Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Cześć wszystkim
Autor Wiadomość
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
  Wysłany: 2021-02-23, 02:12   Cześć wszystkim

Cześć
Chcę się przywitać i opowiedzieć Wam moją historię.
Ja: 34 lata, ciało kobiety, mąż, 2 dzieci.

Na wstępie myślę, że żeby mnie lepiej zrozumieć trzeba wiedzieć, że jestem DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika). Ojciec był niedojrzałym emocjonalnie alkoholikiem o niskim poczuciu własnej wartości. Mama sama też jest DDA, a do tego jej mama jest psychicznie chora. Rodzice rozwiedli się, gdy miałem 9 lat. Przeprowadzka i utrata przyjaciół. Zmiana szkoły: z klasy 13 chłopców, 5 dziewczyn do 7 dziewczyn, 4 chłopców. Ojciec nie interesował się nami. Myślę, że przez brak miłości w dzieciństwie mam Zespół Niezaspokojenia Emocjonalnego - jestem niedojrzały emocjonalnie i jakby cały czas tkwię w dzieciństwie. W wieku 17 lat przeszedłem rodzaj załamania nerwowego, a reakcja rodziny była taka, że mam nie płakać i nie psuć wakacji. Od tego czasu miałem nawracające stany przygnębienia i myśli samobójcze. Ogólnie całe dzieciństwo spowodowało niskie poczucie własnej wartości, brak pewności siebie i silną potrzebę akceptacji zwłaszcza ze strony mamy. Dodatkowo myślę, że mam Wysoko Wrażliwą osobowość, więc nawet jeśli naprawdę jestem mężczyzną, to nie będę typem twardziela, a raczej poetą i romantykiem.

A teraz od czego to wszystko się zaczęło. To wszystko przez Freddiego. "I want it all". Pewnego dnia obudziłem się z tą piosenką w głowie, chociaż do tej pory wcale jej nie pamiętałem. Gdyby wcześniej ktoś poprosił mnie żebym wymienił jakieś piosenki Queenu, to pierwsze co przychodzi mi do głowy to "Bohemian Rhapsody" i "We Are The Champions". A tu nagle budzę się z "I want it all" i czuję, że muszę jej słuchać cały dzień. Słucham i oglądam teledysk. Czuję, że to ja tam śpiewam, wczuwam się, utożsamiam. Czuję się dobrze, czuję się sobą. Ta postawa, te ruchy... To sprawiło, że znowu powróciły do mnie myśli i pytania, które mam od lat.

Od wczesnego dzieciństwa nienawidziłem spódnic i sukienek. Chyba wszystkie moje "podomowe" spódnice były połatane z tyłu. Rozrywały się, gdy chodziłem po drzewach i płotach. Pamiętam też mój ulubiony dres. W tych spodniach czułem się tak chłopięco - lubiłam czuć się chłopięco. Miałem też jasnoniebieską koszulę. Uwielbiałem ją, w niej też czułem się męsko. Raz kiedy byliśmy z rodziną u ciotki na działce dali mi szorty po kuzynie i strasznie mi się podobały, bo czułem się jak Tsubasa - bohater anime o piłkarzach. Dżinsowe ogrodniczki, szorty, dresy - to mi pasowało, bo było wygodne i dawało poczucie męskości. Poza tym jakoś nie interesowały mnie ubrania i strojenie się. Chodziłem w danej bluzie lub spodniach aż się zbrudziły, a potem brałem z szafy inne. Dopiero kiedy koleżanki w szkole zwróciły mi uwagę, że ciągle chodzę w tych samych ubraniach, zacząłem myśleć o ciuchach. Pamiętam też, że kiedyś kuzynka zrobiła mi zdjęcie. Na tym zdjęciu stałem w naturalnej dla mnie pozie - jak chłopak. Dopiero później zacząłem próbować dostosować się: nie siedzieć w rozkroku, stać ze złączonymi nogami.

Co mnie interesowało?
Lubiłem wspinać się na drzewa, jeździć na rowerze, bawić się w budowanie "bazy" - siedziby dla drużyny bohaterów. Lubiłem też Spidermana, Zorro i Wojownicze Żółwie Ninja. Rysowałem żółwie, chciałem mieć jakąś ich figurkę. Robiliśmy z kolegą nunczako z patyków i sznurka. Ćwiczyliśmy też medytację przed walką jak Van Damme. Lubiłem udawać, że walczę karate.
W dzieciństwie bardzo spodobała mi się książka o Robinsonie Crusoe. Lubiłem sobie wyobrażać, że jestem nim i jak on pokonuję wszystkie trudności. W moich wyobrażeniach byłam nim - mężczyzną. Utożsamiałem się też z Zorro i Spidermanem.
Nie bawiłem się zbytnio lalkami, nawet nie przychodziło mi do głowy udawać ich mamusię. Gdy byłem starszy projektowałem ubrania i lalka służyła mi za modelkę. Pamiętam, że kiedyś moja koleżanka chciała bawić się ze mną w dom, a mi się to nie podobało. Nie zachwycałem się też małymi dziećmi. Koleżanki interesowały się niemowlakami, a ja czułem się zawstydzony przy dzieciach.
Kiedyś też przyjechały do mojej mamy koleżanki i przywiozły dla mnie i mojego młodszego brata: różową maskotkę kotka i samochód. Brat bał się gości i gdzieś się schował, ja w tym czasie wziąłem samochód, a kotka dostał brat.
W wieku 8 lat zacząłem interesować się muzyką, pokochałem Beatlesów. To oni wspierali mnie w trudnych chwilach mojego życia. Czuję z nimi taką więź jakby byli moją rodziną. Ogólnie lubię rocka, rock and rolla, pop. Słucham tylko facetów. Tylko ich muzyka trafia w struny mojej duszy. Kiedy oglądam rockowe teledyski, to wydaje mi się, że czuję się tymi wokalistami, odruchowo naśladują ich ruchy, utożsamiam się z nimi. Czuję się wtedy nimi. Kiedy słucham "buntowniczej muzyki", czuję się mężczyzną z krótkimi postawionymi włosami i w czarnej skórzanej kurtce.
W dzieciństwie najpierw chciałem zostać sportowcem, a potem marzyłem, żeby zostać muzykiem rockowym.

Chłopaki i dziewczyny
W dzieciństwie miałem jedną prawdziwą koleżankę, przyjaciółkę, przy której czułem się naturalnie, dobrze. Była trochę dla mnie jak matka. W relacji z innymi dziewczynami (np. z klasy) czułem się nie na miejscu, że nie należę do grupy. Wydaje mi się, że dobrze dogadywałem się z chłopakami, dobrze się czułem wśród nich. Lubiłem, kiedy traktowali mnie jak kumpla. Lubiłem też siedzieć w ławce z chłopcami, chociaż nauczycielka przesadzała dziewczynki do chłopców za karę, żeby nie gadały w lekcjach. Ale trudno było się przyjaźnić z chłopcami, bo za raz dziewczyny wołały: "Jacek i Barbara zakochana para".

