Ogłoszenie 
UWAGA: strona
wolne-forum-transowe.pl
NIE ma nic wspólnego z niniejszym forum


NIE należy podawać tam swoich danych logowania ze strony:
transpomoc.pl

Poprzedni temat «» Następny temat
Próby oswojenia mojego chaosu
Autor Wiadomość
sailormars
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 9
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-08-30, 19:38   Próby oswojenia mojego chaosu

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak ugryźć temat i strasznie się stresuję przed opublikowaniem tych wywodów, no ale ok. Jedziem.

Biologicznie jestem kobietą, mam 28 lat. Pierwszy mój sen jaki pamiętam, to mały ja, jak tak teraz o tym myślę, to to dziecko we śnie nie miało płci, było po prostu mną. Nieważne, to mały ja, sam na środku morza, nocą, w trakcie sztormu. Drugi sen to znów ja, jako kobieta, ale taka ultrakobieca, jasna blondynka z fryzurą typu Peggy Bundy, w obcisłej sukience, na szpilkach, u boku męża i z małym dzieckiem. Sam do tej pory nie wiem, co było gorszym koszmarem.
Od przedszkola nie mogłem ogarnąć jak działają moje koleżanki, one myślały jakoś inaczej, więc miałem zmyślone koleżanki o tych samych imionach co realne, żeby móc się z nimi dogadać chociaż w mojej głowie :D Biegałem z chłopakami, czułem o wiele bardziej oczywiste porozumienie z nimi. Potem w szkole podobnie, chociaż z dziewczynami też się już trzymaliśmy. Ale nadal śmiałem się z nich z kolegami, bo były jakieś dziwne, a ja nie byłem jedną z nich. I czuję, że nie do końca chodzi o bycie chłopczycą, ja się próbowałem z dziewczynami przyjaźnić, przyjaźnię się też i teraz, ale zawsze były i nadal są jakieś właśnie "dziwne", jakby to nie był do końca mój świat. Potem, w szkole średniej, już bardziej umiałem poskładać te swoje puzzle, już czułem, ze wolałbym być facetem. Czułem też, że nigdy nie będę, że już nie urosnę powyżej tych moich śmiesznych 157cm*, nie ma szans, żebym był w męskiej roli jakkolwiek przekonujący. Więc byłem facetem internetowo, pisząc z przypadkowymi osobami w formie męskiej, z wymyśloną tożsamością, to niby nie byłem ja, on miał jakieś tam inne życie, ale to były moje słowa, mój charakter, moja szczera przyjemność pisania z końcówką -em, która przychodziła mi tak naturalnie, że sam się z początku dziwiłem. Ale poszło to trochę za daleko, ktoś się w to moje alter-ego zaangażował emocjonalnie trochę za mocno, więc wycofałem się, wróciłem do bycia tamtą "normalną" mną, zapuściłem włosy do pasa, ubrałem pierwszy raz buty na obcasie i sukienkę. Bo dodam jeszcze, że ja byłem takie nijakie nic, matka mi kazała włosy obcinać na idiotyczną długość do ramion, wyglądałem w tej fryzurze jak pół pupy zza krzoka, nosiłem bezkształtne spodnie i koszulki. No i przyszła faza "uwolnienia kobiecości" czy jak to tam nazywać, próbowałem chyba i sobie i jej coś tym udowodnić, sam nie wiem. To już tak około początku studiów było. Z rok czy dwa później nie wytrzymałem i podjąłem jednak próbę wyjścia do ludzi w jakimś bardziej męskim stroju, ale nie miałem co się łudzić, że będę choć trochę faceta przypominał. Poddałem się bardzo szybko. A potem znów próbowałem coś udowadniać sam sobie po jakichś sercowych porażkach, głównie kupowaniem jakichś ekstremalnie kobiecych ubrań i bielizny. I najgłupsze, że ja się sobie podobam w obcisłej czerwonej kiecy, wiem, że mam zupełnie spoko ciało, obejrzałbym się za sobą na ulicy, ale nie chcę się oglądać taki w lustrze. To ciało jest ładne, ale jest jakieś takie nie moje. Twierdzę, że wyglądam ok, a nigdy sam nie zrobiłem sobie zdjęcia, i skręca mnie aż jak patrzę na siebie na zdjęciach zrobionych przez innych. Nienawidzę się też przytulać do kogokolwiek, bo czuję wtedy, że mam biust.
