To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Wolne Forum Transowe
transowe forum pomocowo-towarzyskie

jak się dogadać z sam/ym/ą sobą - Strach, bezsilnosc, psychiczny dół i bezradność.

Kate - 2017-01-11, 20:37
Temat postu: Strach, bezsilnosc, psychiczny dół i bezradność.
Jak wiecie niedawno rozpoczęłam HRT z czego bardzo się cieszyłam. Miał to być dość ważny krok w moim życiu. Niestety coś poszło nie tak i wszystko nagle zaczęło sie walić jeszcze bardziej. Zaczęłam myśleć o przyszłości i obleciał mnie strach.
Boje się o rodzinę, że mnie nie zaakceptuje, ze ją stracę. Nigdy nie byłam zbyt uczuciowa, a przynajmniej tego nie okazywałam. Ale bardzo kocham swoich bliskich i boje się ze ich stracę, ze mnie nie zaakceptują. Kiedyś myślałam ze jeżeli tak by się stało to widocznie nie warto się nimi przejmować, ale tak się chyba nie da. Nie potrafiła bym znieść odrzucenia. Strach mnie blokuje i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Boje się także o swoją przyszłość, żyjac jako mężczyzna nie widzę jej zbyt optymistycznie, a co dopiero jako osoba transseksualna, gdzie zapewne byłoby jeszcze ciężej osiągnać sukces w karierze zawodowej. Nie chce żyć jako mężczyzna, po prostu nie widzę siebie w tej roli. Ale jako kobieta się boję i też cieżko mi siebie wyobrazić w tej roli, moze to kwestia wychowywania jako chłopca. Czasami mam wrażenie jakbym nie widziała siebie w żadnej płci i wtedy mam ochotę przestać istnieć, po prostu zniknąć. Zazdroszczę cisom że mają chociaż w tym przypadku łatwa sytuację. Wiele razy myślałam że moze jednak dam radę żyć jako mężczyzna, życie było by o tyle prostsze, ale za chwilę dociera do mnie że po prostu tego nie chce, że to tylko łudzenie się na odrobinę normalnego życia. Boje sie ze jak zrezygnuję z życia jako kobieta potem będę tego żałować, aczkolwiek boje się też że zaczynając życ jako kobieta, za kilka lat się okaże że chęc zmiany płci była skutkiem nie transseksualizmu, a czegoś innego (czytałam historię Ryu). Totalnie nie wiem co ze sobą zrobić, ciężko mi normalnie funkcjonować ponieważ ciągle o tym myśle. Najłatwiej chyba by było przestać istnieć, ale to chyba zbyt trudne.
Gdy dłużej o tym wszystkim myślę to chce mi się płakać. Zastanawiam się dlaczego mnie to spotkało. Dlaczego tak bardzo siebie za to nienawidzę. Mam wrażenie że komplikuje sobie życie na własne życzenie. Ale inaczej nie potrafię. Mam nadzieję że uda mi się wybrać w niedługim czasie na kilka wizyt do psychologa (mogę Was prosić o polecenie kogoś w warszawie i okolicach). Nie wiem nawet czy mogę czegoś wymagać od psychologa, jaka nie będzie diagnoza to po prostu boje sie na samą myśl.
Nie wiem też, czy sens jest dodawać ten post, ale juz jestem w takiej rozsypce ze nie daje rady psychicznie. Cały czas mnie to wszystko męczy i mam już tego dosyć. Niby nic nie oczekuję dodajac tego posta, ale moze, nie wiem ktoś był w podobnej sytuacji czy coś.

Anonymous - 2017-01-11, 20:52

Byłam baaardzo dawno temu, żyję pomimo ciągłych wątpliwości. Szukam szczęścia jak w piosence, cieszę się z małych rzeczy. Życie przyniosło mi też wielkie jak rodzina i dzieci i to jest powód do radości. Nie wyzbyłam się demonów trans ale troszkę je oswoiłam.

A co do kariery zawodowej, dziś jak jesteś bardzo dobra w tym co robisz to raczej nikogo nie interesuje, czy masz cycki i pochwę, czy wręcz przeciwnie. Ważne, żeby być co najmniej bardzo dobrym o ile nie najlepszym.

Kate - 2017-01-11, 21:10

Potrafię się cieszyć z małych rzeczy, z tych większych także. Ale to nie takiego szczęścia pragnę.
Chciała bym być szczęśliwa z tego kim jestem, miliony na koncie czy inne dobra materialne tego nie zmianą. Mogą co najwyżej dać złudzenie szczęścia. Rodziny, fajnie było by mieć dzieci i tą drugą połówkę. Ale nie widzę siebie w roli ojca, w roli matki też chyba nie bardzo. Mam wrażenie że jakiej decyzji w życiu nie podejmę to będzie ona zła i bedę jej żałować. Ale nic nie robiąc też podejmują decyzję. I to po prostu mnie przygniata.

confused - 2017-01-11, 21:11

Kate, nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Przeżywam dokładnie to samo (z tym, że nie jestem na HRT i nie wiem, czy się kiedyś zdecyduję) i wiem, jak Ci ciężko. Na pewno powinnaś się udać do psychologa żeby rozwiać swoje wątpliwości i poszukać wsparcia w procesie tranzycji.

Czy masz już za sobą coming out?

ElżbietaFromage - 2017-01-11, 21:32

Kate napisał/a:
Gdy dłużej o tym wszystkim myślę to chce mi się płakać. Zastanawiam się dlaczego mnie to spotkało. Dlaczego tak bardzo siebie za to nienawidzę.

Ponieważ kochamy siebie tylko takich idealnych i pięknych, jak na plakatach reklamowych. Nie kochamy siebie prawdziwych, zwyczajnych i przeciętnych... nieudanych.

