hilary napisał/a:
Pytasz czy jesteśmy go sobie w stanie wyobrazić, albo zobaczyć takim jakim jest?

Chyba o coś innego miałam na myśli, nieliteralnego - nie sądzisz? Ale powiem to inaczej:
- czy możliwe jest aby istniał tylko i wyłącznie jeden atom wodoru, który nie byłby odniesiony do innych atomów (wodoru i nie-wodoru)?

Hilary napisał/a:
On po prostu istnieje. I sam dla siebie, cokolwiek to znaczy, i w odniesieniu do innych rzeczy - zachowuje swoją "swoistość", osobliwość, specyficzność.

Jeżeli piszesz, że nie wiesz co oznacza "istnieć w sobie" bez odniesienia do reszty, to trudno będzie nam dyskutować o tym o czym chcesz (metafizyka, byt kobiecości i męskości, prawidła). Chyba, że używasz tych pojęć chcąc zapytać właściwie o coś zupełnie innego - ale z racji, że uznałeś moje sparafrazowanie twojego pytania za dobrze oddające sens tego o co chcesz pytać, to nie powinnam w ogóle tego podejrzewać... ale podejrzewam.

Skoro nie rozumiesz pojęcia "byt w sobie" czy też "byt na podstawie samego siebie", to wyjaśnię Ci, że mówiąc "byt na podstawie siebie" zwykle uznaje się taki byt , który jest samoistny - do swojego istnienia, sposobu tego istnienia, oraz własności tego istnienia, nie potrzebuje innych bytów. Jest tym czym jest tylko i wyłącznie na podstawie siebie samego. Dla Platona np. czymś takim była idea dobra, która potem w myśli chrześcijańskiej została ożeniona z koncepcją Boga. Dla atomistów czymś takim były atomy - niepodzielne bardziej elementy rzeczywistości, które miały określony kształt i własności tylko na podstawie samych siebie. Oczywiście to tak wręcz w horrendalnym uproszczeniu.

Zatem wróćmy do naszego atomu wodoru. Czy uważasz, że jest on tym czym jest, na podstawie samego siebie, czyli do swojego istnienia, sposobu tego istnienia i właściwości tego istnienia nie potrzebuje innych atomów, sił czy czegokolwiek?

Hilary napisał/a:
Czy nazwa "kobiecość" odnosi się do czegoś adekwatnego jak w przypadku nazwy "wodór".

Czy nazwa "ciekłość" odnosi się do czegoś... adekwatnego(???)... jak w przypadku nazwy "ciecz"?

Hilary napisał/a:
Czy nie istnieje tylko i wyłącznie w związku z pojęciem "męskości", żerując na istnieniu zestawów tzw. "cech przeciwstawnych"? Czy któreś z nich istnieje samo dla siebie? Czy są one do pomyślenia?

Nie wiem to ty pytasz i chcesz znaleźć odpowiedź na swoje pytanie. Moją odpowiedź już znasz: nie znam ani jednej rzeczy, która byłaby tym czym jest bez odniesienia do innych rzeczy.

Hilary napisał/a:
Czy w dotychczasowym kształtowaniu specyfiki i atrybutów owych genderów nie kierowaliśmy się ZASADĄ: "musimy się przecież różnić, bo jak w 'kroczu' "ODMIENNIE", to to "ODMIENNIE" powinno się zaakcentować tam, gdzie to tylko możliwe? Czy to poczucie bycia "ODMIENNIE" wytworzyło się z jakiejś domniemanej 'esencji', na którą nie mamy wpływu, która "czyni" ludzi "kobiecymi" i "męskimi" bez naszej kontroli, po prostu się temu poddajemy i tak jest?

