To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Wolne Forum Transowe
transowe forum pomocowo-towarzyskie

transseksualizm - Obrona transseksualizmu jako tożsamości płciowej

ElżbietaFromage - 2018-08-21, 10:14
Temat postu: Obrona transseksualizmu jako tożsamości płciowej
Chciałabym bronić tu transseksualizmu - jako rodzaju tożsamości płciowej - przed niektórymi zarzutami stawianymi pod jego adresem. Stawia się nam zarzut, że chcemy się utożsamiać z chorobą, przyrównując do utożsamiania się ze swoją grypą albo rakiem. Zarzut ten jest nam stawiany głównie przez wszystkie te osoby, których tożsamość kobieca, lub męska jest tak silna, że zdają się nie chcieć pamiętać, że kiedykolwiek ich sytuacja związana z płcią była inna. Każda osoba ma prawo do swoich odczuć i jak najbardziej rozumiem taką postawę. Również chciałabym nie pamiętać wszystkich złych rzeczy, które przytrafiły mi się w życiu, uznać je jako nieistniejące. Sama jednak dostrzegam pewną wartość w tym wszystkim, co dzięki temu, że znalazłam się w sytuacji dysforii związanej z płcią, przeżyłam. Wydaje mi się, że dzięki temu nauczyłam się patrzeć szerzej na różne sytuacje, w których znajdują się również inne osoby. Dzięki dysforii sama zaczęłam rozumieć, że wiele rzeczy nie zależy od nas, że wobec pewnych spraw możemy z bezsilności tylko załamać ręce. Dzięki dysforii przede wszystkim nie zapadłam się w miłym "sobie-byciu" i nauczyłam się, że od samej siebie ucieczki nie ma, choć przez lata próbowałam to zrobić na wszelkie sposoby. Dzięki niej zrozumiałam co to znaczy tak naprawdę czuć. Nie oznacza to, że jakąkolwiek dysforię chcę odczuwać dalej i że z nią chcę właśnie się utożsamić. W końcu nie jesteśmy swoimi dysforiami, ale osobami, które są zdolne w ogóle to czuć, ale czyż sama możliwość czucia czegoś nie jest wartością samą w sobie? Myślę, że wiele osób zgodzi się z tym, że nie chciałoby być "zimnym głazem" i "lodowatym serce". Tylko co to w swojej istocie oznacza? Czyż niechęć do bycia "głazem" nie jest zgodą również na negatywne uczucia? Każde z nas chciałoby cierpieć jak najmniej i cieszyć się jak najwięcej, jednak życie to nie tylko uśmiechy, ale również płacz i ból. Ponoć osoby tnące się żyletkami robią to po to, aby coś poczuć. Psychologowie to tłumaczą tym, że mimo wszystko wolimy czuć "coś" choćby to było cierpienie, niż zapaść się w zupełną apatię. Nie wiem czy takie tłumaczenie jest prawdziwe, ale wydaje się, że próbuje ono uchwycić ideę tego, że jako ludzie jesteśmy przede wszystkim "istotami czującymi". Kiedy się rodzimy, naszą reakcją jest płacz, odczuwamy fakt narodzin jako cierpienie, stan w którym się znaleźliśmy wbrew własnej woli. Myślę jednak, że wiekszość z obecnych tu osób jednak woli żyć, niż nie żyć (mimo całego bólu z życiem związanym). Niech to będzie odpowiedź na pierwszy z zarzutów.