Ciało i ciuchy
Zawsze uważałem, że gdybym mógł urodzić się jeszcze raz i móc wybrać sobie ciało, to oczywiście byłbym mężczyzną. Uważałem, że urodzenie się kobietę to pech, jakaś kara za grzechy. Myślałem, że każda kobieta tak myśli, że po prostu nie można być zadowolonym z bycia kobietą, że inne kobiety po prostu dzielniej to znoszą. Jedynym plusem w byciu kobietą było dla mnie to, że kobiety mogą być w związku z mężczyzną i jest to akceptowane społecznie.
Od dawna nie lubię swojego ciała. Nago czuję się niekomfortowo nawet sam w łazience. Wstydzę się swojego ciała sam przed sobą. Biust mi przeszkadza, chociaż jest niewielki. Od jakiegoś czasu chcę mieć penisa. Kiedy wyobrażam sobie, że mam męskie ciało (klata, szerokie ramiona, penis) czuję spokój, ukojenie, luz, jest mi wtedy tak dobrze. Dodatkowo czuję, że rosnę, czuję dumę. Myśl ta mnie raczej nie podnieca, tylko uspokaja. Czuję wtedy, że jestem wreszcie u siebie.
Jednak podczas dojrzewania chciałem mieć większy biust, ale tylko dlatego, żeby nikt się za mnie nie wyśmiewał, że jestem płaska, gorsza. Starałem się też ubierać czasami w sukienki, kiedy wypadało. Zwłaszcza po tym jak koleżanki zwróciły mi uwagę, że nie noszę spódnic. Chciałem zyskać akceptację grupy zwłaszcza, że wychowałem się w niepełnej rodzinie i czułam się strasznie samotny i niekochany.
Tak naprawdę lubiłem dżinsy, golfy, koszule, ale w pewnym momencie zacząłem kupować dziewczęce bluzki z nadzieją, że spodobam się jakiemuś chłopakowi, że ktoś wreszcie mnie pokocha, a dodatkowo nie będę gorsza od innych dziewczyn. W dorosłości myślałem "czemu nie mogę być mężczyzną i nosić takie fajne męskie ciuchy?". Gdy kupowałem ciuchy dla swojego faceta, to myślałem, że sam chętnie bym to nosił.

Kiedy widzę fajnie ubranego mężczyznę, myślę, że chciałbym móc się tak ubierać. Jak szliśmy z mężem na jakąś imprezę to często marudziłem, jak to on ma dobrze, bo może włożyć garnitur, a ja muszę zakładać sukienki i się malować.
Mama mówi mi czasem, że za mało o siebie dbam. Ale ja nie mam motywacji do kupowania kobiecych ciuchów. Robię to, gdy muszę. Teraz mam taki patent, że kupiłem jeden zestaw imprezowo-weselny, który mi się w miarę podoba i wyglądam w nim ok. I sprawa załatwiona, już się nie przejmuję, że mnie obgadają, że ciągle chodzę w tym samym.
Włosy
Od Komunii noszę długie włosy. Nie chciałem dać sobie ich obciąć, chociaż rodzina mnie namawiała. Ostatnio uświadomiłem sobie prawdopodobną przyczynę. Jako dziecko miałem bardzo gęste włosy i wiele osób je podziwiało, zwracali na mnie uwagę dzięki nim, chwalili.
Dobra nauka i włosy, to były rzeczy, dzięki którym słyszałem słowa uznanie od obcych ludzi. W domu nie czułem się kochany i doceniany, więc trzymałem te włosy, chociaż zawsze spinałem je w kucyk albo w warkocz, żeby jak najmniej przeszkadzały. Kiedy na prośbę mamy ściąłem je, ludzie mylili mnie z mężczyzną. Denerwowało mnie to, bo przecież noszę damską kurtkę, więc czego chcecie więcej ode mnie. Z drugiej strony było to miłe. Wiem, że mama oczekuje ode mnie kobiecego wyglądu. Może złościło mnie, że staram się dostosować i mi nie wychodzi, że powinienem wkładać w to więcej wysiłku, żeby nabrać ludzi, żeby nikt się nie domyślił. Ostatnio kiedy moje dziecko powiedziało do mnie "mój mama" było mi przyjemnie ze względu na to "mój".

Symptomy, że coś jest nie tak
Kiedy wypełniam jakiś formularz i mam zaznaczyć płeć, to czuję się dziwnie, muszę się zastanowić co mam wpisać. Dla świętego spokoju zaznaczam "K" (tak mam w dokumentach), ale czuję jakiś wewnętrzny opór, kiedy to robię.

Kiedyś w dzieciństwie czytałem o osobach trans, widziałem też w telewizji programy na ten temat i wtedy czułem: ja też tak mam, jak oni. Ta tematyka była mi bliska.

Wiele razy pojawiało się u mnie pytanie: "kim jestem?" To powracało ciągle jak bumerang.

Podczas jednego z takich rozmyślań doszedłem do wniosku, że na 100% interesują mnie mężczyźni i że nie jest to wywołane przez próbę dostosowania się do społeczeństwa. Pamiętam, że będąc małym dzieckiem niektórzy mężczyźni (prawdziwi jak i w filmach) podobali mi się
tak inaczej, wywoływali uczucie, którego nie potrafiłem nazwać. Wtedy nie potrafiłem tego zinterpretować w tych kategoriach, bo jako dziecko nie myślałem o sobie, że mogę się w kimś zakochać. Skoro takie zainteresowania mężczyznami było u mnie już od wczesnego dzieciństwa, to raczej jest to prawdziwe, moje, a nie zasugerowane przez innych. Więc kiedy zastanawiałem się czy jestem mężczyzną w kobiecym ciele doszedłem do wniosku, że jestem jednak kobietą skoro pociągają mnie mężczyźni, a kobiety ani trochę. Gdybym był naprawdę mężczyzną, to byłbym gejem. Trans i homo? - to chyba nie jest możliwe myślałem. Po tych rozmyślaniach odpuściłem temat na pewien czas.

Podczas kolejnego z moich rozważań doszedłem do wniosku, że jestem jednak kobietą, bo przeczytałem książki Jane Austin ("Duma i uprzedzenie", "Rozważna i romantyczna"). Przecież prawdziwy mężczyzna nie może tego czytać. Ta refleksja znów zamknęła temat na pewien czas.

Szukałem jakiegoś namacalnego dowodu na to kim jestem.

Przełom
Odkąd urodziłem dzieci mój stan psychiczny się pogarszał. To uwięzienie w roli kobiety, matki, to usiłowanie bycia jak potrzeba, sprawiało, że czułem kamień na sercu, że cały czas coś mnie przygniata. Czułem się jak zwłoki targane falami morza. Ciągłe przygnębienie, poczucie beznadziei. Pojawiały się myśli samobójcze, ale nie mogłem tego zrobić ze względu ma rodzinę. Przez ostatnie miesiące moim marzeniem było zasnąć i już się nie obudzić.