Więc żyłem sobie dalej nie myśląc już jakoś uporczywie o tym, jak bardzo mi ten mój biust przeszkadza. Nie patrzę, nie dotykam, próbuję zaciskać zęby kiedy inni patrzą i dotykają. Zdaje mi się nawet, że to tak bardzo nie jest część mojego ciała, że nie mam tam czucia. Jest dla mnie jakąś abstrakcją totalną, że komuś może sprawiać przyjemność dotyk tam. Przeanalizowałem sobie w ogóle ostatnio co ja i z kim robiłem, z kim się spotykałem tak jednorazowo, albo bardziej na poważnie, i może nie były to totalne porażki i traumy, ale w żadnym przypadku nie stwierdzę, że było na tyle dobrze, że chciałbym powtórzyć, że cokolwiek jakoś bardziej miło wspominam i chcę wracać chociaż myślami. Zawsze mi było co najmniej niezręcznie. Jakbym nie umiał swoim ciałem operować. Czasem nawet jak się poruszam po domu, to czuje, jakbym nie umiał. Jakoś w miarę ok w łóżku było tylko z pozycji z której moja płeć mogłaby nie mieć znaczenia, ładnie rzecz ujmując. Tylko spotykając się z dziewczynami czułem się jak facet, ale totalnie nie przypominałem faceta z zewnątrz, więc tak mi to mózg wykręcało na drugą stronę, że szybko uciekałem, bo nie mogłem się połapać jak mam się zachowywać w ogóle. Po 3 czy 4 latach mojego obecnego związku usłyszałem pytanie, co ja w ogóle w łóżku lubię, bo on nie wie i to chore, że nie wie. No ja właśnie też nie wiem. Wiem tylko, że siebie nie lubię. Ja w ogóle siebie w roli kobiety w związku nie lubię. A jestem zaręczona. Wracamy do koszmaru z dzieciństwa.
W każdym razie ostatnio, parę miesięcy temu coś we mnie pękło. Ale to pękło tak, że ja nadal czuję, jak coś we mnie w środku wyje i mam ochotę chodzić po ścianach. Sytuacja była totalnie idiotyczna, kompletnie nieadekwatna do skali tego jak mi się w głowie znów poprzewracało i wybiło z rutyny w której muszę być dalej kobietą. Ze znajomym na imprezie osiągnęliśmy ten poziom alkoholu we krwi, że któreś z nas uznało "dawaj wymienimy się koszulami". Więc resztę nocy spędziłem w męskiej koszuli, dobrze na mnie leżącej, co uważałem za niemożliwe, bo poza niskim wzrostem to noszę damskie XS. A jednak. A jednak dało się nie być w takim ubraniu karykaturą człowieka. Tydzień później kupiłem sobie własną. Męską. Dobrą na mnie. Trochę luźną, ale dobrą. Ja wiem, że to może brzmi zabawnie, może i żałośnie, że mogłem to przecież zrobić już dawno, że czemu mi to do głowy nie przyszło, no ale nie przyszło. I to jakoś zaczęło wracać, wszystko na raz, wszystkie te myśli. W związku duszę się już od dłuższego czasu, niezależnie od problemów z tożsamością, one to tylko pogłębiają. Wiem też, że nie zostałbym zaakceptowany jako chłopak, mój narzeczony krzywi się teatralnie na każdą gejowską scenę w filmie. Bolało mnie to zawsze, ale wydawało mi się, że przez to że ja jestem bi i jakoś mnie też taki pokaz homofobii (chociaż twierdził zawsze, że homofobem nie jest) dotyka. Mnie to dotyka dużo bardziej osobiście, niż mi się wydawało. I dopiero teraz to rozumiem.
To, czego do końca nie rozumiem, to mój właściwie zupełnie obojętny stosunek do tego, co mam między nogami. Nie mam potrzeby nic tam zmieniać, nigdy mi to nie przeszkadzało, jest mi raczej obojętne. Nie mam też aż tak bardzo obiekcji do damskich ubrań, nie mam potrzeby być ultrasamcem, mam zawód wykonywany w większości przez kobiety i bardzo kobieco kojarzony i ogólnie mam mocno wywalone na jakieś genderowe normy czy stereotypy, a jednak chyba nie potrafię mieć wywalone na swoją płeć. I jak sobie to tak próbowałem poprzestawiać w głowie jakoś na swoje miejsce, to najbliżej mi do czucia się jak taki raczej kobiecy chłopak, zdecydowanie bardziej niż męska dziewczyna. Czy to ma sens jakiś?
Najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie, że coś sobie po prostu ubzdurałem. Że jestem cały czas jakąś atencyjną nastolatką, która nie wie czego chce i że to, co czuję nie jest prawdziwe. Wiem, że nastolatką to nie jestem już dawno i ze chyba za długo to już trwa, żeby było tylko jakąś głupią fazą. Ale i tak jestem jakoś przerażony, głównie tą niepewnością tego kim ja jestem i co czuje, przecież żyłem tyle czasu bezrefleksyjnie jako kobieta i było "dobrze". I wiem, ze nikt poza mną nie ma dostępu do mojego mózgu i nie powie mi, co czuję, ale za jakiekolwiek refleksje kogoś, komu udało się to wszystko przeczytać, będę mega wdzięczny. Byłbym tez mega wdzięczny za polecenie jakiegoś sprawdzonego psychologa w Krakowie, jeśli ktoś coś kojarzy. Bo sam to ja się nie ogarnę.