Drugim zarzutem jaki się nam czyni jest to, że nie sposób się identyfikować z czymś, co jest przejściowe, jest tylko drogą do celu. Pomijając fakt, że całe nasze życie jest złożone z tych wszystkich stanów pośrednich, przejściowych - że cały czas jesteśmy, a to dziećmi, z czego się przecież wyrasta, a to nastolatkami, co oznacza znów jakiś stan pośredni, a to studentami, czyli jeszcze nie absolwentami, a to osobami "wchodzącymi w dorosłe życie", a to już osobami "zbliżającymi się do emerytury", aby w końcu stać się "emerytami" nieuchronnie zbliżającymi się do ostatecznego celu. Poglądowi takiemu, że nie sposób się utożsamić z drogą, przyświeca przeświadczenie, że dopiero określone miejsce, cel, jest tym co może dać wytchnienie i być tym miejscem, w którym człowiek czuje swój dom, swoje miejsce. Są jednak osoby, które po prostu czują dysforię, czują ją tak silną, że wyruszają "w świat", szukając miejsca dla siebie, podobnie jak "imigranci płci" myślą, że ich miejsce jest "w innym kraju", na "Antypodach". W trakcie tej wędrówki odczuwają jednak, że gdziekolwiek nie usiądą, nie przystaną, nie potrafią powiedzieć "to jest mój dom" i zaczynają tęsknić za samą podróżą. Nawet kiedy docierają do celu czują się nieswojo, tak jakby znów to nie był ich dom i nie dlatego, że sama podróż była tak piękna, ale dlatego, że wciąż czują, iż coś ich dzieli od mieszkańców "Antypodów", że niby wszystko jest ok, ale dostrzegają, że zawsze będą tylko "imigrantami". Takie osoby dostrzegają, że tak naprawdę ich tożsamością jest "bycie na wygnaniu", skazanie na bycie "nie u siebie". Chcąc znaleźć siebie czują, że muszą utożsamić się z brakiem siebie, z wędrówką a nie spoczynkiem. I dostrzegają wszelką tożsamość z osobami, które wyruszyły w podróż, czy to tylko na pielgrzymkę, czy po prostu "uciekały z nie swojego domu", czy też zaczęły wędrować do "ziemi obiecanej". Dostrzegają, że ich prawdziwą tożsamością jest bycie włóczęgą, nieprzystawanie do końca nigdzie. Świadomość ta nie jest piękna, ale ma w sobie dozę prawdy o tych osobach. Myślę, że tak sama się czuję, jakbym nigdzie nie była "u siebie", a jedynie bycie "włóczęgą", bycie w podróży naprawdę opisywało mnie i to kim jestem. Właśnie to mam na myśli, kiedy mówię, że moja tożsamość płciowa jest transseksualna. Możliwe, że kiedyś sytuacja taka się zmieni, ale w chwili obecnej "nie mam domu".

Cytat:
Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć

Freja - 2018-08-21, 12:31

ElżbietaFromage napisał/a:
Ponoć osoby tnące się żyletkami robią to po to, aby coś poczuć.

Ranienie organizmu skłania go do produkcji endoopiatów, więc efekt jest podobny, jakby się trochę naćpać.

ElżbietaFromage - 2018-08-21, 12:51

Freja napisał/a:
ElżbietaFromage napisał/a:
Ponoć osoby tnące się żyletkami robią to po to, aby coś poczuć.

Ranienie organizmu skłania go do produkcji endoopiatów, więc efekt jest podobny, jakby się trochę naćpać.

Czyli to takie squanchowanie?
https://www.youtube.com/watch?v=qA15dUNe2z8

Anonymous - 2018-08-21, 15:36

Apatia to koszmar. To tak jakby nie żyć - jaki sens jest w życiu po to żeby nie żyć?
WojtekM - 2018-08-21, 15:43

ElżbietaFromage, + 1 000 <serce>
Dalialama - 2018-08-21, 17:35

Chciałabym napisać coś więcej ale no napiszę, że się zupełnie zgadzam.
wendigo - 2018-08-21, 19:07

Cytat:
Sama jednak dostrzegam pewną wartość w tym wszystkim, co dzięki temu, że znalazłam się w sytuacji dysforii związanej z płcią, przeżyłam. Wydaje mi się, że dzięki temu nauczyłam się patrzeć szerzej na różne sytuacje, w których znajdują się również inne osoby. Dzięki dysforii sama zaczęłam rozumieć, że wiele rzeczy nie zależy od nas, że wobec pewnych spraw możemy z bezsilności tylko załamać ręce.