Ale tak naprawdę nie kochamy się takich właśnie, ponieważ jesteśmy zwierzętami społecznymi i wyewoluowaliśmy tak, aby społeczeństwu - za przeproszeniem - lizać tyłek. Częścią tej adoracji społeczeństwa, swoistego zalotnego tańca, jest nienawiśc do siebie, za to, że się jest taką istotą jaką się jest.

Twoja nienawiść do siebie, wynika z lęku, a także z faktu, że nie dajesz sobie prawa być tym kim jesteś.
...

motylek napisał/a:
Jestem tylko chodzącą parodią genetycznej kobiety.

Przykre jest to, co piszesz.

Kate - 2017-01-11, 21:37

Hormony brałam lekko ponad 2 tygodnie, jedyny efekt to ból sutków, chociaż cieszyłam się wiedząc ze działają.

motylek napisał/a:
Może przeszkadza tobie wizja tranzycji socjalnej, wizja tego, że będziesz musiała robić coming out do ludzi i że jakaś spora część (albo rodzina jak piszesz) może cię odrzucić. Wizja tego, że ludzie będą o tobie myśleli jakieś złe rzeczy przez stereotypy jakie panują na nasz temat.


To też chociaż opinia innych mnie nie obchodzi niech mówią co chcą, dla mnie liczy sie tylko opinia bliskich, tych najbliższych. A znając ich domyślam sie ze większość może robić problemy.
Nie wiem co np. powie mama, może zaakceptuje, a moze zacznie się mnie wstydzić.
Raczej nikt z naszych bliskich nie wie wiedział ze ktoś z ich otoczenia moze mieć taki problem.
Boje się konsekwencji jakie z tego wynikną. Niektórzy to akceptują inni nie, a wtedy potrafi być nie ciekawie. Wątpię czy dała bym sobie radę gdybym nagle została sama.
Boje sie jakichkolwiek konsekwencji, najgorsze jest to ze muszę podjąć decyzję, a sie boje. Boje się ryzyka i to mnie dobija. Zazdroszczę tym wszystkim osobom którym coming out przebiegł chociaż akceptowalne w gronie rodziny.

kicur - 2017-01-11, 21:51

Nie jestem w podobnej sytuacji, ale się odezwę :3

W sumie u mnie wyszło na to, że sporo osób z bliższej rodziny uważa, że gdybym się wycofał z tranzycji i znów zaczął żyć jako kobieta, to mogą zapomnieć o sprawie i wszystko będzie OK. Co nieco zaczyna mnie wkurzać, bo reszta świata wcale nie wymaga, żebym udawał kogoś innego niż jestem, żebyśmy koegzystowali, a nawet żeby mnie lubili. Chyba dojrzewam do decyzji, że za jakiś czas przestanę rozmawiać z tymi osobami. Z jedną, która lubiła metody oparte na przemocy psychicznej (wobec różnych członków rodziny, nie tylko mnie) już przestałem rozmawiać i to poprawiło moje życie C:

Fizia - 2017-01-11, 21:53

estrogeny też mogą działać depresyjnie :/
ElżbietaFromage - 2017-01-11, 21:59

motylek napisał/a:
Kto lub co cię zmusza? Ja zrobiłam coming out w rodzinie dopiero po 2 latach na HRT bo, też się bałam.

Czyli nie jestem sama.

Przez wiele lat bałam się tego jak zareaguje moja rodzina. Przez strach przed odrzuceniem przez rodzinę, nawet nie próbowałam czegokolwiek z tym robić.
Kiedy powiedziałam rodzinie, reakcja każdej jednej osoby mnie zaskoczyła. Matka zaczęła płakać i powiedziała, że nie mogła uwierzyć, że tak mogłam jej przez te wszystkie lata nie ufać i jej się bać. Brat zamilkł na kilka minut, po czym przyszedł i mnie przytulił jak nigdy dotąd. A siostra... zamilkła na kilka dni, a później zaprosiła mnie na kawę i zaczęła pomagać w dobraniu odpowiednich ubrań. Mówiąc, że zawsze chciała mieć siostrę ;)

Kate - 2017-01-11, 22:02

motylek napisał/a:
Kate: Jeśli zdecydujesz się na coming out w rodzinie to może zacznij od tej co najbardziej ufasz. I potem rób to pojedynczo z jakimiś przerwami.


Problem w tym że nie wiem komu ufam, najbliższa jest mi mama, ale nigdy nie lubiłam mówić rodzinie o problemach. Moze dlatego ze jako dorośli chcieli by mi pomóc w sposób którego ja bym nie chciała. Pamiętasz ze za dzieciaka mam czesto mnie karała za różne rzeczy. Teraz rozumiem ze robiła to dla mojego dobra żebym wiedziała co dobre a co złe.
Ale boje się że tym razem moze być podobnie, ze uzna mój wybór za zły i bedzie mnie próbowała w jakiś sposób powstrzymać/utrudnić.
Decyzję muszę podjąć bo nie chce życ tak jak do tej pory. Czasu nie zatrzymam w żaden sposób.

ElżbietaFromage napisał/a:
Przez wiele lat bałam się tego jak zareaguje moja rodzina. Przez strach przed odrzuceniem przez rodzinę, nawet nie próbowałam czegokolwiek z tym robić.
Kiedy powiedziałam rodzinie, reakcja każdej jednej osoby mnie zaskoczyła. Matka zaczęła płakać i powiedziała, że nie mogła uwierzyć, że tak mogłam jej przez te wszystkie lata nie ufać i jej się bać. Brat zamilkł na kilka minut, po czym przyszedł i mnie przytulił jak nigdy dotąd. A siostra... zamilkła na kilka dni, a później zaprosiła mnie na kawę i zaczęła pomagać w dobraniu odpowiednich ubrań. Mówiąc, że zawsze chciała mieć siostrę

Jak to czytam to mam łzy w oczach, chciała bym aby moja rodzina tak zareagowała. Wiem ze prędzej czy później, bede musiała powiedzieć.