Nie wiem czy chcę odpowiadać na to pytanie...
... ale odpowiem. Rozumiem twój tok myślenia i od strony swoich przemyśleń z dawnych lat mogłabym przyznać ci rację. Jednak wątpię aby "w dotychczasowym kształtowaniu specyfiki i atrybutów owych genderów" ludzie kierowali się zasadą "musimy się przecież różnić, bo jak...". Myślę, że ludzie są znacznie bardziej pragmatyczni.

A dlaczego mogłabym się zgodzić, gdyby nie to, że uważam, że ludzie są pragmatyczni?

Będąc na studiach próbowałam opisać swoje przemyślenia na podobne tematy. Zafiksowałam się wówczas na pojęciu "różnicy", które miało być odwrotnością esencji właśnie. O co mi chodziło? Że aby coś istniało musi się najpierw różnić. Nie mogą istnieć dwa identyczne byty itd. itd. Doprowadziło mnie to do stwierdzenia, że tożsamość bytów ze sobą jest nicością - czy wręcz unicestwieniem - i dlatego im mocniej się różnimy tym mocniej istniejemy :D Choć w filozofii sesncjalistycznej za coś takiego idzie się do koziej ławki (bo istnienie jest niestopniowalne, choć i tu różni filozofowie to omijali na różne sposoby). Dlatego jeżeli jesteś w stanie powiedzieć, że istnieją kobiety, to oznacza, że to coś, co jest kobietą musi się zwyczajnie różnić od tego co kobietą nie jest. Oznacza to też, że jedyną rzeczą którą dostrzegamy są różnice, a esencja jest wtórna (w moich przemyśleniach wynikała z tendencji umysłu do unicestwiania wszystkiego) - jest uznaniem różnic, czyli czegoś negatywnego, za cechę pozytywną. W ten sposób doszłam do wniosku, że cały esencjalizm jest niczym innym jak nihilizmem, bo chce unicestwić różnice. Potem jednak zapętliłam się zbyt bardzo i wróciłam do filozofii egzystencjalnej, w która jest dość bliska moim przemyśleniom, ale znacznie bardziej życiowa.

Hilary napisał/a:
Dlaczego 'indywidualności' muszą się dookreślać w obrębie tych dwóch genderów czy opcjach dwugenderowych, fluidowych, pomiędzy genderowych, na wskroś, w poprzek, po
elipsie, itp..

Nie muszą określać się w obrębie dwóch genderów, jednak zasada jest prosta - muszą się od czegoś odróżnić, zatem ich punktem odniesienia zawsze będzie coś innego od nich, a w tym wypadku jest to heteronorma, która stała się heteronormą właśnie dlatego, że ktoś wypadł z tego schematu i mógł tak go określić.

Hilary napisał/a:
o kiego to "ODMIENNIE" ogląda się na tą dwoistość, dwukategorialność. Czy w obliczu poczucia dysforii genderowej jedyną drogą jest zmiana genderu?

A kto tak ci powiedział?
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-23, 17:37   

ElżbietaFromage napisał/a:
czy możliwe jest aby istniał tylko i wyłącznie jeden atom wodoru, który nie byłby odniesiony do innych atomów (wodoru i nie-wodoru)?
Jeden wodór czy cała chmara, zależny czy nie, jak dla mnie wystarczy określenie "wodorowatość" pewnego fragmentu czasoprzestrzeni, która np. skutkuje tym, że w drodze reakcji z "tlenowatością" p.f.cz. powstaje "wodowatość" p.f.cz.

ElżbietaFromage napisał/a:
nie znam ani jednej rzeczy, która byłaby tym czym jest bez odniesienia do innych rzeczy
Nie bez powodu pytam o "męskość" i "kobiecość", bo przyjmuję się że są one od siebie zależne. Skoro jednak żadna z nich nie posiada desygnatu, to te relacje mają jedynie charakter typu: no jest tam stosunek 7 liter do 9, 3 ostatnie identyczne i tym podobne banialuki. A elementów "znaczonych" brak.