Pewnego dnia w mojej głowie pojawiło się "I want it all" i powoli coś zaczęło kiełkować.
Jeszcze tydzień temu szukałem sposobów jak się bezboleśnie zabić, ale żeby nie wyglądało to na samobójstwo.
Aż tu nagle olśnienie: pomyślałem o sobie jako o mężczyźnie. No dobra, ale skoro jestem mężczyzną i pociągają mnie inni mężczyźni, to jestem gejem. To chyba niemożliwe. Sprawdzę, co mówi o tym wujek Google. To jednak możliwe. To spróbujmy sobie wyobrazić, że jestem mężczyzną (szerokie barki, klata, penis) i jestem w łóżku z mężczyzną... Czy będzie to "o fuuj..!"? Nie, nie jest. Zamiast tego ogarnia mnie uczucie spokoju, rozluźnienia. Jestem u siebie.
Kiedy pomyślałem o sobie, że jestem mężczyzną w ciele kobiety nagle cała układanka zaczęła się układać.
Nie mam koleżanek nie dlatego, że jestem odludkiem, tylko dlatego, że przyjaźnie z kobietami nie wydają mi się interesujące. Mama chciała, żebym miał koleżanki, a ja nie umiałem się do tego przymusić. Nie "nie dbam o siebie" tylko po prostu wcale nie podobają mi się takie ubrania, tipsy, robienie damskich fryzur itd. Nie mam zaburzeń libido, po prostu nie lubię roli kobiety w łóżku i nie lubię mojego kobiecego ciała.

Od kiedy widzę to wszystko z tej perspektywy, pojawiła się u mnie chęć do życia.
Przez te wszystkie lata ciągle w głowie słyszałem "co ludzie powiedzą lub pomyślą", " czy mama będzie zadowolona?".
To ciągłe udawanie, zakładanie maski, tak mnie męczyło. Ta potrzeba zadowalania wszystkich była jak wielki kamień leżący na sercu.

Trochę dziwnie się z tym czuję. Nie chce mi się w to wierzyć. Nadal mam pewne wątpliwości. Czy to możliwe, czy tylko mi się wydaje? Z jednej strony te wszystkie symptomy, jak mogłem tego nie widzieć? A może to tylko jakaś próba ucieczki od życia "kury domowej"? Czy są ludzie tacy jak ja? Czy można tyle lat żyć i dopiero teraz odkryć siebie? Zacząłem szukać w Internecie i trafiłem tutaj.

Czego oczekuję?
Chcę poznać Wasze historie. Chcę poznać ludzi, którzy mnie zrozumieją. Chcę podzielić się moją historią. Trochę rozmawiam o tym z mężem, tak ogólnie, ale anonimowo jakoś łatwiej napisać nawet najbardziej intymne rzeczy.

To chyba na tyle.
Dziękuję Ci Freddie. Teraz czuję się lepiej. Swoją drogą ciekawa jest podświadomość, co mózg robi sobie tam w środku.
Dobranoc.

PS. mam nadzieję, że moje wyznania nie są zbyt ekshibicjonistyczne i z góry przepraszam za ewentualne niedociągnięcia w interpunkcji.

Dodałam do użytkowników. /Freja
 
 
Leesh
użytkownik
Laura


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 108
Posty: 1019
Skąd: Belgia
Wysłany: 2021-02-23, 06:03   

Bardzo szczere wyznanie, zostawia mnie z szeregiem uczuć. I współczuję tego, co przeszedłeś, i cieszę się, że znalazłeś siebie, i życzę Ci wszystkiego najlepszego w Twoim życiu. A przede wszystkim witaj na forum :)
_________________
One dream, one vision
The state of perfection, a streamline direction
One day there will be a way
To the state of perfection, the only direction
 
 
GhostDegu86
użytkownik
Zrzędliwy Dziad


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 6
Posty: 60
Skąd: Poznań
Wysłany: 2021-02-23, 07:38   

Hej,
Witam rówieśnika! Kojarzę kilka przypadków transfacetów, którzy przeszli przez rolę "żony i matki" i udało im się przejść tranzycję z powodzeniem. A trans homo/bi, to już od dłuższego czasu nie dziwi nikogo wśród osób minimalnie zorientowanych w sprawie.

Sam miałem całkiem inną drogę. Chyba nie byłem aż tak typowo chłopakowaty za dzieciaka. Bardziej mieszałem te upodobania i sposoby ekspresji, eksperymentowałem w tę i we wtę. Przynajmniej jak długo nikt nie próbował wywierać na mnie presji typu "jesteś dziewczynką, więc...". Wtedy był konkretny opór. Bo też nie miałem jakiejś silnej potrzeby bycia akceptowanym. Już jako dzieciak wiedziałem, że nie jestem płci żeńskiej. Jako nastolatek potrafiłem już jasno o tym mówić (i o tym, że nigdy nie będę "żoną-i-matką"), ale ogarnięcie, że jestem facetem... to już mi zajęło kolejne lata. Po drodze zaliczyłem kryzys psychiczny dość poważny i wypadnięcie z życia społecznego. Po 20-tce dopiero jasno się określiłem. Najpierw była tranzycja społeczna, potem dopiero medyczna. (Ma ta kolejność swoje plusy i minusy.)
Przed tranzycją nie wyobrażałem sobie żadnej relacji seksualnej / związkowej... Pierwsze doświadczenia miałem po 30-tce, mając już większość tego procesu za sobą...
Orientacja: ewoluowała sobie od niby-hetero do bi z mocnym odchyłem w homo... Żeby załapać, że podobają mi się faceci, musiałem pojąć, że sam nim jestem.
A i temat alkoholizmu i problemów psychicznych w rodzinie też przerabiałem... I w tej rodzinie też były osoby, ze skłonnością do szukania akceptacji za wszelką cenę, co się słabo skończyło dla niektórych
_________________
mikimaus86
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
Wysłany: 2021-02-23, 08:34   

Dzięki za Wasze odpowiedzi.
Moje rozważania trans-homo były jeszcze z czasów przed Internetem i nie miałem kogo spytać. W szkole nic na ten temat nie było :-(
Widzę, że rzeczywiście dzieciństwo ma duży wpływ.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2021-02-23, 09:19   Re: Cześć wszystkim

Cześć :) łączy nas wiek, zamiłowanie do Freddiego i:

Freddie86 napisał/a:
Wojownicze Żółwie Ninja. Rysowałem żółwie, chciałem mieć jakąś ich figurkę.

ja miałem ale najlepiej wspominam jak razem z kuzynem dostaliśmy koszulki z Żółwiami Ninja... takie fajne wspomnienia z dzieciństwa :P

I ogólnie z większością tego co piszesz mogę się zidentyfikować (choć nie mam doświadczeń z nadużywaniem alkoholu przez rodziców ani nie założyłem własnej rodziny).

Freddie86 napisał/a:
Starałem się też ubierać czasami w sukienki, kiedy wypadało. Zwłaszcza po tym jak koleżanki zwróciły mi uwagę, że nie noszę spódnic. Chciałem zyskać akceptację grupy

Do tego stopnia jednak nigdy nie dałem rady... ech, jeszcze pamiętam tą ciągłą walkę między szukaniem akceptacji a nie zgubieniem siebie... Chociaż nie, "zgubienie siebie" to niezły eufemizm, powinienem był raczej napisać: zmaltretowaniem siebie własnoręcznie.

Freddie86 napisał/a:
Nie "nie dbam o siebie" tylko po prostu wcale nie podobają mi się takie ubrania, tipsy, robienie damskich fryzur itd.