Też to tak sobie tłumaczyłem ale jeśli mam być całkowicie ze sobą szczery, to jest to nic innego jak dodawanie sobie otuchy, że całe to cierpienie było po coś, dla jakiegoś wyższego celu... Zwykłe pocieszanie się. Bo przecież jest sporo osób wspierających i rozumiejących LGBT, które jednocześnie same nie są LGBT. Jest sporo działaczy antyrasistowskich, którzy sami nie są innej rasy... Nie trzeba być kimś, coś przeżyć, żeby móc wspierać, działać i rozumieć. Ale to rzeczywiście bardzo dobra wymówka/pocieszenie i nie porzuciłem jej zupełnie...

Osoby cis też mają ból w swoim życiu, nie trzeba być trans żeby cierpieć...

Cytat:
Drugim zarzutem jaki się nam czyni jest to, że nie sposób się identyfikować z czymś, co jest przejściowe, jest tylko drogą do celu.

Tego "zarzutu" akurat nie podzielam, bo identyfikować się oczywiście można za wszystkim. Tylko no ja bym nie chciał z czymś, co dla mnie najbardziej pod chorobę podchodzi... chcę być czymś więcej niż tym...

WojtekM - 2018-08-21, 22:35

Jangmi, ile znasz takich przypadków? Czy, po prostu, napisałaś... cokolwiek?
ElżbietaFromage - 2018-08-22, 09:13

Cytat:
Nie trzeba być kimś, coś przeżyć, żeby móc wspierać, działać i rozumieć. Ale to rzeczywiście bardzo dobra wymówka/pocieszenie i nie porzuciłem jej zupełnie..


Zastanawiające jest w tym wszystkim tylko to, że zawsze pierwszymi osobami, które zaczynały poruszać sprawy dyskryminacji, działać przeciwko niej, były osoby dyskryminowane, a nie ich "rozumiejący przyjaciele".

Cytat:
Osoby cis też mają ból w swoim życiu, nie trzeba być trans żeby cierpieć...


Oczywiście, że osoby cis mają również ból w swoim życiu. To nie ulega wątpliwości. Pytanie tylko czy istnieje jakakolwiek świadomość przed pojawieniem się bólu? Tylko to już jest zupełnie inna kwetia. Pytanie tylko czy chciałabym mieć bóle jakich doświadczają inne osoby, czy może jednak nie? Wielokrotnie zastanawiałam się czy chciałabym urodzić się osobą cispłciową i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że nie. Pamiętam, że kiedy mając 11/12 lat uświadomiłam sobie, że jestem transseksualna to moją reakcją były łzy szczęścia. Cieszyłam się, że takie odczucia jak mam ja są czymś bardziej uniwersalnym, że nie dotyczą tylko mnie samej. Kiedy dowiedziałam się, że istnieją inne takie osoby, poczułam się po prostu lepiej. Dopiero późniejsze doświadczenia i reakcje innych osób dawały mi znać, że "to jest coś złego", że to "nienaturalne" itd. Dopiero taki przekaz oraz ukazywanie transseksualizmu w krzywym zwierciadle przez różne talk-showy nauczyły mnie, że transseksualizm jest czymś złym, jest rozumiany jako choroba. Dla mnie chore było to, że kiedy zaczęłam sobie uświadomiać kim jestem, to nie mogłam tego otwarcie wyrażać. To nie transseksualizm jest chorobą, chore jest jego wizja w społeczeństwie.

wij - 2018-08-22, 09:13

Jangmi napisał/a:
ElżbietaFromage napisał/a:
Ponoć osoby tnące się żyletkami robią to po to, aby coś poczuć.

Robią tak by rozładować bardzo silne emocjonalne napięcie z którym sobie nie radzą i nie wiedzą jak sobie poradzić.


W punkt Jangmi. Plusika masz. Mam calutkie ręce w dekoracyjne paseczki więc coś na ten temat wiem.