ElżbietaFromage napisał/a:
wątpię aby "w dotychczasowym kształtowaniu specyfiki i atrybutów owych genderów" ludzie kierowali się zasadą "musimy się przecież różnić, bo jak...". Myślę, że ludzie są znacznie bardziej pragmatyczni. A dlaczego mogłabym się zgodzić, gdyby nie to, że uważam, że ludzie są pragmatyczni? [...]jesteś w stanie powiedzieć, że istnieją kobiety, to oznacza, że to coś, co jest kobietą musi się zwyczajnie różnić od tego co kobietą nie jest. Oznacza to też, że jedyną rzeczą którą dostrzegamy są różnice, a esencja jest wtórna (w moich przemyśleniach wynikała z tendencji umysłu do unicestwiania wszystkiego) - jest uznaniem różnic, czyli czegoś negatywnego, za cechę pozytywną. W ten sposób doszłam do wniosku, że cały esencjalizm jest niczym innym jak nihilizmem, bo chce unicestwić różnice. Potem jednak zapętliłam się zbyt bardzo [...]
Widzę że temat skręca w kierunku pojęcia "kobiety", oraz że zawęża się do kwestii 'bytu'. We wstępnym poście zapytuję wszakże i o przymioty (cechy). A skoro się zapętliłaś w "esencjalizmie", to zrezygnuję wobec tego o wyjaśnienie Twoich sformułowań wiodących do nihilizmu, o nawiązaniu do "ludzkiego pragmatyzmu" nie wspomninając.

ElżbietaFromage napisał/a:
Nie muszą określać się w obrębie dwóch genderów, jednak zasada jest prosta - muszą się od czegoś odróżnić, zatem ich punktem odniesienia zawsze będzie coś innego od nich, a w tym wypadku jest to heteronorma, która stała się heteronormą właśnie dlatego, że ktoś wypadł z tego schematu i mógł tak go określić
Myślę że z odróżnianiem nie ma problemu. Naszemu gatunkowi, z całym jego wachlarzem możliwości i złożoności, nie zagraża jakieś totalne ujednolicenie we wszystkich wymiarach życia. Co do genderów. Wg mnie podstawowym punktem odniesienia jest WIARA w oddziaływanie na nas (jako osób) - rozdzielnopłciowości i w absolutność tego podziału. A jeśli uważasz że odniesieniem jest heteronorma, to w sensie relacji między jej biegunami czy jako układ?

ElżbietaFromage napisał/a:
Hilary napisał/a:
Czy w obliczu poczucia dysforii genderowej jedyną drogą jest zmiana genderu?
A kto tak ci powiedział?
Uwidacznia to mnóstwo przypadków genderowego transowania. Z "k" na "m", lub z "m" na "k".
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-23, 19:01   

Hilary napisał/a:
o zrezygnuję wobec tego o wyjaśnienie Twoich sformułowań wiodących do nihilizmu, o nawiązaniu do "ludzkiego pragmatyzmu" nie wspomninając.

Hahahahahaaaahaaa
Zawsze mnie zastanawia: co złego jest w nihilizmie? Jak można w ogóle używać argumentu na zasadzie: "to jest nihilizm" - no i co z tego? A to jest kupa! No i?

Wybacz, ale wypisuję się z dyskusji, ona zwyczajnie nie ma sensu.
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Hilary
użytkownik

Tożsamość płciowa: ag
Preferowany zaimek: ono
Punktów: 1
Posty: 163
Wysłany: 2016-03-24, 10:45   