MoonSpell - 2017-01-11, 22:11

Kate, Fakt jest taki, że nigdy nie masz pewności jak zareagują. Naczytałem się tyle potwornych historii na forum, że sam mam przed tym ogromne opory, nawet pomimo tego, że przecież wiele osób pisze o dobrych reakcjach najbliższych.
motylek, Coming out po 2 latach? Wow- to tak bardzo w moim stylu :lol:

Ania96 - 2017-01-11, 22:53

motylek napisał/a:
[...] Kto lub co cię zmusza? Ja zrobiłam coming out w rodzinie dopiero po 2 latach na HRT bo, też się bałam.


I nikt przez ten czas nie zauważył, że coś jest nie tak? :-o
Albo aż tak bardzo się przyzwyczaili do twojego wyglądu, albo nie zwracali uwagi, albo efekty nie były duże. Ale ciężko uwierzyć, że 2 lata i zero domysłów. Podziwiam.

Fajnie by było gdyby mi się tak długo udało ukrywać - przed dalszą rodziną, oraz przed znajomymi. Bo najbliższa rodzina (matka i siostra) już wiedzą.

Nie ma się czego bać. Też na początku bałam się, że wezmą mnie za zboczeńca albo chorą psychicznie, jednak okazały mi zrozumienie. I chyba tylko zrozumienie, bo matka nigdy się nie pogodzi z tym (a bynajmniej tak na razie jest).

Maja - 2017-01-11, 23:07
Temat postu: Re: Strach, bezsilnosc, psychiczny dół i bezradność.
Kate Chcesz zrezygnować z bycia sobą bo przerażają Cię reakcje rodziny i społeczeństwa na informację, że jesteś ts? Z jednej strony rozumiem, bo też mnie to powstrzymuje przed rozpoczęciem HRT, z drugiej- czy warto w imię nietolerancji rezygnować z bycia sobą? Przecież już zaczęłaś HRT, pierwszy krok za Tobą.

Kate napisał/a:
Wiele razy myślałam że moze jednak dam radę żyć jako mężczyzna, życie było by o tyle prostsze, ale za chwilę dociera do mnie że po prostu tego nie chce, że to tylko łudzenie się na odrobinę normalnego życia. Boje sie ze jak zrezygnuję z życia jako kobieta potem będę tego żałować.

Ja tak mam, ciągle odkładam tranzycję na później a im starsza jestem, tym trudniej, ciągle łudzę się że będę jednak potrafiła przeżyć życie w płci biologicznej. Marna opcja, nie polecam. Całe życie gryźć się z samym sobą.

motylek napisał/a:

mam takie wewnętrzne rozterki - że, co ze mnie za kobieta skoro się taką nie urodziłam - nie wychowano mnie w ten sposób. Jestem tylko chodzącą parodią genetycznej kobiety..

Mam takie same wątpliwości jak Ty i przekonanie że nawet jeśli zacznę tranzycję to w końcowym efekcie będę tylko chodzącą parodią genetycznego mężczyzny.

Kate - 2017-01-11, 23:11

Maja, Boje się też tego ze jak mnie nie zaakceptują to nie dam sobie rady, także jeżeli chodzi o utrzymanie. Podziwiam pod tym względem np. Arisu czy Lagerthe, ale nie chciała bym sie znaleźć w takiej sytuacji, gdzie ledwo wiąże koniec z końcem i zastanawiam się czy będę mieć na leki.życie
Maja - 2017-01-11, 23:16

Kate a czy w Twoim zawodzie nie masz szans na pracę jako kobieta? To typowo męski zawód? Bo przecież tranzycja nie sprawi, że będziesz miała mniej kompetencji zawodowych niż teraz.
Freja - 2017-01-12, 00:54

Kate napisał/a:
Czasami mam wrażenie jakbym nie widziała siebie w żadnej płci i wtedy mam ochotę przestać istnieć, po prostu zniknąć.

Ech... miewam dokładnie tak samo. Czasami płakać się chce, tylko że już od dawna nie umiem.

Mnie osobiście pociesza, u mnie to jednak są tylko takie chwile / okresy. Jak mnie bardzo rozwali, to idę w coś pograć, poczytać, połazić, zregenerować się psychicznie, a później, ew. za dzień - dwa siadam nad kartką i myślę, ok. no to jakie mamy plany życiowe na ten tydzień, miesiąc, rok, w którym punkcie jesteśmy i co teraz trzeba zrobić.

Pociesza mnie dotychczasowe doświadczenie i świadomość, że z samopoczuciem bywa różnie, że raz się płynie na fali, raz mozolnie wspina, a czasem leży gdzieś na poboczu i siąka nosem. I chyba właśnie taka świadomość, że za jakiś czas może być lepiej i może być inaczej, pomaga mi przetrwać wtedy, kiedy jest mocno do d...

I powiem ci jeszcze, że to że dzisiaj nie mamy na coś koncepcji i pomysłu, nie oznacza, że już nigdy nie będziemy ich mieć. Uczymy się całe życie, zmieniamy. Potrafimy bezproblemowo robić rzeczy, które kilka lat temu były dla nas zupełnie niewyobrażalne, i jeśli tylko nie poddamy się zupełnie, to za kilka lat możemy bez większego problemu radzić sobie ze sprawami, które dzisiaj nas przerażają.

No a przynajmniej tak siebie samą pocieszam za każdym razem, jak uświadomię sobie, co minie samą na swoje własne życzenie i w efekcie wieloletnich starań w tym kierunku najwidoczniej czeka ;) :p

Kate napisał/a:
Boje się też tego ze jak mnie nie zaakceptują to nie dam sobie rady, także jeżeli chodzi o utrzymanie.

Nie zakładaj tego z góry, a jeśli okaże się, że negatywny scenariusz się jednak w tej kwestii spełni, to miej w zanadrzu też jakiś bardziej samodzielny plan B, który niestety może też okazać się dużo bardziej czasochłonny.