Co do reszty - nie zgodzę się. wartością życia jest życie, poznanie, a nie cierpienie, które owo poznanie niejednokrotnie tłamsi. A i nie raz prowadzi poza krawędź, w otchłań.
Dla mnie to choroba, zaburzenie (kolejne prócz autyzmu), które jest mi do szczęścia potrzebne, jak dziura w moście. Moje życie wyglądałoby kompletnie inaczej, gdyby nie to, gdybym chociaż podejrzewał o co chodzi, zamiast niszczyć sobie (skutecznie) przez prawie 40 lat życie na oślep.

Anonymous - 2018-08-22, 09:45

A jak ja piszę, że jestem cis-em Interowym, to się mnie hejtuje :-(
ElżbietaFromage - 2018-08-22, 09:52

Nie twierdzę, że transseksualizm nie może być rozumiany przez niektórych jako choroba. Dla wielu osób tak faktycznie jest. Choć prędzej powiedziałabym, że nazywanie go chorobą przez osoby tak myślące jest rodzajem "skrótu myślowego". Bo co to znaczy, że transseksualizm jest chorobą? Czy to oznacza, że chore jest ciało osoby transseksualnej, jako nieodpowiadające jej tożsamości płciowej? Czy może chory jest umysł, jako doświadczający dysforii pomimo tego, że jego ciało jest zdrowe? Może choroba "transseksualizmu" nie dotyczy ciała, ani umysłu tylko relacji umysł-ciało? Tylko czym ta relacja jest? Może chorobą jest samo odczuwanie dysforii? Dla mnie transseksualizm nie jest tożsamy z odczuciem dysforii podobnie jak dziura w zębie nie jest bólem zęba. Może więc kiedy osoby podobne do mnie, mówią "mam transseksualną tożsamość" desygnują coś zupełnie innego niż osoby, które mowią, że "transseksualizm jest chorobą"? Czy czasami nie jest tak, że dla "tożsamościowców" transseksualizm i dysforia to dwa oddzielne pojęcia, wystepujące czesto razem, a dla "chorobowców" transseksualizm jest synonimem dysforii? Jeżeli tak, to zgodzę się przynajmniej w jednym zakresie - dysforia jest stanem negatywnym, z którym nie chce się utożsamiać. Transseksualizm jednak nie jest dla mnie tylko i wyłącznie odczuciem dysforii, ale czymś znacznie szerszym. Dysforię czasami odczuwam silniejszą, czasem mniejszą, ale transseksualna jestem cały czas.
wij - 2018-08-22, 10:05

ElżbietaFromage napisał/a:
Czy czasami nie jest tak, że dla "tożsamościowców" transseksualizm i dysforia to dwa oddzielne pojęcia, wystepujące czesto razem, a dla "chorobowców" transseksualizm jest synonimem dysforii? Jeżeli tak, to zgodzę się przynajmniej w jednym zakresie - dysforia jest stanem negatywnym, z którym nie chce się utożsamiać.

Jakoś tak. Nie czuję potrzeby doszukiwania się w nim "cierpienia prowadzącego do czucia, a to jest dobre".
Natomiast potrzebę wyleczenia/zaleczenia, na ile się da, i owszem. Także pod względem psychicznym, bo jest to zdecydowanie relacja umysł - psychika - ciało.

Co do tożsamości - no to znowu jest kilka dróg rozumienia. Można przecież rozpatrywać ją stricte na płaszczyźnie biologicznej, a można na psychicznej, czy seksualnej. Można również przejść nad tym do porządku dziennego na zasadzie "jestem jaki jestem", lub "jestem tym, kim się czuję". I imho żadne z powyższych nie jest lwpsze, czy gorsze. Po prostu inaczej rozumiane, postrzegane, czy doświadczane.

Mam trochę wrażenie, że usiłuje się te wszystkie poczucia upchnąć do jednego worka ze znaczkiem ts, mimo, że z gruntu nie będą one tożsame.