Dokładnie. Od kiedy już mogłem być sobą, to nagle zacząłem "o siebie dbać :P

Freddie86 napisał/a:
Od kiedy widzę to wszystko z tej perspektywy, pojawiła się u mnie chęć do życia.
Przez te wszystkie lata ciągle w głowie słyszałem "co ludzie powiedzą lub pomyślą", " czy mama będzie zadowolona?".
To ciągłe udawanie, zakładanie maski, tak mnie męczyło. Ta potrzeba zadowalania wszystkich była jak wielki kamień leżący na sercu.

U mnie było tak samo, dobrze to ująłeś.

Freddie86 napisał/a:
Z jednej strony te wszystkie symptomy, jak mogłem tego nie widzieć? A może to tylko jakaś próba ucieczki od życia "kury domowej"? Czy są ludzie tacy jak ja? Czy można tyle lat żyć i dopiero teraz odkryć siebie?

Wiesz co... to co napisałeś nie brzmi wcale jakbyś tego nie wiedział - przeciwnie, dość jasno opisujesz co kiedy czułeś itp. Ja bym raczej powiedział, że próbowałeś to wypierać, nie określałeś się jednoznacznie jako mężczyzna.

Freddie86 napisał/a:
Trochę rozmawiam o tym z mężem,

I co on na to? Jeśli się zdecydujesz na jakieś kroki, to wiadomo, że najlepiej by było mieć rodzinę po swojej stronie...
_________________
 
 
Denver
moderator


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 83
Posty: 538
Wysłany: 2021-02-23, 12:52   

Witaj na forum Freddie86.
 
 
dorota745!
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 25
Posty: 115
Skąd: Lublin
Wysłany: 2021-02-23, 13:46   

Czytając to co napisałeś, miałam nieodparte wrażenie, że to jest cała prawda o mnie. Z tą różnicą, że jestem kobietą w męskim ciele. Mam natomiast zonę i dwoje dzieci. Jestem bardzo ciekawa tego, jak rozmawiasz o tym z mężem.
 
 
 
WojtekM
moderator


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 443
Posty: 2570
Skąd: Łódź
Wysłany: 2021-02-23, 16:21   

Cześć, Freddie86.

Też mógłbym podpisać się pod wieloma zdaniami.

Freddie86 napisał/a:
Przecież prawdziwy mężczyzna nie może tego czytać.

Wszystko zależy, jak zdefiniujesz sobie pojęcie "prawdziwy mężczyzna". Gdy poobserwujesz cis facetów sam zauważysz, jak różnorodne mają gusta i zainteresowania, i nie zastanawiają się, czy to, co robią i lubią jest super męskie, męskie, czy mało męskie. Zazwyczaj nie mają takich dylematów.

Freddie86 napisał/a:
Czy to możliwe, czy tylko mi się wydaje? Z jednej strony te wszystkie symptomy, jak mogłem tego nie widzieć? A może to tylko jakaś próba ucieczki od życia "kury domowej"? Czy są ludzie tacy jak ja?

Wiele lat zmarnowałem na podobne dywagacje i próby "znormalnienia". Zbyt wiele...

Freddie86 napisał/a:
No dobra, ale skoro jestem mężczyzną i pociągają mnie inni mężczyźni, to jestem gejem.

Też tak myślałem. Do czasu, aż testosteron w odpowiedniej ilości uaktywnił się w moim organizmie. Czasem tak się zdarza. Dzisiaj nie wyobrażam sobie intymnej relacji z innym facetem. Pod tym względem są mi totalnie obojętni.

A Queen... Ech, cała durna młodość upłynęła mi przy ich piosenkach. Miałem całą kolekcję kaset magnetofonowych i kaset VHS z ich koncertami, a na ścianach plakaty zespołu.
_________________
 
 
 
southener
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Punktów: 202
Posty: 1153
Wysłany: 2021-02-23, 17:00   

Odczucia osob transeksualnych sa bardzo do siebie podobne, wiec nic dziwnego ze gdy czytamy o czyichs przezyciach to widzimy w tym wszystkim siebie. Ja tez podobnie sie czulem w dziecinstwie, tak samo jak ty cieszylem sie gdy dostalem jakis meski ciuch po starszym kuzynie, pamietam jak bardzo chcialem zalozyc jakas koszule do szkoly, ale sie powstrzymywalem bo co ludzie powiedza. Tak samo jak Ty nie wyobrazalem sobie kolegowania sie z dziewczynami, zawsze trzymalem sie w szkole z chlopakami... itp. Tak samo do konca nie wiedzialem jak to ze mna jest przez to ze oprocz dziewczyn podobali mi sie rozniez mezczyzni. Na szczescie nigdy nie zrobilem tego bledu, zeby bedac fizycznie kobieta zwiazac sie z jakims facetem na stale, a to dzieki temu, ze przed tranzycja mysl o seksie z facetem obrzydzala mnie po prostu i nigdy tego nie sprobowalem nawet. Ciesze sie ze odnalazlem swoja droge dosyc szybko bo po 20-tce. Nigdy nie jest jednak za pozno, jestes mlody wiec wszystko nadal przed Toba. Sa ludzie zaczynajacy zdecydowanie pozniej. 2 lata temu spotkalem transa, ktory zaczynal po 50-tce, tak samo jak Ty mial meza i dziecko i dlatego zwlekal z tranzycja, czekal az syn zblizy sie do pelnoletnosci.
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
Wysłany: 2021-02-24, 00:07   

Wasze odpowiedzi dają mi sporo do myślenia.

wendigo napisał/a:
Wiesz co... to co napisałeś nie brzmi wcale jakbyś tego nie wiedział - przeciwnie, dość jasno opisujesz co kiedy czułeś itp. Ja bym raczej powiedział, że próbowałeś to wypierać, nie określałeś się jednoznacznie jako mężczyzna.

Masz rację. Teraz czuję się jakby przez wszystkie te lata na środku pokoju siedział wielki różowy kot, a ja chodziłem i udawałem, że go nie widzę.

dorota745! napisał/a:
Jestem bardzo ciekawa tego, jak rozmawiasz o tym z mężem

Zawsze myślałem, że bycie kobietą jest beznadziejne i że każda kobieta wolałaby być mężczyzną, więc mówienie "chciałabym urodzić się mężczyzną", "chciałabym móc nosić garnitur" itp. wydawało mi się całkiem normalne i mówiłem to bez cienia krępacji. Od dawna mówiłem też, że nie czuję się kobietą, że w zasadzie to nie identyfikuję się z żadną płcią.
Tak sobie teraz myślę, że ten związek jest naprawdę dziwny. Tyle lat rzucałem takie uwagi... i nie było jakiejś reakcji. Teraz po moim olśnieniu, gdy powiedziałem, że chyba czuję się mężczyzną, też wysłuchał i tyle. On chyba jest ode mnie uzależniony. W jego dzieciństwie też coś było nie tak.

GhostDegu86 napisał/a:
A i temat alkoholizmu i problemów psychicznych w rodzinie też przerabiałem... I w tej rodzinie też były osoby, ze skłonnością do szukania akceptacji za wszelką cenę, co się słabo skończyło dla niektórych

Tak, ta rozdzierająca samotność i pragnienie miłości zmusza mnie do robienia rzeczy, których nie chce. Nie mogę znieść myśli, że ktoś mógłby się na mnie gniewać.

wendigo napisał/a:
zmaltretowaniem siebie własnoręcznie.