Jeżynka - 2017-01-12, 01:19

Raczej nie jest tak, że cię wydziedziczą za samo wspomnienie tematu. Rozumiem przemożny strach, ale chyba trzeba tutaj wybadać grunt. W najgorszym razie rzeczywiście wrzucisz bieg wsteczny i obmyślisz plan b.

Mnie rodzice nie zaskoczyli reakcją i matce wyoutowałam się po ponad połowie roku hrt, bardziej żeby być z nią w porządku i postawić jasno sprawę, że nie będzie miała ze mnie wnuków (bo wsparcia z jej strony nie oczekiwałam). Ale u niektórych zdarzają się pozytywne zaskoczenia.

Gabi - 2017-01-12, 01:28

Nie wiem czy Ci to coś pomoże ale wcale nie jesteś w tym odosobniona.
Po pierwsze nie jestem na HRT ale jakoś staram się sobie radzić, niestety bywają dni, że jest ok i choć daleko mi do celu to coś daje mi kopa do przodu coś ze sobą pomalutku robię, ale nagle przychodzą dni kiedy się załamuję nie mam ochoty nic robić ze sobą, po kilku takich dniach nie mogę już na siebie patrzeć i ogarnia mnie jeszcze większe załamanie tracę siły do wszystkiego i jedyne co mogę robić to ukrywać swój "ból" pod płaszczykiem żartów i udawanego poczucia humoru. Mam świadomość, że nawet jakbym chciała to jako facet dalej nie pociągnę a na stanie się kobietą nie mam siły. Kariera zawodowa? ten temat mam już za sobą, kariery nie zrobiłam i już nie zrobię jak wagon na bocznym torze, mogę już tylko bardziej rdzewieć i stawać się większym ciężarem dla innych. Próbowałam być facetem, ojcem, przykładem a jedyne co osiągnęłam to jedna wielka porażka. Jestem ostatnią osobą nadającą się do tego. Zero sukcesów zero przyszłości ale umierać nie chcę. Co ma robić? Widzisz nie tylko Ty masz takie dylematy. Głowa do góry dasz radę tyle mogę Ci powiedzieć. Chciałabym móc Cię przytulić pocieszyć ale nie potrafię. Jedno co To, że jesteś jeszcze bardzo młoda a przynajmniej tak wynika z profilu więc masz jeszcze dużo czasu na uporządkowanie myśli i wierzę, że będzie dobrze ;)

wendigo - 2017-01-12, 06:39
Temat postu: Re: Strach, bezsilnosc, psychiczny dół i bezradność.
Kate napisał/a:
Jak wiecie niedawno rozpoczęłam HRT z czego bardzo się cieszyłam. Miał to być dość ważny krok w moim życiu. Niestety coś poszło nie tak i wszystko nagle zaczęło sie walić jeszcze bardziej.

Osobiście myślę, że Fizia może mieć rację - Wasze HRT może działać trochę depresyjnie... może ot i cała tajemnica...

Pytasz czy ktoś był w podobnej sytuacji - jak już chyba widzisz, wielu z nas. Ja też, w bardzo podobnej, niektóre Twoje fragmenty to jakbym czytał siebie z przeszłości, proszę bardzo, notka sprzed 13 lat: http://wendigo.blog.pl/2003/11/27/boje-sie/ - znam ten koszmar z autopsji...

Kate napisał/a:
Czasami mam wrażenie jakbym nie widziała siebie w żadnej płci i wtedy mam ochotę przestać istnieć, po prostu zniknąć.

To uczucie niestety nawet długo po ostatniej operacji potrafi wracać (chociaż ostatnio nie, chyba psychoterapia dużo mi dała :P ).

Kate napisał/a:
aczkolwiek boje się też że zaczynając życ jako kobieta, za kilka lat się okaże że chęc zmiany płci była skutkiem nie transseksualizmu, a czegoś innego

I dlatego warto dobrze się zdiagnozować.

Kate napisał/a:
(czytałam historię Ryu).

Zawsze jak czytam takie słowa (typu: "czytałam/em historię kogośtam..."), to myślę sobie: ale historia tej osoby jeszcze się nie skończyła... Niektóre historie odwracają się o 180 stopni kilka razy...

Kate napisał/a:
Najłatwiej chyba by było przestać istnieć, ale to chyba zbyt trudne.

Rzekłbym że to nawet niemożliwe (przestać istnieć, to nie to samo co samobójstwo :P ).

Kate napisał/a:
Zastanawiam się dlaczego mnie to spotkało.

Kolejne pytanie, które zadawałem sobie chyba z... miliony razy (bo powiedzieć "setki" czy "tysiące" to chyba byłoby zbyt mało ;) ), przestałem chyba dopiero jak gdzieś przeczytałem: "A kogo miało spotkać? Sąsiadkę? Twoją mamę? Twoje dziecko?"...

Kate napisał/a:

Chciała bym być szczęśliwa z tego kim jestem, miliony na koncie czy inne dobra materialne tego nie zmianą. Mogą co najwyżej dać złudzenie szczęścia.

To chyba masz swoją odpowiedź w kwestii zawodowej...
Powiem o sobie - cóż, nie zdobyłem dobrego wykształcenia, w sumie nie zdobyłem prawie żadnego, ale i tak mogę z całą stanowczością powiedzieć, że mojego obecnego bycia sobą nie zamieniłbym na ŻADNE wykształcenie, żadną pracę (nawet najbardziej wymarzoną), żadne pieniądze (nawet miliony), no po prostu na nic innego.
Nawet nie bardzo mogę czegokolwiek żałować - wiem, że nie byłem już w stanie (psychicznym) skończyć żadnej szkoły/studiów, po prostu nie...
Ale Ty chyba masz coś wspólnego z informatyką? To chyba nie musisz się aż tak o karierę zawodową martwić...

Kate napisał/a:
To też chociaż opinia innych mnie nie obchodzi niech mówią co chcą, dla mnie liczy sie tylko opinia bliskich, tych najbliższych. A znając ich domyślam sie ze większość może robić problemy.