Anonymous - 2018-08-22, 10:49

A ja się nie utożsamiam z byciem trans. Z androgynią, byciem płciowym dziwolągiem, odmieńcem, tak. Ale z transseksualizmem nie. Nigdy nie dotyczyła mnie dysforia, przynajmniej taka jak się ją powszechnie opisuje. Nie mam nic do swojego ciała. Nie mam też reakcji alergicznej na różne płciowe rzeczy (z wyjątkiem sukienek). Nie byłem też nigdy normalną dziewczynką i nie wiem jak to jest być w tak dużej niezgodności. Jako dziecko wychowywano mnie raczej bezpłciowo. Potem przez krótki czas na początku dojrzewania próbowano mnie wtłoczyć w bycie dziewczyną, ale się nie dałem i zostałem "rodzynką" (czyli odmieńcem).
Anonymous - 2018-08-22, 11:03

2in1_inkarnacje napisał/a:
A jak ja piszę, że jestem cis-em Interowym, to się mnie hejtuje :-(

Jako ktoś kto nie ma nic przeciwko, po prostu uważam, że nie mam nic do dodania. Mówisz, że identyfikujesz się ze swoją interseksualnością. Myślę sobie: okej, w porządku. ... koniec. :| No a ktoś kto ma ochotę zhejcić, to ma bardzo dużo do powiedzenia. Dlatego hejt jest widoczny.

inka - 2018-08-22, 14:18

nie podważam innych teorii i tego co ktokolwiek odczuwa!

Od momentu kiedy byłam świadoma odmienności czułam się chorą niczym trędowatą. Zapewne to uczucie było wywołane presją kulturalną czasów komunistyczno-Rzymsko-katolicko-średniowiecznych. Ale innej świadomości nie miałam, to było jedyne co odczuwałam jako rzeczywistość.

Przewinąć do niedawnej przeszłości kiedy to zaczęłam terapie uwalniania się od stygmatu choroby, zaczęłam uświadamiać sobie że od samego początku odczucie odmiennej płci było jednoznaczne. Ale tutaj zawarty jest cały cymes wszystkości... Mianowicie moje odczucie płci było całkowicie odzwierciedlające kobiecość. A wiec w konkluzji, moja prawdziwa pleć odczuwana to "kobieta" natomiast proces odczucia inności od kulturalno-rzeczywistości to transowość.

Nie wiem jak to wyteoretyzować ale myślę że jest różnica pomiędzy odczuciem płci wewnętrznej jako "Ja" a odczuciem płci wewnętrznej w powiązaniu z interakcją kulturalno-spoleczną.

ElżbietaFromage - 2018-08-22, 15:20

Cytat:
Nie wiem jak to wyteoretyzować ale myślę że jest różnica pomiędzy odczuciem płci wewnętrznej jako "Ja" a odczuciem płci wewnętrznej w powiązaniu z interakcją kulturalno-spoleczną.

Tylko czym jest tożsamość płciowa bez czynnika kulturowo-społecznego?

Anonymous - 2018-08-22, 15:38

Myślę, że Inka miała na myśli kontrast między tożsamością, którą postrzega się intuicyjnie i która leży u samej podstawy umysłu a tą która podlega refleksji, budowaniu, kształtowaniu, rozwijaniu, interakcji. Jeżeli udało mi się to dobrze ująć.
inka - 2018-08-22, 19:38

Kobieta która jest chora w jakikolwiek sposób na bezpłodność nadal jest uważana za kobietę. Tak samo jest z wieloma schorzeniami które powodują zaburzenia hormonalne. Jednakże w naszych przypadkach zawsze jesteśmy widziane/ni jako odmienne/ni od płci nadanej przez naturę i przez to NIE-naturalnymi.

Choćbyśmy stanęli na głowie aby wszystko odwrócić, to nadal przysłowiowy ciec w bramie będzie nas obrzucał błotem bośmy dziwolągi.

Poddając się presji społecznej przyjmujemy tożsamość trans, "niczym opaska na rękaw JUDE", ale tak naprawdę nadal czujemy się albo Kobietą, albo mężczyzną albo niebinarnym...