ElżbietaFromage napisał/a:
Zawsze mnie zastanawia: co złego jest w nihilizmie? Jak można w ogóle używać argumentu na zasadzie: "to jest nihilizm" - no i co z tego? [...] Wybacz, ale wypisuję się z dyskusji, ona zwyczajnie nie ma sensu.
Dodam, że chodzi mi o to, że to Ciebie zawiodło do nihilizmu, bo tak o tym piszesz, a nie że ja go tam widzę. Fakt Twojego zapętlenia odstręczył mnie od prośby o sprostowanie w tym akapicie. Bo (1) weszłaś na manowce, (2) nie było tam niczego uzasadniającego pragmatyzm genderyzacji (3) i nie ukazało się cokolwiek za którymkolwiek ze słów z tematu. A dlaczego ta dyskusja nie ma dla Ciebie sensu?
_________________
- Możesz podać jakiś przykład "zgodności" w odniesieniu do cisów?
- Są trujące.
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-24, 12:42   

Hilary napisał/a:
A dlaczego ta dyskusja nie ma dla Ciebie sensu?

Ponieważ aby rozmawiać o metafizyce albo potrzebny jest specjalistyczny język, rozumiany przez obydwie strony dyskusji, albo zdolność do rozumienia metaforyczności użytych słów, a przede wszystkim umiejętność poruszania się po bardzo abstrakcyjnej ("rzeczy")wistości.

Po prostu czuję, że czegoś takiego w tej dyskusji brakuje i strasznie mnie to męczy.

P.S.
Hilary napisał/a:
Dodam, że chodzi mi o to, że to Ciebie zawiodło do nihilizmu, bo tak o tym piszesz, a nie że ja go tam widzę.

Nihilistką jestem i uważam, że to jedyna sensowna (sic!) postawa wobec tzw. "szerokiego obrazu".
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-25, 11:38   

Popieram nihilizm. Co oczywiście nie znaczy, że można się położyć i obijać całymi dniami, bo i tak kiedyś się umrze. Raczej na odwrót :P

Przepraszam, że nie chce mi się czytać całego tematu. Jest długi.

Co dalej? Zdaje mi się, że udało mi się zrozumieć ten bałagan i "męskie"/"kobiece" ozancza tylko większą częstość lub charakterystyczność dla danej płci. A pytanie o autentyczność - równie dobrze można pytać o prawdziwość dzbanka i jego dzbankowatość, co stanowi go dzbankiem. W takim ujęciu, nawet dzbanek jest tworem zupełnie abstrakcyjnym i pozbawionym znaczenia. Rdzenia nie ma. Jest zespół cech. Dzban bez ucha jest dzbanem. Bez denka też. Bez tej cześci.... eee... co się przez nią nalewa. Jak odejmiemy to wszystko - dzbanek utraci rozpoznawalność jako dzbanek - czy dalej jest dzbankiem, czy może już kawałkiem ceramiki? Czy jest tym, czy tylko jest tak nazywany i rozpoznawany? Tu chyba już nie ma odpowiedzi.
 
 
Martaa
użytkownik
Tępicielka dewotek


Tożsamość płciowa: k
Punktów: 112
Posty: 689
Wysłany: 2016-03-25, 12:04   

Swan napisał/a:
Bez tej cześci.... eee... co się przez nią nalewa.

Dziubek? :-P

Swan napisał/a:
czy dalej jest dzbankiem, czy może już kawałkiem ceramiki?

Myślę, że gdyby miał świadomość i umiał mówić, powiedziałby z pełną stanowczością, że jest dzbankiem :-P


.
_________________
 
 
 
ElżbietaFromage
moderator
Ośmiornica z Wenus


Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 186
Posty: 2533
Skąd: Nie-biegun
Wysłany: 2016-03-25, 12:05   

Swan napisał/a:
Popieram nihilizm. Co oczywiście nie znaczy, że można się położyć i obijać całymi dniami, bo i tak kiedyś się umrze. Raczej na odwrót

Dokładnie ;)

Martaa napisał/a:
Myślę, że gdyby miał świadomość i umiał mówić, powiedziałby z pełną stanowczością, że jest dzbankiem

A co jeśli czułby się filiżanką? Czemu dyskryminujesz trans-filiżanki typu dzbanek-filiżanka?
_________________
Izolacja, izolacja, kroplówka, cukierki…
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-25, 12:15   

Martaa napisał/a:
Myślę, że gdyby miał świadomość i umiał mówić, powiedziałby z pełną stanowczością, że jest dzbankiem :-P


Zakładając, że ów wytwór ceramiczny miałby samoświadomość, mógłby porównywać własną świadomość i własny kształt z innymi samoświadomymi naczyniami - a jaka świadomość by była w nim, to raczej nie wiemy. Najpewniej byłaby dzbanko-podobna, dzbanko-charakterystyczna, ale istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że jest to trans-filiżanka.
 