Proszę Cię, nie unikaj niczego tylko ze względu na taki strach - ja tak robiłem latami i to jedyne czego żałuję - że zdobyłem się na to tak późno...
Popatrz ile jest pozytywnych historii, wbrew pozorom bardzo dużo, uważam nawet, że większość.

Cytat:
Nie wiem co np. powie mama, może zaakceptuje, a moze zacznie się mnie wstydzić.

Nie oszukujmy się - to nie jest nigdy przyjemny proces. Myślę, że wstyd może się pojawić nawet jak zaakceptuje. Nie ma w tym nic dziwnego, ja sam się siebie wstydziłem wielokrotnie... wstyd w tym przypadku trzeba po prostu przełknąć...

ElżbietaFromage napisał/a:

Przez wiele lat bałam się tego jak zareaguje moja rodzina. Przez strach przed odrzuceniem przez rodzinę, nawet nie próbowałam czegokolwiek z tym robić.
Kiedy powiedziałam rodzinie, reakcja każdej jednej osoby mnie zaskoczyła. Matka zaczęła płakać i powiedziała, że nie mogła uwierzyć, że tak mogłam jej przez te wszystkie lata nie ufać i jej się bać.

O popatrz, to bardzo podobnie jak u mnie...

Kate napisał/a:
Maja, Boje się też tego ze jak mnie nie zaakceptują to nie dam sobie rady, także jeżeli chodzi o utrzymanie. Podziwiam pod tym względem np. Arisu czy Lagerthe, ale nie chciała bym sie znaleźć w takiej sytuacji, gdzie ledwo wiąże koniec z końcem i zastanawiam się czy będę mieć na leki.życie

Och, ja myślę, że trochę demonizujesz :P Myślę, że Lagertha (Arisu może też), tak jak ja, żyją w krajach, które nie dadzą nam zginąć :P i na te leki zawsze będzie, oraz mieszkanie, oraz skromne jedzenie. A większe luksusy? No na to może czasem nie być, ale dla mnie największy luksus, to czuć się dobrze będąc sobą - wszystko inne schodzi na dalszy plan :)

Kate - 2017-01-12, 09:49

W zawodzie w ktorym aktualnie pracuje plec nie ma znaczenia, ale nie wyobrazam sobie pracy w tej firmie po zmianie płci. Zreszta nie placa mi sporo za testowanie oprogramowania. Testujac jeden glowny program firmy powoli sie czlowiek wypala wiec na dluzsza mete to odpada.
Zreszta nie bardzo mam pomysl co chce robić w przyszlosci. A jak juz sie na cos decyduje to brak mi motywacji i coraz czesciej czasu.

Kate - 2017-01-12, 10:52

Aktualnie nie pracuje w wielkiej korporacji. Praca za granica byla by spoko, ale o to pewnie tez nie łatwo. Na razie mam plan zeby skonczyc szkole zaocznie. Potem bede sie zastanawiala co dalej, moze cos mnie natknie.
WojtekM - 2017-01-12, 12:42

Kate napisał/a:
dla mnie liczy sie tylko opinia bliskich, tych najbliższych. A znając ich domyślam sie ze większość może robić problemy.
Nie wiem co np. powie mama, może zaakceptuje, a moze zacznie się mnie wstydzić.
Raczej nikt z naszych bliskich nie wie wiedział ze ktoś z ich otoczenia moze mieć taki problem.
Boje się konsekwencji jakie z tego wynikną. Niektórzy to akceptują inni nie, a wtedy potrafi być nie ciekawie. Wątpię czy dała bym sobie radę gdybym nagle została sama.
Boje sie jakichkolwiek konsekwencji, najgorsze jest to ze muszę podjąć decyzję, a sie boje. Boje się ryzyka i to mnie dobija.


Też przerabiałem to wielokrotnie, ale teraz, za każdym razem, gdy dopadają mnie obawy, przypominam sobie taką regułkę:
40% tego, czym się martwimy, nigdy się nie zdarzy.
35% wyjdzie nam lepiej niż myślimy.
15% można zmienić niewielkim kosztem.
8% to rzeczy, na które nie mamy wpływu.
Jedynie 2% naszych obaw może się spełnić.

Katja - 2017-01-12, 15:29

Zasada jest taka: Jeśli się przejmujesz opinią innych wysoko nie zajdziesz. Ja przez 25 lat robiłam tak jak rodzice chcieli, życie było kawałkiem gówna, nie chodzi o życie ale o decyzje. Ja poszłam na swoje, zaczęłam zajmować się czymś o czym wcześniej nie miałam pojęcia, życie nabrało smaku. Rodzicom bałam się powiedzieć o tym kim jestem, ale pomyślałam: Do ch... Pana, jesteś dorosła, nikomu nic do tego kim jestem, co robię i z kim śpię. Zaakceptują ok, nie to też mi to wisi. Żyję dla siebie, a nie dla kogoś. W życiu jako facet nauczyłam się 1 rzeczy, decyzje podejmuję tak jak mi podpowiada intuicja i nie myślę o nich za długo.

Pytanie jest tylko czy boisz się powiedzieć o tym, czy boisz się zacząć bo nie jestes pewna że jesteś wewnetrzną dziewczyną. Zmiany są zawsze odwracalne dopóki nie zrobisz srs.

Ania96 - 2017-01-12, 20:03

Katja napisał/a:
[...] Pytanie jest tylko czy boisz się powiedzieć o tym, czy boisz się zacząć bo nie jestes pewna że jesteś wewnetrzną dziewczyną. Zmiany są zawsze odwracalne dopóki nie zrobisz srs.


Bardzo dobrze dobrane słowa. Nikt z psychologów Ci nie powie: "a więc stwierdzam, że jesteś kobietą" - jeśli ty sama nie jesteś pewna, może warto spróbować zobaczyć czy znajdziesz się w tej roli? Rodzicom nie musisz od razu mówić o ile znalazłabyś fundusze na leki i badania.
W razie gdybyś jednak poczuła, że siebie w tym nie widzisz to wszystko można odwrócić (jedynie możesz być bezpłodna po pół roku HRT).