Kiedyś, gdy myślałem o sobie jako o kobiecie najbardziej na świecie nienawidziłem siebie. Często miałem chęć wyjść z siebie, stanąć obok i kopać swoje leżące ciało. Od kiedy myślę o sobie jako o mężczyźnie, kocham siebie, chcę wyjść z siebie, stanąć obok i przytulić siebie.

WojtekM napisał/a:
Też tak myślałem. Do czasu, aż testosteron w odpowiedniej ilości uaktywnił się w moim organizmie. Czasem tak się zdarza. Dzisiaj nie wyobrażam sobie intymnej relacji z innym facetem. Pod tym względem są mi totalnie obojętni.

Ciekawe, chociaż liczę, że jednak zostanę przy mężczyznach.

WojtekM napisał/a:
A Queen... Ech, cała durna młodość upłynęła mi przy ich piosenkach. Miałem całą kolekcję kaset magnetofonowych i kaset VHS z ich koncertami, a na ścianach plakaty zespołu.

Ja dopiero teraz mam fazę na Queen. Całe moje życie to The Beatles, chociaż pierwszą moją ulubioną piosenką było "We Are The Champions". Potem jakby podświadomie unikałem Queenu, Freddie mnie zawstydzał. Dlatego było to dla mnie takie dziwne, że któregoś dnia budzę się z piosenką, której świadomie nie pamiętałem.

southener napisał/a:
Na szczescie nigdy nie zrobilem tego bledu, zeby bedac fizycznie kobieta zwiazac sie z jakims facetem na stale, a to dzieki temu, ze przed tranzycja mysl o seksie z facetem obrzydzala mnie po prostu i nigdy tego nie sprobowalem nawet.

Dla mnie związek z mężczyzną to nie problem w tej chwili. Gorzej, że czuję, że to nie ten. Myślę, że wielka samotność, chęć jakby naprawienia nieudanego małżeństwa rodziców oraz próba zadowolenia mojej mamy popchnęła mnie do tego.

GhostDegu86 napisał/a:
(i o tym, że nigdy nie będę "żoną-i-matką")
U mnie marzenie o trwałym małżeństwie i 4 dzieci pojawiło się, gdy miałem około 16 lat. Chyba chciałem stworzyć szczęśliwą rodzinę, której nigdy nie miałem. Małżeństwo było celem samym w sobie. Nie wiedziałem, co to jest prawdziwa miłość. Byle mąż nie pił, to będzie super. Potem chęć na dzieci mi przeszła, ale mąż chciał, teściowie się upominali, szwagierka zaszła w ciążę, 30 na karku itd.
Niestety dzieci, to duża odpowiedzialność. Nie chcę im spaprać dzieciństwa.

Jak widzicie to moje dzieciństwo sporo mi namieszało.
Na razie chcę przyzwyczaić się do mojego odkrycia.

Dziękuję Wam za wsparcie :-D
 
 
dorota745!
użytkownik

Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 25
Posty: 115
Skąd: Lublin
Wysłany: 2021-02-24, 10:50   

"Tak sobie teraz myślę, że ten związek jest naprawdę dziwny. Tyle lat rzucałem takie uwagi... i nie było jakiejś reakcji. Teraz po moim olśnieniu, gdy powiedziałem, że chyba czuję się mężczyzną, też wysłuchał i tyle. On chyba jest ode mnie uzależniony."

To jakbyś pisał o mojej zonie. Rozpoczęłam tranzycję, ciągle chodzę to psychologa-seksuologa, rozwiązuje testy z setkami dziwnych pytań, wizyta u psychiatry i ona o tym wie, ale nie pyta o to. Po prostu przyjmuje to do wiadomości. Myślę, że tak jak Twój mąż boi się dotknąć ten temat bo czuje, że to tykająca bomba.
 
 
 
Denver
moderator


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 83
Posty: 538
Wysłany: 2021-02-24, 11:21   

Myślę, że to normalne, że ludzie mają w życiu inne sprawy/problemy poza transpłciowością i że te sprawy absolutnie wymagają 100% uwagi, dlatego wiele osób nje wie od dziecka, nie robi tranzycji przez długi czas itp. Do tego złe relacje i wzorce w rodzinie mogą nie promować kontaktu z własnymi potrzebami, szkoda, że tak wiele osób w środowisku i tak wielu medyków o tym nie wie lub zapomina.

A Freddie Mercury był w dechę :-D

Freddie86 napisał/a:
Chyba wszystkie moje "podomowe" spódnice były połatane z tyłu. Rozrywały się, gdy chodziłem po drzewach i płotach. Pamiętam też mój ulubiony dres. W tych spodniach czułem się tak chłopięco - lubiłam czuć się chłopięco. Miałem też jasnoniebieską koszulę. Uwielbiałem ją, w niej też czułem się męsko. Raz kiedy byliśmy z rodziną u ciotki na działce dali mi szorty po kuzynie i strasznie mi się podobały, bo czułem się jak Tsubasa - bohater anime o piłkarzach. Dżinsowe ogrodniczki, szorty, dresy - to mi pasowało, bo było wygodne i dawało poczucie męskości. Poza tym jakoś nie interesowały mnie ubrania i strojenie się. Chodziłem w danej bluzie lub spodniach aż się zbrudziły, a potem brałem z szafy inne. Dopiero kiedy koleżanki w szkole zwróciły mi uwagę, że ciągle chodzę w tych samych ubraniach, zacząłem myśleć o ciuchach. Pamiętam też, że kiedyś kuzynka zrobiła mi zdjęcie. Na tym zdjęciu stałem w naturalnej dla mnie pozie - jak chłopak. Dopiero później zacząłem próbować dostosować się: nie siedzieć w rozkroku, stać ze złączonymi nogami.

Brzmi bardzo znajomo :-p Znaczy serio, to aż dziwne.
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
  Wysłany: 2021-02-26, 00:55   Moje zaprzeczanie

wendigo napisał/a:
Wiesz co... to co napisałeś nie brzmi wcale jakbyś tego nie wiedział - przeciwnie, dość jasno opisujesz co kiedy czułeś itp. Ja bym raczej powiedział, że próbowałeś to wypierać, nie określałeś się jednoznacznie jako mężczyzna.


Dziękuję Ci bardzo za te słowa. Przydaje się zdanie kogoś kto stoi obok.
Jeszcze raz napiszę:
Masz rację. Teraz czuję się jakby przez wszystkie te lata na środku pokoju siedział wielki różowy kot, a ja chodziłem i udawałem, że go nie widzę.

Nie mogę jeszcze zakładać nowych tematów w dziale "jak się dogadać z sam/ym/ą sobą", więc napiszę to tutaj.

Teraz nie mogę uwierzyć jak mogłem tak długo żyć w takim rozdwojeniu.
Pod Twoim wpływem zacząłem czytać o mechanizmach obronnych, o których pisał Freud.
To było chyba głównie zaprzeczanie.
Te wszystkie fakty były mi znane cały czas, to wszystko było cały czas przed moimi oczami.

Kiedy jechałem na koncert McCartneya do Londynu założyłem brązowy sztruksowy żakiet, koszulkę z nadrukiem i jeansy. Niby nic, ale jakoś odruchowo była to próba naśladowania ubioru jakiegoś gościa z telewizji. Wiedziałem, że naśladuję ubiór mężczyzny, ale nie widziałem w tym nic dziwnego.