* Przepraszam panów podobnego wzrostu, jeśli poczuli się jakoś dotknięci, mówię tu teraz tylko o moim nastoletnim myśleniu, nie sugeruję wcale, że facet nie może mieć tyle wzrostu. Ale długo myślałem, że to śmieszne jeśli ja tyle mam i chcę uchodzić za faceta i dopiero to forum mi klapki z oczu zdjęło i pozwoliło poczuć, że to nie jest jeszcze koniec świata.
 
 
 
OneLotusPetal
[Usunięty]

Wysłany: 2020-08-30, 19:48   

To, co piszesz, ma sens. Miałem bardzo podobnie (choć nie identycznie). Dodatkowo miałem problem z narządami płciowymi.

Zamierzasz coś zrobić? Pójść do lekarza, psychologa?
 
 
sailormars
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 9
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-08-30, 20:09   

OneLotusPetal napisał/a:
Zamierzasz coś zrobić? Pójść do lekarza, psychologa?


Tak, wybieram się do psychologa. Jestem na etapie przekopywania internetu za jakimś dobrym, bardzo bym się nie chciał naciąć, bo to będzie w ogóle moja pierwsza w życiu wizyta (niestety, bo powinienem pójść już dawno). Dlatego uznałem, że najpierw spytam tutaj czy ktoś z was nie zna jakiegoś sprawdzonego.
 
 
 
Wild
użytkownik


Tożsamość płciowa: k
Preferowany zaimek: dowolny
Punktów: 54
Posty: 1286
Wysłany: 2020-08-30, 22:00   

jaki masz wzrost?
 
 
Nyaa
[Usunięty]

Wysłany: 2020-08-30, 22:11   

sailormars napisał/a:
najpierw spytam tutaj czy ktoś z was nie zna jakiegoś sprawdzonego


Informacja o tym gdzie obecnie jesteś byłaby bardzo pomocna, bo lepiej znaleźć sobie kogoś lokalnie. Sama nie wiem do jakich psychologów chodzić w każdym mieście, bo po prostu siedzę w jednym a u mojego psychologa byłam już wiele razy.
 
 
sailormars
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 9
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-08-30, 22:15   

Wild napisał/a:
jaki masz wzrost?


157cm, nic się od liceum nie zmieniło :)

Nyaa napisał/a:
Informacja o tym gdzie obecnie jesteś byłaby bardzo pomocna


Kraków, mam wpisane miasto pod nickiem, ale faktycznie mogłem też w poście to dopisać.
 
 
 
Sven
[Usunięty]

Wysłany: 2020-08-30, 22:44   

Są i niscy mężczyźni. I mężczyźni o kobiecej urodzie.

Nie ma co się dusić w jakiejś roli, która nie odpowiada, choćbyśmy byli nie wiem jak predysponowani do niej.
 
 
wendigo
użytkownik
TRU ts ;)


Tożsamość płciowa: m
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1033
Posty: 10306
Wysłany: 2020-08-31, 00:59   Re: Próby oswojenia mojego chaosu

sailormars napisał/a:

To, czego do końca nie rozumiem, to mój właściwie zupełnie obojętny stosunek do tego, co mam między nogami. Nie mam potrzeby nic tam zmieniać, nigdy mi to nie przeszkadzało, jest mi raczej obojętne.

Ja bym powiedział, że to nie jest takie rzadkie wcale. Np. u mnie było przed korektą dość podobnie - to były takie bezużyteczne dla mnie narządy, bo nie używałem, libido moje nie istniało, więc co to za różnica ;) Dopiero w trakcie postępującej korekty zaczęły mi bardzo przeszkadzać. Czasem tak bywa, że apetyt rośnie w miarę jedzenia ;)

sailormars napisał/a:
I jak sobie to tak próbowałem poprzestawiać w głowie jakoś na swoje miejsce, to najbliżej mi do czucia się jak taki raczej kobiecy chłopak, zdecydowanie bardziej niż męska dziewczyna. Czy to ma sens jakiś?