Też sama nie jestem w 100% pewna. Raz jest to 80%, innym 99% ale nigdy nie osiągam pełnej setki. Podobnie jak ty nie chcę dłużej czekać bo w tej roli czuję się coraz gorzej z tygodnia na tydzień. Postanowiłam więc zrobić sobie taki mini-test życia. Nie żeby od razu eksponować to kim się czuję, ale pomału wdrążać w życie swoje plany.

Dla mnie droga TS jest motorem, który napędza mnie do działania. Przez 20 lat tak naprawdę streszczając swoje życie nie zrobiłam prawie nic. Życie stało w miejscu a teraz to wszystko zaczyna się kręcić i zaczynam się rozwijać - zaczynam żyć.

Także naprawdę warto pokonać strach. Sama postawiłam sobie za cel, że pierwsze co zrobię w najbliższych miesiącach to samodzielnie kupię bieliznę w sklepie oraz buty (dotychczas robiłam to online).

Kate - 2017-01-12, 20:14

Na pewno nie widze siebie w roli mężczyzny, odczuwam strach ze sobie nie poradzę w roli kobiety mimo iz bardzo tego chce.. Ale fakt jak nie sprobuje to sie nie dowiem.
Ania96 - 2017-01-12, 20:29

Kate napisał/a:
Na pewno nie widze siebie w roli mężczyzny, odczuwam strach ze sobie nie poradzę w roli kobiety mimo iz bardzo tego chce.. Ale fakt jak nie sprobuje to sie nie dowiem.


Co według Ciebie oznacza "rola kobiety" ? Czyżby stereotypy typu pranie, sprzątanie, gotowanie? Jeśli tego pragniesz.. to równie dobrze możesz być facetem pantoflem :D

Bo dla mnie niezrozumiałe jest stwierdzenie "rola kobiety" czy "rola mężczyzny". Czy kobieta w roli kierowcy auta się nie nadaje? albo czy facet w roli fryzjera/nauczyciela?

Słowo "rola" to tak jak "udawanie" - odgrywanie roli, przed światem. Jeśli np. lubisz grać w gry komputerowe, kręci Cię elektryka i piłka nożna to czy nie możesz być kobietą o takim charakterze?

Ja też obserwując otoczenie koleżanek miałam doła nie mogąc sobie wyobrazić siebie z takim zachowaniem jakie one mają wgrane z natury społecznie ("bo dziewczynom wolno.."). Ale widząc jak większość dziewczyn się kseruje ubiorem, makijażem jak i nawet stylem bycia postanowiłam, że będę tą jedyną w swoim rodzaju. Może dzięki temu uda mi się być bardziej kobiecą niż cis dziewczyny? Kto wie :)

MNIEJ NEGATYWNEGO MYŚLENIA - WIĘCEJ CIESZENIA SIĘ Z ŻYCIA I PATRZENIA SZEROKIMI HORYZONTAMI!

Kate - 2017-01-12, 21:00

Lapiesz mnie za slowka, sprzatac, prac, umiem. Z gotowaniem gorzej, ale z glodu nie umieram. Chodzilo mi po prostu o bycie kobieta.
Dalialama - 2017-01-12, 23:50

Cytat:
Chodzilo mi po prostu o bycie kobieta.

Tak na dobrą sprawę jeśli czujesz się kobietą to nią jesteś, nikt poza Tobą tego nie potwierdzi ani nie zaprzeczy. Rola kobiety sprowadza się do outu. Co do wątpliwości, dołów, każdy tak ma. Niejednokrotnie zastanawiam się co mnie sprowadza na drogę tranzycji bo sensu to nie ma ale inaczej nie umiem wyobrazić sobie życia. Pozostaje mi życzyć Ci siły o walkę o siebie. :-)

wendigo - 2017-01-13, 01:25

Kate napisał/a:
W zawodzie w ktorym aktualnie pracuje plec nie ma znaczenia, ale nie wyobrazam sobie pracy w tej firmie po zmianie płci. Zreszta nie placa mi sporo za testowanie oprogramowania. Testujac jeden glowny program firmy powoli sie czlowiek wypala wiec na dluzsza mete to odpada.

Noo... to nie masz wiele do stracenia :)

AwryBoy napisał/a:

Też przerabiałem to wielokrotnie, ale teraz, za każdym razem, gdy dopadają mnie obawy, przypominam sobie taką regułkę:
40% tego, czym się martwimy, nigdy się nie zdarzy.
35% wyjdzie nam lepiej niż myślimy.
15% można zmienić niewielkim kosztem.
8% to rzeczy, na które nie mamy wpływu.
Jedynie 2% naszych obaw może się spełnić.

Fajne, zapiszę sobie :)

Kate napisał/a:
Na pewno nie widze siebie w roli mężczyzny, odczuwam strach ze sobie nie poradzę w roli kobiety mimo iz bardzo tego chce.. Ale fakt jak nie sprobuje to sie nie dowiem.

Czytałaś mój podlinkowany wpis? To normalne obawy. Ale poradzisz sobie - w zasadzie nic nie musisz robić, po prostu być :P

Kate - 2017-01-13, 07:20

wendigo napisał/a:
Czytałaś mój podlinkowany wpis?

W zasadzie przed chwilą i tak się włąśnie czuję.

Katja - 2017-01-13, 17:04

może żebyś nie zrozumiała mnie źle, ja nic nie mówię że masz brnąć w to dalej, że jak byłaś już 2 tyg na hormonach to kontynuuj. Chodzi że powinnaś, usiąść najlepiej sama i przemyśleć to, nie wiem czy zajmie ci to dzień, tydzień czy msc , ale musisz się sama z tym zmierzyć. Bo fakt branie hormonów jest odwracalne, ale np jak będziesz je brała 2 lata a później stwierdzisz że to nie to to nie wiem czy to dobry pomysł.