Kiedy urodziła się moja córka, kupiłem jej też samochody, żeby mogła się nimi bawić. Cieszyłem się, że sama z siebie chce założyć "sukniczkę". Czemu?
Bałem się, że będzie taka jak ja.

Kiedy ktoś mówił o LGTB, trans, czułem się wywołany do tablicy. Starałem się ich bronić, ale nie za bardzo, bo pojawiał się lęk, że ktoś zacznie się domyślać.

A te wszystkie momenty, kiedy słuchałem muzyki śpiewanej przez mężczyzn i czułem się jak jej wykonawcy, naśladowałem ich ruchy.
Te wszystkie lata zaprzeczania, noszenia maski.

Maski...
Przypomniało mi się, że kiedy byłem w gimnazjum i miałem doła narysowałem dwa rysunki, które oddawały, to jak się wtedy czułem.
Chyba nie mam już tych rysunków, bo były chyba w pamiętniku, który spaliłem.
Pierwszy rysunek przedstawiał człowieka, który siedzi skulony w mojej głowie.
Na drugim rysunku była moja głowa w przekroju, jakby w mojej głowie, za moją twarzą była inna głowa. Jakby moja własna twarz była maską.

Teraz mi się przypominają pewne sytuacje i zaczynam widzieć ich znaczenie.
Kiedy zacząłem się uczyć w liceum zamieszkałem w internacie. Nowa szkoła, nowi ludzie. Poczułem się wolny, miałem nadzieję na nowe życie. Przez pewien czas byłem sobą i chyba zachowywałem się w stosunku do koleżanek jak chłopak wśród chłopaków (jakieś głupie czasami sprośne kawały itp, tak jak rozmawiałem z bratem). Zauważyłem, że koleżankom się to nie podoba, więc założyłem maskę, próbowałem się hamować, już nie byłem sobą. Po jakimś czasie koleżanki powiedziały mi, że nie lubiły mnie na początku, bo głupio się zachowywałem, ale teraz jestem OK. Od tej pory starałem się zachowywać właściwie. Jedna koleżanka nazywała mnie Wiktor Wektor, bo powiedziałem, że wektor kojarzy mi się z penisem.
Przypomina mi się, że niektóre moje zachowania wywoływały konsternację, a ja nie wiedziałem o co im chodzi. Teraz myślę, że kiedy czułem się swobodnie zaczynał ze mnie wychodzić mężczyzna i ludzie to widzieli. Nie było mi głupio, bo nie wiedziałem, że robię coś nietypowego, ale widziałem to zaskoczenie w ich twarzach.
Kiedyś był koncert szkolnej kapeli rockowej. Muzyka i poczucie bycia niewidzialnym w tłumie sprawiły, że byłem sobą. Potem ktoś okazał zdziwienie moim zachowaniem wtedy, a ja nie wiedziałem o co chodzi. Może widać było mężczyznę.

Teraz widzę, że to ciągłe zaprzeczanie i udawanie strasznie mnie wyczerpywało. Hamowanie się, pilnowanie, kontrola zachowania, żeby nikt się nie dziwił. Odkąd urodziły się dzieci i przybyło mi obowiązków było mi coraz ciężej. To noszenie maski i ciągłe zaprzeczanie wymagało wiele wysiłku, a do tego opieka nad 2 dzieci. Poczucie beznadziei, że sobie nie radzę, że nie dorównuję mojej matce. Przeprowadziliśmy się na wieś, do rodzinnej miejscowości męża. Samotność w nowym miejscu. Niepewność w roli matki. Nadopiekuńcza teściowa radzi "uważaj, bo dziecko się uderzy", teść "niech się uderzy, to na przyszłość zapamięta".
Teraz mieszkamy bez teściów i siedzę często sam z dziećmi. Na wsi nie ma za bardzo gdzie wyjść. Nie lubię wizyt u teściów, ale lubiłem spotkać się z matką sąsiadki (fajna babka, taka pogodna, życzliwa i wyluzowana). Pojawił się wirus i obostrzenia, kontakt się urwał. Samotność. Teraz mam kontakt tylko z mężem, dziećmi i sporadycznie teściami. Dzwonię czasami do mamy, ale ona często nie ma czasu. Idzie zwariować, człowiek to istota społeczna. To robi się ponad moje siły. Coraz częściej pojawiają się myśli samobójcze, chęć zaśnięcia na wieki.
Coraz trudniej nad tym wszystkim panować. Zaprzeczanie cały czas wysysa siły. Maska zaczyna się odklejać.

Kiedy czasami z kimś rozmawiam i zaczynam się zapominać, jestem sobą, ale wtedy pojawia się niepokój, że ujawniam się. Boję się, że wychodzi ze mnie mężczyzna i że inni to widzą. Czuję jakby takie zażenowanie, że maska spadła, że się odsłoniłem. Gdy człowiek poczuje się zbyt swobodnie lub jest zbyt zmęczony, nie hamuje się i nagle zdaje sobie sprawę, że był zbyt szczery. Ciągłe zmęczenie, coraz częściej maska się zsuwa.

I nagle bach. Mechanizmy obronne przestają działać. Zaczynam widzieć, to co cały czas było przed moimi oczami.
Nie mogę w to uwierzyć. Jak mogło to trwać tyle lat. Jak nie mogłam dodać 2 do 2. Nie wierzę. Jestem w szoku. :shock: Czuję się tak jakby ktoś walnął mnie w głowę. Czuję takie otumanienie. Co teraz?

Dzisiaj jest ciężko. Czasami nerwowo się śmieję. Nie mogę oderwać myśli od tego co się stało. To mnie bardzo pochłania.
Boli mnie w klatce piersiowej, piecze mnie w mostku. Podniesione ciśnienie, wysokie tętno. Kiedy zaczynam myśleć o czymś innym ból mija. Ale kiedyś będzie trzeba zmierzyć się z rzeczywistością.
Chyba jutro pójdę do lekarza. Wydaje mi się, że potrzebuję jakiegoś leku przeciwlękowego, żeby przetrwać ten czas.
Pojawia się we mnie chęć zapomnieć o tym, co się stało.
Chyba potrzebuję pomocy.

Czuję się jak w jakimś szalonym tańcu.

Swoją drogą teraz wiem dlaczego nie lubię tańczyć w parze. To ja chcę prowadzić.

Byliśmy dziś z mężem na ciuchach i on przymierzył obcisłe dżinsy. Poczułem się gejem, spodobał mi się widok męskich pośladków w opiętych spodniach.

Ostatnio mam problemy z zasypianiem, bo ciągle o tym wszystkim myślę.

Co dalej? Ja naprawdę jestem mężczyzną. Minęła początkowa euforia, czuję się zagubiony. Coraz bardziej drażnią mnie kobiece końcówki.
Co z dziećmi i mężem?
Tyle myśli krąży w mojej głowie.
Dzisiaj zastanawiałem się nad moim imieniem i chyba już wiem.
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
  Wysłany: 2021-02-26, 01:01   Podświadomość

Swoją drogę ciekawa jest świadomość i podświadomość.
To takie ciekawe, kiedy człowiek widzi, ale nie zdaje sobie sprawy, z tego co widzi. Podświadome procesy cały czas się toczą. To ciekawe uczucie, kiedy zbliżają się do świadomości...