Pewnie, też się nie czuję jakiś ultra męski.

sailormars napisał/a:
Najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie, że coś sobie po prostu ubzdurałem. Że jestem cały czas jakąś atencyjną nastolatką, która nie wie czego chce i że to, co czuję nie jest prawdziwe.

Samo to, że zadajesz sobie takie pytania świadczy że nie jesteś.

sailormars napisał/a:
ale za jakiekolwiek refleksje kogoś, komu udało się to wszystko przeczytać, będę mega wdzięczny.

No cóż, poza tym co wyżej napisałem, sugeruję nie spieszyć się z tym ślubem dopóki sobie wszystkiego nie poukładasz, bo nie ma co się pakować w jeszcze większe problemy...

sailormars napisał/a:
Byłbym tez mega wdzięczny za polecenie jakiegoś sprawdzonego psychologa w Krakowie, jeśli ktoś coś kojarzy. Bo sam to ja się nie ogarnę.

W Krakowie przyjmuje Zbigniew Jabłoński: https://portal.transseksualizm.pl/2019/12/mgr-zbigniew-jablonski/ diagnozuje ts, ale ktoś niepewny też z pewnością może się z nim umówić :) Był moim diagnostą i jest w porządku, ale dosyć się ceni, za wizytę na pewno bierze już więcej niż 100zł...
_________________
 
 
Morgan
użytkownik
Morgan dwa serca


Tożsamość płciowa: k
Kim jesteś: ts
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 26
Posty: 156
Skąd: Katowice
Wysłany: 2020-08-31, 13:28   

W Krakowie jest też Marta Dora, konkretny i bardzo mądry psycholog.
_________________
W życiu nigdy nie jest za późno na trzy rzecz: miłość, naukę i spełnienie marzeń
 
 
sailormars
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 9
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-08-31, 16:35   

Dziękuję wam bardzo za odpowiedzi :) Udało mi się zapisać do pani Marty Dory, ale termin mam dopiero za miesiąc, może do tego czasu wymyślę co ja jej w ogóle mam powiedzieć...

wendigo napisał/a:
sugeruję nie spieszyć się z tym ślubem dopóki sobie wszystkiego nie poukładasz, bo nie ma co się pakować w jeszcze większe problemy


Z tym to na szczęście spokojnie, nie spieszy się już chyba trzeci rok.
 
 
 
klaudia233
użytkownik


Tożsamość płciowa: nb
Preferowany zaimek: ona
Punktów: 31
Posty: 221
Wysłany: 2020-09-02, 08:43   

sailormars napisał/a:
Dziękuję wam bardzo za odpowiedzi :) Udało mi się zapisać do pani Marty Dory, ale termin mam dopiero za miesiąc, może do tego czasu wymyślę co ja jej w ogóle mam powiedzieć...

wendigo napisał/a:
sugeruję nie spieszyć się z tym ślubem dopóki sobie wszystkiego nie poukładasz, bo nie ma co się pakować w jeszcze większe problemy


Z tym to na szczęście spokojnie, nie spieszy się już chyba trzeci rok.

Pamiętaj, że po to są specjaliści, żeby Tobie pomóc. I wątpliwości mi się wydaje, że bardzo często pozostają, czasem jest tak, że już nie jestem w 100% czegoś pewna, bo bardziej nie mogę być, a i tak podejmuję jakąś decyzję.
 
 
sailormars
użytkownik


Tożsamość płciowa: m
Kim jesteś: ?
Preferowany zaimek: on
Punktów: 1
Posty: 9
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-10-01, 17:06   

klaudia233 napisał/a:

Pamiętaj, że po to są specjaliści, żeby Tobie pomóc. I wątpliwości mi się wydaje, że bardzo często pozostają, czasem jest tak, że już nie jestem w 100% czegoś pewna, bo bardziej nie mogę być, a i tak podejmuję jakąś decyzję.


Dokładnie tak jak piszesz, z rozmowy z psycholog przeszliśmy od "nie wiem kim jestem" do "wiem, ale się boję", i też nadal nie czuję się w stu procentach pewny, ale dużo mocniej ugruntowany niż ten miesiąc temu. Teraz z walki "ja kontra ja" przechodzę w "ja kontra świat".

I jeszcze raz dzięki za polecenie pani Marty, jest świetna :)
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 9