Najpierw musisz zdiagnozować z czym masz dokładnie problem, czy czujesz się K, czy może czujesz się i K, a czasem chcesz być M, czy lubisz tylko np. ubierać się jako K(nie chodzi mi tu o fetysze żadne).

Objawy ts mogą być różne, czytałam że wiele osób ma skłonności do autodestrukcji, ja np. nigdy czegoś takiego nie miałam.

Ważne żebyś to sama ze sobą przemyślała

Kate - 2017-01-13, 18:40

Rozumiem o co Ci chodzi, myslalam w ten sposob nie raz. Za nim bralam hormony, zanim w ogole sie tu zarejestrowalam. Nie chce zrobic czegos czego bede zalowac, ale wiem ze mezczyzna nie bede. Nawet sie nim nie czuje i nie chce sie nim czuc. Nie mowiac juz o tym jak sie czuje patrzac w lustro.
Katja - 2017-01-13, 18:50

To w takim razie jesli jestes tego pewna, bie tozumiem w czym masz watpliwosci. Jesli rodzica sie nie spodoba to co? Bedziesz dalej zyc jako M? Przeciez zyjesz dla siebie , a nie dla starych. Sama kreujesz swoja przyszlosc. Bo na takiej zasadzie to cale zycie mozna ogladac sie na innych i liczyc sie z ich zdaniem. Jesli starym zalezy na twoim dobrze to to zaakceptuja znaczy ze maja milosc bezwarunkowa i dla nich liczysz sie prawdzuwa ty,a czy chlopiec czy dziewczynka, bez roznicy. A jesli beda ci robili waty to szkoda na nich czasu i ograniczyc kontakty do min.

Ja nie wiem czy moim starym to sie podoba czy nie, powiedzieli ze to akceptuja, a co im siedzi w glowach to ich sprawa. Moze to tez dlatego ze zostalam wychowana na twardego ch... , a teraz zrobilam sie twarda s... . Ale wiem ze nie warto tracic czas na to co mysla inni, bo to tylko wpedza w kompleksy
.

Kate - 2017-01-13, 19:24

Wiem ze chce zmiany, boje sie tylko ze sobie nie poradzę. A rodzina ? Latwo powiedziec olej ich, ale jak kogos kochasz to nie takie łatwe. Fakt boje sie moze i na zapas, ale no taki mam charakter, blizej mi do pesymistki niz optymiastki.
Katja - 2017-01-13, 20:19

no, ale to oni mają akceptować ciebie czy ty ich? Mówiłam jeśli mają miłość bezwarunkową to zaakceptują i zrozumieją.
Kate - 2017-01-13, 21:44

Mam nadzieje że tak będzie. Nie mam nikogo kto by mógł mnie wesprzeć w ciężkich chwilach. Nikt o mnie nie wie, nie chciała bym dodatkowo stracić bliskich. A przynajmniej tych na których mi zależy.
Chyba już trochę mniej sie boję.

Anonymous - 2017-01-13, 21:47

Kate napisał/a:
Nie mam nikogo kto by mógł mnie wesprzeć w ciężkich chwilach.

masz forum. to już coś.

Jeżynka - 2017-01-13, 21:48

DeadSally napisał/a:

masz forum. to już coś.

serio? :P

Anonymous - 2017-01-13, 21:50

Jeżynka, tak
Maja - 2017-01-13, 22:00

Kate napisał/a:
Mam nadzieje że tak będzie. Nie mam nikogo kto by mógł mnie wesprzeć w ciężkich chwilach. Nikt o mnie nie wie, nie chciała bym dodatkowo stracić bliskich. A przynajmniej tych na których mi zależy.
Chyba już trochę mniej sie boję.

Dlaczego od razu zakładasz, że ich stracisz? Możesz na początku spotkać się ze strachem i negatywnymi reakcjami najbliższych, jeśli nikt o Tobie nie wie i nie przypuszcza, że możesz myśleć o korekcie płci. Taka informacja może być dla nich szokiem, ale nie zakładaj od razu, że Cię znienawidzą. Przecież nikogo nie zabiłaś, a po tranzycji nie staniesz się innym, gorszym człowiekiem, tylko prawdopodobnie lepszym, szczęśliwszym i bardziej pewnym siebie.

Armand - 2017-01-13, 22:35

DeadSally napisał/a:

masz forum. to już coś.


Rodzicielskiej miłości Ci nie zastąpimy, ale myślę, że w razie czego postaramy się dać Ci wsparcie.

Freja - 2017-01-14, 00:35

Gabi napisał/a:
Mam świadomość, że nawet jakbym chciała to jako facet dalej nie pociągnę a na stanie się kobietą nie mam siły. Kariera zawodowa? ten temat mam już za sobą, kariery nie zrobiłam i już nie zrobię jak wagon na bocznym torze, mogę już tylko bardziej rdzewieć i stawać się większym ciężarem dla innych. Próbowałam być facetem, ojcem, przykładem a jedyne co osiągnęłam to jedna wielka porażka. Jestem ostatnią osobą nadającą się do tego. Zero sukcesów zero przyszłości ale umierać nie chcę. Co ma robić?

:( Gabi, kila lat temu miałam podobną sytuację. No może wtedy jeszcze nie czułam, że zaczynam rdzewieć (tak jak obecnie ;) , ale też docierało już do mnie, że zaczynam powoli wypadać z kategorii "nówka nieśmigana". Że ludzie dookoła osiągają jakieś sukcesy, układają sobie życie, a ja na to życie totalnie nie mam koncepcji, a do tego jeszcze mam marzenia/pragnienia które by wymagały ekonomicznego wsparcia totalnie poza moim zasięgiem.

Kilka lat temu powiedziałabym ci "nie można mieć wszystkiego", jak powiedziałam ongi pewnej starej kumpeli, sącząc przy tym smętnie piwo.