Bardzo bym chciała aby widzieli mnie jako kobietę która przeszła koszmar choroby trans i wyzdrowiała, a nie że do końca życia będę dziwolągiem z branży trans!

Odczucie bycia trans jest mi nadane nie przezemnie ale przez społeczeństwo, ja jestem kobietą

wendigo - 2018-08-22, 22:58

ElżbietaFromage napisał/a:
Wielokrotnie zastanawiałam się czy chciałabym urodzić się osobą cispłciową i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że nie.

A ja za każdym razem dochodzę do wniosku, że chciałbym być cis...

Cytat:
To nie transseksualizm jest chorobą, chore jest jego wizja w społeczeństwie.

Nigdy nie spotkałem się z negatywną reakcją, więc nie mogę tego potwierdzić... Za to wystarczyło (przed korektą), że stanąłem przed lustrem i już czułem się źle - jakbym był zdeformowany (byłem, pewnie faceci z ginekomastią itp. też się tak czują), więc no... jak na moje oko, to nie chodzi o wizję społeczeństwa tylko moją własną wizję mojej osoby...

wij - 2018-08-23, 13:59

Jangmi napisał/a:
Moje paseczki akurat obecnie są już ledwo widoczne.

A moje, mimo upływu nastu lat, są bardzo.

inka napisał/a:
Poddając się presji społecznej przyjmujemy tożsamość trans, "niczym opaska na rękaw JUDE", ale tak naprawdę nadal czujemy się albo Kobietą, albo mężczyzną albo niebinarnym...

Pytanie, czy przyjmujemy, czy się z nią zgadzamy.

Arisa napisał/a:
Dlaczego nazywam to wprost chorobą (nie wnikając czy TS czy IS z dysforią)? Bo dzięki tej chorobie życie jest spie...e do końca - przez to są zaburzenia depresyjno-lękowe, przez to są zaburzenia autystyczne (o wychowanie jak śmiecia, o zaetykietkowanie niezgodne z płcią w okresie rozwijania się umiejętności społecznych). Dzięki temu też mamy myśli samobójcze, np. "I like tra[i]ns".

Czasem nie jest. I pozazdrościć tym, żyjącym w czasach o innej świadomości, z innym dostępem do wiedzy.
Czy autyzm jest wynikiem ts - raczej bym się sprzeczał, prędzej jest to coś współistniejącego, za to podejście wychowawcze na pewno zaburzenia autystyczne może pogłębiać.
https://www.forbes.com/si...s/#9759638153e1

Arisa napisał/a:
Jestem ciekawa kiedy w cudownej unii europejskiej nakażą wszystkim państwom wprowadzenie dla osób niebinarnych możliwości świadomego i dobrowolnego przypisania się w dokumentach do płci niebinarnej / nieokreślonej.

I to jest dobre pole dla aktywizmu ;)

Anonymous - 2018-08-23, 14:21

Mogliby dać sobie siana w ogóle z tym wpisywaniem płci w dokumentach. To bez znaczenia w większości sytuacji.
ElżbietaFromage - 2018-08-23, 14:44

Swan napisał/a:
Mogliby dać sobie siana w ogóle z tym wpisywaniem płci w dokumentach. To bez znaczenia w większości sytuacji.

A są takie w których ma to znaczenie?

ElżbietaFromage - 2018-08-25, 19:59

Wątek posprzątany. Offtop przeniesiony tutaj:
http://transpomoc.pl/viewtopic.php?t=4969

wendigo - 2018-08-26, 03:02

ElżbietaFromage napisał/a:
Swan napisał/a:
Mogliby dać sobie siana w ogóle z tym wpisywaniem płci w dokumentach. To bez znaczenia w większości sytuacji.

A są takie w których ma to znaczenie?

Wypadek - lepiej wiedzieć czy ta nieprzytomna osoba jest kobietą (i np. trzeba brać pod uwagę ciążę) czy to tylko brzuch piwny ;) Itp...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group