 
Martaa
użytkownik
Tępicielka dewotek


Tożsamość płciowa: k
Punktów: 112
Posty: 689
Wysłany: 2016-03-25, 12:44   

ElżbietaFromage napisał/a:
A co jeśli czułby się filiżanką? Czemu dyskryminujesz trans-filiżanki typu dzbanek-filiżanka?

Ależ ja nie dyskryminuję dzbanka, po prostu założyłam, że to mógłby być cis-dzbanek, tylko trochę okaleczony, wiesz, bez dziubka, ucha, denka itd. Gdyby tylko umiał mówić i oświadczył mi, że jest filiżanką naprawiłabym/przerobiła go na filiżankę, żeby od tej chwili była szczęśliwą filiżanką. :->


.
STOP dyskryminacji trans-dzbanków i trans-filiżanek! 8-)
_________________
 
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2016-04-01, 20:37   

ElżbietaFromage napisał/a:
wendigo napisał/a:
Mówisz o organizmach jałowych... ale człowiek nie może w większości krajów być jałowy w dowodzie, więc wracamy do początku

Mieszasz poziom płci w ujęciu prawnym, a płci w ujęciu biologiczno-funkcjonalnym. Ale skoro lubisz takie mieszanki, to powiedz mi, która kobieta jest matką:
- ta która dała jajeczko czy ta która urodziła?

Matką biologiczną jest ta, która dała jajeczko - to jej są geny (tak, wiem, w większości chyba krajów za matkę jest uważana ta, która urodziła, ale to błąd moim zdaniem).
A prawdziwą matką jest ta, która będzie matką dla tego dziecka. To może być matka biologiczna, surogatka albo jeszcze inna kobieta.

Danny napisał/a:
Wlasnie to jest dla mnie meskosc, a raczej w tym konkretnym przypadku jej totalny brak

A dla mnie nie ;) mnie tego typu usprawiedliwianie się kojarzy się z... no nie wiem, chęcią przekonania siebie, że mogę być męski jako k/m, bo się zachowuję odpowiedzialniej niż cis-facet. Nie przekonuje mnie to. Są faceci odpowiedzialni i nie i wszyscy są facetami. A co jeśli kobieta jest sumienna i odpowiedzialna? To wtedy jest męska? :P

Swan napisał/a:
Co dalej? Zdaje mi się, że udało mi się zrozumieć ten bałagan i "męskie"/"kobiece" ozancza tylko większą częstość lub charakterystyczność dla danej płci.

Dokładnie, też tak myślę.

Cytat:
A pytanie o autentyczność - równie dobrze można pytać o prawdziwość dzbanka i jego dzbankowatość, co stanowi go dzbankiem. W takim ujęciu, nawet dzbanek jest tworem zupełnie abstrakcyjnym i pozbawionym znaczenia. Rdzenia nie ma. Jest zespół cech. Dzban bez ucha jest dzbanem. Bez denka też. Bez tej cześci.... eee... co się przez nią nalewa. Jak odejmiemy to wszystko - dzbanek utraci rozpoznawalność jako dzbanek - czy dalej jest dzbankiem, czy może już kawałkiem ceramiki? Czy jest tym, czy tylko jest tak nazywany i rozpoznawany? Tu chyba już nie ma odpowiedzi.

dobrze gadasz :P
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,39 sekundy. Zapytań do SQL: 9