Kuzynka męża też jest chyba trans.
Pamiętam, kiedy zobaczyłem ją na imprezie w sukience, umalowaną i poczułem wtedy rozczarowanie. Wtedy nie wiedziałem dlaczego. Tak samo, kiedy zafarbowała włosy, bardzo mnie to zdziwiło.
Co w tym dziwnego, że kobieta chodzi w sukience? Jednak mi podświadomie coś tu nie pasowało.
Tak samo, kiedy jej ojciec opowiadał o randce kuzynki z jakimś chłopakiem był dla mnie pewien zgrzyt, taka dziwna niby duma, coś wtedy nie pasowało. On to chyba też podświadomie podejrzewa, ale chciał się pocieszyć, zaprzeczyć, temu co przeczuwa. Kiedy jej ojciec mówił, że kuzynka nie malowała się do szkoły w dni, kiedy miała niemiecki (żeby makijaż jej się nie rozmazał, kiedy będzie płakać po lekcji), też czułem zgrzyt.
Kiedyś "rozmawiałyśmy" o Bon Jovi, jak fajnie wyglądali na scenie gdy byli młodzi, poczułem jakąś dziwną więź z kuzynką.
Jednak niektóre jej zachowania budziły mój niepokój i troskę, czy wszystko u niej OK.
Kiedyś powiedziała, że lubi się wyróżniać ubiorem. To uderzyło w moje wewnętrzne struny, ja też miałem czas, kiedy przesadnie starałem się być oryginalny.
Teraz wszystko nabiera dla mnie sensu, dla mojej podświadomości było to widoczne już od dawna. Kiedy kuzynka mówiła o Dawidzie Bowie, po raz kolejny poczułem z nią jakąś więź, czułem, jakby chciała mi coś powiedzieć lub chciała mnie wybadać.
Teraz przypomniało mi się, chociaż widzę to jak przez mgłę, ale parę lat temu kuzynka mówiła coś o swoim męskim imieniu. Nie zdziwiło mnie to wtedy ani trochę. To już wtedy było oczywiste dla mojej podświadomości, ale świadomość wyparła to wspomnienie.

W którymś z kryminałów Agaty Christie też była taka sytuacja, ktoś widział coś, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, co tak naprawdę widzi.

Córka koleżanki mojej mamy też jest chyba trans. Ciągle marzyła o pracy w wojsku, wiele razy się starała, aż się dostała. W wojsku dostała schizofrenii. Teraz jest kierowcą tira. Widziałem ją raz (jeszcze przed chorobą). Miała krótkie włosy, brak makijażu i była taka męska w swoim zachowaniu. Czy życie w takim rozdwojeniu wywołało chorobę?

Przepraszam za kolejny tak długi post.
Pozdrawiam i z góry dziękuję.
 
 
WojtekM
moderator


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 443
Posty: 2570
Skąd: Łódź
Wysłany: 2021-02-26, 16:56   

Freddie86 napisał/a:
Co z dziećmi i mężem?

Jeśli zamierzasz przechodzić korektę płci (łącznie z prawną) nie możesz być w związku małżeńskim. A co z dziećmi, zależy w znacznym stopniu od współmałżonka.
_________________
 
 
 
Leesh
użytkownik
Laura


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 108
Posty: 1019
Skąd: Belgia
Wysłany: 2021-02-26, 17:11   

Właśnie, o ile się nie mylę, jeśli chcesz w Polsce przeprowadzić korektę płci, to będziesz najpierw musiał się rozwieść. Takie o prawo :(
_________________
One dream, one vision
The state of perfection, a streamline direction
One day there will be a way
To the state of perfection, the only direction
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2021-02-27, 01:11   

Freddie86 napisał/a:
Teraz czuję się jakby przez wszystkie te lata na środku pokoju siedział wielki różowy kot, a ja chodziłem i udawałem, że go nie widzę.

Hehe, fajne porównanie :D

Freddie86 napisał/a:
Nie mogę znieść myśli, że ktoś mógłby się na mnie gniewać.

Też to znam ;) Ale na hormonach trochę przechodzi ;)

Freddie86 napisał/a:
Kiedyś, gdy myślałem o sobie jako o kobiecie najbardziej na świecie nienawidziłem siebie. Często miałem chęć wyjść z siebie, stanąć obok i kopać swoje leżące ciało. Od kiedy myślę o sobie jako o mężczyźnie, kocham siebie, chcę wyjść z siebie, stanąć obok i przytulić siebie.

To dobrze, że tak szybko to poszło, zawsze to lepiej kochać siebie :) (u mnie niestety sama myśl nie wystarczyła :P ).

Freddie86 napisał/a:
Ciekawe, chociaż liczę, że jednak zostanę przy mężczyznach.

Pewnie jednak tak, chociaż to różnie bywa ;) mnie np. bardziej na mężczyzn ukierunkowało ;)

Freddie86 napisał/a:
Na razie chcę przyzwyczaić się do mojego odkrycia.

I dobrze, że tak racjonalnie i bez pośpiechu do tego podchodzisz :)

Freddie86 napisał/a:
Co z dziećmi i mężem?

Poradzą sobie :) jak zawsze powtarzam: Twoja rodzina nie będzie szczęśliwa jeśli Ty nie będziesz szczęśliwy. A w razie potrzeby można ich też umówić z psychologiem.
_________________
 
 
Jaga
użytkownik
Westalka w służbie.


Preferowany zaimek: ona
Punktów: 77
Posty: 438
Skąd: Z lasu.
Wysłany: 2021-02-27, 01:16   

Jesteś, tak przynajmniej ja myślę. Teraz pora by być człowiekiem.

Trudno będzie.
 
 
Leesh
użytkownik
Laura


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 108
Posty: 1019
Skąd: Belgia
Wysłany: 2021-02-27, 09:56   

wendigo napisał/a:
jak zawsze powtarzam: Twoja rodzina nie będzie szczęśliwa jeśli Ty nie będziesz szczęśliwy.

W tym coś jest. Ze tak luźno nawiążę przykładem z mojego życia: mój facet ma nastoletniego syna z poprzedniego związku. Kiedyś, przy okazji poważnej rozmowy, zapytał go: "Nie masz mi za złe, że związałem się teraz z Laurą?". Odpowiedział mu: "A skąd, póki jesteś szczęśliwy, to ja też jestem. Zresztą, zawsze mogłeś trafić gorzej" :lol:

Tak więc myślę, że nawet jeśli dla rodziny może to być trudne na początku, potem zrozumieją. Bo to przecież nie znaczy, że przestaną Ciebie kochać. Chyba że to jakieś naprawdę specyficzne przypadki.
_________________
One dream, one vision
The state of perfection, a streamline direction
One day there will be a way
To the state of perfection, the only direction
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
Wysłany: 2021-02-28, 01:04   

Dziękuję Wam za słowa otuchy.

wendigo napisał/a:
(u mnie niestety sama myśl nie wystarczyła :P ).


Tak mi smutno :cry: , kiedy myślę ile cierpienia powoduje brak tolerancji w społeczeństwie ( i to nie tylko do LGTB). Przecież miłość bliźniego, to najważniejsza zasada Chrześcijaństwa.