Kilka lat później powiedziałabym ci "możesz mieć wszystko" jak wtedy czułam, wierzyłam i działałam niesiona ową wiarą.

Trzy lata temu powiedziałabym ci, że mam nerwicę, stany lękowe i problemy z oddychaniem w wyniku przepracowania i długotrwałego stresu.

A aktualnie mogłabym powiedzieć, że na dzień dzisiejszy najbardziej to mi się nic nie chce :p I momentami to prawie tęsknię do takiej gwałtownej dysforii co wyżera od środka i spokoju nie daje, ale też potrafi popychać do działania, a czasem nawet chronić przed strachem. Bo na ten moment, to by mi się marzyło trochę świętego spokoju w kącie na łóżku przy ciepłym świetle lampy ze stosem książek i ciastek czekoladowych.

Ale powiem ci coś innego. Dopóki pozostajesz w ruchu, masz szansę na zmiany. Dopóki masz jakieś cele i plany (albo chociaż plan stworzenia planów) i żelazną konsekwencję, żeby jednak nie odpuszczać, dopóty dajesz sobie szansę. Nie mówię, że musisz być zawsze na obrotach, nie mówię, że się nigdy nie potkniesz, nie potłuczesz, nie cofniesz ze ślepego zaułka itp. I nie gwarantuję nawet, że na pewno ci się uda. Ale mogę zagwarantować, że jeżeli niczego nie zaczniesz szukać / planować / zmieniać / robić to nie uda ci się na 99.xx % (no chyba, że dostaniesz nagły spadek od zapomnianego wujka albo wygrasz w totolotka).

I nie mówię wcale, że to zawsze jest łatwe, że nie wymaga walki ze sobą, nie doprowadza czasem do płaczu itp. Ale też potrafi dawać satysfakcję, kiedy widzisz, że stąpasz jednak po jakieś drodze.

I na koniec, jak to zrobić? Jak zrobić, żeby pomimo swoich wad, braków lęków jednak uwierzyć w to, że potrafisz? Sama w sumie nie wiem i sama się tego nadal uczę. Chyba kluczowe jest właśnie to szukanie odpowiedzi i aktywność, bo same odpowiedzi zapewne dla każdej osoby będą jednak inne.

Freja - 2017-01-14, 00:41

Gabi napisał/a:
Próbowałam być facetem, ojcem, przykładem a jedyne co osiągnęłam to jedna wielka porażka.

I jeszcze odnośnie powyższego. Mi osobiście ongi bardzo pomogło, kiedy jednoznacznie stwierdziłam, że facetem nie byłam i nie jestem, bo wtedy wreszcie przestałam "ścigać się z koniem" i zastanawiać, jak to właściwie jest że np. nieskażonemu głębszą myślą i dziesięć lat młodszemu ode mnie dresolowi bezproblemowo przychodzą takie rzeczy, które mi nie wychodzą za cholerę nawet po przeczytaniu kilku książek na ich temat. I - w związku z tym - w czym ja właściwie jestem gorsza od niego.

I jak już sobie odpuściłam powyższe, to mi się wyraźnie humor poprawił i mogłam wreszcie podjąć starania, żeby móc wystartować we właściwym dla siebie wyścigu.

Freja - 2017-01-14, 00:48

Kate napisał/a:
Nie chce zrobic czegos czego bede zalowac, ale wiem ze mezczyzna nie bede. Nawet sie nim nie czuje i nie chce sie nim czuc.


Cytat:
Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą.

- Sherlock Holmes

Freja - 2017-01-14, 00:59

Kate napisał/a:
A rodzina ? Latwo powiedziec olej ich, ale jak kogos kochasz to nie takie łatwe.

Nie wiesz, jak zareagują, nie zakładaj niepotrzebnie z góry najgorszego. Może np. po pierwszym szoku (albo po pierwszym roku) się otrząsną i zaczną cię wspierać.

A jeśli jednak nie i jeśli się w owym nie zaprą? Cóż...
Kiedy wyautowałam się przed matką, miałam to wszystko jeszcze na gorąco, wywracałam sobie psychicznie życie na drugą stronę i miałam jeszcze problemy z trzymaniem pionu. Pojechałam do niej z papierami od psychiatry i psychologa i powiedziałam o co kaman, i czego oczekiwałam? W sumie chyba nawet nie tyle na zrozumienia, co zwyczajnej ludzkiej dociekliwości: co ty czujesz, co to oznacza i dlaczego robisz, tak jak robisz. Usłyszałam tylko:
- Boże jaki wstyd!
I wtedy mnie to zabolało i jeszcze przez jakiś czas było przykre, a obecnie mi to powiewa. Nie jesteś na nikogo dożywotnie skazana i zależna od niczyjej akceptacji. Owszem, może być przykro, ale jeśli ktoś cię nie akceptuje, to trudno, trza się z tym pogodzić i szukać sobie własnego miejsca w życiu.

Gabi - 2017-01-14, 02:58

Freja, To chyba jestem w tym miejscu w którym byłaś Ty, trzy lata temu.
Armand napisał/a:
DeadSally napisał/a:

masz forum. to już coś.


Rodzicielskiej miłości Ci nie zastąpimy, ale myślę, że w razie czego postaramy się dać Ci wsparcie.

Może to dla kogoś śmieszne ale ja bez forum chyba bym zwariowała,

wendigo - 2017-01-14, 05:53

Kate napisał/a:
Wiem ze chce zmiany, boje sie tylko ze sobie nie poradzę.

To już jest coś! I wiesz co? poradzisz sobie :) tak jak ludzie ciężko chorzy, którzy nie mają wyjścia - radzą sobie. Ja tak samo patrzyłem na tranzycję jak już zacząłem - nie zadręczałem się tymi myślami co i jak, bo to nie ma sensu - trzeba zrobić to co trzeba i jakoś to będzie.

Kate - 2017-01-15, 13:53

Dziękuje Wam, to trochę podnosi na duchu :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group