Po początkowym szoku, radości i uspokojeniu pojawił się podświadomy lęk. Świadomie wiem, że nic mi nie zagraża, przecież tylko mąż wie. Patrząc z zewnątrz nic się nie zmieniło. Jednak ten mechanizm zaprzeczania był po coś, bronił mnie przed straszną dla mnie prawdą, która mnie przeraża. Wczoraj musiałem iść do lekarza, bo pojawiły się u mnie problemy z sercem. Miałem tętno spoczynkowe ponad 120 uderzeń na minutę i nie chciało spadać. Podniosło mi się też ciśnienie. Dostałem lek przeciwlękowy i jest lepiej.
Dodatkowo poza tym mam chyba jakąś chorobę serca. Mam nadzieję, że to nie stanie mi na drodze do ewentualnej tranzycji. Na razie mam skierowanie do kardiologa.

Myślę, że obecnie moim największym problemem jest moja podejrzewana orientacja. Naprawdę uważam, że interesują mnie tylko mężczyźni i że nie jest to wywołane próbami dostosowania się do społeczeństwa. Kiedy miałem ok. 8 lat oglądałem serial "Niebezpieczne ujęcia" i podobał mi się facet, który w nim grał. Czułem jakieś dziwne zainteresowanie, ale nie utożsamiałem się z nim, tam główną rolę grała kobieta. Do Zorro (aktora z serialu) też czułem coś dziwnego, a do tego chciałem nim być. Podobał mi się też taki facet z serialu "Dynastia". Ksiądz od religii z 1 klasy też mi się podobał i nauczyciel z 4 klasy. Było to jeszcze zanim myślałem o zakochiwaniu się. Nie wiedziałem wtedy jak to zinterpretować, ale było to dla mnie na tyle ważne i wyraźne, że do tej pory to pamiętam.
Kiedy myślę, że mogę być gejem, to zaczyna mnie boleć serce. Nie chcę być "pedziem" " homo nie wiadomo" itp itd.
Akceptuję, że ktoś może być gejem, nie mam nic do tego. Współczuję im, bo wiem jak odnosi się do nich duża część społeczeństwa. Na razie to są dla mnie "oni".
Chyba pójdę z tym do psychiatry, bo inaczej serce mi wysiądzie.
 
 
światełkoPEACE
użytkownik


Tożsamość płciowa: x
Kim jesteś: tg
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 47
Posty: 365
Skąd: Poznań
Wysłany: 2021-02-28, 13:52   

Witaj, bardzo ciekawa historia i dzięki, że się tym dzielisz.
Gratuluję otworzenia się i w ogóle przyjścia na to forum bo to już znak, iż nie próbujesz uciekać od swojej natury, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że to może nie być łatwe. Życzę powodzenia i przesyłam moc pozytywnej energii <3
_________________
Dość przemocy, żyjmy w pokoju <3
PEACE & LOVE
 
 
jcmar
użytkownik

Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: on
Punktów: 80
Posty: 295
Wysłany: 2021-02-28, 16:13   

Odkrycie siebie, czyli odkrycie, kim jesteśmy i czego pragniemy jest jak ponowne narodziny.
Uważam, że bycie transseksualnym i odkrycie tego w dorosłości uczyniło mnie kimś młodym duchem.
Przechodzę niejako okres dojrzewania po trzydziestce.
To jest nagroda pocieszenia dla osób, które zaczynają tranzycję dopiero w dorosłości.
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7093
Wysłany: 2021-03-01, 19:27   

Cześć :)

Freddie86 napisał/a:
Zespół Niezaspokojenia Emocjonalnego

Nie znałam tego pojęcia. W sumie to po prostu nazwanie jednego z aspektów bycia dla DDA/DDD ale całkiem precyzyjne.

A osobiście, to w temacie mogę powiedzieć, że raptem parę lat temu dotarło do mnie, niezależnie od tego, co byśmy nie robili, to inni ludzie tak naprawdę mają nas w d... I w pierwszym momencie było to dosyć przykre, bo np. często pisałam różne rzeczy mając z tyłu głowy to jak, moi czytelnicy będą się tym zachwycać, i przez moment zastanawiałam się, to po co w takim razie mam coś w ogóle robić.

Ale później mi przeszło i podobnie jak po wyleczeniu się z religii, docelowo poczułam się nawet lepiej niż wcześniej. I teraz robię różne rzeczy po prostu dla siebie.

Cytat:
Kiedy idę ulicami, ludzie zwykle mnie wku...
Ja na nich sram ale oni również na mnie srają!!
- Karramba


:p
_________________
Freja Draco
 
 
Freja
ateistyczna bogini
Freja Draco


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 905
Posty: 7093
Wysłany: 2021-03-01, 19:32   

Freddie86 napisał/a:
Kiedy myślę, że mogę być gejem, to zaczyna mnie boleć serce. Nie chcę być "pedziem" " homo nie wiadomo" itp itd.
Akceptuję, że ktoś może być gejem, nie mam nic do tego. Współczuję im, bo wiem jak odnosi się do nich duża część społeczeństwa. Na razie to są dla mnie "oni".
Chyba pójdę z tym do psychiatry, bo inaczej serce mi wysiądzie.


To tak nie działa. Jesteś, kim jesteś, a nie tym, kim chciałbyś być, czy kim by ci się podobało być.

Ale w sumie to nawet rozumiem, bo sama swój biseksualizm też długo wypierałam, zaprzeczałam i w ogóle kombinowałam :)
_________________
Freja Draco
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2021-03-02, 22:03   

Freddie86 napisał/a:
Kiedy myślę, że mogę być gejem, to zaczyna mnie boleć serce. Nie chcę być "pedziem" " homo nie wiadomo" itp itd.

Mnie też boli, bo wolałbym żeby było inaczej ;) ale co zrobić, żyć trzeba ;)
_________________
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
Wysłany: 2021-03-02, 22:28   

Freja napisał/a:
Ale później mi przeszło i podobnie jak po wyleczeniu się z religii, docelowo poczułam się nawet lepiej niż wcześniej. I teraz robię różne rzeczy po prostu dla siebie.

Ja też wyleczyłem się z religii. Religia powodowała u mnie ciągłe poczucie winy i grzechu. Czy musimy być "grzeczni", bo inaczej spotka nas wieczne potępienie? A może trzeba być dobrym dla innych, bo wtedy nasze życie (tu i teraz) stanie się lepsze.
Wierzę, że Jezus był mądrym człowiekiem, który wyprzedzał swoją epokę. Wierzę w przykazanie miłości bliźniego i to mi wystarcza.

"Imagine there's no heaven
It's easy if you try
No hell below us
Above us only sky"

John Lennon
 
 
Freddie86
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 4
Posty: 60
Skąd: Kraków (okolice)
Wysłany: 2021-03-02, 22:38   

wendigo napisał/a:
Mnie też boli, bo wolałbym żeby było inaczej ;) ale co zrobić, żyć trzeba ;)


:)

Pożyjemy zobaczymy, co będzie dalej. W sumie miłość, to miłość i nikt nie powinien się czepiać.

Ostatnio mam fazę, że miłość gejowska wydaje mi się piękna i wzruszająca.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,32 sekundy. Zapytań do SQL: 10